czwartek, 2 maja 2024

wosk Milkhouse Candle Wild Lilac

Dziki zachwyt?

Uwielbiam bez i zawsze mi szkoda, że kwitnie tak krótko. W tym roku w ogóle strasznie się pospieszył, zakwitł, a później przyszły przymrozki, przez co nieliczne kwiaty, które się pojawiły, pachniały niesatysfakcjonująco. Ten wosk w sumie mógł więc być strzałem w dziesiątkę, ale jakoś zaczęłam w niego wątpić. Chyba jednak kupowanie na olx i allegro wosków po kimś nie było najlepszym pomysłem - w końcu skoro ktoś sprzedaje, znaczy to, że wosk mu się raczej nie podobał, prawda? Pytanie więc, jak bardzo odmienny gust miałam ja? Bo przecież jeszcze zostało łudzenie się, że ile ludzi i wosków, tyle opinii. 

Milkhouse Candle Wild Lilac to zapach bzów i wiosennych kwiatów; u mnie jako wosk sojowo-pszczeli (w opakowaniu 156g, czyli 6 kostek po 26g; ja do kominka wrzucałam pół kostki, czyli ok. 13g).

Opis producenta
Uderzający zapach wiosennych bzów, wtulających się w zroszony jaśmin, delikatną lilię i zieleniejące rośliny.
Nuty górne: kwiaty, lilak
Nuty bazowe: nuty zielone, jaśmin
Nuty dolne: lilia, piżmo


Recenzja

Suchy wosk pachniał średnio mocno świeżymi kwiatami m.in. dzikiego bzu i bzu lilak oraz soczystymi, ale niedookreślonymi, nieśmiałymi owocami. Przez myśl przeszedł mi rześki kwiatowy szampon do włosów. Wosk miał w sobie coś kosmetycznego, łazienkowego. A jednak też sporo świeżych roślin czułam. Kwiaty i kwitnące, młode listki, które tylko co pojawiły się na drzewach nieco wyprzedzały szampon.

Z kominka pierwszy rozszedł się jaśmin, wąchany wieczorową porą, a tuż za nim bez, acz w wersji onieśmielonej lilak i inne kwiaty. Kwiaty te miały słodki, ale świeży charakter. Po chwili zakradła się do nich kosmetyczno-łazienkowa nuta. Za jej sprawą słodycz zrobiła się cięższa, acz ogół bardzo ciężki nie był.

Do kwiatów z czasem dołączyły świeże, rześkie rośliny i motyw wody. Pomyślałam o wieczorze nad jeziorem. Oczami wyobraźni widziałam okrągłe liście na powierzchni wody. Do głowy przyszły mi lilie wodne i masywniejsze, żółte grążele. Przez pewien czas kwiaty na rześko-wodnistym tle prezentowały się na pierwszym planie wyraźnie, po czym słodycz łazienki, mydła i szamponu kwiatowego dołączyła do nich i zaczęła się rozpychać. Zwieńczył to wilgotny, suszący się na zewnątrz ręcznik, przesiąknięty kwiatowymi specyfikami. Powiewał na wietrze w otoczeniu jaśminu, bzu lilak i innych jasnych kwiatów.

Suchy wosk pachniał średnio intensywnie, ale w kominku intensywniej. Do kominka wrzuciłam pół kostki, czyli ok. 13 gramów - mniej więcej (raczej więcej) co zwykle. Był wyrazisty, acz to jeszcze nie siekiera. Jego charakter wydał mi się ryzykownie ciężki, ale nie dusił. Rozchodzi się szybko, utrzymuje średnio długo.

Zapach faktycznie oddaje kwiaty bzu - dzikiego, lilak - a także jaśminu i kwiatów wodnych, ale sporo w nim też zbyt kosmetycznie-łazienkowych akcentów. Za bardzo przytłaczały rześkie rośliny i scenerię wieczora nad jeziorem. Miał być dziki bez... A w sumie ani taki jednoznaczny bez to nie był, ani jakoś szczególnie dziko to nie wyszło - ręcznikowe elementy stały temu na drodze. No, dziki zachwyt na pewno to nie był.

6/10

środa, 24 kwietnia 2024

świeca Chupa Chups Scended Candle Grape

Nigdy, nawet jako dziecko, nie lubiłam lizaków. Gadżety Chupa Chups więc też jakoś specjalnie mnie nie kręciły, odkąd zawitały do Polski. A jednak... winogrona zmieniają wszystko! Bardzo podobał mi się wosk Yankee Candle Vineyard, mimo że nie jestem wielbicielką jedzeniowych zapachów i sporo czysto owocowych też do mnie nie przemawia. Liczyłam, że dzisiaj przedstawiana świeca wyjdzie podobnie, nie zaś jakoś bardziej cukierkowo-lizakowo winogronowo.

Chupa Chups Scended Candle Grape to świeca o zapachu winogron / winogronowych lizaków, ważąca 85g.

Opis producenta
Zapach zainspirowany smakiem ikonicznego lizaka.


Recenzja

Sucha świeca uderzyła ciężko słodkim zapachem winogronowych gum do żucia i gumy - bynajmniej nie do żucia, nie spożywczej. Było to sztuczne i duszne, nieprzyjemne. Sprawę próbowały ratować kwiaty w tle - acz też nie jako kwiaty, a coś kwiatowego (odświeżacz powietrza?).

Po zapaleniu świecy, nieśmiało zaczęła rozchodzić się słodycz ciężka i nieco duszna. W pierwszej chwili wydała mi się raczej kwiatowa, ale podobnie jak na sucho - jak coś kwiatowego, np. odświeżacze powietrza. Słodycz była też jakby trochę landrynkowa, ale jednocześnie niezbyt kojarzyła mi się z jedzeniem, nawet z sztucznymi słodyczami.

Choć z czasem może jednak trochę? Pomyślałam o gumie, bynajmniej nie spożywczej. Przypomniały mi się różności typu gumki do mazania dla dzieci właśnie zapachowe. Po tym to wreszcie pojawiła się słodka guma balonowa, guma chyba faktycznie winogronowa. Motyw ciemnych winogron wpisany był w tanie, cukierkowo-landrynkowe realia oraz kwiatowość nie kwiatów, a czegoś zapachowego.

Na sucho świeczka pachniała intensywnie, a palona raczej słabo. Zapach rozchodził się długo i opornie, a utrzymywał raczej krótko tak, że zaraz po zgaszeniu dało się o nim zapomnieć.

Całość bardzo mi nie odpowiadała. Wydźwięk, moc, jakość - no, kompletnie nic. Coś o zapachu kwiatowym, winogronowe gumki do mazania to kompletnie nie moja bajka. Nie potrafię też wyobrazić sobie, by komuś mogło to się podobać, zwłaszcza przy tak niskiej jakości. No, ale trzeba też wziąć namiar, że to jednak po prostu tania świeczka, nic ekskluzywnego.

3/10

środa, 20 marca 2024

wosk Colonial Candle Simmer Snaps Spring Awakening

Powitanie wiosny

Ten wosk kupiłam co prawda kilka miesięcy temu, ale jak powąchałam go na sucho, uznałam, że musi poczekać do bardziej adekwatnej pory roku. I wreszcie gdy zaczęły kwitnąć pierwsze kwiaty - choć niektóre nawet trochę za wcześnie - stwierdziłam, że wiosnę na blogu musi rozpocząć właśnie ten wosk. O jakże adekwatnej nazwie! A czy równie pasującym zapachu?

Colonial Candle Simmer Snaps Spring Awakening to zapach oddający wiosenne przebudzenie, czyli skoszonej trawy, bawełny, jabłka i cytrusów; u mnie jako wosk (w opakowaniu 70g, czyli 6 kostek po ok. 11-12g).

Opis producenta
Energetyczny zapach wiosny! Mieszanka świeżego jabłka, grejpfruta i suszonej na słońcu bawełny


Recenzja

Suchy wosk pachniał intensywnie trawą i innymi zielonymi roślinami oraz słodko-soczystym grejpfrutem i jabłkiem. Zaplątał się w nich drobny kwasek, nakręcający rześkość. Słodycz wydała mi się z kolei wchodząca w nieco... tulaśną strefę. Pomyślałam o świeżym praniu, które też jest jeszcze wilgotne. Rośliny z kolei musiały być pokryte rześką, poranną rosą.

Z kominka pierwsza rozeszła się woń świeżo skoszonej trawy i słoneczne ciepło. Pomyślałam o ciepłym, rześkim wiosennym dniu. Słońce oświetlało soczyście zieloną trawę i pierwsze wyłaniające się z niej kwiaty. Wśród zieleni wiał lekki wietrzyk, nakręcający rześkość. W tę weszły cytrusy - kwaśno-słodko-goryczkowaty grejpfrut i trochę innych niedookreślonych. Tuż obok pojawiło się słodko-kwaskawe, chrupkie jabłko.

Mimo rześkości, ciepło wciąż rosło. Wyraźnie w słodkim kontekście. Słodycz jednak wydawała się mocno roślinna, chwilami nieco kwiatowa. Do głowy przyszła mi też bawełna (czy dokładniej różności w tym wariancie, bo świeżej rośliny nigdy nie wąchałam), a także świeże pranie wywieszone w ogródku, przesiąkające rześkością wiosennej trawy i kwiatów. Grejpfrut wciąż miał bardzo dużo do powiedzenia, a jabłko starało się trzymać w jego pobliżu do końca.

Zapach na sucho był bardzo mocny, a w kominku okazał się prawdziwą siekierą. Rozszedł się błyskawicznie. Utrzymywał się średnio długo.

Wosk bardzo mi się spodobał. Dobra moc, a autentyczny zapach miał ciekawe i adekwatne nuty skoszonej trawy, prania, kwiatów i cytrusów. Roślinna świeżość i trochę ciepła wiosennego słońca to przyjemne połączenie, rewelacyjnie oddaje początek wiosny. Tak, to godne powitanie wiosny.

9/10

poniedziałek, 26 lutego 2024

wosk Enoia Transmutacja

Niezmiennie ładna woń 

Minerwa Mcgonagall to jedna z bardzo lubianych przeze mnie postaci ze świata Pottera, m. in. dlatego, jak niejednoznaczna jest. Przedmiot Transmutacja też wydaje się szalenie ciekawy, stąd klikając w miniaturkę tego wosku na stronie Enoia trzymałam kciuki w napięciu za to, by i obiecywane nuty były moje. Na szczęście wpisywały się w to, co lubię. Pytanie tylko, czy i w kominku zapachną, jak je opisali?

Enoia Transmutacja to zapach skoszonej piżma, paczuli i owocowej słodyczy, z linii Magicznej, u mnie jako sojowy wosk serduszko ok. 5g (a właściwie dwa serduszka, czyli 10g). 

Opis producenta
Zapach Transmutacja perfekcyjnie kojarzy się z Profesor Mcgonagall; znajdziecie w nim takie nuty jak piżmo, paczuli, bursztyn w połączeniu z owocową słodyczą. 
 

Recenzja

Suchy wosk pachniał bardzo słodko, nieco ciężkawo i ciepło. Wyobraziłam sobie milusi sweter, przesiąknięty dobrymi, kobiecymi perfumami oraz wazon z kwiatami - ciężkimi różami... W głowie mieszały mi się kwiaty suszone i żywe. Pomyślałam też o promieniach słońca, wpadających przez okno do jakiegoś bardzo przytulnego wnętrza, a w tle poczułam jeszcze bardzo słodkie cytrusy - chyba pomarańcze.

Z kominka pierwsza rozeszła się charakterna, acz perfumeryjna słodycz. Przypominała ciężkawe, kobiece i bardzo eleganckie perfumy o ciepłym charakterze. Pomyślałam o jakiś swetrach, szalach nimi przesiąkniętymi. Wyobraziłam sobie nieco duszne pomieszczenie z zasłoniętymi oknami, zapalonymi świecami i bijącym od nich ciepłem. Ciepło jako pojedyncze promienie słońca, mogło przedostawać się przez niedokładnie zaciągnięte zasłony, przesiąknięte perfumami i...

I kwiatami? Z czasem pojawiły się słodkie kwiaty, głównie róże. Suszone płatki, jakieś potpourri i kwiaty świeże, w wazonie. W tle pojawiła się leciutka nuta rozgrzanej ziemi, a także nieuchwytny, ale obecny owoc. Nagle wśród tego wszystkiego zatańczył słodko-kwaskawy cytrus... Obierana mandarynka? Nadały kompozycji trochę lekkości, a przy ciężkich kwiatach pojawiły się drobne konwalie, dzwonki i... leśne, drobne kwiatuszki. Ale jakże słodko wonne!

Wosk suchy pachniał średnio mocno, ale wyraźnie. W kominku natomiast wyraźnie, ale dziwnie nierównomiernie. Miejscami słabo, miejscami wyraźnie i nawet dość mocno. Zapach rozchodził się powoli. Utrzymywał z kolei krótko. Wosk (2 serduszka wrzucone na raz) wystarczył spokojnie na dwa rozgrzania. Perłowo-brokatowy efekt wizualny przyjemny.

Zapach był bardzo ładny - mogłabym się zakochać, gdyby nie chwilami i miejscami słaba moc. Ciepło świec i słońca, kobiece perfumy i mnóstwo kwiatów: róż i konwalii, zwieńczonych obieranymi mandarynkami to splot przepiękny. Jak tak pomyślę, klasa czy gabinet McGonagall naprawdę mógłby tak pachnieć! Zapach, jak go opisano, był ładny, niezmiennie - nie transmutował w nic dziwnego, szkoda tylko tej mocy.

8/10

czwartek, 15 lutego 2024

wosk Enoia Zielarstwo

Potterowy trawnik 

Zapach roślin i ziemi zawsze w moim odczuciu obiecuje zacną kompozycję. Gdy pomyślałam jeszcze w dodatku o przedmiocie szkolnym z Harry'ego Pottera, a więc szczypcie magii, miałam bardzo dobre przeczucia. Pamiętna scena z przesadzaniem Mandragor od razu wywołała uśmiech i miałam nadzieję, że nie zniknie on po wrzuceniu wojska do kominka.

Enoia Zielarstwo to zapach skoszonej trawy i mchu, z linii Magicznej, u mnie jako sojowy wosk serduszko ok. 5g (a właściwie dwa serduszka, czyli 10g). 

Opis producenta
Zapach Zielarstwo przeniesie Cię na łąkę świeżo skoszonej trawy w połączeniu z zapachem leśnego mchu.


Recenzja

Suchy wosk pachniał delikatnie i słodko świeżymi roślinami i kwaskawo-słodkimi jabłkami. Pomyślałam o mchu, porastającym pnie na skraju polany i trawie... o łące? Słodkiej od pojedynczych kwiatów, może też o trawnikach, które ktoś właśnie kosi. Za tym wszystkim w zapachu kryła się jednak prysznicowo-łazienkowa nuta.

Z kominka pierwszy rozszedł się słodko-kwaskawy, lekko soczysty wątek jabłek, mieszający się z zielonymi roślinami. Pomyślałam o soczystej, zielonej trawie, którą właśnie skoszono, a także drobnych kwiatach na łące. Słodycz mieszała się ze świeżością, acz chwilami chyliła się ku nieco cięższej. Czyżbym odnotowała tam drewno i piżmowy akcent? Potem jednak zieleń wygrała, ponieważ do trawy dołączył wilgotny mech.

Z czasem wzrosła słodycz. Znowu pomyślałam o jabłkach, mieszających się z kwiatami. Przemknęła mi przez myśl kwitnąca jabłoń, wokół której skoszono właśnie trawę. Rześkość mieszała się tu z lekkim, wiosennym ciepłem i wysoką słodyczą. Trawa i inne, pełne życia rośliny były bardzo obrazowe i dosadne. Po dłuższym czasie zaleciało mi coś łazienkowego, trochę jak dezodorant lub odświeżacz powietrza, ale chowało się to w trawie.

Suchy wosk pachniał średnio mocno, naturalnie, ale też trochę kosmetycznie zarazem. W kominku jednak okazał się bardziej roślinny. Zapach rozchodził się średnio szybko, utrzymywał raczej krótko. Spokojnie wystarczy na dwa razy (wrzucam 2 woski na raz, ale rozgrzewam je 2 razy).

Kompozycja była ładna, ale to tyle. Skoszona trawa i mech ze słodkim jabłkiem byłyby cudowne, gdyby słodycz była niższa i gdyby nie zmierzało to właśnie w kosmetycznym kierunku.

7/10

sobota, 13 stycznia 2024

wosk Enoia Kociara

Kot by się rozpłakał

Mając fioła na punkcie kotów po prostu nie mogłam tego zapachu przescrollować obojętnie. Jak tak czytałam obiecywane nuty, skojarzył mi się z jednym z moich ulubionych wosków, Goose Creek Warm & Welcome. Poprzeczka zawisła wysoko! 

Enoia Kociara to elegancki zapach miętowej mokki, dedykowany dla wielbicieli kotów, u mnie jako sojowy wosk serduszko ok. 5g (a właściwie dwa serduszka, czyli 10g). 

Opis producenta
Meow meow meow, co byś kotku chciał?
Kotek chciałby własny zapach, proszę bardzo każda Kociara pokocha miętowa mokkę, słodkie i z pazurem dokładnie jak nasze kochane futrzaki.
Może nie będą mruczeć na kolanach ale zdecydowanie wprowadza cudowny nastrój do każdego wnętrza.


Recenzja

Suchy wosk zaserwował mi plastikową kawę i suche, stare drewno. Próbowało ratować sytuację, dodając trochę powagi kawie, ale mu się to nie udało. W niej zaplątała się słodycz, jakby lekkie złagodzenie... mlekiem? Pomyślałam też o kwiatach i ciepłych tkaninach, sweterkach.

Z kominka też najpierw wypłynęła plastikowa kawa, mieszająca się powoli z figurką czekoladopodobną. Także plastikową i muląco słodką. Z czasem doleciała do tego lekka cierpkość, goryczka, ale na pewno nie gorzkość. Pomyślałam o drzewach i odrobinie suchego kakao, co jednak w żaden sposób nie pomogło. 

Wyobraziłam sobie jakiś do bólu sztuczny i słodki napój instant kawowo-czekoladowy, zrobiony na mleku. Mleko, śmietanka z jednej strony to łagodziły, ale z drugiej pozwalały na dalsze rozchodzenie się tych sztucznych nut. Udawana mokka i plastikowa czekolada męczyły bardzo szybko. Z czasem nabrały ciepłego wydźwięku, związane z wyobrażeniem o jakimś sweterku, kocyku... wątłym, ale obecnym. Znalazłam w tym pewną przytulność, może nawet kwiaty, ale plastikowa, udawana kawa i coś czekoladopodobnego i tak panoszyły się na pierwszym planie i nic im nie pomogło.

Suchy wosk pachniał intensywnie, dość mocno, a wrzucony do kominka bardzo mocno. Rozchodził się szybko i równomiernie, a utrzymywał średnio długo. Brokatowy efekt wizualny na plus, ale... to chyba jedyna zaleta tego wosku.

Tak sztucznego i męczącego zapachu plastikowej kawy i równie plastikowej figurki czekoladopodobnej to dawno nie czułam. To nawet nie było tak bardzo muląco-słodkie, ale tak sztucznie plastikowe i udawane, że prawie natychmiast ma się ochotę zgasić świeczkę, aby tylko nie czuć tego ani chwili dłużej.
W tym wosku dobrego tyle, co przysłowiowy kot napłakał - tak mało, że w sumie nic. Kot przy czymś takim to by się pewnie rozpłakał rzewnymi łzami, że to właśnie kociarzom coś takiego zadedykowano. 


1/10

poniedziałek, 8 stycznia 2024

wosk Enoia Rozpuszczony Bałwan

Rozpusta dla nosa

Gdy pomyślałam o rozpuszczających się bałwanach... Cóż, zawsze smutno robiło mi się na ich widok. Mimo że to, iż się topią, oznaczało, że odchodzą mrozy, których nie cierpię. Mroźne zapachy, oddające zimę jednak bardzo lubię. Stąd zaciekawił mnie ten wosk. Byłam bardzo niepocieszona, gdy dowiedziałam się, że raczej nie wróci, po tym, jak pojawił się na krótko na początku tej zimy, a ja nie zdążyłam kupić. Czekała mnie jednak miła niespodzianka. Kiedy zapytałam właścicielkę sklepu internetowego Enoia o coś związanego z być może zamówieniem, odpisała mi, że dorzuci mi Bałwana, bo jednak jakiś został. Ależ się ucieszyłam! Już nie mogłam się doczekać, kiedy powącham to - mam nadzieję - cudo, już normalnie niedostępne. 

Enoia Rozpuszczony Bałwan to zapach mięty i eukaliptusa, zimowego lasu i słodkich owoców z piżmem, z linii na Gwiazdkę, u mnie jako sojowy wosk "świąteczne wzory święty Mikołaj / laska" po ok. 3-4g (do kominka wrzuciłam raz 10g, raz 8g).

Opis producenta
To kompozycja, która przenosi nas w magię zimy, w chwile, gdy bałwan zaczyna topnieć, a świeży zapach powietrza jest równoważony przez aromaty przypraw i chłodzących nut. Już na początku wyczuwasz świeży zapach eukaliptusa i mrożonej mięty, które przywołują w pamięci obraz zimowego poranka. Soczysta bergamotka i zielone jabłko nadają kompozycji odrobinę słodyczy i świeżości.
W sercu tej kompozycji pojawiają się goździki, jałowiec i syberyjski cyprys, które przywołują aromaty lasu zimowego. To jakbyś wędrował przez las pokryty białym puchem śniegu, wciąż czując świeży chłód.
Na zakończenie, w nutach bazy, wyczuwasz delikatne piżmo i akord śnieżny. To jakby zamarznięty bałwan pozostawił w powietrzu lekką aurę ciepła, przypominając o magicznych chwilach zimy.
"Rozpuszczony Bałwan" to zapach, który przywołuje atmosferę zimowego krajobrazu, gdzie każdy oddech jest jak kropla rosy na mroźnym liściu. To zaproszenie do magicznej podróży przez zimowy świat, pełen świeżości i uroku. Pozwól sobie zatopić się w tym zapachu i odkryć jego zimowy urok.


Recenzja

Suchy wosk pachniał słodko i rześko miętą, eukaliptusem i innymi, słodko-chłodzącymi ziołami, które od razu przełożyły się na myśl o skrzypiącym śniegu, który iskrzy się i lśni w słońcu. Czułam bowiem także ciepło. Słodkie zioła przełamał kwasek drzew - choinki, ale i całego lasku iglastego. ZIelone igiełki podkreśliły cytrusy, a słodycz z kwaskiem związały nieśmiałe nuty jabłek. Śnieg i chłodne zioła w zimowym wydaniu jednak dominowały.

Z kominka pierwsza rozeszła się chłodno-ziołowa słodycz. Z jednej stronny oddawała miętę i eukaliptusa, z drugiej... świeżość lasu iglastego, w którym drzewa pokryte są śniegiem. Pomyślałam o śniegu, skrzącym się w słońcu, jako że pojawiło się też pewne ciepło. W ziołowej słodyczy odnotowałam lekką goryczkę, nadającą jej szlachetności.

Za sprawą mięty wzrosła słodycz. Do głowy przyszedł mi zimowy koktajl / smoothie ze słodkich jabłek i leciutko kwaskawych cytrusów z miętą i przyprawami. W nim połączył się rześki chłód z lekkim ciepłem. Poczułam delikatne przyprawy korzenne, po których wzrosła soczystość. Nie mocno jednak, bo drzewa iglaste mocno ją otoczyły. W zaśnieżonym lesie sama nuta drzew coraz bardziej umacniała swą pozycję. Drewno świeże, kwaskawo iglaste raz po raz chyliło się ku roślinno-zielonym akordom. Wyobraziłam sobie topiący się śnieg, odsłaniający nieśmiałą, wyrastającą po zimie trawę. Muskały ją ciepłe, słoneczne promienie, które podsunęła piżmowa nuta. Zaplątał się tam też nieco kwiatowo-wilgotny akcent wody... czy nawet nie, a po prostu taka... rześkość, trudna do dookreślenia. Jakby iść przez las po skrzypiąco-topiącym śniegu, w słońcu.

Suchy wosk pachniał średnio mocno, ale wyraźnie. W kominku moc okazała się średnio-wysoka, aspirująca do wysokiej. Zapach rozszedł się szybko, równomiernie i bardzo wyraźnie. Utrzymywał się krótko. Brokatowy efekt wizualny bardzo przyjemny.

Zapach bardzo, bardzo mi się spodobał. Lubię takie nieoczywiste połączenia, a ciepło z chłodem, koniec zimy, śnieg topiący się na słońcu, lekkie nuty roślin, sporo drzew iglastych, zioła, mięta właśnie takie były. Lekki, soczyście-słodki motyw jabłek i cytrusów zwieńczył ten chłodno-ciepły, przyjemny bukiet. Gdyby to była siekiera, nie wahałabym się przed wystawieniem maksymalnej oceny... A tak, zawahałam się, no ale jednak to się Rozpuszczonemu Bałwanowi należy. Wąchanie tego wosku to rozpuszczanie zmysłu węchu!

10/10