poniedziałek, 31 stycznia 2022

wosk / świeca Chestnut Hill Christmas in the Country

 Świąteczna i wyśmienita wieś?

Mimo że nie chwyta mnie "moda na vintage", etykietka mnie urzekła. Wywołała sympatyczny śmiech, a także przywołała wspomnienia z dzieciństwa. Pamiętałam, jak czerwonym samochodem ojciec woził choinkę tak, że wystawała i bagażnik musiał być otwarty. Zawsze też zastanawiałam się, jak to robił, gdy byłam mniejsza, czyli gdy mieliśmy fiata "malucha". Tego jednak nie pamiętałam. Wątpiłam też, by akurat ten wosk miał mi to przypomnieć, bo i nuty jakoś średnio mi do takiego klimatu pasowały, ale odbiegając od etykiety i tak mogły wyjść ładnie. Podobnie nie przeszkadzało mi, że to "bożonarodzeniowy" zapach - i tak jestem ateistką, a zimą mam swoje własne dni do obchodzenia.

Chestnut Hill Candle Christmas in the Country to zapach oddający (retro?) Gwiazdkę na wsi, u mnie jako wosk (kostka) - mieszanka sojowego z domieszką parafinowego; opakowanie to 85g, czyli 6 kostek.

Opis producenta
Ciepła mieszanka chrupiących jabłek, wiejskich przypraw korzennych oraz świąteczny wieniec jako odrobina owoców i liści drzewa laurowego tworzą zapach świąt w domu na wsi.


Recenzja

Suchy wosk połączył goryczkę drzew i nutę czerwonych owoców z wytrawnością, która przełożyła się na myśl o jarzębinie, jemiole i zimowych stroikach. Z owoców było dużo słodkich, aż "kaszowatych" czerwonych jabłek. Może trochę słodko-pudrowych? Być czekały na dodanie do szarlotki? Jej sugestię zapowiedziały przyprawy, w tym kardamon, wpisujący się w goryczkę.

Po rozgrzaniu w kominku, wosk roztoczył wyważony splot czerwonych owoców oraz szlachetnie gorzkich, podkręconych przyprawami korzennymi, drzew. Wyrazistsze okazały się owoce. Dowodziły słodkie jabłka. Mnie do głowy przyszły takie kaszowate, bardzo, bardzo słodkie... Może ocierające się o pudrowość? Jak cukierki pudrowe... malinowe?

Przyprawy korzenne szybko rozkręciły ciepło, więc soczystość owoców nie była za wysoka. Pomyślałam o goryczkowatym kardamonie, cynamonie, które dyktowały drzewom pewne ciepło. Wyobraziłam sobie stroiki z jarzębiną i jemiołą w jakimś przytulnym, ciepłym wnętrzu. Takim, w którym zaznaczył się akcent drewna do kominka. I do którego dolatywał aromat przygotowywanej szarlotki. Jabłka wciąż były więc bardzo słodkie, miękkie, czekające na wkomponowanie je do szarlotki. Posiekane i posłodzone? Na pewno już zapoznające się ze słodko-gorzkawo-ostrawymi, korzennymi przyprawami. Raz po raz jednak czerwonym owocom zdarzyło się jednak zalecieć trochę cukierkowo-landrynkowo niestety, acz raczej przy skupianiu się, doszukiwaniu "co tam jeszcze czuć".

Suchy wosk pachniał intensywnie, że po otwarciu pudełka i wrzuceniu kostki do kominka (jeszcze bez podgrzewacza), czuć go prawie w całym (co prawda małym) pomieszczeniu. W kominku intensywność tę prawie utrzymał, acz okazał się łagodniejszy, niż się zanosiło. Nie rozczarował jednak.

Całość podobała mi się, choć kontrast aż słodziutko-pudrowych owoców (głównie jabłek, też malin) i goryczki drewna, przypraw trochę mi nie leżał. Potem na szczęście zaskoczyło to na lepszy tor. Podobała mi się wizja stroików z owocami-kulkami nie do jedzenia i zapowiedzi szarlotki, ale jeszcze bez klimatu. Raczej więc składników do niej. Na pewno jest to jednak doskonałe oddanie tytułu i etykietki!

8/10

środa, 26 stycznia 2022

wosk / świeca Kringle Candle Christmas Coal

Świąteczne rozczarowanie

O ile o rózgach słyszałam (kto nie słyszał), tak świąteczny węgielek jest mało popularny. Tajemnicza inspiracja i przepiękne zestawienie wypisanych nut - nie mogłam za długo zwlekać z zakupem, niezależnie, czy czasowo to się jakoś z okresem gwiazdkowym zgrywa, czy nie (i tak jestem ateistką).

Kringle Candle Christmas Coal to zapach inspirowany "świątecznym węgielkiem"; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta
Christmas Coal - to nawiązanie do tradycji. Kto tu źle się zachowywał i jest na liście niegrzecznych? Prezent z piżmowego "Świątecznego Węgielka" z pomarańczą, nutami orientalnymi, kwiatami i paczulą jest gorzko-słodki.
Nuty górne: bergamotka, mandarynka, zielenie
Nuty środkowe: przyprawy, jaśmin, róża 
Nuty dolne: paczula, piżmo, nuty orientalne


Recenzja

Suchy wosk pachniał przede wszystkim słodką wanilią i kwiatami. Z pomykającym, pudrowym echem? Za nimi rysowała się słodycz orientalna, przypraw i jakby słońca, które rozgrzewa... dojrzewające, słodkie cytrusy? Pomyślałam o mandarynce oraz odrobince limonki.

Z kominka pierwsza rozeszła się spokojna słodycz wanilii, podszyta pudrem, który z czasem nieco zanikał, chował się. Do wanilii dołączać zaczęły nieśmiałe kwiaty. Zanim jednak pokazały się jakieś konkretne, nasiliła się słodycz ogólna, wzmocniona inną: ciepłą. Trochę korzenną?

Zaraz w kompozycję wstrzeliły się też słodkie cytrusy: pomarańcza, mandarynka, może trochę limonki. Wprowadziły subtelny kwasek, trochę soczystości... ale nie za wiele. Było jednak rześko, nie powiem. To jednak... ciepła rześkość, kojarząca się z ciepłym dniem, kiedy słońce grzeje z pełną mocą i... rozgrzewa dojrzewające wśród kwiatów owoce cytrusowe. Wyraźnie czuć typowe piżmo. Do głowy przyszła mi też skórka cytrusów, może nieco palona, może jakaś odrobinka drewna... I ona się jednak chowała. Albo zmieniała w drzewa?

Z czasem słodycz zelżała, wciąż za to utrzymywało się to rześkie ciepło. Czułam powietrze, odrobinkę kwiatów i... jakoś wszystko to się rozmywało. Już bardzo delikatna wanilia przemieszała się z równie delikatnymi cytrusami i... może ukwieconymi krzewami dzikiej róży?

Wosk na sucho pachniał wyraźnie, ale raczej łagodnie. W kominku łagodnie i już niestety nie tak wyraźnie. Chwilami w ogóle jedynie pobrzmiewał. A jednak problemów z rozchodzeniem się nie miał, utrzymywał się... trochę, jakoś tam. Zasmucił mnie tym wszystkim, bo po prostu jakby niedomagał.

Słodycz, ciepło i rześkość - w zasadzie niewiele się tu działo. Wanilia, trochę cytrusów obudowanych słodyczą - nie wyszło to specjalnie ciekawie. Może w bardziej siekierowym wydaniu pojawiłaby się głębia? Tak to niestety nie. Czy oddaje świąteczny węgielek? Chyba tylko w tym sensie, że pewnie podobny zawód czuć po dostaniu węgielka w miejsce fajnego prezentu. Bardzo niewykorzystany potencjał.

6/10

czwartek, 20 stycznia 2022

wosk / świeca Kringle Candle Juniper & Laurel

Komu laurki i laury?

Choć wieńce różnego typu bardziej kojarzą mi się z wszelkimi sabatami, ewentualnie wieńcami pogrzebowymi, taki gwiazdkowy postanowiłam, że i na koniec zimy przygarnę. Wypisane przez producenta nuty zapowiadały bowiem coś naprawdę ładnego.

Kringle Candle Juniper & Laurel  to zapach jałowca i liści laurowych / wieńca laurowego; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta
Przyjemny, "jasny" zapach jałowca oraz liści laurowych jest chłodny i zestawiony z eukaliptusem, srebrnym świerkiem i białym jałowcem, po czym wymieszany z drzewnymi nutami cedru, szyszek sosny i paczulą.
Nuty górne: liście laurowe, eukaliptus
Nuty środkowe: jałowiec biały, jaśmin, świerk srebrny
Nuty dolne: paczula, cedr, szyszki sosnowe


Recenzja

Suchy wosk pachniał przede wszystkim drzewami iglastymi i słodko-ostrawymi przyprawami. Pomyślałam o jałowcu i rozmarynie z wątkiem bardziej słodko-ziołowym, świeżym i orzeźwiającym. Do tego pojawiło się trochę drewna, zapewniającego mocną, stateczną bazę. Kompozycja trochę orzeźwiała w sposób kojarzący się z męskim żelem pod prysznic.

Z kominka pierwsze powoli rozchodziło się poważne, spokojne drewno. Wyobraziłam sobie trochę suche, lekko szarawego koloru. Dynamicznie raz po raz przecinały je soczyście-kwaskawe nuty. Najpierw wydały mi się nieco owocowe - pomyślałam o żurawinie, jarzębinie... Po czym osiadły w sosnowym, ewidentnie iglastym, świeżym wątku.

Rozeszło się mnóstwo zielonego, kwaskawego igliwia, pozlepianego słodką i wonną żywicą. Kontynuowała aromat drzewa i dodała mu pewnego ciepła... Tu pojawiła się słodycz i przyprawy. Wyraźnie czułam jałowca, chyba też nieco słodszy rozmaryn i... coś łagodniejszego. Kwiaty? 

Kwiaty i igliwie rozkręciły świeży wydźwięk drewna. Nagle poczułam się, jakbym przeniosła się do lasu, w którym dominują sosny. Po iglastych gałązkach płynęła żywica, niektóre zielone igły leżały w towarzystwie szyszek na ziemi. Ta także się zaznaczyła, splatając się z poważnym wątkiem drewna. Ziemistość... wyszła jednak subtelnie, nawet nieco słodkawo, nieco... rześko jak eukaliptus? Z charakterem, podkreślonym przyprawami, głównie jałowca.

Suchy wosk pachniał bardzo intensywnie, po ogrzaniu zaś po prostu intensywnie. Rozszedł się błyskawicznie, a utrzymywał przyjemnie długo.

Zapach jest bardzo autentyczny i obrazowy. Ten żywy las, pełen sosnowych igieł pozlepianych żywicą, igieł i szyszek leżących na ziemi cudownie zgrał się z jałowcem (i rozmarynem?). Sporo spokojnego drewna nadało temu poważnego wydźwięku, a niejednoznaczny kwasek i rześkość (kwiatowo-eukaliptusowa) przełożyły się na głębię i wielowymiarowość. Kupił mnie ten wosk! Należą mu się laury i laurki, to pewne.

10/10

niedziela, 16 stycznia 2022

wosk / świeca Kringle Candle Cozy Christmas

Ciężar przytulności

Lubię siedzenie w domu, w kocu, gdy jest mi ciepło i przytulnie. Zawsze kiedy zimą wpadają jakieś "przymusowe dni wolne", jak to nazywam (wolne "bo święta", czyli czas gdy wszystko pozamykane, a jak coś akurat nie, to są tłumy, w które wolę się nie pchać), potrzebuję takiego zaszycia się właśnie. Świeczki, woski - i aż zdarza mi się myśleć, jak fajnie byłoby posiedzieć przy kominku. Z tym, że go nie mam - zalety mieszkania w bloku. Patrząc jednak na nuty tego wosku pomyślałam, że może być namiastką takiego klimatu. A że do kominka wpadł dawno po Gwiazdce - no, to w sumie wciąż zimą.

Kringle Candle Cozy Christmas  to zapach, oddający klimat przytulnych świąt; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta
Dające poczucie ciepła nuty lasu sosnowego, jodłowego, świerkowego i cedrowego tworzą bogaty, mocny i energetyzujący krajobraz zapachowy.
Nuty górne: palone drewno, cedr nordycki
Nuty środkowe: gałka muszkatołowa, skórka pomarańczowa
Nuty dolne: fasola Tonka, wanilia


Recenzja

Suchy wosk pachniał wyrazistym drewnem, podkreślonym gorzko-ciężką gałką muszkatołową, pieprzem i palonym wątkiem. Do głowy przyszedł mi kominek i dużo, dużo aromatycznego drewna. Odrobinę soczystości, rześkości kompozycji dodała pomarańcza, również raczej goryczkowata. Z racji słodyczy, opiewającej to wszystko, pomyślałam o grzańcu herbacianym z nutą pomarańczy, sowicie doprawionym wanilią.

Z kominka pierwsza rozeszła się ostrawa goryczka gałki muszkatołowej i pieprzu na tle drewna. Przyprawy były dosadne i mocarne, rozgrzewające. Podążała za nimi drobna mieszanka innych przypraw korzennych i słodycz, poniekąd też łącząca się z drewnem.

Oczami wyobraźni patrzyłam na jakieś suche, palone i jasne drewno. Może częściowo spalone, zwęglone... Niezaprzeczalnie kominkowe i jeszcze ciepłe.

Ciężkość tego wszystkiego, a także narastająca słodycz z czasem trafiły na soczystość. Zawinął się drobny kwasek drzew iglastych, jakby obok kominka stała drobna choinka, a na drewnianym stoliku nieopodal czekała... Herbata z nutką pomarańczy i przyprawami? Ta również była leciutko goryczkowata, cierpka. Zaraz pomyślałam też o takowej skórce pomarańczy... Ten napar - może wręcz pieprznie ostrawy "grzaniec herbaciany" - w dodatku musiał być sowicie posłodzony wanilią. Słodycz w końcu jednak zaczęła nieco gubić się w mieszaninie mocnych przypraw korzennych z gałką na czele. Wanilia próbowała je trochę ugłaskać, przypominając o delikatniejszym drewnie (koloru szarego?).

Na sucho wosk dał się poznać jako bardzo intensywny, a w kominku... chyba jeszcze bardziej, choć wąchając suchy nie powiedziałabym, że to możliwe. Rozchodzi się w sekundę i czuć go świetnie dość długo. A jednocześnie nie męczy.

Całość bardzo mi się podobała, choć gałka muszkatołowa wydała mi się zbyt dominująca (chyba nie jestem jej aż taką fanką, by wąchać wosk głównie o jej zapachu). Mimo to, splotła się zacnie z szarym, jasnym drewnem. Słodycz, lekka soczystość drzew iglastych i pomarańczy, wątek korzennej herbaty - zacnie to wszystko zagrało. Trochę kominkowo, zimowo i bardzo poważnie. Kompozycja prosta i ciężkawa w pozytywnym sensie. Tylko... bo ja wiem, czy taki ciężar na pewno jest taki przytulny?

8/10

środa, 12 stycznia 2022

wosk / świeca Woodbridge Seduction

Krawat dla mnie?

Uwielbiam męskie zapachy, więc mimo że etykietka tego wosku do mnie nie przemawia, uznałam, że kompozycja może być zacna. Fakt, że styl pod krawatem mi się nie podoba, ale... jakimiś ładnymi perfumami spryskać się to także facet z krawatem może, prawda? A mnie... no, nie krawat, ale jak widać, wosk zostaje.

Woodbridge Seduction to wosk / świeca o "uwodzicielskim", męskim zapachu drzew ze słodyczą, u mnie jako wosk-kostka; opakowanie zawiera 68 gramów (8 kostek).

Opis producenta
Seduction to intensywny zapach drzewny z lekką nutą słodyczy i świeżości dla wyrafinowanego dżentelmena
Nuty górne: gałka muszkatołowa, imbir, paczula, drzewo sandałowe, wetiweria
Nuty środkowe: drzewa, mięta, jaśmin, cytryna, grejpfrut
Nuty dolne: sosna, różowy pieprz, bursztyn


Recenzja

Suchy wosk uderzał męskim, słodkawo-ziołowym charakterem. Poczułam lawendę z pogranicza świeżej i suszonej (ta druga początkowo przeważała), miętę - coś bardzo rześkiego. Wiązała się ze słodyczą i soczystością borówek amerykańskich oraz cytrusów. Słodko-kwaskawa nuta grejpfruta stykała się z drzewną goryczką. Ta była aż pieprzna, korzenna, jednak nie zaburzyła chłodzącego motywu męskich perfum / dezodorantów etc.

Z kominka rozbłysły kwiaty i cytrusy w akompaniamencie orzeźwiających, męskich perfum i żelu pod prysznic wysokiej jakości. Pojawiła się chłodna słodycz mięty, lawendy, ziół. Była charakterna i rześka, nieprzytłaczająca, a intensywna.

Jej charakterek zakreśliła pikanteria... starych drzew / drewna i przypraw. Zarejestrowałam ziemistą nutkę, goryczkę przypraw korzennych, a więc gałki muszkatołowej i... lekko, wręcz złudnie soczysty imbir? Związał drewno i zioła z owocami.

Owoców z czasem pojawiło się nieco więcej. Pomyślałam o soczystej, słodkawo-goryczkowatej pomarańczy i grejpfrucie. Może przemknęła też cytryna? Nie było jednak kwaśno... jedynie kwaskawo-goryczkowato i... to też w drzewnym sensie. Wyobraziłam sobie gęsty las iglasty, porośnięty mnóstwem ziół. Kryły się wśród nich słodkawe, też rześkie, ale w delikatniejszy sposób borówki... borówki amerykańskie. Sprawiły, że... miałam wrażenie, jakby mimo chłodnego, poważnego wydźwięku las aż zapraszał, by się w nim zagubić, by... mógł swymi gałęziami i gałązkami, niczym mocnym męskim ramieniem, otulić... dając poczucie ciepła; jego sugestię.

Z czasem kompozycja właśnie nieco się ociepliła. Czułam słodko-ciepłe drewno (sandałowe?), korzenność odcięła się od soczystości, poczułam pieprz i... coś niemal namacalnie "miękkiego". To żywe krzaki lawendy, może też delikatny jaśmin.

Moc wosku jest wysoka już na sucho. Z kominka w zasadzie od razu czuć go świetnie - po prostu natychmiast po rozpaleniu podgrzewacza intensyfikuje się, nie potrzebuje nawet chwili, by się rozchodzić. To siekiera w zacnym sensie. Utrzymuje się średnio długo (co przy tym wydźwięku zaskoczyło, bo myślałam, że potrwa dłużej) i nie męcząco.

Całość bardzo, bardzo mi się podobała. Ziołowo-słodka i poważna, z drzewno-ziemistym tłem i wyraźnie męska. Mimo typowych dla takich kompozycji owoców cytrusowych, doszukałam się też borówek. Przyprawy budowały poczucie ciepła, ale to niezbyt ciepły zapach. Bardzo orzeźwiał - choć chłodny też nie był.

9/10

niedziela, 9 stycznia 2022

wosk / świeca Candleberry Dark Forest

Leśny słodziak

Wybierając woski nieznanej dotąd marki Candleberry, uznałam, że dam szansę wymyślniejszym, ale też sięgnę po coś klasycznego, żeby ogólnie zrobić rozeznanie i poznać możliwości marki. Jednym z pierwszych, na które padł mój wzrok, był teoretycznie najbezpieczniejszy, najbardziej w moim klimacie. Uwielbiam leśne zapachy, a ciemne, mroczne lasy... mm, działały na wyobraźnię!

Candleberry Candle Dark Forest twedług producenta "zapach ciemnego lasu", czyli owoców z ciepłymi nutami; u mnie jako wosk kostka ok. 14 g (w opakowaniu 110 g, czyli 8 kostek).

Opis producenta
Sok brzoskwiń i jabłek otaczają ciepły bursztyn. Ciemny wydźwięk rustykalnych niuansów dodaje pikanterii. Liście eukaliptusa i leśne ścieżki dodano do mglistego piżma dla uzyskania mroczniejszego  wrażenia.


Recenzja

Suchy wosk pachniał owocami, w tym leśnymi, może odrobiną brzoskwini. Na pewno słodko i aż "tuląco". Pomyślałam o jakimś nektarze owocowym. Mimo ciepła, lekkich przypraw korzennych, wyraźnie czułam także rześkość i świeżość. Soczyste owoce mieszały się z chłodkiem zielonych roślin.

Z kominka jako pierwsza polała się soczysta słodycz brzoskwiń, owoców leśnych i jabłek. Wydawały się esencjonalne, pełne... Zaraz do głowy przyszedł mi gęsty nektar z owoców. Na prowadzenie, do brzoskwiń, dołączyły słodkie maliny i nieco charakterniejsze czarne porzeczki, dojrzałe jeżyny. Potem jednak te leśne zaczęły się mieszać, ukrywać i znów wyłaniać.

Ich słodziutki wydźwięk zaczął się splatać z tuląco-ciepłym motywem. Pomyślałam o słodkim cynamonie cejlońskim, wanilii... Dobrych kobiecych perfumach? Musiały nasiąknąć nimi jakieś szale, milutkie bluzy... Może też coś drewnianego. Raz czy dwa odnotowałam nawet nieśmiałą, pikantnawą goryczkę (możne pieprzu?). Wszystko jednak na słodko-soczystym tle. Owoce takie jak jeżyny, jagody wplatały odrobinkę kwasku.

A w tle jednak w tej całej soczystości znalazła się też rześkość. Niczym podmuch zza okna? Niósł trochę roślinno-rześkich, ale jakby... egzotycznych sugestii? Wyobraziłam sobie jakiś jabłkowo-miętowy mus lub napój... Z lekkim, miętowo-eukaliptusowym echem? Z czasem owoce znów się kumulowały. Były to słodkie maliny, różne leśne borówki, jagody i truskawki... Wciąż z ciepłymi, bardziej już ciężkawymi przyprawami. Zahaczały sporadycznie o drewno. Może drewno z płonącego kominka?

Suchy wosk był średnio mocny, w kominku mocny. W pewnym momencie nawet bardzo, ale to jeszcze nie siekiera. Rozchodzi się bardzo szybko i jest wyraźnie wyczuwalny. Utrzymuje się dość długo, ale już łagodnie.

Dużo owoców: brzoskwiń, malin, jabłek i leśnych, zmieszanych z ciepłem przypraw oraz drzew w tonacji dość kobiecej, perfumeryjnej. Ładny, o subtelnym charakterze, ale wyrazistej mocy zapach niespecjalnie oddający tytuł. Ciemny las... chyba że o uroczej polance pełnej owoców w leśnym cieniu mowa. Ciemny las, który okazał się dość uroczy. Z jednej strony bardzo mi się podobał, ale z drugiej... nie był tym, na co liczyłam. Odlegle kojarzył się z Woodbridge Dragon's Lair.

8/10

czwartek, 6 stycznia 2022

wosk / świeca Woodbridge Winter Forest

Zimowe poszukiwanie

Choć skrzący się śnieg wygląda pięknie, skrzypienie śniegu pod nogami to dźwięk nie do podrobienia, nie jestem typem, który lubi zimowe przechadzki, bo nie lubię zimna. Etykietka i obiecywane nuty jednak tu do mnie przemówiły. Las zimą bez wychodzenia z domu? Poproszę!

Woodbridge Winter Forest to wosk / świeca o zapachu lasu zimą, u mnie jako wosk-kostka; opakowanie zawiera 68 gramów (8 kostek).

Opis producenta
Orientalno-korzenna kompozycja z nutą wanilii na Święta Bożego Narodzenia i nie tylko.
Nuty górne: paczula, drzewo sandałowe
Nuty środkowe: wanilia, kadzidło
Nuty dolne: czystek labdanum, drzewa


Recenzja

Suchy wosk pachniał delikatnie, acz bardzo słodko przede wszystkim wanilią. Kruszoną laską wanilii, której szlachetny charakter podkreśliła odrobinka drzew i kadzidlano-żywicznych nut. Doszukałam się w tym też trochę pudrowo-cukrowego, ciężkawego echa. 

Z kominka najpierw rozeszła się subtelna słodycz, kojarząca się z kremem waniliowym, wanilią kosmetyczną i pudrem... Cukrem pudrem? Wanilia po chwili wyklarowała się jako naturalniejsza laska wanilii. Wydała mi się w naturalny sposób też trochę jakby... śmietankowa? Śmietankowo-mlecznie-kadzidlana, jak słodkie olibanum i inne białe żywice. 

Z czasem dołączyło do nich jasne, delikatne drewno. Pomyślałam o chłodnym, zostawionym samemu sobie drewnie... z lekko rześkawą nutą roślin? To był zapach nocy... delikatny i onieśmielony jakby sam sobą.

Słodycz chyba próbowała tu rozniecić trochę ciepła nutką wanilii i cynamonu, ale te... jakoś osiadły w drewnie i może nieco słodkawo-piankowej, acz jakby zwietrzałej słodyczy.

Suchy wosk pachniał bardzo delikatnie. W kominku już przedstawił się jako wyrazistszy, ale wciąż raczej łagodny. Mimo to czuć go nieźle, rozchodzi się w średnim tempie. Ulatnia szybko, bez echa.

Całość bardzo mnie rozczarowała. Obietnica czegoś pięknego skończyła się na leciusich nutkach, których trzeba się doszukiwać, wlanych w przeciętną, mało charakterystyczną i mało wyczuwalną, rozmytą bazę. Wanilia, kadzidlaność i drewno mogłyby wyjść pięknie, gdyby były bazowymi siekierami, a nie... Wąchanie było jak spacer-poszukiwanie, nie zaś zimowy spacer pełen aromatów.

5/10

poniedziałek, 3 stycznia 2022

świeczka Bispol Aura Vanilla - Lavender

(Nie)zwykłe podgrzewacze?
 
Jak zwykle zapachowe podgrzewacze kupiłam tylko dlatego, że potrzebne mi były byle jakie świeczki do użytku, ale w konkretnych kolorach. Fiolety oddają różne, a ten o dziwo wydał mi się zestawieniem niecodziennym, a więc ciekawym.

Bispol Aura Vanilla - Lavender to zapach wanilii i lawendy; u mnie jako podgrzewacze zapachowe (6szt. x 11g).


Recenzja

Suche świeczki pachną delikatnie słodko w trochę dusznym, babcino-cioteczkowym klimacie. Czuć suszone kwiaty, może lawendę, ale jak z jakiejś saszetki do szafy. Do tego trochę wanilii. Wydaje się, że zapach może pójść zarówno w dobrym, jak i złym kierunku.

Zapalone świeczki upuściły słodko-ciężkawy, ale przyjemny zapach. To ciężkawość raczej nostalgiczna, poważna, aniżeli przytłaczająca. Wanilia rozchodziła się szybciej, zaraz za nią motyw kwiatowo-ziołowej, suszone saszetki do szaf. Może i słodkawy zaduch też czuć? Lawenda nie była jednoznaczna, ale motywu jej podobnego można się doszukać. Kwiatowego na pewno. Moje myśli krążyły wokół babcino-cioteczkowej szafy z ubraniami, lecz nie było to złe skojarzenie. Po prostu zapach był taki... jakby ubrania, szafa nim nasiąkły. Nie był czysty, klarowny. Raz czy dwa wydał mi się nawet dziwnie soczysty... Potem wracał silniejszy wątek waniliowy, i to w nieco "waniliowo-świeczkowym" kontekście, nie takiej czystej, prawdziwej wanilii. Dominował i... nie był w tym zły, bo to właśnie on dopuścił do siebie soczystość, pomagając jej zmienić się w rześkie kwiaty. Czy świeżą lawendę? Nie powiedziałabym, a po prostu jakieś słodziutkie kwiaty.

Zapach rozchodzi się zaskakująco szybko i nieźle, choć akurat ja od razu zapaliłam dwa podgrzewacze. Świeczki palą się porządnie, nie pyłgają, knoty się nie przewalają. Starczą na długo.

Całość w zasadzie nie najgorsza, w miarę udana, acz średnio oddająca tytuł. Jako że było mi potrzebne coś akurat tego koloru, w zasadzie mnie usatysfakcjonowało, bo klimat kompozycji jakiś tam miało, nie było sztuczne. A jednak ani to mocno waniliowe, ani lawendowe. To taka niesłodziakowa słodycz.
Bliżej lub dalej... w zasadzie mniej więcej są, czym mają być. Długość i jakość palenia zacne.

7/10

sobota, 1 stycznia 2022

wosk / świeca Woodbridge Enchanted

Nieuchwytny czar

Wystarczyła chwila patrzenia na etykietkę, by przypomniał mi się jeden z filmów, jakie uwielbiałam w młodości, a dokładniej Legenda i pewna charakterystyczna postać z niego, Oona. A że i opis (oprócz cukru), brzmiał przyjemnie - dlaczego nie? Mimo że z magicznych lasów, w moim stylu jest raczej Zakazany Las z Pottera lub... inny, jeszcze mroczniejszy.
Pomyślałam, że będzie miło opublikować coś tak magicznego w pierwszym dniu nowego roku, by i on był magiczny właśnie.

Woodbridge Enchanted to wosk / świeca oddający zapach zaczarowanej krainy, u mnie jako wosk-kostka; opakowanie zawiera 68 gramów (8 kostek).

Opis producenta
Enchanted przeniesie Cię w zaczarowany świat słodyczy i kwiatów z lekką nutą cytrusów..
Nuty górne: malina, bergamotka, jeżyna
Nuty środkowe: stokrotka, jaśmin
Nuty dolne: cukier, piżmo, irys, drewno


Recenzja

Suchy wosk pachniał bardzo słodko wanilią i kwiatami. Całym mnóstwem delikatnych, głównie białych - pomyślałam o jaśminie, ale też tulipanach. Czułam też odrobinę owoców - słodko-kwaskawych, ale prawie nieuchwytnych (leśnych?). Łączyła je rześkość i wilgoć, a także perfumeryjny wątek. Wyszło kobieco w dość poważny sposób.  

Z kominka pierwsze rozeszły się delikatne, słodkawe kwiaty o mięciutkich płatkach, a po chwili dołączyło do nich ciepło kobiecych, dobrych perfum. Może nieco owocowych? Chowających się w szlachetnie słodkiej wanilii i białych kwiatach. Ciągle myślałam o ich delikatnych, mięciutkich białych płatkach, dzięki czemu zapach ani trochę nie był ciężki. Tulipany, jaśmin... miękkie, z pewną wilgocią, życiem... Może też jakieś drobniejsze? Stokrotki?

Z czasem rozeszły się też słodkie owoce... Leśne, leśne czerwone? Do głowy przyszły mi lekko pudrowo słodkie maliny i jeżyny. W tle wyłapałam gruszkę, chyba także jeżynę mniej pudrową... Coś poważniejszego, cierpkawego? Wemknęły się trochę cierpkawe drzewa, jakby rozgrzane słońcem albo... zerkające tęsknie ku korzenności? Drzewa ukwiecone? Mignęły mi drzewka cytrusowe. Pod koniec w ogóle kompozycja zdecydowała się na osnucie poważniejszą mgiełką duetu ciepłego drewna i ciepłych, kobiecych perfum.

Suchy wosk był średnio intensywny, ale niezaprzeczalnie z wyraźnie wyczuwalnymi nutami. W kominku okazał się też nieźle wyczuwalny, mimo że delikatny - to jednak nie było zaskoczeniem. Rozchodził się w średnim tempie, a utrzymywał średnio długo i z czasem tylko dosłownie pobrzmiewał.

Całość okazała się splotem ładnym, pasującym do etykietki, choć osobiście widziałabym tu więcej zieleni, roślin, wilgoci. I tak jednak nie narzekam. Trochę szkoda mi, że nie było to bardziej dosadne, siekierowe, ale kwiaty, wanilia z charakterem i owocowo-drewnianym przełamaniem też były ok. Szkoda, że zamiast czarujących czarów, trafiłam na czar niemal nieuchwytny.

7/10