poniedziałek, 31 sierpnia 2020

świeczka / wosk Yankee Candle Garden Picnic

Woda łączy

Pikniki to zupełnie nie moja bajka, bo po prostu nie cierpię jedzenia na świeżym powietrzu, a i jedzenie w towarzystwie niezbyt do mnie przemawia. Wszelkie jednak takie wizje wyobrażone, sielski klimat... też niezbyt mój jest. A kwiaty i typowo kobiece zapachy? Z tymi mam bardzo różnie. Jeśli są odpowiednio ciężkie, biorę!

Yankee Candle Garden Picnic to świeczka o zapachu "piknika w ogrodzie", u mnie jako votive / sampler 49 g (potraktowany jako wosk - w kominku).

Opis producenta
Zabierz koc i kosz wypełniony soczystymi, dojrzałymi owocami i wybierz się na słoneczny piknik pośród kwiatów.
Nuty górne: słodka morela, gruszka Nashi, nektarynka
Nuty środkowe: brzoskwinia, irys, lilia wodna
Nuty dolne: piżmo, bursztyn, drzewo sandałowe

Recenzja 

Świeczka na sucho pachnie słodkimi kwiatami: ciężkimi i wielobarwnymi porastającymi krzewy ogrodowe, jak i wilgotnymi liliami. To wiosna ciepła i pełna soczystych owoców, jakaś sceneria nad oczkiem wodnym z delikatnym wietrzykiem bijącym od niego. 

Czułam w niej całkiem sporo soczystych, słodkich brzoskwiń, które po nagrzaniu nieco się... rozwodniły? Wtedy to raczej delikatny, acz też słodki arbuz. Wciąż czułam głównie kwiaty, ale właśnie też ich ulotny charakter. Wodną aurę i lekki wietrzyk. W tle może delikatne, skąpane w słońcu drzewa czy drobniejsze kwiaty skryte w trawie, kwaskawe tchnienie na wykończeniu. 

Całość okazała się lekka, letnia i soczyście wilgotna, ale... ulotna. Niektóre nuty trudno uchwycić... Raz czuć kwiaty, raz arbuza, a zaraz w ogóle zakręcił się w tym soczysty kwasek. Podobał mi się roślinnie-wodny klimat, jaki zapach roznosił po pokoju, jednak... mimo że idealny na cieplejsze dni, potrafi w końcu swoją słodyczą zmęczyć. Trochę jak "owocowo-kwiatowa herbatka, na którą nie zawsze ma się ochotę (ale którą miło jest wypić, gdy ochota jest)".

8/10

sobota, 29 sierpnia 2020

świeczka (Yankee Candle) WoodWick Oudwood

Drewniana słodycz z przytupem... czy raczej trzaskiem?

Co może być lepszego od odgłosu trzaskającego w kominku drewna? Cóż, parę rzeczy by się znalazło - chociażby jego zapach. Historia tego, jak ta świeczka do mnie trafiła jest dość ciekawa, bo kupując ją chciałam kompozycję jak najbardziej drewnianą, bo miała być to moja pierwsza z drewnianym knotem, który trzaska. Byłam pewna, że to zapach "old wood", czyli "stare drewno", pech jednak chciał, że trafił do mnie klasyk, którego świadomie bym nie kupiła. Życie.

Yankee Candle WoodWick Oudwood to świeczka o zapachu drzewa agarowego z drewnianym knotem, który płonąc trzaska jak drewno w kominku; u mnie jako Petite 31 g.

Opis producenta:
Zmysłowy bursztyn i aromatyczne drewno agarowe połączone z kremową wanilią, dopełnione dymnymi nutami kadzidła.
Nuty górne: bursztyn, piżmo, wanilia
Nuty środkowe: dym drzewny, przyprawy
Nuty dolne: kadzidło, piżmo, bursztyn

Recenzja

Świeczka w opakowaniu z przezroczystym wieczkiem prezentuje się bardzo estetycznie, mimo niezbyt ładnego według mnie koloru wosku. Efekt strzelającego, płonącego drewna wydał mi się fajnym, choć chwilami wręcz dzikim bajerem. Był bowiem zaskakująco głośny (w małym pomieszczeniu). Po dłuższym paleniu i wracaniu do Oudwood doszłam do wniosku, że w dodatku do tego słodkiego, spokojnego zapachu niezbyt pasuje.

Świeczka na sucho pachnie delikatną, czarną kawą i drewnem. Harmonijnie słodko-gorzkawo.
Palona początkowo uraczyła mnie zaskakująco wysoko słodkim zapachem wanilii. Mimo to, nie wyszła jak ulepek, a tak... przytulnie drewniano, "niby męsko". W dużej mierze pachniała mi kremowo, słodko-dymnie jak "kadzidlana wanilia", ale na szczęście z poważniejszą naleciałością.
Z czasem zaczęłam ją postrzegać właśnie jako słodko-męską, mocno dymną, acz w kadzidlanym kontekście. Nie sposób przy niej nie myśleć o jakimś ciepłym gabinecie z drewnianymi meblami, przesiąkniętymi kadzidełkami.

Zaskoczyła mnie w gruncie rzeczy nieciężkim, przytulnym klimatem, jaki roztoczyła po pokoju. Nie był to jednak zapach tak charakternie-intensywny i drzewny, jak liczyłam, szkoda.

Aromat okazał się bardzo intensywny. Na sucho czuć go mocno, gdy zaczyna się palić średnio, ale po raptem 30 minutach od zapalenia, kremową słodycz, kadzidlaność czuć niemal w całym mieszkaniu. Utrzymuje się to niewiarygodnie długo.

Mimo że zapach nie chwycił mnie szczególnie, nie mogę mu niczego zarzucić. Wyrazisty i intensywny, agarowy. Był prosty, dosadny, acz dla mnie wydał się za słodki, a za mało właśnie agarowy w kontekście drzewa. Moc, a więc jakość zasługuje na uznanie, a i efekt trzaskania drewna - był, jak obiecano. Co innego, że personalnie mi to średnio podeszło.

8/10

środa, 26 sierpnia 2020

kadzidełka Stamford Witches' Curse (Klątwa Wiedźm)

Czy uroki miłosne istnieją?

Odkąd pamiętam uwielbiam kadzidełka, mimo że dymu w sumie nie lubię. Ten kadzidlany jest jednak magiczny i potrafi być piękny. Nie lubię, a nawet brzydzę się tego papierosowego. Wiadomo jednak, że kadzidełka to co innego. A już zwłaszcza stożkowe. I zwłaszcza o mocnych, charakternych zapachach, i to z mrocznej linii, jako że jestem typem, który w mroku czuje się najlepiej. Jako pierwsze postanowiłam zrecenzować zdecydowanie jeden z moich ulubionych wariantów.

Stamford Witches' Curse (Klątwa Wiedźm) to zapach "oczyszczający powietrze z negatywnych myśli i wprowadzający w lepszy nastrój i spokój" z linii "Mythical Hex" (Mityczne Klątwy); u mnie w formie kadzidełek stożkowych, których w opakowaniu jest 12 (ponoć intencyjnych).


Recenzja 

Kadzidełka już na sucho cechuje intensywny, wręcz drapieżny zapach.
Podpalone i dymiące się po całym pokoju roznoszą lekko duszny, początkowo nawet słodkawy zapach ziół, przeobrażający się we wręcz ziołową goryczkę, ostrość. Świetnie odnalazła się w duecie z wyrazistymi, naturalnymi żywicami. Całość była ciężka i charakterna.

Nic dziwnego, że zapach bezproblemowo roznosi się po całym (wprawdzie małym) mieszkaniu i pozostaje niemal do dnia następnego.

Zupełnie jak klątwa, od której człowiek nie może i nie chce się uwolnić. O tak, jestem tym żywicznie-ziołowym, pikantnym zapachem oczarowana. Uroki miłosne, zwłaszcza te którymi aż przesiąka ubranie, istnieją, a jakże!


10/10

poniedziałek, 24 sierpnia 2020

świeczka / wosk Yankee Candle Misty Mountains

Szczyt zachwytu

Na swoją pierwszą opublikowaną recenzję wybrałam zapach szczególny. Odnosi się on bowiem do klimatu gór, a góry są moim miejscem na świecie. Kocham wyprawy w nie i choć może z różnych względów nie są w moim przypadku częste, po prostu uwielbiam je. Długo też miałam lekkie obawy, że nawet najlepszy wosk nie da mi namiastki górskiej atmosfery.

Yankee Candle Misty Mountains to świeczka o zapachu "mglistych gór", u mnie jako votive / sampler 49 g (potraktowany jako wosk - w kominku).

Opis producenta
Bezkresna panorama porośniętych sosnami gór spowitych tajemniczą, chłodną mgłą.
Nuty górne: sosna, mięta
Nuty środkowe: lawenda
Nuty dolne: paczula, wetyweria, drzewo cedrowe

Recenzja

Wąchany na sucho wosk wydał mi się nasycony tajemniczą, zgaszoną słodyczą lasu, mięty pieprzowej i mgły. To dzikie krzewy porośnięte kwiatami, ukryte poza górskim szlakiem, ale z ich wyczuwalnym aromatem. Nienachalny, a jednak z charakterem, odrobinę wręcz zahaczający o męską kategorię.

Po rozgrzaniu wosku zapach bardzo szybko rozniósł chłodno-rześko motyw mgły i lasu u podnóża gór. To... tajemniczy początek szlaku. Czułam słodkawo-ziołowy, wręcz ostrawy motyw mięty, ziół i męskich perfum, kryjący się... w niemal mistycznej, wilgotnej i zamglonej roślinności. Jakbym szła pośród kosodrzewiny i... mnóstwa dzikich, ciężkich kwiatów. Po dłuższym czasie wręcz drapiących. Wydawały się odrobinę duszne, wilgotne i... tajemnicze. Niczym chłodek i wilgoć bijąca od szczytów, wciągająca mnie w kłębiącą się mgłę. W niej z kolei nawet odrobina goryczkowatej pikanterii - właśnie takiej ziołowo-dymnej. Zdarzyło jej się zalecieć iglastym kwaskiem, który następnie znów krył się w kwiatach.

Roznosił się po mieszkaniu z łatwością i utrzymywał się długo, pokazując prawdziwą moc. Wyrazisty charakter, dosadność poszczególnych nut i klimat przełożyły się na to, że niektórym może wydać się męczący. Osobiście uwielbiam ciężkie i niemal męskie zapachy, więc ja nie miałam z tym problemu (ale mieszkająca ze mną Mama - ogromny).

Tajemnicza, uwodzicielska lesistość, która przyciąga swym charakternie ziołowo-kwiatowym, rześko-charakternym klimatem - aż się prosi zboczyć ze szlaku.

10/10