poniedziałek, 21 listopada 2022

wosk EBM Creations Potting Soil

Buraczana niespodzianka

Wielu nie może tego pojąć, ale ja wręcz uwielbiam zapach ziemi i nuty smakowe ziemiste, występujące w ciemnych czekoladach, herbatach itp. Gdy zobaczyłam ten wosk, oczy mi się zaświeciły. Wiedziałam, że to będzie "coś". Tylko... że nie do końca jeszcze wiedziałam, co. Typowy zapach ziemi? Już nie mogłam się doczekać!

EBM Creations Potting Soil to sojowy wosk o zapachu przesadzanej ziemi, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Wilgotny, bogaty i ziemisty. Tak jak nazwa nie sugeruje żadnej tajemnicy w tym przypadku!


Recenzja

Suchy wosk uderzył wonią najprawdziwszej, czarnej i wilgotnej ziemi. Był leciuteńko smrodliwy w pozytywnym sensie, kryła się w nim goryczka i... burak, taki prosto z ziemi.

Po paru minutach od umieszczenia wosku w kominku, w głowie miałam jedną myśl: gleba. Chodzi o glebę czarną, lekko wilgotną. Przemknęła myśl o polu i wykopkach, ziemi przekopywanej... Ziemi trochę gorzko brudnej? Potem dołączyła do niej wilgotna ziemia jak z doniczek, kiedy to przesadza się rośliny. Właśnie może z nutą roślin, ich mnóstwa korzeni? O tak, czułam korzenie wyjęte z ziemi. Raz po raz w kompozycji przewinął się burak. Wygrzebany z ziemi, słodkawo-gorzkawy burak. Bulwa. Zaskakująco jednoznaczny i chwilami znacząco się wybijający. Wyraźniejsza zaś roślinność (gdy mowa o samej zielonej roślinie) kryła się w ogólnym zawilgoceniu. A czarna ziemia... była wszędzie, rządząc się, acz spokojnie, bez szarży.

Suchy wosk był średnio mocny, w kominku potrzebował trochę czasu, by porządnie się rozejść. Potem był mocno wyczuwalny miejscami, miejscami słabiej. Utrzymuje się niezbyt długo. Brokatowy efekt wizualny - cudo.

Całość wyszła bardzo realistycznie i obrazowo jednoznacznie, ale... to nie była taka ziemia, o jaką mi chodzi. Przynajmniej nie tylko. Zamiast wilgotnej ziemi z np. parku czy lasu, ewentualnie doniczek dostałam wykopki i buraki. Glebę też, ale... bardziej bulwiastą. Dziwaczne to było. Nie złe, ale w pełni przyjemne też nie. A jednak... swego rodzaju uznanie za pomysł i niecodzienność. Nie wiem jednak, kto chciałby całe opakowanie takiego zapachu.

7/10

piątek, 18 listopada 2022

wosk / świeca Goose Creek Candle Dreaming of Autumn

Zaspana jesień

Kocham liście, ich sterty... A jednak nigdy w żadnej stercie się nie bawiłam. Pamiętam raczej zbieranie liści, malowanie ich, robienie klaserów itd., ale jak psiak z etykiety się nie bawiłam. I może trochę szkoda. Jak jednak mogła pachnieć taka zabawa?

Goose Creek Dreaming of Autumn to zapach oddający słoneczny, jesienny dzień, czyli cytrusy i przyprawy, u mnie jako wosk (59g).

Opis producenta
Zamknij oczy... poczuj ciepło słońca, kiedy rześka jesienna bryza wypełnia powietrze.
Nuty górne: mandarynka, jabłko
Nuty bazowe: goździki, gałka muszkatołowa
Nuty dolne: cynamon, balsam


Recenzja

Suchy wosk pachniał bardzo słodkimi owocami: malinami, jabłkami i chyba mandarynkami. Jabłka otarły się o lekką landrynkowość. Leciusieńki kwaseczek się w nich krył, ale nikł jakby w ciepłym słońcu. Było jednocześnie rześko i świeżo - jak to słonecznego, jesiennego dnia. I w sumie ciepło, dzięki szczypcie przypraw, głównie cynamonowi. 

Z kominka najpierw rozeszła się słodycz czerwonych jabłek i malin. Rosła, acz nie przytłaczała. Mieszała się z soczystością cytrusów i świeżością powietrza.

Z czasem, lekki wietrzyk skierował moją uwagę na drzewa i liście... zarówno suche, jak i zawilgocone, nieco kwaskawe. Owoce także im podrzuciły pewną soczystość, po czym same zajęły pierwszy plan. Pojawiły się mandarynki, a potem jeszcze więcej słodkich jabłek. Z drzewami złączyła je subtelna nutka cynamonu i innych, delikatnych przypraw korzennych. Te zaprosiły wątek ciepłych, kobiecych perfum, a całość wydawała się skąpana w słońcu.

Suchy wosk jest bardzo intensywny, a w kominku intensywny satysfakcjonująco, ale mógłby być intensywniejszy. Rozchodzi się w miarę szybko, czuć go wyraźnie, a utrzymuje krótko.

Zapach w sumie jest ładny, ale nic ponadto. Łatwo o nim zapomnieć. Jabłka, cytrusy, trochę przypraw i drzew to bardzo oklepany splot, a tu w dodatku trochę nieśmiały. Powiedziałabym, że zaspany, więc zabawy w liściach z etykietki na pewno nie oddaje.

7/10

środa, 16 listopada 2022

wosk EBM Creations Lunar Eclipse

Zaćmienie...ły kwiaty

Księżyc - kolejny uwielbiany przeze mnie motyw. Zawsze ciekawią mnie pomysły producentów, jak oddać jego zapach i klimat, stąd i tym razem się nie oparłam przed kupnem. Mimo że ani etykietka, ani opis nie obiecywały niczego nadzwyczajnego. A jednak taki kwiatowy zapach też mógł być piękny - lubię kwiatowe, gdy są mocne. Pytanie, czy ten miał taki się okazać?

EBM Lunar Eclipse to sojowy wosk oddający zaćmienie księżyca, czyli kwiatów, cytrusów, wanilii i mchu, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Egzotyczne kwiaty, takie jak orchidea, kalla (lilia calla), hortensja i tuberoza, łączą się z lekką cytryną, pomarańczą, bergamotką i świeżymi malinami. Całość opiera się na fasoli tonka, ciepłej wanilii i mchu dębowym.


Recenzja

Suchy wosk pachniał delikatnie soczyście cytrusowo i słodko. Choć cytrusy czułam różne, niejednoznaczne (może tylko cytrynę bym wyróżniła?), słodycz na pewno nie pochodziła od nich. Była bardziej zwiewna, kwiatowa. Myślę o dużych, ciężkich kwiatach. Podrasowała je nutka perfum i jakby... malinowo-truskawkowego mydła czy żelu pod prysznic.

Z kominka pierwsza rozeszła się delikatna nuta jakby mocnych w wydźwięku damskich perfum w wariancie kwiatowym. Zaznaczył się lekki cytrus, robiąc miejsce soczystości i pojawiły się kwiaty, już bardziej świeże i żywe... na pewno duże i ciężkie, masywne. Białe róże, może lotus i lilie, ale też jakieś... egzotyczne i... z czasem też lżejsze. Całkiem sporo jaśminu.

Bukiet rozmaitych kwiatów łączył się z rosnącą słodyczą. Przedstawiła się jako owocowa, choć też początkowo w bardziej mydlanym kontekście. Wyobraziłam sobie różowe mydełka i żele pod prysznic - jakieś malinowo-truskawkowe. Z czasem narosła soczystość i wniosła kwasek. Cytrusowy, też jakoś ze słodyczą związany... Postawiłabym na pomarańczę i cytrynę, acz niekoniecznie tylko. Cały czas otulały je kwiaty, w większości jaśmin (ponoć tuberoza pachnie m.in. jak jaśmin i cytrusy), ale też o wiele bardziej masywne. Hortensje? Pomyślałam też o takich z tropików albo bujnego i zapuszczonego ogrodu, które muszą o siebie zawalczyć, nie straszne im ulewy i wilgoć - ją też cały czas czułam. Wszystkie one miały jednak częściowo wydźwięk kobiecych perfum, podrasowanych drewnem.
W końcu kompozycję utuliły delikatniejsze, słodkie płatki róż. Mięciutkie i świeże... Kryjące jakby nutę prania, przemykającą w tle? Ścigała się ona z cytrusami, które jakby też próbowały pozostać w ukryciu i przykryły się kwiatami.

Wosk zszokował mnie wyglądem. W kostkę zostały bowiem wtopione małe gwiazdeczki. Ładny efekt wizualny, niespodzianka wywołująca uśmiech, ale też - we mnie - małą obawę o to, czy np. kominek przez nie nie zacznie się przypalać czy coś. W trakcie topienia za to zachwycał, bo zmieniał się jakby w ametystową, płynną i mieniącą się perłę. I nic złego się nie działo.
Zapach potrzebował chwili, by się rozejść porządnie, bo w kominku początkowo zapowiadał się delikatnie, mimo że w przypadku suchego moc określiłabym jako średnią. Potem jednak zaskoczył na ten średni poziom.

Całość była ładna i tyle. Niby złożona, ale w zasadzie... Wszystkiego po trochu, a tak naprawdę nic szczególnego, wyrazistego. Mnóstwo kwiatów, w tym jaśmin, róże i egzotyczne, wilgoć oraz cytrusy z tłem kobiecych perfum wyszła tu właśnie jakby zaćmiona. Kwiaty na pewno zaćmiły inne wątki. Wosk wydał mi się trochę taki zbyt nieśmiały. Te nuty mogły naprawdę mocarnie zagrać i pokazać pazurki. Zmarnowany potencjał i rozczochranie.

7/10

niedziela, 13 listopada 2022

wosk Cheerful Candle Pumpkin Chata

Dynia na krawędzi

Obecnie jak widzę na etykietkach ciasta, słodkie kawy przypominające desery z koronami, trzymam się z daleka. Nie lubię bowiem muląco słodkich, jedzeniowych zapachów. A jednak na kostkę tego wosku się skusiłam. Zastanawiało mnie słowo "chata". Google oświecił mnie, że jest coś takiego jak RumChata, czyli drink z karaibskiego rumu, śmietanki, cukru, cynamonu i wanilii. Wersja dyniowa, jak tak pomyślałam przeczytawszy to (ale na szczęście już po wrzuceniu do kominka i zrecenzowaniu), mogła wyjść... różnie. Ach, to życie na krawędzi.

Cheerful Candle / Cheerful Giver Pumpkin Chata to zapach dyni i kokosa z przyprawami korzennymi; u mnie jako wosk (w opakowaniu 68g, czyli 6 kostek po ok. 11g).

Opis producenta
Bogata dynia i prażony kokos zmieszane z cynamonem, goździkami i gałką muszkatołową.


Recenzja

Suchy wosk zapachniał intensywnie przyprawioną dynią. Był słodki, ale subtelnie, nie brakowało mu wytrawności. Dynię otoczyły ostre przyprawy: gałka muszkatołowa, goździki i cynamon, które zawarły lekką goryczkę i zaprosiły orzechowo-kokosowy, też poważniejszy wątek. Słodycz wyszła szlachetnie, minimalnie ciastowo-tartowo.

Z kominka pierwsza rozeszła się dynia mocno przyprawiona. Czuć w niej lekką wytrawność. Pomyślałam o jakiejś podpieczonej masie-puree o słodyczy zachowawczej, głównie naturalnej. Bukiet przypraw rozkładał się już po chwili jako niemal przenikliwe goździki, goryczkowata gałka muszkatołowa i sporo słodko-ostrego cynamonu. Z czasem to właśnie cynamon spośród korzenności wychodził na przód.

Pieczona masa dyniowa musiała być częścią tarty - słodkiej w delikatny sposób. Poczułam minimalną maślaność, ciastkowość... sugestię orzechów? Prażonych, z drzewnym tłem... Przewinął się delikatny kokos, łącząc wytrawność z subtelną słodyczą. Ta zeszła się z tą dyniową. Ich nuty w ogóle podkreślały się wzajemnie, dzięki czemu prażone wiórki kokosowe bez trudu wychynęły z pikantnej korzenności. W pewnej chwili w tle pojawiła się też lekka, słodko-kwaskawa soczystość. Oczami wyobraźni patrzyłam na pomarańczę ponabijaną goździkami, lecz w końcu myśli znów skupiły się na wyrazistej, ciepłej dyni z kokosowym echem. Przyprawionej goździkami i cynamonem, które to stanowiły zwieńczenie kompozycji.

Suchy i topiony wosk pachnie bardzo intensywnie, to prawdziwa siekiera. Zapach rozchodzi się błyskawicznie i to nie tylko w pomieszczeniu z kominkiem. Utrzymywał się przyjemnie długo.

Zapach po prostu mnie zachwycił. Słodki bardzo delikatnie, nie taki jedzeniowy, mimo że mocno dyniowy. Nutka kokosa była cudowna, podobnie jak ostre goździki i cynamon. Wosk pokazał nawet nie pazurki, a szpony! Siła zapachu także godna pochwały - do tej kompozycji pasowała niepodważalnie! Jak już wiem, czym jest chata, to... w sumie nie wiem, czy PumpkinChata mogłoby tak pachnieć. Taki drink widzi mi się raczej bardzo słodko, więc to było z mojej strony ryzyko! Życie (lub dynia) na krawędzi.

10/10

piątek, 11 listopada 2022

wosk / świeca Goose Creek Candle Ivory Rocking Horse

Rozbujane drewno

Na wsi u dziadków był koń na biegunach. Mały, brzydki... ale lubiłam się czasem na nim pobujać. Gdy byłam mała, mieliśmy za to w mieszkaniu fotel bujany - o, to też lubiłam. Obecnie takie rzeczy wywołują u mnie uśmiech na twarzy, a i ich estetyka do mnie przemawia. Etykietka tego wosku to doskonały przykład. Spodobała mi się, odkąd zobaczyłam po raz pierwszy, jednak długo wosk widziałam tylko jako "niedostępny". Co oznacza, że gdy znów trafił do sprzedaży, od razu kupiłam. Byłam bardzo ciekawa, czy wizja klimatu owiewającego takiego konia na biegunach producenta pokryw się z moją.

Goose Creek Ivory Rocking Horse to zapach oddający pracownię Świętego Mikołaja", czyli drewna, kaszmiru, wanilii i bursztynu, u mnie jako wosk (59g).

Opis producenta
Wyobraź sobie miejsce gdzie powstają zabawki - pracownia Świętego Mikołaja podczas najgorętszego czasu przed Świętami! Bogaty i delikatny zapach białego drzewa sandałowego unosi się w powietrzu, a dzielne elfy w zamszowych kamizelkach pośród aromatów kaszmiru, wanilii i bursztynu tworzą zabawki, by zdążyć na Gwiazdkę.
Nuty górne: zamsz, kaszmir 
Nuty bazowe: wanilia, bursztyn
Nuty dolne: piżmo, cedr, drewno sandałowe


Recenzja

Suchy wosk pachniał czystym, szarym i jasnym drewnem; świeżo, ale ciepło. Pomyślałam o starych, skrzypiących deskach, a także swetrze przesiąkniętym słodyczą. Obok wanilii doszukałam się jakby chłodu, powietrza, co wprowadziło mały kontrast. Do tego jakby... soczystość? Drewniana soczystość?

Po ogrzaniu jako pierwsza rozeszła się słodycz iglastego drewna... przy czym właśnie samo drewno odegrało istotną rolę, iglastość była w tle. Wydawało mi się, jakby starała się ukryć odrobinkę kwasku. Zawinęła się rześkość, świeżość. Nieśmiało rozchodziła się też słodycz. Miała ciepły, otulający charakter. Pomyślałam o zamszu, przesiąkniętym wanilią.

Słodycz i iglastość zasugerowała mi słodko-kwaśną pomarańczę, pomykającą przed słodkimi nutami... drewna, robiącego aluzję do korzenności. Wydało mi się ciepłe, wonne. Nagle przed oczami stanęła mi drewniana misa z ciastkami korzennymi, korzenno-maślanymi. Zrobiło się charakternie ciasteczkowo, przy czym ważny był pieczony element. Do tego drewno wciąż próbowało jakby zaprezentować się z różnych stron. Jasne, wręcz szare... skrzypiące deski znalazły się obok "żywszego i iglastego". Wszystko otulała słodycz i... sweterkowa, milusia ramka. Mieszała się z wanilią i akcentem słodkiej bułeczki.

Suchy wosk był dość intensywny, jednak w kominku nie sprostał temu. Choć wyraźnie wyczuwalny, był delikatny. Rozchodzi się szybko i dobrze. Utrzymuje się odpowiednio długo.

Całość była ładna, ale trochę nudna, jakby nieśmiała. Drewno i sweterkowa słodycz, coś ciasteczkowego, wanilia i konkretnie jasne drewno to całkiem miły splot, który jakoś mi do tej etykiety czy opisu średnio pasował. Chociaż... drewno faktycznie bujało się w różnych kierunkach.
Niby było w tym wosku nawet echo nasuwające na myśl Goose Creek Warm & Welcome, ale nie był tak zacny.

7/10

wtorek, 8 listopada 2022

wosk / świeca Candleberry Spiced Pumpkin Pie

Nie taka dynia straszna słodka

Nie ukrywam, że na przestrzeni lat utwierdziłam się w przekonaniu, że jedzeniowe i ciastowe zapachy kompletnie mi nie leżą. Ten jednak nie obiecywał jakoś szczególnie słodkich nut. Z kolei na bardzo korzenną dynię może i miałam ochotę... W sumie sama nie wiedziałam, ale postanowiłam (może właśnie dlatego?), sprawdzić, co u Candleberry słychać.

Candleberry Candle Spiced Pumpkin Pie tzapach "pikantnego wypieku dyniowego"; u mnie jako wosk kostka ok. 14 g (w opakowaniu 110 g, czyli 8 kostek).

Opis producenta
Pikantnie wytrawny zapach gałki muszkatołowej, cynamonu i ziela angielskiego oraz puree z dyni łączą się, by podbić twoje kubki smakowe!


Recenzja

Suchy wosk zapachniał mi trochę sztucznymi przyprawami korzennymi, głównie cynamonem zahaczającym o colę. Czuć jednak też goryczkę gałki muszkatołowej i słodycz... niedookreśloną, ale na pewno podkręcającą delikatną dynię. Było to trochę jak jakieś dyniowe latte z wyciętą kawą. Soczystość dyni podkreślił jakiś cytrus. Chyba pomarańcza... trochę galaretkowa?

Z kominka pierwsza rozeszła się słodycz... powiedziałabym, że nienachalna i ulotnie dyniowa. Wyobraziłam sobie obieraną i krojoną dynię, co zawarło w sobie wytrawność skórki. A także lekką goryczkę... drzew? Przypraw?

Pojawiło się echo kruchego ciasta.. Niekoniecznie jednak słodkiego, bardziej neutralnego. Może to jakaś tarta, utrzymująca... masę-puree z dyni, niemal do rzadkości podsyconej pomarańczą? Ta wykazywała już wyższą słodycz i połączyła się z cynamonem. Mignęła mi drobna sztuczność galaretkowo-colowa, ale zaraz jakoś zatonęła w mieszance przypraw korzennych, w których sporo było tych gorzkawych. Pomyślałam nawet o dyniowej latte, acz bardziej przeciero-koktajlu, bo jakby z wyciętą (przynajmniej w większości) kawą. Przygłuszyły cytrusowy wątek, a pozwoliły lepiej zaprezentować się naturalnie słodkawej dyni, która harmonijnie zeszła się w końcu z cynamonem. Wydobył ją tak, że stała się odważnym wątkiem przewodnim, do którego dołączyła nieco nasilająca się słodycz. Taka... pudrowo-waniliowa i ciepła? Niczym ciepełko z piekarnika z korzennym wypiekiem dyniowym.

Zapach rozchodzi się średnio długo. Zarówno na sucho, jak i po ogrzaniu jest średnio mocny (co przy tak dużych kostkach trochę dziwi). Wyczuwalny dobrze, nienachalny. Utrzymuje się odpowiednio średnio długo. Nie ma za co chwalić, ani za co krytykować, jedynie za naturalność mogę się trochę poczepiać.

Kompozycja nieprzesadnie słodka, acz słodka. Czuć w niej wypiek, dynię, soczystość i przyprawy w lekko gorzkawym tonie, co byłoby bardzo miłe, gdyby chwilami nie spoglądała ku sztuczniejszym nutom. Jakość ogółem uważam za przeciętną, jednak ogółem wosk przypadł mi do gustu tym, że nie dusił słodyczą.

8/10

niedziela, 6 listopada 2022

wosk EBM Creations Dragon's Blood

Smok do beatyfikacji?

Nie szaleję za zapachem żywicy o pięknej nazwie "smocza krew" (z palmy Calamus draco), ale uważam, że jest w porządku. Wosk to jednak oczywiście nie żywica, a jakaś interpretacja jej woni - różnie więc mogło wyjść. Główną motywacją do zakupu była jednak smocza etykieta - mam słabość do smoków i tyle.

EBM Dragon's Blood to sojowy wosk oddający smoczą krew, czyli kwiatów, przypraw korzennych, piżma z wanilią i paczuli, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Głęboki, zmysłowy i pikantny kwiatowo-cytrusowy zapach z nutą grzańca ze skórką pomarańczy ("mulled orange rind"), kwiatowym sercem złożonym z geranium, róży, lilii, kwiatu pomarańczy i anyżu gwiazdkowatego, zakończony ciężkim, pudrowym piżmem i wanilią, pikantnymi goździkami i suszoną paczulą jako bazą.


Recenzja

Suchy wosk połączył słodycz kwiatów, ciepło przypraw korzennych z dominacją ostrych goździków oraz soczystość. Ta należała do słodkich pomarańczy, których bardzo istotna okazała się goryczkowata skórka. Połączyła je z przyprawami. Kwiaty wydały mi się niemal duszące. Przeważały róże. Przywodziły też na myśl kościół z unoszącą się wszędzie wonią kadzidła. Było w nich też trochę z dobrych, ale ciężkich damskich perfum. Mignęło mi także coś, co zahaczyło o cukierkowość / gumę balonową.

Z kominka od razu zaczął wydobywać się klimat kościoła wypełnionego kadzidlanym, słodkim, acz ciężkim dymem, oraz mnóstwem kwiatów. Wyobraziłam sobie przesiąknięte tym wszystkim materiały, sutanny, a także procesje i rzucane płatki kwiatów. Płatki róż. Róże spośród kwiatów dominowały. Wydawały się ciężkie w wilgotny sposób. Mieszały się z liliami i innymi kwiatami, w których dosłownie czuć wodę. Wodę... czy raczej wilgotną ziemię? Pomyślałam o cmentarzu zastawionym kwiatami.

Splatało się to z pewnym ciepłem. Ogromny udział miało w tym żywiczne kadzidło. Powiedziałabym, że słodkie olibanum, ale też przyprawy. Całkiem sporo wanilii i niejednoznaczny, korzenny splot. Lekko ostrawy anyż czy goździki... Zaplątał się tam słodko-cytrusowy, chyba pomarańczowy wątek - goryczkowaty (nie kwaśny)... skórkowy. Wraz z wodą tchnął trochę rześkości, ale kompozycja wciąż była esencjonalna i pozytywnie duszna. Przyszły mi do głowy dobre, damskie perfumy, które odbijają w nibymęską, poważniejszą stronę, a także... jeszcze trochę ziemi? I więcej "kościoła".

Zapach na sucho jest intensywny, a w kominku jeszcze bardziej. Rozchodzi się błyskawicznie i porządnie, a utrzymuje średnio długo. Fuksjowy kolor wosku w kominku przeobraził się w piękny, biskupio-krwisty brokat, co nieustannie zachwyca.

Kompozycja kupiła mnie zupełnie. Dobrze, że sugestia cukierkowości w przypadku suchego wosku nie znalazła odzwierciedlenia po rozgrzaniu. Kościelne nuty i cmentarz, na które złożyło się kadzidło i mnóstwo kwiatów w jednym to coś, co mogłabym wąchać nieustannie. Takiego smoka (a właściwie jego krew) to można beatyfikować - istny cud, nie wosk.

10/10

piątek, 4 listopada 2022

wosk / świeca Country Candle Twilight Tonka

Kokos i owoce, jak zmierzchowi Edward i Bella

Uwielbiam kokosa, jednak nie jestem entuzjastką łączenia go z owocami. Trochę, czasem może być, ale ogólnie wolę nie. Producent tego wosku co prawda i owocowe nuty obiecywał, ale nie wydawało się, że specjalnie dużo. Reszta, jak również tytuł z etykietą, sugerowały mi jednak coś innego. Zmierzch to piękna pora, co w połączeniu z obrazkiem, który oddaje według mnie połączenie, jedność człowieka ze Wszechświatem, sprawiło, że się skusiłam.

Country Candle Twilight Tonka to zapach oddający zmierzch, czyli owoców figowych, wanilii i sandałowca"; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta
Nasz zapach Twilight Tonka zaprasza Cię do świata pełnego magii. Ciepły zapach stworzony z owoców figowych, aksamitnej wanilii i drzewa sandałowego doda radości i energii.
Nuty górne: bergamotka, pomarańcza, rumianek, figa
Nuty środka: owoce figowe, kokos, drzewo cedrowe
Nuty dolne: owoce figowe, drzewo sandałowe, wanilia


Recenzja

Na sucho w pierwszej chwili poczułam zielone rośliny, na które nadciągnęły intensywne, soczyście słodkie ananas i mango oraz mnóstwo kokosa. Wszystko było słodkie, jeszcze podkręcone wanilią. W owoce wkradł się lekki cytrusowy kwasek pomarańczy, a także słodko-muląca, ale wciąż soczysta figa. Wyobraziłam sobie gęste smoothie z czerwonych i różowych owoców egzotycznych. Takie zaserwowane na plaży w łupinie kokosa, sugerującej trochę drewna.

Z kominka pierwsze rozeszły się delikatne kwiaty, przemycające słodycz. Odnotowałam rumianek, a potem coś bardziej egzotycznego. Pomyślałam o zielonych roślinach, o liściach, które powoli odsłoniły owoce. Prowadził słodki i soczysty ananas. Za nim podążał lekki kwasek pomarańczy, ogólnie mieszanki cytrusów. Wyłapałam chyba też mango.

Słodka soczystość wydała mi się nieco ciężka, aż muląca jak słodkie świeże figi. Podkręciła ją wanilia, dopuszczająca kokosa. Pomyślałam o bezalkoholowej wersji pina colady, a potem też innych egzotycznych koktajlach i smoothie w kolorach czerwonym i różowym, chyba też żółtym. Koniecznie serwowanych w łupinach kokosa. Kokos nasilał się i... też wydał mi się w pewien sposób świeży - wyobraźnia podsunęła mi obraz takiego zielonego... i palmy. Liście, jak i pień. Po nim pojawiło się sporo drewna - delikatnego jednak, słodkawego. W pewien sposób suchego i spokojnego. Było ciepłe, a ciepło przytoczyło obraz słonecznej plaży. Na niej kokos wirował już w pełnej okazałości - zarówno świeższy i lekko kwaskawy, jak i typowo wiórkowy. Czułam jego naturalną słodycz, podkreśloną wanilią.

Suchy wosk jest bardzo intensywny, a w kominku jeszcze bardziej. Rozchodzi się niemal natychmiast, równomiernie i to nie tylko po pokoju z kominkiem. Utrzymuje się bardzo długo.

Całość podobała mi się, ale pewnych wątków bym się pozbyła. Nie pasowały mi tu niektóre owoce, głównie skojarzenie z pina coladą (a tu do kokosa ananas dolepił się jak Bella do Edwarda ze "Zmierzchu"). Wolałabym, by zapach ograniczył się do różnych wersji kokosa, w tym jego rześkości (by na niej poprzestał, nie wzmacniając jej owocami) oraz zacnych drzew, kwiatów, roślin. Moc się chwali, wydźwięk wbrew pozorom też. Nie jestem przekonana, czy pasuje do etykietki, ale to szczegół. Nuty obiecane przez producenta raczej oddaje.

8/10

środa, 2 listopada 2022

wosk EBM Creations Witches Cauldron

Kocioł z eliksirem miłosnym

Choć nazwa wydaje się oklepana, na Halloween zgarnęłam także ten wosk, także w ciemno (jak Boogeymana i Devil's Night). Takim klimatom po prostu nie umiem - i nawet nie staram się - oprzeć. Poza tym, do wiedźmich motywów mam wyjątkową słabość.
Przy okazji dowiedziałam się o istnieniu czegoś takiego jak mika - taki dodatek dekoracyjny. To właśnie te kropki, którymi przyozdobiono wosk.

EBM Creations Witches Cauldron to sojowy wosk inspirowany wiedźmim kociołkiem, czyli zapach ziemi, ambry i drzewa gwajakowego, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g); zapach limitowany na Halloween.

Opis producenta
Bogate nuty ziemi mieszają się z ciemną ambrą i egzotycznym drzewem gwajakowym, tworząc czarujący zapach, który zniewala zmysły, podczas gdy lśniący brokat i piękne eko-przyjazna mika przejmują twój kominek.


Recenzja

Suchy wosk pachniał mchem, zieleniami i bardzo słodką wanilią. Splot ten przeszyła ostrość cynamonu i innych, niedookreślonych przypraw. Jego charakter był ciepły, ale nie ciężki. Wyszedł poważnie, mimo że otarł się o cukrowość. Sporo w nim bowiem drewna i bardziej kadzidlano-żywicznych wątków. Przywodził na myśl bulgoczący na palenisku kocioł.

Z kominka pierwszy rozszedł się motyw mchu i zielonych roślin, na którym to - niczym na czerwonym dywanie - wkraczała ziemia. Jednocześnie było słodko, trochę waniliowo. Wszystko przeszywała goryczka, nadająca zapachowi powagi.

Poczułam drewno. Wyraziste, świeże... Iglaste? Zupełnie, jakbym znalazła się w lesie. Pośród drzew iglastych o leciutkim kwasku musiało rosnąć tam mnóstwo różnych krzaków, ostro-goryczkowatych ziół i słodkiego, wilgotnego mchu. Zioła zaprosiły cynamon. Nagle wystrzelił niemal naprzód, szczycąc się swoją ostrą słodyczą. Podkreślił tym samym drzewa. Ziemia mieszała się z nimi odważnie, a mi do głowy przyszły opadłe gałązki, kora - właśnie wmieszane w czarną, wilgotną ziemię. Ziemię, którą porastał też świeżo-wilgotny mech. Ten już miał w sobie pewne słodkawe ciepło, wydawał się "otulający" i taki... mięciutki. Dzięki niemu do kompozycji odważnie dołączyły ciepło-słodkie żywiczne kadzidła. Przeważały w postaci suchej, jednak i pewna kadzidlaność się w tym znalazła. Także była słodka, co w pewnym momencie z wanilią bardzo podniosło słodycz ogólną. Raz po raz mignęła cukrem, jednak zaraz posłusznie wróciła w zielenie i drzewa, niemal zasypane ostrym cynamonem. Ten bowiem okazał się głównym graczem. Rozgrzewał porządnie, co z kadzidlaną nutką, znów podsunęło mi wizję bulgoczącego na ogniu kotła, znad którego unoszą się charakterne, uwodzicielskie opary.

Zapach na sucho był intensywny, a w kominku to już w ogóle. Rozszedł się błyskawicznie, nie tylko po pokoju z kominkiem. Utrzymywał się średnio długo.
Wosk już suchy wyglądał ciekawie, bo jego kostki urozmaiciły czarne i pomarańczowe kropeczki. Po stopieniu jednak nie widziałam ich, za to w kominku stopiony wosk jakby bulgotał pięknym brokatem. Pomysłowe i zachwycające.

Całość kupiła mnie zupełnie. Mech, zieloności i drzewa, w tym w dużej mierze iglaste, porządnie ostry cynamon i ziemia, motywy kadzidlane miały obłędny charakter. Wysoka słodycz wanilii i roślin, mchu, mimo że nawet o cukier się otarła, także była świetna i nie przesadzona, a umiejętnie stonowana. W tym kociołku to się chyba eliksir miłosny ważył, bo się zakochałam.

10/10

wtorek, 1 listopada 2022

świeca DW Home Candles Scarlet Pumpkin

Kot, który wpadł w masło

Czasem samą siebie denerwuję tym, że coś potrafi mi wpaść w oko tak, że chcę to kupić, nawet jeśli to niezbyt racjonalne. Na tej zasadzie postanowiłam dać szansę DW Home - po prostu zakochałam się w słoju, choć nawet nie było w nim niczego szczególnie interesującego, tak obiektywnie. Kompozycja słodka, potencjalnie jedzeniowa, więc też niezbyt moja... A jednak Village Candle Pumpkin Scarecrow bardzo mi się podobała i myślałam sobie, że może ta wyjdzie podobnie? I miałam w pamięci, że wąchane w sklepie korzenno-dyniowe świece tej kalifornijskiej marki pachniały ładnie i intensywnie.

DW Home Candles Scarlet Pumpkin to sojowa świeca oddająca "szkarłatną dynię", czyli o zapachu jabłka i korzennej dyni, w słoju 108g.

Opis producenta
Soczyste, świeżo zebrane jabłko miesza się z maślanym puree z dyni, karmelem przyprawionym cynamonem i nutami ciepłej gałki muszkatołowej.


Recenzja

Sucha świeca pachniała intensywnie słodko-soczyście. Czerwone, słodkie i chrupiące jabłka mieszały się ze słodką, kremową dynią, która skojarzyła mi się z tzw. pumpkin butter (maślanym kremem z dyni; moje wyobrażenie). Dyni trzymało się sporo maślaności i subtelna, słodko-ciepła korzenność, z ostrawym cynamonem na czele. To i jabłkom podyktowało trochę bardziej przecierowo-duszony wydźwięk, część z nich przerabiając na masę z jabłek z cynamonem.

Po rozpaleniu jako pierwszy rozszedł się słodki splot jabłka i dyni, przypominający dżem, konfiturę z nich zrobioną. Z przewagą pierwszych, niewątpliwie słodkich. Znalazła się tam też istotna, słodko-ciepła, jedynie ostrawa szczypta cynamonu.

Jabłko niewątpliwie było soczyste, mimo ogólnej słodyczy, jednak ta właśnie soczystość, sugerująca nadejście kwasku, z czasem coraz bardziej ulegała słodko-maślanej nucie. Pomyślałam wówczas o jabłkach w maślanym karmelu (na patyku, rodem z filmów, amerykańskich festynów itd.) oraz o maślano-dyniowym cieście / tarcie. Maślany, kruchy spód utrzymywał wilgotną, słodką i papkowatą masę dyniową. Także tu znalazła się słodycz maślanego karmelu, ale już w towarzystwie korzennego bukietu. Obok cynamonu pojawiły się bardziej goryczkowate i charakterniejsze przyprawy, m.in. gałka muszkatołowa. Może też trochę goździków i kardamonu? 

Po dłuższym czasie jednak i odważniejsze przyprawy utonęły w maślanej, słodkiej toni z dyniowym echem i dość zdecydowanym, słodkim jabłkiem. Kojarzyło mi się z jabłkiem duszonym na słodko, z odrobinką cynamonu. Soczystość dogorywała. Nieźle miał się za to mocno maślany karmel, który z kolei podszeptywał szarlotkę / jabłecznik.

Po zapaleniu świeca szybko zaczyna roztaczać swój zapach, jednak potem jakby coś ją hamuje... Męczy się, męczy i w końcu dopiero po dłuższym czasie znów decyduje się pachnieć w miarę wyraźnie. Pali się równo, nie pyłga. W zasadzie nie mam jej nic do zarzucenia, ale i nie ma za co chwalić.

Moc zapachu na sucho jest ogromna, jednak podczas palenia świeca zaskoczyła średnią mocą. Przy takiej kompozycji to akurat nie wielki problem. Jabłko z cynamonem i nutką dyni wyszło w porządku, jednak karmel wolałabym palony, a nie tak mocno maślany. Jak dla mnie za bardzo jedzeniowo-ciastowy, ale jeszcze nie duszący i nie przytłaczający. Mogłoby to pójść bardziej w korzenność i soczystość. Tak to wyszedł trochę zbyt spokojny ulepek - daleko mu do oddania ducha Halloween! Tytułu też nie, bo więcej niż obiecanej dyni, czuć jabłka. Skusił mnie kot na nakrętce... cóż, temu kotu - zapachowi dokładniej - akurat na cztery łapy nie udało się spaść. Wpadł w masło i nieco mi tym podpadł.

7/10