sobota, 31 grudnia 2022

wosk Cheerful Candle Whiskey Barrel

Alkoholowy, słodki duet

Choć nie lubię Sylwestra, bo huki denerwują, a przez petardy i to wszystko cierpią zwierzęta, nie obchodzę go, to uznałam, że na tę okazję mogę opublikować coś... że tak powiem bardziej odświętnego? Ze świętowaniem alkohol na pewno się wiąże, acz z Sylwestrem raczej konkretnie szampan, tylko że... mnie to niezbyt obchodzi. Wybrałam sobie właśnie jakiś oddający te klimaty procentowe wosk. Choć nie piję, zapachy niektórych alkoholi cenię.

Cheerful Candle / Cheerful Giver Whiskey Barrel to zapach whiskey w beczce; u mnie jako wosk (w opakowaniu 68g, czyli 6 kostek po ok. 11g).

Opis producenta
Nasączone w brandy jagody zmieszane z dymną, szkocką whiskey z nutami tabaki i goździków, leżakującej w dębowych beczkach.


Recenzja

Suchy wosk wydał mi się perfumeryjny, nawet nieco kobiecy, trochę soczysty i ewidentnie słodki. Mieszał się w tym karmel, rzeczywiście brandy czy whiskey / whisky jako bardzo słodki alkohol, acz bez mocno alkoholowego kopnięcia. Za to z soczystością pomarańczy w tle. Do tego trochę drewna podkręconego przyprawami korzennymi (lekko ostrymi?).

Z kominka pierwsza rozeszła się słodycz pomarańczy, podbita karmelem. Był to karmel palony, nieprzesadnie słodki, ale intensywny i... jakby poważniejszy? Za słodkim sokiem pomarańczy z kolei snuła się goryczkowata, świeżo starta skórka.

Z czasem dołączyła do nich bardzo, bardzo słodka alkoholowość. Nie chamska, a też jakby nieco karmelowa i soczysta. Zaraz pomyślałam o pomarańczowej brandy, może jakimś likierze i whiskey. Wszystko to z goryczką. Przybyło drewno. Ono również musiało być przesiąknięte alkoholem, a także jakby lekko odymione. Związek drewna i soczystego alkoholu podkreśliło ciepło. Może szczypta przypraw korzennych? Chyba wyłapałam goździki. Wszystko to jeszcze bardziej podkręciło karmelowo słodką whiskey i soczystą brandy. W pewnym momencie wydawało mi się, że zaraz zrobi się za słodko-dusząco, ale zapach zatrzymał się dosłownie na granicy. Przybrał za to nieco perfumeryjny charakter.

Suchy i ogrzany wosk jest intensywny. Rozchodzi się szybko i utrzymuje satysfakcjonująco (ale nie przesadnie) długo. Cechuje go autentyczność.

Zapach spodobał mi się. Mimo że słodki, to jednoznacznie oddaje, co ma oddawać, czyli whiskey o karmelowej słodyczy i brandy z pomarańczą z nieco drewnianym (beczkowym?) tłem. Nie zasładza i nie męczy, mimo że w pewnym momencie słodycz wydała mi się ryzykowna. Choć mieszanie alkoholi to zły pomysł, duet zapachu whiskey i brandy sprawdził się.

9/10

środa, 28 grudnia 2022

wosk EBM Creations Solstice Soiree

Uniwersalnie pieprzne przesilenie

Ten wosk wydał mi się niezły na jakiś zimowy wieczór. Co prawda nie wrzuciłam go do kominka dokładnie w Przesilenie Zimowe, ale trudno. Co prawda, obiecywane nuty, a już zwłaszcza etykietka, pasowałaby też do Przesilenia Letniego, ale co tam. W zasadzie obrazek był na tyle tajemniczy, że nie umiałam zgadnąć, do której pory bardziej chciał przypasować się producent i chciałam szybko się przekonać.

EBM Creations Solstice Soiree to sojowy wosk o zapachu oddającym wieczór przesilenia, czyli drewna, przypraw i dymu, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Dymny, czysty, tajemniczy i totalnie uzależniający! Trzeba go mieć, pokochacie na pewno! Ta odważna mieszanka niesie ezotyczny wybuch pikantnych przypraw, zmieszanych z białym pieprzem i zmysłową skórą, rozgrzaną odymionym i zwęglonym drewnem.


Recenzja

Suchy wosk uraczył mnie pieprzem i natychmiast przeniósł nad ognisko. Jego płomień wesoło tańczył, unosił się też dym. Czułam także sporo drewna zbieranego na opał, ciepło i pikanterię o wyraźnie pieprznym, acz jakby bardziej "kwiatowo pieprznym" charakterze, a także dużo wędzenia. W tle, w tym cieple, znalazłam coś... miękkiego? Skórzano-zamszowego?

Z kominka jako pierwsza rozeszła się woń ogniska. Była ciepła. Czułam ciepło ognia i specyficzny zapach płonącego na świeżym powietrzu drewna. Czyżby z odrobinką ziemi i popiołu? Ciepło i charakter podkreślił wyrazisty pieprz. Nieco goryczkowato-ostrawy, ale jednocześnie rześki, jakby kwiatowy. Zdecydowanie podkreślał poczucie bycia na polu.

Znad ogniska musiał unosić się dym. Nieco pieprznie gryzący, gęsty. Podsunął myśl o wędzeniu na drewnie, mieszającym się z motywem skóry. Wyobraziłam sobie skórzaną odzież nasiąkniętą dymem, a także ostrymi przyprawami, wciąż z pieprzem na czele. Skóra i zamsz przy ognisku z czasem sugerowały bliżej nieokreśloną, wytrawnie wędzoną soczystość. Może BBQ? Nikło w cieple ognia, pieprzu i dymu.

Suchy wosk pachniał bardzo intensywnie; w kominku nie aż tak, ale wciąż. Rozchodzi się szybko, acz nie do końca równomiernie... tu pobrzmiewa mocniej, tam słabiej... Na to, by rozejść się porządnie, potrzebuje czasu. Wówczas pokazuje się w pełnej krasie. Na plus także efekt wizualny.

Całość podobała mi się, ale to w zasadzie po prostu zapach ognisku i pieprzu. Ciepły, przyjemny, trochę piekący, ale nic ponadto; nic, co szczególnie zapada w pamięć. A jednak... mogłabym do niego wrócić, gdyby był nieco tańszy.

9/10

sobota, 24 grudnia 2022

wosk / świeca Chestnut Hill Candle Santa's Pipe

Nabicie fajki czy w butelkę?

Sama nie wiem, co myśleć o nieszablonowym przedstawianiu Mikołajów świątecznych. Czy to ubrany na czarno w okularach przeciwsłonecznych jako lindtowskie figurki, czy niebieski lidlowy czy żółty RMF-ki sprzed lat... nawet w wydaniach bardziej motocyklowych, diabolicznych... bo ja wiem? Nie obchodzę typowej Gwiazdki, a Yule, więc... nie wiem, z czym go zjeść, ale chyba skłaniam się ku wydaniu tradycyjnemu, czasem tylko może w bardziej metalowej odsłonie? Sama nie wiem, ten wosk, zarówno etykietką, jak i nutami obiecywanymi przez producenta jakoś do mnie przemówił.

Chestnut Hill Candle Santa's Pipe to zapach oddający "fajkę Mikołaja", czyli tytoniu, drewna, miodu i wanilii, u mnie jako wosk (kostka) - mieszanka sojowego z domieszką parafinowego; opakowanie to 85g, czyli 6 kostek.

Opis producenta
 Liść tytoniu z odrobiną miodu, nutami drzewa wiśniowego, odymionego cedru i laski wanilii.


Recenzja

Suchy wosk pachniał wyraźnie, jednak miał delikatny charakter. Cechowała go słodycz głównie wanilii. Mieszała się z jasnym drewnem, może odrobiną dymu, tabaki. Odnotowałam lekką soczystość i kwiatowość - może taką "wielokwiatowo miodową"? Nie był to jednak zapach miodu, taka... miodowa kwiatowość może? Kadzidlaność? Trudno to było uchwycić.

Z kominka pierwsza rozeszła się słodycz wanilii, natychmiast przełamywana suchymi liśćmi i drewnem (raczej jasnym). Pomyślałam o suszonych kwiatach z podkręconą słodyczą, a zaraz potem jasnym miodzie. Oczywiście też kwiatowym, i to wieeeelokwiatowym. Mieszał się z wanilią i leciutką goryczką. O nią zadbało drewno.

Właśnie z czasem drewniano-drzewne nuty wyklarowały się na Drewno przez duże D. Drewno trochę palone, acz bez jakiegoś gorąca czy nawet za dużej ilości dymu. Dym... subtelnie zaznaczył swoją obecność, ale nie narzucał się słodyczy. Ta też wyszła raczej zachowawczo, nie zasładzając przesadnie. Miód i drewno zawarły w sobie jakby... roślinną świeżość? Taką aż jakby soczystą? Mimo że niemal słyszałam szelest suszonych, aromatycznych liści. Do głowy przyszły mi kwiatowe, słodkie i lekkie kadzidła. Przy nich miód zaczął iść w kierunku "czegoś miodowego", trochę kosmetycznym, ze sztucznawym echem.

Suchy wosk nie pachnie za intensywnie, w kominku też jest raczej delikatny, acz wyraźnie wyczuwalny. Rozchodzi się w miarę szybko, utrzymuje średnio długo.

To ładny zapach, jednak mam żal do tego wosku o taki delikatny charakter. Mógłby uderzyć, wyeksponować wszystko odważniej. Miód i wanilia, przełamane drewnem i kadzidlano-kwiatowymi nutami, odrobinką dymu - no po prostu miodzio. Tylko żeby tak mocniej, i jednak w pełni naturalnie. Nie wiem jednak, czy taki słodki, nawet z charakternym przełamaniem, zapach oddaje najlepiej tę etykietkę i tytuł. Trochę bardziej niż nabicie fajki to... nabicie w butelkę?

8/10

środa, 21 grudnia 2022

wosk / świeca Country Candle Winter's Nap

Nieprzesłodzony słodziak

Mimo że jestem kociarą, psy także kocham. Słodziak z tej etykietki więc też mnie urzekł - aż pomyślałam o moich chrapiących czworonogach i byłam bardzo rada, że w zasadzie obiecywane przez producenta nuty mogą być w porządku (bo mogły być nadto "słodziakowate", bym kupiła). Uznałam, że tak szczególny wosk koniecznie musi pójść na specjalny dzień, dzień Przesilenia Zimowego.

Country Candle Winter's Nap to zapach oddający klimat zimowej drzemki; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta
Potrzebujesz chwili wyciszenia i relaksu? Nic prostszego, wystarczy zapach Winter's Nap, którego przyjemne, otulające nuty przeniosą Cię w błogi stan wyciszenia.
Nuty górne: świeża bawełna
Nuty środkowe: puder, kwiaty
Nuty dolne: drzewo sandałowe, piżmo
 

Recenzja

Suchy wosk zapachniał intensywną słodyczą wanilii, kwiatów i mocno śmietankowej, białej czekolady. Może takiej z wiórkami kokosowymi? Z tą nutką wiązała się odrobina drewna. Kompozycja zawarła w sobie też pewną świeżość, rześkość, nasuwającą myśl o białych kwiatach. Dzięki temu wcale nie wydała mi się słodka przesadnie.

Z kominka pierwsza rozeszła się intensywna słodycz wanilii, podkreślonej drewnem i kokosem. Nie zasładzała więc, a wykazała szlachetny charakter. Dołączyły do niej pudrowo-bawełniane akcenty. Były niby ciężkawe, ale świeże i takie... czyste.

Oczami wyobraźni widziałam... biel. Jakieś delikatne tkaniny, kocyki i kwiaty. Mnóstwo kwiatów, mieszających się z wanilią. Wiórki kokosowe przemykały tam raz po raz, a do tego dołączyła nutka białej czekolady opierającej się na śmietance. Kumulację słodyczy przełamało jednak drewno. Poważne i jakby nieco... rozgrzane, orientalne. Cała kompozycja była właśnie w pewien sposób ciepła, tuląca.

Zapach na sucho jest mocny, ale w kominku to już w ogóle pokazuje, co potrafi. To prawdziwa siekiera i pokaz mocy, jednak nie przytłacza, nie dusi. Jest świetnie wyważony i rozchodzi się błyskawicznie, także poza pokój. Utrzymuje się średnio długo.

Choć słodkie, pudrowe zapachy nie są tym, czego szukam, ten mnie do siebie przekonał. Nie był tak słodki czy duszący, jak się bałam. Mimo wanilii, kwiatów i ich słodyczy, znalazło się tu sporo drewna, bawełny i takiej... czystości, ciepła niemulącego, a przytulnego. Świetnie wszystko zharmonizował kokos.

9/10

poniedziałek, 19 grudnia 2022

świeca Delight Candles Zielone Wzgórze

Ileż tu zieleni!

Choć może nie jest to idealnie zimowa kompozycja, wszak zielone wzgórza, jabłka kojarzą się raczej z wiosną, latem... to... może jednak? W końcu książki, w tym "Ania z Zielonego Wzgórza" (i w sumie wszystkie kolejne) są wręcz idealne na długie, zimowe wieczory! A tutaj zielone świeżości, by przypomnieć sobie cieplejszą część roku? Na pewno miło było przypomnieć sobie dzieciństwo, bo w końcu "Ania..." to książka, z którą je wiążę. Uwielbiałam i nadal ją uwielbiam, stąd gdy tylko zobaczyłam zapach nią inspirowany, musiałam kupić. Czym by w sumie nie pachniał... A że akurat zielonym jabłkiem? Dobrze, że czułam jakiś niedosyt takiego w swojej kolekcji zapachów.

Delight Candles Zielone Wzgórze to sojowa świeca o zapachu jabłek i kwiatów wiśni, inspirowana "Anią z Zielonego Wzgórza", w słoju 210g/250ml.

Opis producenta
Zapach soczystych jabłek zerwanych prosto z drzewa, połączony z subtelnym aromatem Królowej śniegu – dumnej, kwitnącej na biało wiśni. Pozwól ponieść się wyobraźni i razem z tym zapachem przenieś się do urokliwego Avonlea.
Świeca inspirowana książką "Ania z Zielonego Wzgórza" autorstwa Lucy Maud Montgomery.
Zapach: soczyste jabłko, kwiat wiśni


Recenzja

Sucha świeca uderzyła zapachem kwaśnych zielonych jabłek, jedynie ze słodkawym echem. Były soczyste i zestawione z delikatną nutką słodkich, jasnych kwiatów - prosto z owocowego sadu? Do tego czułam wątek rześkich, świeżych zieleni, traw, roślin... wszystko jednak podporządkowane dosłownie "zielonym jabłuszkom".

Także z kominka najpierw rozszedł się soczysty motyw zielonego jabłka. Był świeży, orzeźwiający. Niósł zielenie, powietrze, zieloną, młodą trawę, a potem jeszcze więcej kwaśnych i chrupiących, zielonych jabłek. Z czasem podkreśliła je subtelna cytryna.

Kompozycja wzbogaciła się o także rześką, jakby zwiewną i delikatną słodycz kwiatów. wyobraziłam sobie jakieś kwitnące drzewa owocowe, zdradzające, że w tym roku wydadzą słodko-soczyste owoce. Na razie jednak wszechobecna była... już teraz jakby kwaskawa słodycz jabłek. Dosłownie, jakbym je jadła! Niestety po dłuższym czasie z bukietu zaczęła wyłamywać się "nuta świeczki", a dokładniej wosku sojowego. Lekka, kryjąca się za soczystością i zieleniami rozmaitymi, ale jednak.

Już sucha świeca raczy zapachem klarownym i wyrazistym, a co dopiero w paleniu! Bardzo intensywny, ale nienachalny, a autentycznie przyjemny. Rozchodzi się błyskawicznie (niemal od razu) i jest dobrze wyczuwalny w całym pomieszczeniu (a nawet poza nim).

Przypomniało mi się YC Forbidden Apple, jednak jego zielona jabłuszkowość z Zielonym Wzgórzem nie może się równać. Ta nie dość, że była intensywna, imperatywna i taka wyrazista, to jeszcze przyjemnie autentyczna. Mnóstwo zieleni. O tak, taka zieleń uspokaja, koi i po prostu cieszy.

8/10

niedziela, 18 grudnia 2022

wosk / świeca Chestnut Hill Baby It's Cold Outside

Chłodek z owocami

Gdy jest zimno na polu, zdecydowanie wolę siedzieć w domu, w ciepłym kocyku. A jednak mroźne zapachy bardzo lubię. Z opisu i etykietki ten mi się spodobał i... choć może nie spodziewałam się, że się zakocham czy coś, liczyłam na miłą kompozycję.

Chestnut Hill Candle Baby It's Cold Outside to zapach drewna, jodły i owoców, u mnie jako wosk (kostka) - mieszanka sojowego z domieszką parafinowego; opakowanie to 85g, czyli 6 kostek.

Opis producenta
Piękne połączenie drzewa cedrowego, jodły i mchu z soczystą śliwką i czarnymi porzeczkami i nutą. bergamotki.


Recenzja

Suchy wosk pachniał kwaskawo, łącząc w tym las iglasty i owoce. Czułam cytrusy (limonkę?), trochę owoców leśnych - m.in. czarne porzeczki, a do tego śliwki i drzewną nutę. Ta była mocno żywiczna, niczym świeżo cięte choinki. W oddali przemknęło też coś ziołowego (mięta? eukaliptus?), chłodnego oraz lekko prysznicowatego.

W kominku zapach najpierw był głównie drzewny, drewniany. Po chwili ruszyły wyraźnie drzewa iglaste, lekko kwaskawe. Było to drewno i drzewa spokojne, delikatne. Czuć jakby... zmrożony las? Iglastość miała subtelny charakter. Raz po raz przewinęła się słodkawo-ziołowa nutka, coś trochę kojarzącego się z żelem pod prysznic i miętą.

Nagle ruszyły słodkie, soczyste i lekko kwaskawe owoce leśne. Uderzyły jagody, czarne porzeczki i truskawki. Po chwili wsparły je cytrusy i śliwki, jednak to czarne porzeczki zajęły pierwszy plan. Rządziły, roznosząc wszędzie soczystą słodycz. Znów za owocami poczułam trochę mięty i eukaliptusa, coś słodko-chłodnego. Do tego trochę żywszych, świeżych i wilgotnych zielonych roślin? Z owocami splotły to umacniające się iglaste drewno jodłowe, których zielone igły widziałam, jakbym naprawdę zbliżyła do nich nos. Pojawiła się żywiczna nuta tylko co ściętej choinki, która... dochodzi do temperatury pokojowej, przyniesiona z lasu? Podsyciły ją kwaskawe, soczyste cytrusy.

Suchy wosk pachniał mocno, a w kominku średnio mocno. Choć czuć jego nuty wyraźnie, miałam wrażenie, że jakoś... nie rozkręcił się, jak powinien.

Zapach jest ładny i niecodzienny, ale czegoś mi brakowało. Czarne porzeczki, owoce leśne i cytrusy zmieszane z drzewami iglastymi, drewnem, słodkimi ziołami, miętą zeszły się w harmonii, wyrównały się. Brakowało im jednak pazurków.

8/10

czwartek, 15 grudnia 2022

wosk / świeca Chestnut Hill Falling Leaves

Spadająca wanilia

Wosków o zapachu liści chyba nigdy nie mam dość. Nieważne, czy są to liście suche i szeleszczące, czy zawilgocone - kocham wszystkie. Ten wosk jakoś długo trzymałam, trzymałam... aż wreszcie spadł pierwszy śnieg. I oto za oknem padał biały puch, a z kominka... miały zacząć spadać liście?

Chestnut Hill Candle Falling Leaves to zapach spadających liści, u mnie jako wosk (kostka) - mieszanka sojowego z domieszką parafinowego; opakowanie to 85g, czyli 6 kostek.

Opis producenta
Pikantna mieszanka goździków, cynamonu i wanilii wprowadzi do Twojego domu atmosferę jesieni.


Recenzja

Suchy wosk pachniał przede wszystkim słodko-ostrym cynamonem, podkręconym jeszcze ostrzejszymi goździkami. Do tego doszła słodycz wanilii i suchych liści, kwiatów. Pomyślałam o pikantnych ciastkach korzennych z ciepło-pieczonym akcentem.

Z kominka pierwsza rozeszła się ciepła słodycz. Skojarzyła mi się z jakimś korzennym ciastem sowicie doprawionym wanilią. Może dyniowo-maślanym? Albo korzenno-maślanych ciastkach. Na pewno jednak wanilia w tym wypieku nie próżnowała.

Pomyślałam też o suszonych kwiatach i liściach. Ususzonych bukietach, stojących w przytulnym ciepłym wnętrzu, w którym unosi się słodycz... Raz po raz przecinana ostrością. Cynamon otulił całość. Cechowała go i słodycz, i subtelna pikanteria, natomiast goździki dodały kompozycji trochę dynamiki. Były niczym szpileczki ostrości. Podkreśliły ciepłe liście.

Z czasem cynamon połakomił się jeszcze na lekką gorzkawość, czym już w ogóle uwypuklił suche, szeleszczące liście. Słodko-cieple przyprawy wirowały wraz z nimi. Słodka wanilia zwieńczyła kompozycję, acz w dużej mierze pochłonęła ją "liściasta korzenność".

Suchy wosk jest bardzo intensywny, w kominku po prostu intensywny. Rozchodzi się błyskawicznie i porządnie, nie ogranicza się do pomieszczenia z kominkiem. Autentyczny, niegryzący, utrzymuje się satysfakcjonująco długo.

Zapach choć wyraźnie oddawał ususzone liście, bardziej skupił się na przyprawach: cynamonie i goździkach. Odrobinka kwiatów i mnóstwo wanilii uczyniły tę kompozycję słodko-ciepłą, kojarzącą się z przytulnym salonikiem. Stąd wg mnie nie w pełni oddaje tytuł i etykietkę - bardziej niż spadające liście, to... wanilia spadająca na wszystko? Może właśnie dlatego podobał mi się i w sumie tyle, nic więcej (wolałabym coś charakterniej liściastego).

8/10

czwartek, 8 grudnia 2022

wosk EBM Creations Harvest

Nieżniwne żniwa niezimową zimą

Ta zima chyba wyjątkowo długo zgadza się na zimną, acz wciąż jednak jesienną, pogodę. Mnie to było na rękę. Zapachy raczej jesienne też więc pasowały. W grudniu 2022 więc żniwa jeszcze były - co prawda jako wosk, ale jednak. Postanowiłam je wreszcie powrzucać do kominka.

EBM Creations Harvest to sojowy wosk o zapachu oddającym żniwa, czyli jabłek, dyni i cynamonu, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Idealne na jesień cynamon, jabłka i dynia w piżmowej bazie.


Recenzja

Suchy wosk pachniał intensywnie słodko kremową dynią, sowicie dosłodzoną wanilią i słodkim cynamonem o raczej ciepłym niż ostrym charakterze. Może trochę ciasteczkowo? Drobna soczystość świeżych jabłek - i chyba jakiś cytrusów - nadała mu lekkości, choć i owoce były słodkie. Także zestawione z cynamonem i wplatające nieco drzewny akcent.

Z kominka najszybciej zaczęły wydobywać się jabłka. Torowały sobie drogę soczystym kwaskiem, który zaraz zalała wysoka słodycz. Oczywiście także jabłek, wciąż dość soczysta.
Po chwili jabłka podkreśliły delikatne, słodkie cytrusy. Pomarańcze? Tchnęły sporo rześkości.

Jednocześnie słodycz rosła w nieco waniliowo-kremowym kontekście. Pojawiła się dynia na słodko - jako jakiś krem lub ciasto. Nasączone cytrusami, dyniowo-jabłkowe i jeszcze ciepłe. Ciepłe także od cynamonu, którego najpierw nie było za wiele, ale znaczył w kompozycji całkiem sporo. Wprowadził nieco poważniejsze, choć też słodko-ostrawe, jakby orientalne drewno (sandałowe?)... drzewa? Drzewa iglaste, które przechwyciły kwasek owoców. W dużej mierze tonął jednak w słodyczy jabłek, z czasem nieco bardziej pieczonych niż świeżych, pod wpływem tego całego ciepła. Dynia, choć też słodka, cały czas przypominała im o lekkiej wytrawności, pilnując, by nie zrobiło się za słodko. Wzrosła też pikanteria cynamonu.

Suchy zapach był intensywny, w kominku chyba nieco słabiej. Cały czas jednak wyrazisty i autentyczny. Rozchodzi się bardzo szybko, utrzymywał niezbyt długo. Efekt wizualny, a więc brokat koloru dyniowo-miedzianego, zachwycający.

Zapach spodobał mi się, bo przełamał słodko-jedzeniowe jabłka i dynię czymś nieoczywistym - drzewami, niejednoznacznym kwaskiem. Do tego trochę cynamonu i ciepło sprawiły, że wyszedł tak... po prostu przyjemnie, faktycznie jesiennie. Żniw jednak, ani tym bardziej etykietki, nie oddaje, ale trudno.

8/10

sobota, 3 grudnia 2022

kadzidełka Stamford Egyptian Dragon

Futrzasty smok z Egiptu

Kiedyś o wiele bardziej siedziałam w temacie Egiptu, bardzo mnie intrygował od dziecka, obecnie trochę mniej, ale wciąż motywy z nim związane lubię. Gdy zobaczyłam te kadzidełka, trochę się zdziwiłam. Egipt i jego mitologia, jakoś niespecjalnie kojarzył mi się ze smokami. A od wrzucenia do kominka EBM Creations Dragon's Blood nie mogłam zapomnieć o tych kadzidełkach.

Stamford Egyptian Dragon to kadzidełka o zapachu piżma, których w opakowaniu jest 20 szt.


Recenzja

Suche kadzidełka pachną kwiatowo-ziołowo, trochę ostro i słodko. Pomyślałam przy nich o praniu, przyjemnie pachnącym, naturalnym mydle i ubraniach, nasiąkniętych powietrzem oraz ostrymi, damskimi perfumami... i futrze? Jakby ktoś właśnie wieszał do drewnianej szafy zamszowo-futrzane ubrania.

Palone kadzidełka roztoczyły słodko-kwiatowy dym. Był ciepły, przywodził na myśl słońce ogrzewające twarz i otulające, milutkie swetry, koce... nasiąknięte perfumami o kobiecym charakterze. Niektóre z nich musiały wisieć w drewnianej szafie. Pomyślałam o milusim zamszu i futrze, a potem o kwiatowych ziołach. Lawendzie? Jakiś perfumeryjnych woreczkach zapachowych, a potem jeszcze większej ilości suszonych kwiatów. Zawinęła się w tym ostrość i jakby... pranie? Świeże pranie suszące się na świeżym powietrzu i słońcu.

Kadzidełka suche mają intensywny zapach, jednak dym okazał się bardziej stonowany. Jest jednak wyczuwalny, dymu nie idzie jakoś specjalnie długo. Utrzymuje się krótko.

Zapach niby w porządku, ale rozczarował mnie. Słabiutki, ciepło-kobiecy, kwiatowo-ubraniowy i tyle. Ot, popachnie sobie trochę i zaraz się o nim zapomni. Moc też przeciętna.

5/10

czwartek, 1 grudnia 2022

wosk / świeca Country Candle Harvest Moon

Słodko-kwietny księżyc

O tym, że uwielbiam motyw księżyca i mam słabość do wosków go oddających pisałam już tyle razy, że... szkoda znów stukać w klawiaturę. Ten wosk po prostu musiał do mnie trafić. Tyle w temacie.

Country Candle Harvest Moon to zapach oddający pełnię księżyca; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta
Bogate nuty śliwki i słodyczy prześwitują wraz z Księżycem Żniwiarzy.


Recenzja

Suchy wosk zapachniał przede wszystkim goryczkowatym drewnem i ostrym imbirem. Słodycz była wysoka. Coś w niej otarło się o gumy balonowe (wieloowocową i cynamonową?), jednak w większości jej charakter przypominał męskie perfumy. To też ogrom kwiatów i ziół, wymieszanych z korzenną ostrością. Ta świetnie połączyła je z drewnem. Czułam też jakiś słodki owoc (brzoskwinia? mango?) i wanilię. Dla rześkości, mimo ogromu słodyczy, również znalazło się miejsce.

Z kominka pierwszy rozszedł się pikantny cynamon. Otworzył drogę przyprawom korzennym, w tym wyraźnie kardamonowi i imbirowi. Imbir zawarł w sobie pewną rześkość, wilgotność... Początkowo jednak "soczystość" to o wiele za dużo powiedziane. Dołączyła słodycz, z racji której zrobiło się bardziej kwiatowo.

Białym kwiatom wtórowało sporo wanilii. Mieszała się z konwalią, jaśminem i innymi białymi, ewidentnie wilgotnymi. Poczucie wilgoci było wszechobecne. Słodycz miała poważny charakter, o który z czasem zaczęło zabiegać drewno. Pomyślałam o jakiejś kładce wśród ogromu kwiatów, którą przemierza się ciepłą, letnią nocą. Przyprawy korzenne nieco się za słodyczą, a więc wanilią i kwiatami, rozmyły, jedynie pobrzmiewały. Lekko ostrawa soczystość imbiru i chyba goździków, zmieszała się z brzoskwinią, czymś leciutko owocowym i... może bardziej jakby drzewkami owocowymi? Ccynamon, trochę kwitnących krzewów - przy czym myślę nie tylko o samych kwiatach, ale też gałęziach i liściach - w końcu też zrobiły się bardzo słodkie. Przewinęła się wśród nich jednak charakterniejsza pomarańcza, walcząc o soczytość świeżego imbiru-korzenia.

Suchy wosk pachniał średnio intensywnie, jednak w kominku już od pierwszych sekund pokazał, że jest satysfakcjonująco mocny i wyrazisty. Rozchodzi się bardzo szybko, a utrzymuje średnio długo.

Całość podobała mi się, choć nie wiem, czy oddaje księżyc podczas żniw czy Księżyc Żniwiarzy, czyli wrześniową pełnię. Letni księżyc, ciepłą noc za to na pewno. Soczysta pikanteria i nieoczywista, nieowocowa w pełni soczystość zmieszały korzenność, a więc cynamon i imbir z mnóstwem kwiatów oraz poczuciem wilgoci. Sporo drzew i liści, wśród których rosną kwiaty dodało powagi i przełamało waniliową słodycz. Kompozycja wyszła dość ciężko w pozytywnym sensie. Co ciekawe, po ogrzaniu wszelkie nuty męskich perfum czy gumy do żucia uciekły. Nie wydała mi się jednak jakaś rewolucyjna. Mogła by też pozwolić sobie na jeszcze bardziej siekierową moc.

8/10

poniedziałek, 21 listopada 2022

wosk EBM Creations Potting Soil

Buraczana niespodzianka

Wielu nie może tego pojąć, ale ja wręcz uwielbiam zapach ziemi i nuty smakowe ziemiste, występujące w ciemnych czekoladach, herbatach itp. Gdy zobaczyłam ten wosk, oczy mi się zaświeciły. Wiedziałam, że to będzie "coś". Tylko... że nie do końca jeszcze wiedziałam, co. Typowy zapach ziemi? Już nie mogłam się doczekać!

EBM Creations Potting Soil to sojowy wosk o zapachu przesadzanej ziemi, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Wilgotny, bogaty i ziemisty. Tak jak nazwa nie sugeruje żadnej tajemnicy w tym przypadku!


Recenzja

Suchy wosk uderzył wonią najprawdziwszej, czarnej i wilgotnej ziemi. Był leciuteńko smrodliwy w pozytywnym sensie, kryła się w nim goryczka i... burak, taki prosto z ziemi.

Po paru minutach od umieszczenia wosku w kominku, w głowie miałam jedną myśl: gleba. Chodzi o glebę czarną, lekko wilgotną. Przemknęła myśl o polu i wykopkach, ziemi przekopywanej... Ziemi trochę gorzko brudnej? Potem dołączyła do niej wilgotna ziemia jak z doniczek, kiedy to przesadza się rośliny. Właśnie może z nutą roślin, ich mnóstwa korzeni? O tak, czułam korzenie wyjęte z ziemi. Raz po raz w kompozycji przewinął się burak. Wygrzebany z ziemi, słodkawo-gorzkawy burak. Bulwa. Zaskakująco jednoznaczny i chwilami znacząco się wybijający. Wyraźniejsza zaś roślinność (gdy mowa o samej zielonej roślinie) kryła się w ogólnym zawilgoceniu. A czarna ziemia... była wszędzie, rządząc się, acz spokojnie, bez szarży.

Suchy wosk był średnio mocny, w kominku potrzebował trochę czasu, by porządnie się rozejść. Potem był mocno wyczuwalny miejscami, miejscami słabiej. Utrzymuje się niezbyt długo. Brokatowy efekt wizualny - cudo.

Całość wyszła bardzo realistycznie i obrazowo jednoznacznie, ale... to nie była taka ziemia, o jaką mi chodzi. Przynajmniej nie tylko. Zamiast wilgotnej ziemi z np. parku czy lasu, ewentualnie doniczek dostałam wykopki i buraki. Glebę też, ale... bardziej bulwiastą. Dziwaczne to było. Nie złe, ale w pełni przyjemne też nie. A jednak... swego rodzaju uznanie za pomysł i niecodzienność. Nie wiem jednak, kto chciałby całe opakowanie takiego zapachu.

7/10

piątek, 18 listopada 2022

wosk / świeca Goose Creek Candle Dreaming of Autumn

Zaspana jesień

Kocham liście, ich sterty... A jednak nigdy w żadnej stercie się nie bawiłam. Pamiętam raczej zbieranie liści, malowanie ich, robienie klaserów itd., ale jak psiak z etykiety się nie bawiłam. I może trochę szkoda. Jak jednak mogła pachnieć taka zabawa?

Goose Creek Dreaming of Autumn to zapach oddający słoneczny, jesienny dzień, czyli cytrusy i przyprawy, u mnie jako wosk (59g).

Opis producenta
Zamknij oczy... poczuj ciepło słońca, kiedy rześka jesienna bryza wypełnia powietrze.
Nuty górne: mandarynka, jabłko
Nuty bazowe: goździki, gałka muszkatołowa
Nuty dolne: cynamon, balsam


Recenzja

Suchy wosk pachniał bardzo słodkimi owocami: malinami, jabłkami i chyba mandarynkami. Jabłka otarły się o lekką landrynkowość. Leciusieńki kwaseczek się w nich krył, ale nikł jakby w ciepłym słońcu. Było jednocześnie rześko i świeżo - jak to słonecznego, jesiennego dnia. I w sumie ciepło, dzięki szczypcie przypraw, głównie cynamonowi. 

Z kominka najpierw rozeszła się słodycz czerwonych jabłek i malin. Rosła, acz nie przytłaczała. Mieszała się z soczystością cytrusów i świeżością powietrza.

Z czasem, lekki wietrzyk skierował moją uwagę na drzewa i liście... zarówno suche, jak i zawilgocone, nieco kwaskawe. Owoce także im podrzuciły pewną soczystość, po czym same zajęły pierwszy plan. Pojawiły się mandarynki, a potem jeszcze więcej słodkich jabłek. Z drzewami złączyła je subtelna nutka cynamonu i innych, delikatnych przypraw korzennych. Te zaprosiły wątek ciepłych, kobiecych perfum, a całość wydawała się skąpana w słońcu.

Suchy wosk jest bardzo intensywny, a w kominku intensywny satysfakcjonująco, ale mógłby być intensywniejszy. Rozchodzi się w miarę szybko, czuć go wyraźnie, a utrzymuje krótko.

Zapach w sumie jest ładny, ale nic ponadto. Łatwo o nim zapomnieć. Jabłka, cytrusy, trochę przypraw i drzew to bardzo oklepany splot, a tu w dodatku trochę nieśmiały. Powiedziałabym, że zaspany, więc zabawy w liściach z etykietki na pewno nie oddaje.

7/10

środa, 16 listopada 2022

wosk EBM Creations Lunar Eclipse

Zaćmienie...ły kwiaty

Księżyc - kolejny uwielbiany przeze mnie motyw. Zawsze ciekawią mnie pomysły producentów, jak oddać jego zapach i klimat, stąd i tym razem się nie oparłam przed kupnem. Mimo że ani etykietka, ani opis nie obiecywały niczego nadzwyczajnego. A jednak taki kwiatowy zapach też mógł być piękny - lubię kwiatowe, gdy są mocne. Pytanie, czy ten miał taki się okazać?

EBM Lunar Eclipse to sojowy wosk oddający zaćmienie księżyca, czyli kwiatów, cytrusów, wanilii i mchu, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Egzotyczne kwiaty, takie jak orchidea, kalla (lilia calla), hortensja i tuberoza, łączą się z lekką cytryną, pomarańczą, bergamotką i świeżymi malinami. Całość opiera się na fasoli tonka, ciepłej wanilii i mchu dębowym.


Recenzja

Suchy wosk pachniał delikatnie soczyście cytrusowo i słodko. Choć cytrusy czułam różne, niejednoznaczne (może tylko cytrynę bym wyróżniła?), słodycz na pewno nie pochodziła od nich. Była bardziej zwiewna, kwiatowa. Myślę o dużych, ciężkich kwiatach. Podrasowała je nutka perfum i jakby... malinowo-truskawkowego mydła czy żelu pod prysznic.

Z kominka pierwsza rozeszła się delikatna nuta jakby mocnych w wydźwięku damskich perfum w wariancie kwiatowym. Zaznaczył się lekki cytrus, robiąc miejsce soczystości i pojawiły się kwiaty, już bardziej świeże i żywe... na pewno duże i ciężkie, masywne. Białe róże, może lotus i lilie, ale też jakieś... egzotyczne i... z czasem też lżejsze. Całkiem sporo jaśminu.

Bukiet rozmaitych kwiatów łączył się z rosnącą słodyczą. Przedstawiła się jako owocowa, choć też początkowo w bardziej mydlanym kontekście. Wyobraziłam sobie różowe mydełka i żele pod prysznic - jakieś malinowo-truskawkowe. Z czasem narosła soczystość i wniosła kwasek. Cytrusowy, też jakoś ze słodyczą związany... Postawiłabym na pomarańczę i cytrynę, acz niekoniecznie tylko. Cały czas otulały je kwiaty, w większości jaśmin (ponoć tuberoza pachnie m.in. jak jaśmin i cytrusy), ale też o wiele bardziej masywne. Hortensje? Pomyślałam też o takich z tropików albo bujnego i zapuszczonego ogrodu, które muszą o siebie zawalczyć, nie straszne im ulewy i wilgoć - ją też cały czas czułam. Wszystkie one miały jednak częściowo wydźwięk kobiecych perfum, podrasowanych drewnem.
W końcu kompozycję utuliły delikatniejsze, słodkie płatki róż. Mięciutkie i świeże... Kryjące jakby nutę prania, przemykającą w tle? Ścigała się ona z cytrusami, które jakby też próbowały pozostać w ukryciu i przykryły się kwiatami.

Wosk zszokował mnie wyglądem. W kostkę zostały bowiem wtopione małe gwiazdeczki. Ładny efekt wizualny, niespodzianka wywołująca uśmiech, ale też - we mnie - małą obawę o to, czy np. kominek przez nie nie zacznie się przypalać czy coś. W trakcie topienia za to zachwycał, bo zmieniał się jakby w ametystową, płynną i mieniącą się perłę. I nic złego się nie działo.
Zapach potrzebował chwili, by się rozejść porządnie, bo w kominku początkowo zapowiadał się delikatnie, mimo że w przypadku suchego moc określiłabym jako średnią. Potem jednak zaskoczył na ten średni poziom.

Całość była ładna i tyle. Niby złożona, ale w zasadzie... Wszystkiego po trochu, a tak naprawdę nic szczególnego, wyrazistego. Mnóstwo kwiatów, w tym jaśmin, róże i egzotyczne, wilgoć oraz cytrusy z tłem kobiecych perfum wyszła tu właśnie jakby zaćmiona. Kwiaty na pewno zaćmiły inne wątki. Wosk wydał mi się trochę taki zbyt nieśmiały. Te nuty mogły naprawdę mocarnie zagrać i pokazać pazurki. Zmarnowany potencjał i rozczochranie.

7/10

niedziela, 13 listopada 2022

wosk Cheerful Candle Pumpkin Chata

Dynia na krawędzi

Obecnie jak widzę na etykietkach ciasta, słodkie kawy przypominające desery z koronami, trzymam się z daleka. Nie lubię bowiem muląco słodkich, jedzeniowych zapachów. A jednak na kostkę tego wosku się skusiłam. Zastanawiało mnie słowo "chata". Google oświecił mnie, że jest coś takiego jak RumChata, czyli drink z karaibskiego rumu, śmietanki, cukru, cynamonu i wanilii. Wersja dyniowa, jak tak pomyślałam przeczytawszy to (ale na szczęście już po wrzuceniu do kominka i zrecenzowaniu), mogła wyjść... różnie. Ach, to życie na krawędzi.

Cheerful Candle / Cheerful Giver Pumpkin Chata to zapach dyni i kokosa z przyprawami korzennymi; u mnie jako wosk (w opakowaniu 68g, czyli 6 kostek po ok. 11g).

Opis producenta
Bogata dynia i prażony kokos zmieszane z cynamonem, goździkami i gałką muszkatołową.


Recenzja

Suchy wosk zapachniał intensywnie przyprawioną dynią. Był słodki, ale subtelnie, nie brakowało mu wytrawności. Dynię otoczyły ostre przyprawy: gałka muszkatołowa, goździki i cynamon, które zawarły lekką goryczkę i zaprosiły orzechowo-kokosowy, też poważniejszy wątek. Słodycz wyszła szlachetnie, minimalnie ciastowo-tartowo.

Z kominka pierwsza rozeszła się dynia mocno przyprawiona. Czuć w niej lekką wytrawność. Pomyślałam o jakiejś podpieczonej masie-puree o słodyczy zachowawczej, głównie naturalnej. Bukiet przypraw rozkładał się już po chwili jako niemal przenikliwe goździki, goryczkowata gałka muszkatołowa i sporo słodko-ostrego cynamonu. Z czasem to właśnie cynamon spośród korzenności wychodził na przód.

Pieczona masa dyniowa musiała być częścią tarty - słodkiej w delikatny sposób. Poczułam minimalną maślaność, ciastkowość... sugestię orzechów? Prażonych, z drzewnym tłem... Przewinął się delikatny kokos, łącząc wytrawność z subtelną słodyczą. Ta zeszła się z tą dyniową. Ich nuty w ogóle podkreślały się wzajemnie, dzięki czemu prażone wiórki kokosowe bez trudu wychynęły z pikantnej korzenności. W pewnej chwili w tle pojawiła się też lekka, słodko-kwaskawa soczystość. Oczami wyobraźni patrzyłam na pomarańczę ponabijaną goździkami, lecz w końcu myśli znów skupiły się na wyrazistej, ciepłej dyni z kokosowym echem. Przyprawionej goździkami i cynamonem, które to stanowiły zwieńczenie kompozycji.

Suchy i topiony wosk pachnie bardzo intensywnie, to prawdziwa siekiera. Zapach rozchodzi się błyskawicznie i to nie tylko w pomieszczeniu z kominkiem. Utrzymywał się przyjemnie długo.

Zapach po prostu mnie zachwycił. Słodki bardzo delikatnie, nie taki jedzeniowy, mimo że mocno dyniowy. Nutka kokosa była cudowna, podobnie jak ostre goździki i cynamon. Wosk pokazał nawet nie pazurki, a szpony! Siła zapachu także godna pochwały - do tej kompozycji pasowała niepodważalnie! Jak już wiem, czym jest chata, to... w sumie nie wiem, czy PumpkinChata mogłoby tak pachnieć. Taki drink widzi mi się raczej bardzo słodko, więc to było z mojej strony ryzyko! Życie (lub dynia) na krawędzi.

10/10

piątek, 11 listopada 2022

wosk / świeca Goose Creek Candle Ivory Rocking Horse

Rozbujane drewno

Na wsi u dziadków był koń na biegunach. Mały, brzydki... ale lubiłam się czasem na nim pobujać. Gdy byłam mała, mieliśmy za to w mieszkaniu fotel bujany - o, to też lubiłam. Obecnie takie rzeczy wywołują u mnie uśmiech na twarzy, a i ich estetyka do mnie przemawia. Etykietka tego wosku to doskonały przykład. Spodobała mi się, odkąd zobaczyłam po raz pierwszy, jednak długo wosk widziałam tylko jako "niedostępny". Co oznacza, że gdy znów trafił do sprzedaży, od razu kupiłam. Byłam bardzo ciekawa, czy wizja klimatu owiewającego takiego konia na biegunach producenta pokryw się z moją.

Goose Creek Ivory Rocking Horse to zapach oddający pracownię Świętego Mikołaja", czyli drewna, kaszmiru, wanilii i bursztynu, u mnie jako wosk (59g).

Opis producenta
Wyobraź sobie miejsce gdzie powstają zabawki - pracownia Świętego Mikołaja podczas najgorętszego czasu przed Świętami! Bogaty i delikatny zapach białego drzewa sandałowego unosi się w powietrzu, a dzielne elfy w zamszowych kamizelkach pośród aromatów kaszmiru, wanilii i bursztynu tworzą zabawki, by zdążyć na Gwiazdkę.
Nuty górne: zamsz, kaszmir 
Nuty bazowe: wanilia, bursztyn
Nuty dolne: piżmo, cedr, drewno sandałowe


Recenzja

Suchy wosk pachniał czystym, szarym i jasnym drewnem; świeżo, ale ciepło. Pomyślałam o starych, skrzypiących deskach, a także swetrze przesiąkniętym słodyczą. Obok wanilii doszukałam się jakby chłodu, powietrza, co wprowadziło mały kontrast. Do tego jakby... soczystość? Drewniana soczystość?

Po ogrzaniu jako pierwsza rozeszła się słodycz iglastego drewna... przy czym właśnie samo drewno odegrało istotną rolę, iglastość była w tle. Wydawało mi się, jakby starała się ukryć odrobinkę kwasku. Zawinęła się rześkość, świeżość. Nieśmiało rozchodziła się też słodycz. Miała ciepły, otulający charakter. Pomyślałam o zamszu, przesiąkniętym wanilią.

Słodycz i iglastość zasugerowała mi słodko-kwaśną pomarańczę, pomykającą przed słodkimi nutami... drewna, robiącego aluzję do korzenności. Wydało mi się ciepłe, wonne. Nagle przed oczami stanęła mi drewniana misa z ciastkami korzennymi, korzenno-maślanymi. Zrobiło się charakternie ciasteczkowo, przy czym ważny był pieczony element. Do tego drewno wciąż próbowało jakby zaprezentować się z różnych stron. Jasne, wręcz szare... skrzypiące deski znalazły się obok "żywszego i iglastego". Wszystko otulała słodycz i... sweterkowa, milusia ramka. Mieszała się z wanilią i akcentem słodkiej bułeczki.

Suchy wosk był dość intensywny, jednak w kominku nie sprostał temu. Choć wyraźnie wyczuwalny, był delikatny. Rozchodzi się szybko i dobrze. Utrzymuje się odpowiednio długo.

Całość była ładna, ale trochę nudna, jakby nieśmiała. Drewno i sweterkowa słodycz, coś ciasteczkowego, wanilia i konkretnie jasne drewno to całkiem miły splot, który jakoś mi do tej etykiety czy opisu średnio pasował. Chociaż... drewno faktycznie bujało się w różnych kierunkach.
Niby było w tym wosku nawet echo nasuwające na myśl Goose Creek Warm & Welcome, ale nie był tak zacny.

7/10

wtorek, 8 listopada 2022

wosk / świeca Candleberry Spiced Pumpkin Pie

Nie taka dynia straszna słodka

Nie ukrywam, że na przestrzeni lat utwierdziłam się w przekonaniu, że jedzeniowe i ciastowe zapachy kompletnie mi nie leżą. Ten jednak nie obiecywał jakoś szczególnie słodkich nut. Z kolei na bardzo korzenną dynię może i miałam ochotę... W sumie sama nie wiedziałam, ale postanowiłam (może właśnie dlatego?), sprawdzić, co u Candleberry słychać.

Candleberry Candle Spiced Pumpkin Pie tzapach "pikantnego wypieku dyniowego"; u mnie jako wosk kostka ok. 14 g (w opakowaniu 110 g, czyli 8 kostek).

Opis producenta
Pikantnie wytrawny zapach gałki muszkatołowej, cynamonu i ziela angielskiego oraz puree z dyni łączą się, by podbić twoje kubki smakowe!


Recenzja

Suchy wosk zapachniał mi trochę sztucznymi przyprawami korzennymi, głównie cynamonem zahaczającym o colę. Czuć jednak też goryczkę gałki muszkatołowej i słodycz... niedookreśloną, ale na pewno podkręcającą delikatną dynię. Było to trochę jak jakieś dyniowe latte z wyciętą kawą. Soczystość dyni podkreślił jakiś cytrus. Chyba pomarańcza... trochę galaretkowa?

Z kominka pierwsza rozeszła się słodycz... powiedziałabym, że nienachalna i ulotnie dyniowa. Wyobraziłam sobie obieraną i krojoną dynię, co zawarło w sobie wytrawność skórki. A także lekką goryczkę... drzew? Przypraw?

Pojawiło się echo kruchego ciasta.. Niekoniecznie jednak słodkiego, bardziej neutralnego. Może to jakaś tarta, utrzymująca... masę-puree z dyni, niemal do rzadkości podsyconej pomarańczą? Ta wykazywała już wyższą słodycz i połączyła się z cynamonem. Mignęła mi drobna sztuczność galaretkowo-colowa, ale zaraz jakoś zatonęła w mieszance przypraw korzennych, w których sporo było tych gorzkawych. Pomyślałam nawet o dyniowej latte, acz bardziej przeciero-koktajlu, bo jakby z wyciętą (przynajmniej w większości) kawą. Przygłuszyły cytrusowy wątek, a pozwoliły lepiej zaprezentować się naturalnie słodkawej dyni, która harmonijnie zeszła się w końcu z cynamonem. Wydobył ją tak, że stała się odważnym wątkiem przewodnim, do którego dołączyła nieco nasilająca się słodycz. Taka... pudrowo-waniliowa i ciepła? Niczym ciepełko z piekarnika z korzennym wypiekiem dyniowym.

Zapach rozchodzi się średnio długo. Zarówno na sucho, jak i po ogrzaniu jest średnio mocny (co przy tak dużych kostkach trochę dziwi). Wyczuwalny dobrze, nienachalny. Utrzymuje się odpowiednio średnio długo. Nie ma za co chwalić, ani za co krytykować, jedynie za naturalność mogę się trochę poczepiać.

Kompozycja nieprzesadnie słodka, acz słodka. Czuć w niej wypiek, dynię, soczystość i przyprawy w lekko gorzkawym tonie, co byłoby bardzo miłe, gdyby chwilami nie spoglądała ku sztuczniejszym nutom. Jakość ogółem uważam za przeciętną, jednak ogółem wosk przypadł mi do gustu tym, że nie dusił słodyczą.

8/10

niedziela, 6 listopada 2022

wosk EBM Creations Dragon's Blood

Smok do beatyfikacji?

Nie szaleję za zapachem żywicy o pięknej nazwie "smocza krew" (z palmy Calamus draco), ale uważam, że jest w porządku. Wosk to jednak oczywiście nie żywica, a jakaś interpretacja jej woni - różnie więc mogło wyjść. Główną motywacją do zakupu była jednak smocza etykieta - mam słabość do smoków i tyle.

EBM Dragon's Blood to sojowy wosk oddający smoczą krew, czyli kwiatów, przypraw korzennych, piżma z wanilią i paczuli, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Głęboki, zmysłowy i pikantny kwiatowo-cytrusowy zapach z nutą grzańca ze skórką pomarańczy ("mulled orange rind"), kwiatowym sercem złożonym z geranium, róży, lilii, kwiatu pomarańczy i anyżu gwiazdkowatego, zakończony ciężkim, pudrowym piżmem i wanilią, pikantnymi goździkami i suszoną paczulą jako bazą.


Recenzja

Suchy wosk połączył słodycz kwiatów, ciepło przypraw korzennych z dominacją ostrych goździków oraz soczystość. Ta należała do słodkich pomarańczy, których bardzo istotna okazała się goryczkowata skórka. Połączyła je z przyprawami. Kwiaty wydały mi się niemal duszące. Przeważały róże. Przywodziły też na myśl kościół z unoszącą się wszędzie wonią kadzidła. Było w nich też trochę z dobrych, ale ciężkich damskich perfum. Mignęło mi także coś, co zahaczyło o cukierkowość / gumę balonową.

Z kominka od razu zaczął wydobywać się klimat kościoła wypełnionego kadzidlanym, słodkim, acz ciężkim dymem, oraz mnóstwem kwiatów. Wyobraziłam sobie przesiąknięte tym wszystkim materiały, sutanny, a także procesje i rzucane płatki kwiatów. Płatki róż. Róże spośród kwiatów dominowały. Wydawały się ciężkie w wilgotny sposób. Mieszały się z liliami i innymi kwiatami, w których dosłownie czuć wodę. Wodę... czy raczej wilgotną ziemię? Pomyślałam o cmentarzu zastawionym kwiatami.

Splatało się to z pewnym ciepłem. Ogromny udział miało w tym żywiczne kadzidło. Powiedziałabym, że słodkie olibanum, ale też przyprawy. Całkiem sporo wanilii i niejednoznaczny, korzenny splot. Lekko ostrawy anyż czy goździki... Zaplątał się tam słodko-cytrusowy, chyba pomarańczowy wątek - goryczkowaty (nie kwaśny)... skórkowy. Wraz z wodą tchnął trochę rześkości, ale kompozycja wciąż była esencjonalna i pozytywnie duszna. Przyszły mi do głowy dobre, damskie perfumy, które odbijają w nibymęską, poważniejszą stronę, a także... jeszcze trochę ziemi? I więcej "kościoła".

Zapach na sucho jest intensywny, a w kominku jeszcze bardziej. Rozchodzi się błyskawicznie i porządnie, a utrzymuje średnio długo. Fuksjowy kolor wosku w kominku przeobraził się w piękny, biskupio-krwisty brokat, co nieustannie zachwyca.

Kompozycja kupiła mnie zupełnie. Dobrze, że sugestia cukierkowości w przypadku suchego wosku nie znalazła odzwierciedlenia po rozgrzaniu. Kościelne nuty i cmentarz, na które złożyło się kadzidło i mnóstwo kwiatów w jednym to coś, co mogłabym wąchać nieustannie. Takiego smoka (a właściwie jego krew) to można beatyfikować - istny cud, nie wosk.

10/10

piątek, 4 listopada 2022

wosk / świeca Country Candle Twilight Tonka

Kokos i owoce, jak zmierzchowi Edward i Bella

Uwielbiam kokosa, jednak nie jestem entuzjastką łączenia go z owocami. Trochę, czasem może być, ale ogólnie wolę nie. Producent tego wosku co prawda i owocowe nuty obiecywał, ale nie wydawało się, że specjalnie dużo. Reszta, jak również tytuł z etykietą, sugerowały mi jednak coś innego. Zmierzch to piękna pora, co w połączeniu z obrazkiem, który oddaje według mnie połączenie, jedność człowieka ze Wszechświatem, sprawiło, że się skusiłam.

Country Candle Twilight Tonka to zapach oddający zmierzch, czyli owoców figowych, wanilii i sandałowca"; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta
Nasz zapach Twilight Tonka zaprasza Cię do świata pełnego magii. Ciepły zapach stworzony z owoców figowych, aksamitnej wanilii i drzewa sandałowego doda radości i energii.
Nuty górne: bergamotka, pomarańcza, rumianek, figa
Nuty środka: owoce figowe, kokos, drzewo cedrowe
Nuty dolne: owoce figowe, drzewo sandałowe, wanilia


Recenzja

Na sucho w pierwszej chwili poczułam zielone rośliny, na które nadciągnęły intensywne, soczyście słodkie ananas i mango oraz mnóstwo kokosa. Wszystko było słodkie, jeszcze podkręcone wanilią. W owoce wkradł się lekki cytrusowy kwasek pomarańczy, a także słodko-muląca, ale wciąż soczysta figa. Wyobraziłam sobie gęste smoothie z czerwonych i różowych owoców egzotycznych. Takie zaserwowane na plaży w łupinie kokosa, sugerującej trochę drewna.

Z kominka pierwsze rozeszły się delikatne kwiaty, przemycające słodycz. Odnotowałam rumianek, a potem coś bardziej egzotycznego. Pomyślałam o zielonych roślinach, o liściach, które powoli odsłoniły owoce. Prowadził słodki i soczysty ananas. Za nim podążał lekki kwasek pomarańczy, ogólnie mieszanki cytrusów. Wyłapałam chyba też mango.

Słodka soczystość wydała mi się nieco ciężka, aż muląca jak słodkie świeże figi. Podkręciła ją wanilia, dopuszczająca kokosa. Pomyślałam o bezalkoholowej wersji pina colady, a potem też innych egzotycznych koktajlach i smoothie w kolorach czerwonym i różowym, chyba też żółtym. Koniecznie serwowanych w łupinach kokosa. Kokos nasilał się i... też wydał mi się w pewien sposób świeży - wyobraźnia podsunęła mi obraz takiego zielonego... i palmy. Liście, jak i pień. Po nim pojawiło się sporo drewna - delikatnego jednak, słodkawego. W pewien sposób suchego i spokojnego. Było ciepłe, a ciepło przytoczyło obraz słonecznej plaży. Na niej kokos wirował już w pełnej okazałości - zarówno świeższy i lekko kwaskawy, jak i typowo wiórkowy. Czułam jego naturalną słodycz, podkreśloną wanilią.

Suchy wosk jest bardzo intensywny, a w kominku jeszcze bardziej. Rozchodzi się niemal natychmiast, równomiernie i to nie tylko po pokoju z kominkiem. Utrzymuje się bardzo długo.

Całość podobała mi się, ale pewnych wątków bym się pozbyła. Nie pasowały mi tu niektóre owoce, głównie skojarzenie z pina coladą (a tu do kokosa ananas dolepił się jak Bella do Edwarda ze "Zmierzchu"). Wolałabym, by zapach ograniczył się do różnych wersji kokosa, w tym jego rześkości (by na niej poprzestał, nie wzmacniając jej owocami) oraz zacnych drzew, kwiatów, roślin. Moc się chwali, wydźwięk wbrew pozorom też. Nie jestem przekonana, czy pasuje do etykietki, ale to szczegół. Nuty obiecane przez producenta raczej oddaje.

8/10