sobota, 13 stycznia 2024

wosk Enoia Kociara

Kot by się rozpłakał

Mając fioła na punkcie kotów po prostu nie mogłam tego zapachu przescrollować obojętnie. Jak tak czytałam obiecywane nuty, skojarzył mi się z jednym z moich ulubionych wosków, Goose Creek Warm & Welcome. Poprzeczka zawisła wysoko! 

Enoia Kociara to elegancki zapach miętowej mokki, dedykowany dla wielbicieli kotów, u mnie jako sojowy wosk serduszko ok. 5g (a właściwie dwa serduszka, czyli 10g). 

Opis producenta
Meow meow meow, co byś kotku chciał?
Kotek chciałby własny zapach, proszę bardzo każda Kociara pokocha miętowa mokkę, słodkie i z pazurem dokładnie jak nasze kochane futrzaki.
Może nie będą mruczeć na kolanach ale zdecydowanie wprowadza cudowny nastrój do każdego wnętrza.


Recenzja

Suchy wosk zaserwował mi plastikową kawę i suche, stare drewno. Próbowało ratować sytuację, dodając trochę powagi kawie, ale mu się to nie udało. W niej zaplątała się słodycz, jakby lekkie złagodzenie... mlekiem? Pomyślałam też o kwiatach i ciepłych tkaninach, sweterkach.

Z kominka też najpierw wypłynęła plastikowa kawa, mieszająca się powoli z figurką czekoladopodobną. Także plastikową i muląco słodką. Z czasem doleciała do tego lekka cierpkość, goryczka, ale na pewno nie gorzkość. Pomyślałam o drzewach i odrobinie suchego kakao, co jednak w żaden sposób nie pomogło. 

Wyobraziłam sobie jakiś do bólu sztuczny i słodki napój instant kawowo-czekoladowy, zrobiony na mleku. Mleko, śmietanka z jednej strony to łagodziły, ale z drugiej pozwalały na dalsze rozchodzenie się tych sztucznych nut. Udawana mokka i plastikowa czekolada męczyły bardzo szybko. Z czasem nabrały ciepłego wydźwięku, związane z wyobrażeniem o jakimś sweterku, kocyku... wątłym, ale obecnym. Znalazłam w tym pewną przytulność, może nawet kwiaty, ale plastikowa, udawana kawa i coś czekoladopodobnego i tak panoszyły się na pierwszym planie i nic im nie pomogło.

Suchy wosk pachniał intensywnie, dość mocno, a wrzucony do kominka bardzo mocno. Rozchodził się szybko i równomiernie, a utrzymywał średnio długo. Brokatowy efekt wizualny na plus, ale... to chyba jedyna zaleta tego wosku.

Tak sztucznego i męczącego zapachu plastikowej kawy i równie plastikowej figurki czekoladopodobnej to dawno nie czułam. To nawet nie było tak bardzo muląco-słodkie, ale tak sztucznie plastikowe i udawane, że prawie natychmiast ma się ochotę zgasić świeczkę, aby tylko nie czuć tego ani chwili dłużej.
W tym wosku dobrego tyle, co przysłowiowy kot napłakał - tak mało, że w sumie nic. Kot przy czymś takim to by się pewnie rozpłakał rzewnymi łzami, że to właśnie kociarzom coś takiego zadedykowano. 


1/10

poniedziałek, 8 stycznia 2024

wosk Enoia Rozpuszczony Bałwan

Rozpusta dla nosa

Gdy pomyślałam o rozpuszczających się bałwanach... Cóż, zawsze smutno robiło mi się na ich widok. Mimo że to, iż się topią, oznaczało, że odchodzą mrozy, których nie cierpię. Mroźne zapachy, oddające zimę jednak bardzo lubię. Stąd zaciekawił mnie ten wosk. Byłam bardzo niepocieszona, gdy dowiedziałam się, że raczej nie wróci, po tym, jak pojawił się na krótko na początku tej zimy, a ja nie zdążyłam kupić. Czekała mnie jednak miła niespodzianka. Kiedy zapytałam właścicielkę sklepu internetowego Enoia o coś związanego z być może zamówieniem, odpisała mi, że dorzuci mi Bałwana, bo jednak jakiś został. Ależ się ucieszyłam! Już nie mogłam się doczekać, kiedy powącham to - mam nadzieję - cudo, już normalnie niedostępne. 

Enoia Rozpuszczony Bałwan to zapach mięty i eukaliptusa, zimowego lasu i słodkich owoców z piżmem, z linii na Gwiazdkę, u mnie jako sojowy wosk "świąteczne wzory święty Mikołaj / laska" po ok. 3-4g (do kominka wrzuciłam raz 10g, raz 8g).

Opis producenta
To kompozycja, która przenosi nas w magię zimy, w chwile, gdy bałwan zaczyna topnieć, a świeży zapach powietrza jest równoważony przez aromaty przypraw i chłodzących nut. Już na początku wyczuwasz świeży zapach eukaliptusa i mrożonej mięty, które przywołują w pamięci obraz zimowego poranka. Soczysta bergamotka i zielone jabłko nadają kompozycji odrobinę słodyczy i świeżości.
W sercu tej kompozycji pojawiają się goździki, jałowiec i syberyjski cyprys, które przywołują aromaty lasu zimowego. To jakbyś wędrował przez las pokryty białym puchem śniegu, wciąż czując świeży chłód.
Na zakończenie, w nutach bazy, wyczuwasz delikatne piżmo i akord śnieżny. To jakby zamarznięty bałwan pozostawił w powietrzu lekką aurę ciepła, przypominając o magicznych chwilach zimy.
"Rozpuszczony Bałwan" to zapach, który przywołuje atmosferę zimowego krajobrazu, gdzie każdy oddech jest jak kropla rosy na mroźnym liściu. To zaproszenie do magicznej podróży przez zimowy świat, pełen świeżości i uroku. Pozwól sobie zatopić się w tym zapachu i odkryć jego zimowy urok.


Recenzja

Suchy wosk pachniał słodko i rześko miętą, eukaliptusem i innymi, słodko-chłodzącymi ziołami, które od razu przełożyły się na myśl o skrzypiącym śniegu, który iskrzy się i lśni w słońcu. Czułam bowiem także ciepło. Słodkie zioła przełamał kwasek drzew - choinki, ale i całego lasku iglastego. ZIelone igiełki podkreśliły cytrusy, a słodycz z kwaskiem związały nieśmiałe nuty jabłek. Śnieg i chłodne zioła w zimowym wydaniu jednak dominowały.

Z kominka pierwsza rozeszła się chłodno-ziołowa słodycz. Z jednej stronny oddawała miętę i eukaliptusa, z drugiej... świeżość lasu iglastego, w którym drzewa pokryte są śniegiem. Pomyślałam o śniegu, skrzącym się w słońcu, jako że pojawiło się też pewne ciepło. W ziołowej słodyczy odnotowałam lekką goryczkę, nadającą jej szlachetności.

Za sprawą mięty wzrosła słodycz. Do głowy przyszedł mi zimowy koktajl / smoothie ze słodkich jabłek i leciutko kwaskawych cytrusów z miętą i przyprawami. W nim połączył się rześki chłód z lekkim ciepłem. Poczułam delikatne przyprawy korzenne, po których wzrosła soczystość. Nie mocno jednak, bo drzewa iglaste mocno ją otoczyły. W zaśnieżonym lesie sama nuta drzew coraz bardziej umacniała swą pozycję. Drewno świeże, kwaskawo iglaste raz po raz chyliło się ku roślinno-zielonym akordom. Wyobraziłam sobie topiący się śnieg, odsłaniający nieśmiałą, wyrastającą po zimie trawę. Muskały ją ciepłe, słoneczne promienie, które podsunęła piżmowa nuta. Zaplątał się tam też nieco kwiatowo-wilgotny akcent wody... czy nawet nie, a po prostu taka... rześkość, trudna do dookreślenia. Jakby iść przez las po skrzypiąco-topiącym śniegu, w słońcu.

Suchy wosk pachniał średnio mocno, ale wyraźnie. W kominku moc okazała się średnio-wysoka, aspirująca do wysokiej. Zapach rozszedł się szybko, równomiernie i bardzo wyraźnie. Utrzymywał się krótko. Brokatowy efekt wizualny bardzo przyjemny.

Zapach bardzo, bardzo mi się spodobał. Lubię takie nieoczywiste połączenia, a ciepło z chłodem, koniec zimy, śnieg topiący się na słońcu, lekkie nuty roślin, sporo drzew iglastych, zioła, mięta właśnie takie były. Lekki, soczyście-słodki motyw jabłek i cytrusów zwieńczył ten chłodno-ciepły, przyjemny bukiet. Gdyby to była siekiera, nie wahałabym się przed wystawieniem maksymalnej oceny... A tak, zawahałam się, no ale jednak to się Rozpuszczonemu Bałwanowi należy. Wąchanie tego wosku to rozpuszczanie zmysłu węchu!

10/10

wtorek, 2 stycznia 2024

wosk DeLight Scents Dymna Róża

Babcina zadyma

Uwielbiam zapach róż, a kwiaty najlepiej w moim odczuciu wychodzą w cmentarnym wydaniu. Gdy tylko dostrzegłam ten wosk, przyszło mi do głowy, że może to być woskowa wersja zapachu Kamini Gothic Rose. Marki nie znałam, więc pomyślałam, że przy okazji miło będzie jakąś nową (dla mnie) poznać. Z tego, co przeczytałam w internecie, wynikało, że woski Delight Scents są naturalne sojowe i ręcznie wylewane.

DeLight Scents Dymna Róża to zapach róż i dymu, u mnie jako sojowy wosk; w opakowaniu 80g (6 kostek po ok. 13g).

Opis producenta
Perfumeryjne połączenie róży, kadzidła oraz tonki. Ciężki i wytrawny zapach kadzidła odświeżony jest kwitnąca różą wprost z ogródka babci. A delikatnej słodyczy nadaje mu fasola tonka.


Recenzja

Suchy wosk pachniał bardzo słodko i ciężkawo. Kwiaty, w tym jasne, różowe i białe róże mieszały się z wanilią i kobiecymi, ciepłymi perfumami. Pomyślałam o szalach, przesiąkniętych kadzidełkowym dymem, pudrze i kremie Nivea. Róże mieszając się z tym i waniliowym ciepłem przełożyły się na wydźwięk nieco babciny.

Z kominka pierwsza wypłynęła słodycz wanilii. Mimo że nie silna, wydała mi się ciężka i nieco babcina. Pomyślałam o swetrach i innych ubraniach, przesiąkniętych kwiatowymi, damskimi perfumami. Po chwili dołączyła do tego lekka słodycz jakiś kremów do rąk, pudru... Z czasem trochę zelżała, a mi do głowy przyszedł krem Nivea. Mieszał się z kwiatami ogółem, acz w tym faktycznie różami. Wyobraziłam sobie jasne: białe i różowe, o drobnych główkach. Uległy ciężkiej wanilii. 

Z czasem przemknęła lekka soczystość... sugestia kwasku? Coś pobrzmiewało, acz było to prawie nieuchwytne... Pomyślałam jednak o przesłodzonej, kwiatowej herbacie z cytryną. Wanilia nie dawała za wygraną. Róże mieszały się z innymi kwiatami, a ciężkość słodkiej wanilii wzbogaciła się o nieco dymną nutkę, kojarzącą się z wailiowymi kadzidełkami. Acz to skojarzenie luźne i drobne. Cytrus raz po raz jeszcze przemknął.

Zapach suchego wosku był delikatny. W kominku nieco mocniejszy, ale też uważam go raczej za delikatny. Rozchodził się w średnim tempie, niezbyt równomiernie. W jednym miejscu pobrzmiewał bardziej, w drugim prawie w ogóle go nie czuć - i nuty chwilami różnie się rozkładały. Utrzymywał się bardzo krótko.

Wosk zupełnie mnie nie chwycił. Słaby zapach i nuty zupełnie odbiegające od wyobrażenia o "dymnej róży", jakie miałam. Słodka, waniliowo-babcina kompozycja zaserwowała mi róże, ale i ogólną kwiatowość... Tylko że rozmytą kremowo-perfumeryjnymi nutami. Nie umiem w tym wosku znaleźć niczego, co mogłabym pochwalić. Acz nie był tragiczny... Po prostu bardzo nie w moim guście. To nie dymna róża, a babcina zadyma - tyle tu babcinych nut przywiało, że... Ech, a mogło być tak pięknie.

4 /10