niedziela, 29 maja 2022

kadzidełka Wellness Herbal Incense Jasmine Blossom

Zachwyt z przypadku

Te kadzidełka znalazły się u mnie w zasadzie przypadkiem. Kupiłam zupełnie inne, ale sklep skontaktował się do mnie w sprawach zwrotu, bo tamtych nie było, więc zaczęłam przeglądać ofertę i te wpadły mi w oko swoim nienachalnym, a naturalnym opakowaniem (i bo lubię jaśmin). Uznałam, że te wezmę w zamian. Dopiero z opakowania dowiedziałam się, że to zwycięzcy produkowani na Europę w kategorii "jakość". W dodatku producenta, którego już znałam, acz spod innej marki: cudowne kadzidełka Song of India Moksha Bliss Masala Incense Namo Amitabha Buddha.

Wellness Herbal Incense Jasmine Blossom to kadzidełka o zapachu jaśminu, wyprodukowane w Indiach z pyłu sandałowego, korzeni, żywic, ziół i naturalnych olejków eterycznych przez R. Expo Song of India; w opakowaniu jest 10g.



Recenzja

Już suche kadzidełka pachną bardzo intensywnie świeżym, dość ciężkawym jaśminem. Przypominał kwiaty jakby zawilgocone, stojące w wazonach w chłodnej kwiaciarni. Nie mogę odmówić mu dość wysokiej, niemal miodowej słodyczy. W dodatku wzbogacała go pewna... ogólna kwiatowość, może róże, i roślinność jakby wodna: okrągłe, pływające liście.

Dym z kadzidła natychmiast rozniósł aromat chłodnej kwiaciarni... może nawet przy cmentarzu, bo zaznaczyła się ziemista nutka oraz chłodny ogrom ciężko-zawilgoconych kwiatów.

Nagle uderzył jaśmin. Wyrwał się na prowadzenie. Czułam jego nieco ciężko-zawilgocony charakter białych kwiatów, ale też... trochę same krzewy z gałązkami tak niecodziennie ukwieconymi, że aż uginającymi się pod ciężarem ilości małych kwiatów. Raz czy drugi, niczym nektar, przewinęła się wśród nich niemal miodowa słodycz. Mimo to, było rześko, wilgotno... A z czasem właśnie wciąż powracał poważniejszy motyw ziemi i cięższych, większych kwiatów. Może róż? Wyobraziłam sobie wiązanki z białymi.

Kadzidełka mają bardzo intensywny zapach, że natychmiast czuć je dosłownie wszędzie (także suche, a wyjęte z opakowania). Autentyczne, głębokie. W dodatku, co mnie urzekło, suche dokładnie oddają kompozycję dymiącą się, więc nie ma niespodzianek.

Bardzo, bardzo je polubiłam. Doskonale oddają jaśmin, wzbogacając go o doskonale idealnie pasujące niuanse. 

10/10

czwartek, 19 maja 2022

wosk Bridgewater Candle Wanderlust

Chęć wąchania?
 
Zbyt zwiewne, niemal hipisowskie klimaty, pastelowe kolory czy moda na łapacze snów nie podoba mi się. Gdy chodzi o ostatnie, nawet mnie trochę męczy, bo ludzie wykorzystują ten motyw bez wiedzy o nim - a jest bardzo ciekawy. Mniejsza jednak o to wszystko. Myśląc o wiośnie, a wczytując się w nuty tego wosku uznałam, że warto sprawdzić, bo cenię moc Bridgewater, a dawno niczego od nich nowego nie miałam.

Bridgewater Candle Wanderlust to zapach oddający tęsknotę za dalekim światem i chęć podróżowaniem; z linii Woody; u mnie jako wosk kostka ok. 12 g (w opakowaniu 73 g).

Opis producenta:
Poczucie beztroski i koczowniczy styl życia z rozwiewanymi wiatrem nagietkami i aksamitną morelą tańczą na tle kwiatów pomarańczy. Ślad maślanego karmelu, subtelnej wanilii, ziemi i drzewa sandałowego wabią niesforną bryzą.


Recenzja

Wąchając suchy wosk poczułam słodycz wanilii i karmelu, ocieploną subtelnym, słodkim cynamonem i kwiatami. Pomyślałam o rumianku i jakiś innych drobnych, polnych. Czułam się, jakbym znalazła się właśnie na polu, z szeleszczącymi trawami i słodkawym siankiem, którym porusza ciepły, letni wietrzyk.

Z kominka pierwsza rozeszła się wanilia w towarzystwie kwiatów. Ciężkich, białych... i niewątpliwie słodkich. Zaraz wemknął się w nie jakby wietrzyk i tchnął rześkość.

Oczami wyobraźni zobaczyłam rumianki i stokrotki; drobne kwiatki polne, trawę i pole właśnie. Z suchym sianem i szeleszczącymi trawami... a także z wyczuwalnym, słonecznym ciepłem. Wszystko to było słodkie, trochę wilgotne... Raz po raz rumianek wyskakiwał na wierzch, ponad wszystko. Zaprosił nawet drobniusi, rześki... kwasek? Sam przejawiał soczystość, acz w tle pobrzmiewała soczysta i słodka pomarańcza. Wyobraziłam sobie jej lekkie kwiaty w bukiecie z kwiatami wanilii. Momentami wyraźniej pokazywała się też ziemia.

Z czasem kwiaty i wanilię zaczął otulać słodki, maślany karmel. Skondensował słodycz kompozycji, która chwilami zdawała się pobrzmiewać to tu, to tam. Splatając się z wanilią, aż trochę wyparł kwiaty, kwiatki. Wraz z nimi uszła część rześkości. Pozostała natomiast soczystość, przywodząca na myśl bardzo słodkie, raczej suszone miękkie morele. W tle do końca przewijało się pole, siano i... ciepło, ale już nie tyle słońca, co cynamonu. Karmel go podkreślił. Cynamon z karmelem wprowadziły aromatyczne drewno sandałowe i... drzewa, rośliny niedookreślony, z tym że na pewno nieco podsuszone słońcem.

Suchy wosk był dość intensywny, a w kominku, już jak się rozszedł - co trochę trwało - też był dość intensywny. Nie siekiera, ale wyraźnie wyczuwalny w całym pomieszczeniu. Utrzymywał się jednak krótko.

Splot w zasadzie ciekawy, ale bez polotu. Rześkość, oddanie słońca i ciepło, a jednak sporo słodyczy waniliowo-karmelowej, trochę nut owocowych oraz poważniejszych - niby ładne to było, ale też bez "tego czegoś" czy jakiegoś przewodniego motywu. Wosk dobry na raz, żeby tak sobie trochę w tle popachniał. Jakość w porządku i tyle. Brak przy nim chęci, potrzeby wąchania dłużej, powrotu do tej kompozycji. Etykietkę i tytuł jednak nieźle oddaje (chyba?).

7/10

piątek, 13 maja 2022

wosk / świeca Goose Creek Lilac Garden

Bez bez wątpienia!

Kocham kwiaty bzu lilak. Najbardziej fioletowe, ale... to wciąż stopniowanie uwielbienia. Uwielbiam mieć w pokoju parę ukwieconych gałązek (chciałoby się napisać: "w wazonie", u mnie jednak jest to coś znacznie mniej uroczego, bo gigantyczny kufel do piwa), a jak tylko pomyślę o całym ogrodzie... Ach! Wówczas zaczynam się zachowywać jak moja nadpobudliwa Lila, biały maltańczyk, która sama, gdy obrośnięta, trochę jak taki krzaczek dzikiego bzu (acz białego) wygląda.

Goose Creek Lilac Garden to zapach bzu lilak, u mnie jako wosk kostka ok. 10 g (w opakowaniu 59g, czyli 6 kostek).

Opis producenta
Tuż przed domem w ogrodzie w harmonii z najpiękniejszymi dziełami natury rośnie słodko kwitnący bez lilak.
Nuty górne: biały bez / lilak, płatki lotosu
Nuty bazowe: zroszone zielone liście
Nuty dolne: biały dąb


Recenzja

Kiedy otwierałam opakowanie z woskiem, czułam się zupełnie, jakbym stała pośród prawdziwych, świeżych kwiatów bzu lilaka. Intensywna, wilgotnawa i słodka woń była aż pozytywnie przytłaczająca. Jasne kwiaty były szokująco realistyczne. Dosłownie czułam na twarzy ich delikatne płatki.


Z kominka jako pierwsza z impetem rozeszła się dość ciężka słodycz kwiatów bzu lilak. Wydała mi się otulająco-piżmowa, trochę ciepła, a jednocześnie świeża i rześka. Wciąż czułam się, jakbym stała pośród kwitnącego bzu na świeżym powietrzu, a moją twarz ogrzewały ciepłe promienie słońca.

Chwilami spod kwiatów wyłaniała się poważniejsza nutka drewna, która tonowała słodycz. Mieszała się ze świeżością zielonych liści, których w końcu na krzewach bzu nie brakuje. Cała rześkość i powietrze zawarły element wody, stąd potem pomyślałam też o bzie w wazonie. Podkręciły go też jakieś bardziej rześkie kwiaty. Przez moment. Potem myśli wracały do krzewów bzu lilak, skąpanych w wiosennym słońcu.

Suchy wosk pachniał bardzo intensywnie, a rozgrzany, mimo że wcześniej wydawało się to niemożliwe, jeszcze intensywniej. Choć ciężkawy, to niósł taką... świeżość. Zachwycająco autentyczny. Rozchodzi się błyskawicznie i utrzymuje długo.

Całość rozkochała mnie w sobie. To najprawdziwszy bez lilak zamknięty w wosku. To bez wątpienia jeden z bardziej jednoznacznie realistycznych wosków, jakie miałam.

10/10

środa, 4 maja 2022

świeczka (Yankee Candle) WoodWick Plum Cognac

Wpadła śliwka w koniak

To była jedna z pierwszych świeczek, jakie kupiłam po założeniu bloga, jednak jakoś... zgubiła mi się w szufladzie. Potem dobrze poznałam, co do zaoferowania mają WoodWick Petite i jakoś mnie to nie satysfakcjonowało.

Yankee Candle WoodWick Plum Cognac to świeczka o zapachu śliwki i koniaku, który płonąc trzaska jak drewno w kominku; u mnie jako Petite 31 g.

Opis producenta:
Esencja soczystej czarnej śliwki i jeżyny nasączonej pysznym koniakiem.
Nuty górne: anyż, bergamotka, jeżyna, czarna porzeczka, mandarynka
Nuty środkowe: czarna śliwka, ziarna kawy, czerwona gruszka, zimowy jaśmin
Nuty dolne: bursztyn, ciemna wanilia, wetiwera pachnąca, paczula

Recenzja

Sucha świeczka pachniała stonowaną słodyczą perfumeryjnej śliwki z lekkim akcentem czarnych porzeczek, w otoczeniu białych kwiatów i mgiełką poważniejszej, karmelowo-koniakowej słodyczy. Ta kryła odrobinkę goryczki drewna, niemal nieuchwytnej. Pomyślałam też o skórze i zamszu, swoistym cieple. Całość miała taki charakter, że wydawało się, iż po rozpaleniu może pójść w rześkawym kierunku. 

W akompaniamencie wesołego trzaskania, przywodzącego na myśl drewno w kominku, rozszedł się zapach słodkiej i soczystej, nieco upitej śliwki. Podkreśliła ją szlachetna wanilia i ciepło palonego karmelu. Nie brakowało goryczki drewna i kawy, przekładających się na myśl o śliwkach nasączonych alkoholem i oblanych ciemną czekoladą.

Słodycz rosła odważnie, przy czym konsekwentnie wydawała się ciepła. Stawała się coraz bardziej perfumeryjna i kwiatowa. Pomyślałam o kwitnących śliwach, ukwieconych na biało drzewach, jaśminie. Tchnęły lekką rześkość i podkreśliły subtelną soczystość.

Ta poniekąd była czekoladowa, leciutko... cierpko-kwaskawa? Odnotowałam czarne porzeczki i cytrusowy akcent, podkradające się do śliwek. Z czasem wokół śliwek kumulowała się czekolada, wparta przez gorzkawość drzew i palony karmel. Te oddawały głęboki, nie mocno alkoholowy, wątek koniaku. Zasładzającego i rozgrzewającego. Jakby nasiąkła nim jakaś skóra czy zamsz, a nie jakbym obcowała z alkoholem samym w sobie.

Choć sucha świeczka pachnie średnio intensywnie, podczas palenia jej zapach rozchodzi się wyraźnie i bardzo szybko. Jest mocny, ale nie przytłaczający (mimo raczej ciężkawego charakteru). Utrzymuje się satysfakcjonująco długo.

Całość wyszła dobrze. Śliwki w kwiatowo-perfumeryjnym wydaniu, ze słodyczą karmelu, powagą czekolady i drzew, przekładających się na nienachalne skojarzenie z alkoholem - to jest to. Ładny, adekwatny do tytułu zapach, a jakość, czyli palenie na poziomie. Trzaskanie to miłe urozmaicenie. Ta śliwka na szczęście nie wpadła w kompot. W koniak... no już tak, ale to w tym przypadku akurat nie problem.

8/10