sobota, 30 września 2023

wosk Goose Creek Evening Crafts

 Cóż to Goose Creek zmajstrowali?

Jestem osobą kreatywną i właściwie cały czas lubię coś tworzyć, rysować. Przeważnie biorę się za to rano, w dzień, ale wieczorami... też się zdarza. Wieczory są jednak bardziej dla zupełnego wyluzowania, nic nierobienia... A najlepiej robi mi się nic przy zapachach rozchodzących się z kominka po całym pokoju. Pomyślałam więc, że ten może być czymś dla mnie. Opis producenta sprawił, że pomyślałam, iż... dobrze myślę.

Goose Creek Evening Crafts to zapach oddający jesienny wieczór przy herbacie, u mnie jako wosk (w opakowaniu 59g, czyli 6 kostek po ok. 10g).

Opis producenta
Spędź wieczór z przyjaciółmi. Herbata miodowo-cytrynowa, niezapomniane historie i wieczorne rękodzieła tworzą idealną sobotę.
Nuty zapachowe:
Wiodące nuty zapachowe: jabłko, gruszka, brzoskwinia, drzewo cedrowe, przyprawy i bursztyn


Recenzja

Suchy wosk pachniał jakby słodkim drewnem i dosłownie słodziutkimi owocami: jabłkiem, gruszką, nektarynką i brzoskwinią. Normalnie czułam, jak leją się hektolitry ich soku i spotykają się z dosłownie cieplutkimi i słodziutkimi przyprawami. Pomyślałam o delikatnym cynamonie cejlońskim, wanilii i miodzie. Same owoce wydawały się niemal miodowo słodkie, acz także rześkie, leciutko kwaskowate? Słodkie ciepło przywodziło też na myśl suszone, szeleszczące liście i miodową herbatę. Może właśnie z owocową nutką. Herbaciany grzaniec z nieco już cukierkowo-pudrową słodyczą? Motyw drewna splatał się z herbatą. 

Z kominka pierwsze rozeszło się słodkie drewno, dosłownie topiące się w słodkiej, miodowej herbacie. Pomyślałam o herbacie czarnej, ale z mnóstwem owoców. Najpierw z cytryną... tylko że też jakoś słodką? A może to cytrynowa lemoniada...? Do herbaty dobiegały słodkie i soczyste owoce, cytryna zaś umknęła. Przede wszystkim jabłka i niemal czysto słodkie gruszki konferencja. Wyobraziłam sobie przecier / mus jabłkowy z wanilią, miodem i cynamonem cejlońskim.

Słodki cynamon podkreślił słodki charakter drewna. Otoczyły je słodkie przyprawy, bliżej niedookreślone. Z czasem drewno zmieniło się w suszone, szeleszczący liście w jesiennych kolorach. Zrobiły się delikatniejsze. Herbata przemykała wśród nich... już bardziej jako "ice tea", mrożona herbata... w wariancie brzoskwiniowym? Bardzo słodkim. Pomyślałam o niemal miodowo słodkich owocach, prawie bez kwasku, ale... z lekką soczystością, owszem. Ta nakręciła skojarzenie z owocowym grzańcem herbacianym z mocną nutą malin, czerwonych jabłek, brzoskwiń. Ciepłym, rozgrzewającym i nieco przesłodzonym. Miód z czasem się rozzuchwalił i wyszedł niemal na pierwszy plan, zmierzając w sztucznawym kierunku.

Suchy wosk pachniał całkiem mocno, ale dopiero w kominku okazał się siekierą, wyczuwalną w całym mieszkaniu, a nie tylko w pomieszczeniu z kominkiem. O ile w przypadku suchego doszukałam się sztucznego "poniuchu", tak w kominku przez większość czasu sztuczność dobrze się ukrywała, a dopiero z czasem, pod koniec, po zgaszeniu świeczki wyłamała się. 

Wosk podobał mi się, acz nie rozkochał mnie w sobie. Na pewno na plus moc i to, że mimo wysokiej, nawet przesadzonej słodyczy, nie dusił nią strasznie. Duża ilość miodu była ryzykowna. Herbaciany grzaniec, słodkie owoce: jabłka, maliny, brzoskwinie i gruszki z nutką cytryny stworzyły soczysty, ale bardzo słodki bukiet, do którego pasowało słodkie drewno, bardzo słodkie i przyjemnie ciepłe przyprawy, drewno przechodzące w liście. Wolałabym, by tych ostatnich było więcej, ale i tak ładny bukiet zapachów marka zmajstrowała. Czy pasuje to do tytułu, etykietki? Chyba tak.

8/10

sobota, 23 września 2023

wosk / świeca Goose Creek Snuggle With Me

Lato w jesień wtulone 

Nie ukrywam, że akurat ten wosk kupiłam ze względu na etykietkę... Kociary ze skłonnościami do zakupoholizmu nie mają lekko. I tak jednak dobrze, że w Polsce wreszcie ten zapach pojawił się też jako wosk, bo jeszcze parę miesięcy temu były tylko świece i moje części osobowości skąpa oraz rozsądna musiały się sporo napracować, by wytłumaczyć tej dziecinnej, że naprawdę kupienie czegoś tak drogiego dla obrazka kota jest bez sensu... Nuty bowiem w większości brzmiały zacnie, jednak bałam się, czy nie będzie to za słodkie. Kot bowiem słodki był.

Goose Creek Snuggle With Me to słodko-ciepły, jesienny zapach owoców, kwiatów i drewna, u mnie jako wosk (w opakowaniu 59g, czyli 6 kostek po ok. 10g).

Opis producenta
Chwyć koc i wtul się, gdy chłodna jesienna bryza wpada przez otwarte okna.
Nuty zapachowe: kaszmir, miód, cytryna, kwiat czarnego bzu, jasne drewno


Recenzja

Suchy wosk pachniał słodko i wyraźnie cytrynowo. Trochę jak lemoniada? Soczystość mieszała się z ciemnym miodem (pikantnie cierpkawym?) i ciepłem przypraw, drewna, słońca przywodzącego na myśl ostatnie ciepłe dni jesienią. Z soczystością cytryny mieszał się las, drzewa... może trochę kwaskawego igliwia. Czułam też białe kwiaty albo właśnie mocno kwiatowy miód oraz cierpkie owoce.

Z kominka pierwszy rozszedł się duet słodyczy i cytryny. Wyobraziłam sobie słodką, choć soczyście kwaśną lemoniadę, która po chwili zaczęła się zmieniać w herbatę z cytryną, posłodzoną miodem. Herbaciany motyw podkreśliły na moment drzewa, drewno, a po paru chwilach niemal go przysłoniły.

Cytryna pobrzmiewała delikatnie, utrzymując soczystość. Wplotła też goryczkę skórki. Suszonej? Ta znów podbiła drzewny akord. Pomyślałam o lesie mieszanym, w którym przeważają kwaskawo-rześkie drzewa iglaste. Sosny i trochę liści z czasem połączyły się z białymi kwiatami. Wkroczyły delikatne, jasne róże oraz wielokwiatowy miód. Przywodził na myśl ukwiecone pole z przełomu lata i jesieni, ogrzewane słońcem, które wciąż nie może pożegnać się z letnią porą. Soczysta cytryna przywołała do siebie czarne owoce. Na pewno czułam czarny bez oraz czarne porzeczki. Chyba zaplątało się wśród nich trochę słodszych malin i jagód. Bez połączył kwiaty z owocami, jako że oprócz owoców wplótł do kompozycji wątek syropu z kwiatów bzu. Charakterem mieszał się z miodem. Herbata natomiast zmieniła się w słodki, drzewno-kwiatowy ciepły napar, doprawiony lekko słodko-ciepłymi przyprawami.

Wosk zarówno na sucho, jak i w kominku pachnie bardzo intensywnie, wręcz siekierowo. Rozchodzi się w sekundę, nie tylko po pomieszczeniu z kominkiem i jest świetnie wyczuwalny. Zapach utrzymuje się długo - kilka godzin.

Całość zachwyciła mnie. Nieoczywisty splot słodyczy miodowo-kwiatowej, z czasem nieco syropowej jak syrop z kwiatów i owoców oraz herbaty, drzew i lasu, zestawiony ze słodko soczystymi nutami cytryny i owoców leśnych: czarnych porzeczek, jagód, malin i bzu, zachwycił mnie. Klimatem oddawał przełom lata i jesieni, coś wspaniałego! Można by rzec, że... to schyłek lata, jesienną otulony.

10/10

sobota, 16 września 2023

wosk Goose Creek Guilty

W czym wina tkwi?
 
Na swoje nieszczęście od razu kupiłam kilka nowych zapachów Goose Creek, więc gdy odkryłam spadek jakości, było już za późno. Po tym, jak ze smutkiem stwierdziłam, że linia męskich zapachów nie satysfakcjonuje, bez przekonania wrzuciłam do kominka ostatni z kupionych z tej serii. Miałam tylko nadzieję, że po powąchaniu, jak to topiący się wosk pachnie, nie zacznę nikogo i niczego obwiniać o to, że kupiłam... 

Goose Creek Guilty to zapach "psotny i odurzający; winny", u mnie jako wosk (w opakowaniu 59g, czyli 6 kostek po ok. 10g).

Opis producenta
Odważny i psotny, ten zapach jest odurzający. Ktoś knuje coś niedobrego...
Nuty zapachowe: skóra, bergamotka, zamsz, kardamon, mech, cedr, drzewo sandałowe, bursztyn


Recenzja

Suchy wosk pachniał nieco gorzkawo ciężkimi przyprawami: kardamonem, pieprzem i starym, suchym drewnem. Pomyślałam o korze, a także skórzanej odzieży, przy których zaznaczyła się subtelna, szlachetna słodycz. Drewno zawarło jednak też jakby lekką wilgoć, odrobinę ziemi... Wyobraziłam sobie ciemną, dolną część lasu i mech. Tliła się tam odrobinka cytrusowego, goryczkowatego kwasku. Całość utrzymana była w klimacie męskich perfum. 

Z kominka pierwsze rozeszły się słodkie, rześkie zioła i orzeźwiający motyw jakby męskiego żelu pod prysznic, w którym pojawiły się cytrusy i goryczka. Goryczka rosła, otwierając drogę ciepłu przypraw. Kardamon, pieprz i anyż zawirowały, po czym rozeszły się na wszystkie strony, zarysowując swoją goryczkowato-ostrą ciężkość na drewnie.

Czułam mnóstwo starego, suchego drewna, w które wpisało się ciepło. To jednak też motyw lasu i mchu w jakiś letni dzień. Jakby tak od wszędzie wyczuwalnego gorąca uciec właśnie w bardziej świeże miejsce. Świeżość i rześkość nakręcił lekki kwasek należący do cytrusów. Limonka, pomarańcza i bergamotka trzymały się "męskiego wątku", który zdążył zmienić się w perfumy. Drewno zrobiło się jeszcze cieplejsze, a mi do głowy przyszła skórzana odzież. Przesiąknięta dobrymi perfumami z nieco anyżowo-ziołowym echem.

Zapach był mocny i na sucho, i w kominku. Rozchodzi się błyskawicznie, niemal w sekundę i rozbrzmiewa bardzo wyraźnie. Utrzymuje się długo, bo aż do następnego dnia, mimo otwartego okna.

Wosk spodobał mi się, bo nie dość, że porządnie mocny, to jeszcze interesujący. Piękny, męski - to przede wszystkim, ale było w nim coś niejednoznacznego i niespotykanego. Męski perfumy z ziołami, cytrusami, drewnem oraz sporą ilością przypraw idealnie zgrały się do wyobrażenia o ucieczce od gorąca w las latem, a nuta skóry stanowiła świetne zwieńczenie tego wszystkiego. Czy te szczegóły były winne zachwytowi? A jakże!

9/10

poniedziałek, 4 września 2023

wosk Goose Creek Suit & Tie

Ugrzeczniony krawatem

Kocham męskie zapachy, męskie perfumy (oczywiście te dobre), ale jednocześnie nie przemawiają do mnie świece czy woski "dla mężczyzn", dedykowane dla nich. Na etykietach niektórych w dodatku pojawiają się wizerunki panów, które... w moim odczuciu raczej wzrok płci przeciwnej mogły by przyciągać. Dla kogo więc są woski z serii "dla mężczyzn" Goose Creek? Niezbyt mnie obchodziło, co założył sobie producent, miałam nadzieję, że dla mnie. I choć z panem z etykietki na żaden wieczorowy bal bym się nie wybrała, to zapach zapowiadał się... elegancko i kusząco.

Goose Creek Suit & Tie to zapach inspirowany wieczorowym strojem męskim, u mnie jako wosk (w opakowaniu 59g, czyli 6 kostek po ok. 10g).

Opis producenta
Za chwilę rozpocznie się wieczorny bal. To wymaga garnituru i krawata!
Nuty zapachowe: musująca bergamotka, kalifornijska cytryna, leśna szałwia, kwiat jaśminu, białe przyprawy, mech dębowy, białe drewno, czyste piżmo


Recenzja

Suchy wosk uderzał mnogością nut w męskim tonie. Mech i drewno mieszało się z ciepłem przypraw i soczystością. Ta była subtelna, ale ewidentnie kwaśna. Pomyślałam o mieszance cytryny, limonki i może grejpfruta, mieszających się z... kwaskawymi ziołami? Szałwią? Obok ziół odnotowałam słodkie kwiaty. Kwiaty zmieszały soczystość i rześkość z drewnem. To kojarzyło się z mięciutkim mchem, lasem... wyprawą po lesie jakiegoś ciepłego, pogodnego dnia, kiedy to ucieka się od słońca coraz głębiej w wilgotny, acz wciąż ciepły, las.

Z kominka pierwsza rozeszła się delikatna, słodka nuta jakby wilgotnego, kwitnącego jaśminu i innych drobnych kwiatów oraz równie wilgotnego mchu. Ten miał w sobie pewne ziołowe, roślinne ciepło. Pomyślałam o mięciutkim mchu w lesie, pełnym aromatycznych ziół i drobnych kwiatów. Konwalii, dzwonków? Przytuliły się do jaśminu.

W leśnym wątku znalazło się też drewno, drzewa. Oczami wyobraźni zobaczyłam masywne pnie, korę pokrytą mchem... Korę miejscami odpadającą, korę i drewno leżące na ziemi, wilgotniejące od roślin i pokryte mchem. Ziołowa goryczka przedstawiła się jako szałwia, a z czasem dołączyła do niej goryczka cytrusów. Te były niczym z dobrych, męskich perfum. Przodował grejpfrut, a tuż za nim słodsza pomarańcza i kwaśna cytryna. Zrobiło się po chwili jeszcze kwaśniej, goryczkowato - przemknęła limonka. Raz czy drugi do głowy przyszedł mi pot maskowany męskim dezodorantem, ale na szczęście to było przelotne i prawie nieuchwytne. Cytrusy przemieszawszy się ze słodkimi kwiatami i spokojnym, gorzkawym drewnem uspokoiły się i... jakby osiadły w mięciutkim, wilgotnym mchu.

Suchy wosk pachniał dość mocno, a w kominku też jedynie w miarę mocno. Niestety nie był siekierą, na jaką liczyłam. Niemniej wyraźnie go czuć w całym pokoju dość szybko. Rozchodził się równomiernie, a utrzymywał długo - pobrzmiewał jeszcze kolejnego dnia, mimo okna otwartego na noc.

Zapach był ładny, kwiatowo-leśny, dużo w nim drewna i mchu, cytrusów oraz ziół. Miał bardzo męski charakter. Nie za słodki, mimo słodyczy, przyjemnie poważny, a jednak czegoś mi brakowało. "Tego czegoś", aż trudno sprecyzować. Podobnie z intensywnością mogłoby być nieco lepiej. Wtedy mogłabym się zakochać. Tak to... zapach był za bardzo uładzony, wygłaskany - taki faktycznie wepchnięty pod krawat, "sztywny", gdyby była mowa o człowieku.

8/10