wtorek, 31 października 2023

EBM Creations Vampire Blood

Cukierkowy psikus?

Wampiryczna tematyka jest w porządku, ale jak dla mnie nie każda jej odsłona. Gdy jednak chodzi o zapachy, co mroczniejsze, musi być moje. Nie umiem się oprzeć. W dodatku trudno o coś bardziej adekwatnego na Halloween / Samhain!

EBM Creations Vampire Blood to sojowy wosk, mający oddawać wampirzą krew; u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Owocowe, truskawkowe nuty, za którymi podążają cytrusy i jaśmin z akcentami słodkiej maliny i śliwki.


Recenzja

Suchy wosk uderzał soczystymi, słodko-kwaśnymi porzeczkami, truskawkami i jeżynami; całym mnóstwem owoców leśnych, podkręconych cytryną, ale też otulonymi kwiatami. Kwiatami świeżymi i słodkimi - pomyślałam o różach i jaśminie, za którymi doszukałam się też śliwek, malin i pomarańczy. W tym bukiecie owoców było coś przywodzącego na myśl musujące i lekko pudrowe cukierki.

Z kominka jako pierwszy rozszedł się zapach owoców leśnych, z których po kolei pokazywały się maliny i jeżyny, potem jakieś niedookreślone jagódki i porzeczki. Słodycz od razu była wysoka, ale soczysta. Nasilała się za sprawą truskawek, które przybyły jako któreś z kolei. Przy nich odnotowałam już lekką cukierkowość, pudrowość.

Przy słodko-pudrowych nutach pojawił się wątek kwiatów. Białych, delikatnych... Jaśminu? Początkowo nie był jednoznaczny, lecz z czasem odważył się. Niestety jednak cukierkowość landrynek, jakiś musujących cukierków kontrastowo też wzrosła. Wszystkie one oddawały owoce już wymienione oraz... Śliwki? Coś niby kwaśniejszego? Raz po raz przewinęła się cukierkowa cytryna. Soczystość prawie się zatraciła... A słodycz nie odpuszczała. Od pewnego czasu może już nie rosła, ale zaczynała przytłaczać swoim przesadnie landrynkowym wydźwiękiem.

Suchy wosk pachnie średnio intensywnie, w kominku zaś intensywnie. Rozchodzi się bardzo szybko, nie tylko po pomieszczeniu z kominkiem. Utrzymuje się średnio długo.

Zapach ma potencjał, jeśli chodzi o zestawienie nut owoców i jaśminu, lecz wszystko zepsuł cukierkowy, landrynkowy charakter. Nie oddaje etykiety, ani zapachu. Jest "słodziusi", co za nic nie pasuje do halloweenowych klimatów. Żadne to "cukierek albo psikus" - ten zapach spłatał mi psikusa właśnie cukierkowością, ot co.

5/10

poniedziałek, 30 października 2023

kadzidełka Stamford Vampire's Kiss / Pocałunek wampira

Nie takie ugryzienie straszne

Lubię wampiryczne motywy, ale nie takie, co swego czasu na parę lat zaadoptowała sobie popkultura. Żeby było zabawniej, mimo całego mojego mrocznego usposobienia, do różnych Zmierzchów nawet nic nie mam - ot, te akurat nie są za bardzo w moim typie. Wolę Pamiętniki Wampirów. Ogólnie jednak romansidła z motywem kłów i krwi to nie moja bajka, acz gdy pomyśleć o wampirzym pocałunku jako o ugryzieniu, sprzedaniu klątwy i kompozycji zapachowej, mającej to odzwierciedlać (gdyby tak jeszcze wampiry na pewno odbijały się w lustrach!), to... mogłoby być ciekawie. Jako że ogólnie lubię tę czarną serię Stamford, kadzidełka musiałam wcześniej czy później dorwać. A zbliżające się Halloween / Samhain to idealna pora na opublikowanie tej recenzji.

Stamford Vampire's (Pocałunek Wampira) to zapach "oddający pocałunek wampira", czyli lawendy, piżma i drewna cedrowego, z linii "Mythical Hex" (Mityczne Klątwy); u mnie w formie kadzidełek stożkowych, których w opakowaniu jest 12.

Opis producenta
Wytęż zmysły i stwórz w sobie poczucie siły i kontroli dzięki swawolnego Pocałunku Wampira, złożonego z ostrej kompozycji lawendy, piżma i drewna cedrowego.


Recenzja

Suche kadzidełka pachniały słodkimi kwiatami, w dużej mierze różą i świeżą, kwitnącą lawendą. Wyobraziłam sobie jej krzaczki w słońcu, bo zapach był ciepły. Ciepły i rześki, świeży, niczym spacer po polu lawendy późnym latem. To wręcz kwasek... drzew iglastych? I samo, poważniejsze drewno.

Po zapaleniu, dym rozniósł słodką woń lawendy i róż. To były kwiaty świeże, rosnące na polu w słońcu. Było ich tam mnóstwo. Czułam zarówno ciepło późnego lata, jak i lekki wietrzyk, rześkość. To świeżość kwiatów oraz świeżość niemal kwaskawa. Kojarzyła się z drzewami iglastymi i właśnie samym drewnem. Ono, mimo wysokiej słodyczy, podyktowało kompozycji szlachetniejszy, poważniejszy wydźwięk. Drewno zahaczało raz po raz o subtelną goryczkę, w momencie gdy ogólna słodycz znacząco rosła. W pewnym momencie wydało mi się to aż kwiatowo słodziuteńkie. I bardzo ciepłe.

Kadzidełka na sucho były średnio intensywne, ale wyraziste, zaś palone okazały się bardzo intensywne. Rozchodziły się błyskawicznie, a utrzymywały bardzo długo - spokojnie do dnia kolejnego, mimo otwartego na noc okna. Nie miałam jednak wrażenia, by się wgryzały (huehue) w pomieszczenie.

Kompozycja zachwyciła mnie. Słodycz w wydaniu poważnym; mocne, świeże kwiaty: lawenda i róże zestawione z drewnem, lekką iglastością i ciepłem lata wyszły charakternie i intrygująco. Takie ugryzienie do strasznych na pewno nie należy! To sama uwodzicielska przyjemność.

10/10

środa, 25 października 2023

wosk / świeca Chestnut Hill Pumpkin Spice

Ciasto cukierkowe?

Uwielbiam jesień, dynię i korzenne przyprawy. W kuchni co prawda nie łączę dyni z tymi przyprawami, nie jem jej na słodko, ale w zapachach to jeden z nielicznych jedzeniowych i dość słodkich wariantów, które szczerze lubię.

Chestnut Hill Pumpkin Spice to zapach ciasta dyniowego z przyprawami korzennymi, u mnie jako wosk - mieszanka sojowego z domieszką parafinowego; opakowanie 85g, czyli 6 kostek (po ok. 14g).

Opis producenta
Pikantna wersja naszego ulubionego ciasta - dyniowego.


Recenzja

Suchy wosk pachniał mocno splotem korzennych przypraw: cynamonu w nieco przesadzonej ilości, goździków, gałki muszkatołowej i chłodniejszym akcentem anyżu mieszającymi się w słodką i nieco maślaną dynię. Pomyślałam o puree dyniowym i dyniowym cieście. W tle odnotowałam też akcent drewna i chyba liści. 

Z kominka najpierw rozeszła się dynia o słodyczy wzmocnionej słodką i soczystą pomarańczą. Ta nadała dyni pewnej lekkości, mimo że obie zaczęły mieszać się z ciepłymi przyprawami korzennymi. Najwięcej czułam cynamonu, który początkowo raz po raz zahaczył o lekką sztuczność, cukierkowość. Zaraz jednak wzrosła przy nim pikantniejsza słodycz. Należała do goździków i gałki muszkatołowej. Rześkość zaś podsunęła jeszcze anyż. Wyobraziłam sobie tartę z wilgotną, soczystą masą dyniową z przyprawami korzennymi. Była słodka... może trochę za sprawą syropu korzennego? Trochę ciastowa, ale nie ciężka, mimo że przemknęła nawet lekka maślaność.

Z czasem dyniowo-maślane ciasto, może dopiero co wyjęta z piekarnika dyniowa tarta z maślanym farszem, zaserwowała mi jeszcze trochę lukru, cukru, mieszającego się z cynamonem i goździkami w jakimś pokrętnie cukierkowym kontekście. Na szczęście jednak przewinęło się przy tym też trochę drewna i suchych, jesiennych liści, tonujących słodycz, a podkreślających ciepło.

Suchy wosk pachniał dość mocno. W kominku też, ale do siekiery mu sporo brakuje. Rozchodzi się bezproblemowo, w umiarkowanym tempie. Jest wyraźnie, równomiernie wyczuwalny. Utrzymuje się średnio długo.

Kompozycja ma potencjał, bo ciastowo słodka, ale nie przesłodzona dynia z soczystą nutą i przyprawami korzennymi mogła naprawdę zachwycić... gdyby nie niebezpieczny wydźwięk słodyczy i przypraw (głównie cynamonu i goździków) chwilami. Ta sztucznawość, cukierkowość i lukier przeszkadzały, mimo że nie były bardzo znaczące. Szkoda, że ciasto to wyszło trochę nazbyt cukierkowo. Odrobinka jesiennych liści i drewna starała się nadrobić, więc ogół i tak był całkiem ładny. Szkoda tylko, że nie miałam możliwości kupienia tylko kostki.

7/10

czwartek, 12 października 2023

wosk Cheerful Giver Cozy Cabin

Przytulny... las?

Bardzo lubię zapach drewna, a drewniana chatka z kominkiem - a właściwie jej zapach - na jesienno-zimową porę przemawia do mnie jak najbardziej. Jako że polubiłam się z wyrazistymi woskami Cheerful Candle, w tym przypadku liczyłam na prosty i ładny zapach, bez niespodzianek.

Cheerful Candle / Cheerful Giver Cozy Cabin to zapach oddający przytulną chatkę, czyli jodły, sandałowca i cedru; u mnie jako wosk (w opakowaniu 68g, czyli 6 kostek po ok. 11g).

Opis producenta
Otul się świeżą jodłą leśną, piżmowym drzewem sandałowym i cedrem. 


Recenzja

Suchy wosk uderzył dość ostrym zapachem rozmaitego drewna i przypraw korzennych - m.in. goździków i cynamonu cejlońskiego. Pomyślałam o świeżo ciętym drewnie, drzewach iglastych i korze. Zaraz pojawiło się drewno bardziej palone. Wyobraziłam sobie kominek, zarysowany właśnie pikanterią przypraw korzennych. Z przemykającym imbirem?

Z kominka pierwsza wymknęła się pikanteria przypraw, głównie goździków. Potem przewinął się nieco mniej ostry, a słodki cynamon cejloński. Otworzył drogę drewnu. Była to mieszanka drewna - zwykłego, poważnego, ale i jakby korzennego sandałowego. Z czasem pojawiła się w mieszance drewna lekko palona nuta, sugerująca drewno płonące w kominku.

Wzrosło poczucie ciepła, ale kontrastowo polał się też kwasek drzew iglastych. Pomyślałam o świeżo ściętym drzewku "choince", a zaraz ogólnie o drewnie ciętym, wiórach. Kwasek drzew iglastych podsycił soczyście-ostry, raczej świeży imbir. Jakby zrobić z takim herbatę? Ogólnie korzenną... I pitą w pokoju, w którym płonie kominek i są drewnianie meble; może ogólnie drewnianej chatce, gdzie rozchodzi się zapach tylko co przyniesionej, świeżo ściętej choinki. Właśnie drzewa iglaste, ich świeżość, po dłuższym czasie zajęły pierwszy plan bezkompromisowo.

Wosk zarówno na sucho, jak i w kominku pachnie bardzo intensywnie. Rozchodzi się szybko, nie tylko po pomieszczeniu z kominkiem i przyjemnie równomiernie. Utrzymuje się średnio długo.

Kompozycja bardzo mi się podobała. Mnóstwo drzew iglastych zestawionych z drewnem niedookreślonym, drewno cięte i drewno palone, podkreślone przyprawami korzennymi to zacny splot, acz nie wiem, czy dobrze oddaje tytuł i etykietkę. Nie tyle przytulna chatka, co chatka w lesie, gęstym i aromatycznym lesie.

9/10

piątek, 6 października 2023

wosk Enoia Wosk, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać

Cichy zachwyt?

Czy jestem potteromaniaczką? W jakimś stopniu chyba tak. Ciągnie mnie do potterowych motywów, także gdy chodzi o zapachy świec i wosków. Gdy przypadkiem trafiłam na stronę nieznanych mi ręcznie robionych wosków Enoia i zobaczyłam limitowaną serię Halloween, zainteresowałam się. A gdy dostrzegłam nawiązania do Pottera, przepadłam. Wiedziałam, że muszę coś z tego przetestować. Padło na inspirację Voldemortem, nic dziwnego, skoro gustuję właśnie w mrocznych klimatach. Testowanie zaczęłam co prawda od innego zapachu, ale ze względu na jego temat uznałam, że post trochę poczeka (takie tam zakrzywienie czasoprzestrzeni).

Enoia Wosk, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać to zapach inspirowany Voldemortem z Harry'ego Pottera, czyli lasu, kwiatów i oudu, u mnie jako sojowy wosk "serduszko" ok. 5g (a właściwie dwa serduszka, czyli 10g). 

Opis producenta
Wosk, którego imienia nie wolno wymawiać, to podróż przez świat czarów, gdzie każda nuta to kolejna strona zaklęcia, a każde spojrzenie na niego otwiera drzwi do nieznanego. To zaproszenie do magicznego świata, w którym rzeczywistość splata się z fantazją. Pozwól się uwieść jego hipnotycznym aromatom i odkryj tajemnice ukryte w głębi tego zapach. Na samym początku, w nutach górnych, wyczuwa się eksplozję aromatu marakui, który łączy się z różowym pieprzem i paczulą, tworząc niezwykle zmysłowy akord. To jakby pierwsze zaklęcie rzucone na tajemniczą podróż przez świat niewidzialnych mocy. W sercu tego tajemniczego zapachu rozkwita bukiet kwiatowy, w którym dominują jaśmin, konwalia i palisander. To jakby magiczny ogród pełen kwiatów, które wydają się zaklęte w wiecznym blasku księżyca. Na zakończenie, w nutach bazy, pojawia się mistyczna i ciepła esencja wanilii, oudu i ambry. To jakby finałowy akt w magicznym spektaklu, gdzie wszystkie siły koncentrują się w jednym punkcie, emanując tajemniczą siłą.


Recenzja

Suchy wosk pachniał słodko i chłodno, rześko. Wyobraziłam sobie las mieszany, pełen dzikich kwiatów: konwalii i innych drobnych, wzmocnionych jaśminem. Do tego pojawiła się spokojna, poważna nuta drewna. Suchego i jasnego, a także sporo mchu. Wosk był lekko ciepły i zarazem... wilgotnie lesisty. Do głowy przyszła mi ziemia, mech i dzika mięta o jakby chłodnawym charakterze oraz echu męskich perfum... Wszystko to mieszało się z goryczkowatą ostrością pieprzu. Czułam też słodycz ciężką, jakby waniliową i ciepłą, niejednoznaczną. Wszystko przeplótł lekki kwasek drzew iglastych oraz słodko-kwasek egzotycznych owoców.

Po pokoju szybko rozszedł się zapach lasu, w którym odważnie zaznaczyła się wilgotna ziemia i wręcz namacalnie mięciutki zielony mech. Głębię tej wizji uwypuklił ostro-goryczkowaty czarny pieprz. Pieprz mieszał się z drewnem i wonnym mchem, roślinami, podkreślając ich dzikość. Drewno i mech wydały mi się na swój specyficzny sposób ciepłe, tulące. Z czasem zahaczyły o męskie perfumy... czy raczej miękką, flanelową koszulę przesiąkniętą nimi. Jakby ktoś w takiej szedł przed las mieszany, z poważnymi drzewami liściastymi i kwaskawymi iglastymi. Było to świeże i... słodkie. Niczym dzikie kwiaty, w tym konwalie, dzwonki i jakby wilgotny, rześki jaśmin. 

Jaśmin zasugerował późną porę... niczym noc latem w lesie, w którym oprócz kwiatów rośnie sporo słodko-goryczkowatych ziół. Pomyślałam o słodko-chłodnej mięcie, wrzosie... Złagodzonych wanilią i przeplecionych kwaskiem marakui, która poniekąd też wpisywała się w męskie perfumy drzewno-ziołowe i kwaskawe.

Suchy wosk pachniał średnio intensywnie. W kominku był dość intensywny, ale nie siekierowy (do kominka na raz wrzuciłam dwa serduszka, czyli 10g, a czynność powtórzyłam dwukrotnie). Zapach rozszedł się bardzo szybko i to nie tylko po pokoju z kominkiem, a prawie po całym mieszkaniu. Był równomiernie i dobrze wyczuwalny, średnio długo. W dodatku topiący się wosk okazał się przepiękny - brokatowy.

Kompozycja bardzo mi się podobała. Złożony leśny zapach drzew, drzew iglastych i mchu z kwiatami i ziołami, przepleciony egzotycznym kwaskiem i męskimi perfumami, kojarzący się z letnią nocą w tajemniczym lesie to coś, co mogłabym wąchać bez końca. Świetnie też pasuje do nazwy, kojarzył mi się z Zakazanym Lasem z Pottera, w którym mógłby chować się Voldemort. Szkoda, że nie był bardziej siekierowaty. To wosk tak ciekawy, że aż nie wiadomo co powiedzieć i przyjemnie jest go wąchać w milczeniu.

9/10