sobota, 26 lutego 2022

wosk / świeca Kringle Candle Aurum & Evergreen

Aura warta złota

Ta etykietka jakoś przyciągnęła mój wzrok. Biel i nienachalne, chłodne złoto... to niby było eleganckie, a jednocześnie jakby miękkie, przytulne. Do tego nieoczywiste połączenie nut. Efekt bardzo mnie ciekawił, więc uznałam, że kupić muszę.

Kringle Candle Aurum & Evergreen to zapach oddający klimat złota i wiecznej zieleni; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta
Gwiazdkowa mieszanka różowego grejpfruta i jabłka zmieszana z granatem i liśćmi cynamonowca to 
szlachetny zapach, przepleciony waniliowym śniegiem i syberyjską jodłą.
Nuty górne: musujący różowy grejpfrut, skórka zielonego jabłka, 
Nuty środkowe: sok z granatu, liści cynamonowca, dżem truskawkowy
Nuty dolne: kryształki cukru, waniliowy śnieg (lody?), jodła syberyjska


Recenzja

Na sucho uderzyły słodko-kwaśne czerwone owoce (pod przewodnictwem grejpfruta?), a już w następnej sekundzie dołączyło do nich świeżo-kwaskawe zielone igliwie. Podkręciła je pikanteria... jak zaraz się okazało korzenna, zmieszana ze słodyczą. Owoce, trochę podsycone cytrusami, połączyły kwaśne jabłka, słodką mieszankę leśno-truskawkową (?) i coś egzotyczniejszego. Wszystko ułożyło się w bardzo orzeźwiający bukiet. 

Z kominka pierwsze rozeszły się zielone, kwaskawe jabłka wymieszane ze słodkimi truskawkami i malinami. Te drugie zahaczały o lekko pudrowy wydźwięk. Pomyślałam o bardzo słodkich, czerwono owocowych lodach, a potem o dżemie truskawkowym. Lekko doprawionym cynamonem.

Ciepławo-ostrzejsze przyprawy nieśmiało pobrzmiewały, aż w końcu wydobyły z owoców cierpkość i goryczkę, same wciąż pomykając tu i ówdzie. Kompozycja mignęła drewnem - raczej kwaskawo-iglastym, po czym na przód wysunął się soczysty, czerwony grejpfrut. Mocny, słodko-cierpki i orzeźwiający, może wzbogacony o echo słodkiej i korzennej pomarańczy. Mieszał się z owocową egzotyką, na którą wciąż składały się czerwone owoce.

Z czasem owoce cytrusowe i egzotyczne, w dużej mierze czerwone, mieszały się z sosnowo-jabłkowym kwaskiem. Było słodko, a także dość korzennie i niemal dżemikowo, które to skojarzenie podkreślała chwilami aż nieco palona nuta. Wynikająca z niejednoznacznej korzenności i goryczki. Z kominka długo biła kwaskawa soczystość, acz częściowo się rozmywała. Dolatywały do niej podsłodzone nuty - może nieśmiałej wanilii? Bardzo jednak ostrożnej i zmieszanej z charakternym, również słodkim cynamonem. Do głowy przyszły mi jakby palono-karmelowe ciastka cynamonowe, jednak... nie był to mocno cukierniczy aromat. Wszystko zdecydowało się na nieco perfumeryjny wydźwięk.

Suchy wosk był wyrazisty, acz niesiekierowy. Jako mocna, intensywna siekiera dał się poznać dopiero po ogrzaniu. Rozszedł się błyskawicznie i był długo dobrze wyczuwalny nie tylko w pomieszczeniu z kominkiem.

Całość choć prosta, wyszła ciekawie i głęboko. Harmonijne duety: słodycz i kwasek, soczysta rześkość i ciepłe przyprawy - wszystko w owocowym, ale ani nie specjalnie lekkim, ani typowo zimowym wydaniu. Grejpfrut i cynamonowa truskawka, trochę jabłek oraz dosłodzenie, bez przegięć, a z drzewno-iglastym urozmaiceniem. To lubię! Tak samo jak klimat raczej nieco perfumeryjny niż taki mocno jedzeniowy. Podobała mi się aura tego złota (aurum - taa, cóż za gra słów).

9/10

czwartek, 24 lutego 2022

kadzidełka Boles d'Olor Les Feuilles / Jesienne Liście

Słodkie suszki

Liście są takim motywem w zapachach, że w zasadzie nachodzi mnie na nie przez cały rok. Może to dlatego, że jestem jesieniarą? W zasadzie przyczyna tego jakoś mnie nie interesuje, po prostu tak jest i koniec. Dla poznania nieznanej mi marki kadzideł, wpadły więc liście.

Boles d'Olor Les Feuilles to zapach jesiennych liści; u mnie w formie kadzidełek patyczkowych, wykonanych na bazie neutralnych roślinnych żywic aromatycznych i drewna, do którego dodawane są olejki eteryczne pochodzenia roślinnego, których w opakowaniu jest 16 szt.

Opis producenta
Nuty górne: cytryna, migdały
Nuty środkowe: orzech makadamia, orzech laskowy
Nuty dolne: karmel, wanilia


Recenzja

Suche kadzidełka pachniały intensywnie ziemią i drewnem, suszonymi liśćmi, a wiec dość gorzko. Przybrały wydźwięk dobrych, męskich perfum. Nuty te otulała jednak słodkawa orzechowość, przez którą pomyślałam o orzechach prażonych i... zatopionych w palonym do goryczki karmelu?

Palone patyczki roztoczyły stonowany zapach drewna, otulonego słodyczą. Zaplątały się orzechy... może więc to drewno właśnie jakiś drzew orzechowych? Znów pomyślałam o suszonych liściach i słodkawej tabace. 

Zapach przybrał nieco męski wydźwięk, po czym do słodyczy dodał odrobinkę goryczki. Była lekko palono-suszona, może odrobinkę naturalnie orzechowa i... karmelowa? Słodycz wydała mi się nieoczywista, ciepło-palona albo jak liście - czy cokolwiek - suszonego na słońcu. W pewnym momencie wychwyciłam trochę świeżości... Oto pojawiła się wilgotna, czarna ziemia. Trochę się umocniła, zadbała o powagę całości, po czym odeszła wśród...  drzewa rosnące na powietrzu? Palone orzechy? Delikatne, surowe, naturalnie słodkie, acz w gorzkawych skórkach. Oddała im pole do popisu. Z czasem drewniana gorzkawość nieco wyłoniła się zza oplatającej ją słodyczy, ale i tak nie była silna.

Suche kadzidełka pachną mocno, natomiast dym roznosi zapach wciąż wyraźny, lecz zaskakująco delikatny. Rozchodzi się, po czym raczej pobrzmiewa, raz mocniej, raz słabiej. Utrzymuje się niezbyt długo.

Zapach jest ładny, jednak suchy obiecuje znacznie więcej, niż oferują kadzidełka palone. Szkoda. Splot drewna, naturalnej orzechowej słodyczy i palono-suszona gorzkawość wyszły zacnie, jednak mogłoby to mieć mocniejszy charakter. Ta namiastka ziemi czy męskich perfum - jaka szkoda, że się nie rozwinęły!
Za moc (słabość?) i niedookreśloność bardzo obniżam ocenę.

6/10

poniedziałek, 21 lutego 2022

wosk / świeca Country Candle First Fallen Snow

 Upadły potencjał

O istnieniu tego wosku dowiedziałam się, gdy jakoś zaraz miałam wrzucić do kominka Woodbridge Winter Wonderland. Pojawiło się w mojej głowie przekonanie, że w takim razie muszę zgarnąć drugiego ptaka do kolekcji. Co prawda, dolne nuty sugerowały trochę cukrowe tony, lecz miałam nadzieję, że w całości się ukryją, inne wzniosą się jak feniks z popiołów. Pierwszy spadający śnieg... czy ostatni (bo trafił do mnie dopiero w lutym) - mała różnica, ważne, aby ładnie pachniał.

Country Candle First Fallen Snow to zapach oddający zapach świeżego śniegu / pierwszego spadającego śniegu; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta:
First Fallen Snow to intensywna mieszanka jagód, owoców cytrusowych i liści goździków. Świeżo wycięty laur doskonale dopełnia niuanse zimowej mięty i mrożonych malin. Magiczny zapach świeżego śniegu jest optymalnie inscenizowany przez delikatne aromaty świerku i wanilii.
Nuty górne: świąteczne jagody, liść goździka, liść drzewa pomarańczowego 
Nuty środkowe: wieniec laurowy, mrożona malina, mięta zimowa
Nuty dolne: świerk, trzcina cukrowa, laska wanilii 


Recenzja

Suchy wosk pachniał słodko: delikatną wanilią, trochę słodko-ciepłymi przyprawami... I drewnem? Ziołami? Doszukałam się czegoś rześko-kwaskawego, ale też owocowego. Jak dosłodzone, aż dżemowe owoce leśne? Maliny / porzeczki? I może... kruche, waniliowe ciastka z takimi lepkimi dżemami?

Z kominka pierwsza rozeszła się orzeźwiająca słodycz delikatnej, zielonej mięty, wiążącej się z innymi słodkimi, waniliowo-ziołowymi wątkami, z których z czasem odważniej wyłoniła się wanilia.

Wanilia zaprosiła nieco słodko-owocowych motywów dżemów-dżemików. Do głowy przyszedł mi też syrop malinowy i... dżemy w wariantach czerwonych, wieloowocowych, bardzo słodkich, że aż trudnych do sprecyzowania.

Z czasem pojawiło się więcej przypraw o jakby drzewnym charakterze i właśnie samo drewno. Z drewnem wiązały się zioła, dosłownie otulały i oplatały je. Słodko-wytrawne, lekko gorzkawe, poważne, ale nienachalne. Raz czy dwa zrobiło to aluzję do męskiego klimatu, ale potem nadciągnęła silniejsza, jakby waniliowo-cukrowa, może jak ciastka z cukrem, słodycz to stłamsiła. Wydała mi się jakaś... waniliowo-drewniana? Trochę jak choinkowe zawieszki do samochodów?

Z czasem ta lekka goryczka przypraw, coś nawet ostrzejszego (duet pieprzu i goździków?). Ta nuta podkreśliła w owocowych dżemach cierpkość i palony aspekt, znów pomyślałam o syropie owocowym, acz... może lekko korzennym? Z pomarańczową nutką?

Suchy wosk pachniał przeciętnie mocno, a i w kominku się nie popisał. Trzymał się właśnie przeciętności. Rozchodził się średnio długo (chciałabym, by robił to o wiele szybciej), a potem po prostu czuć go w miarę wyraźnie.

Delikatne drewno i troszeczkę słodkich ziół, dżemów, wanilia nie chwyciły mnie przez przesadnie "przysłodzenie" i brak charakteru. Tak to sobie delikatniusio pachniało - w momencie gdy gdyby to wkomponować w porządną siekierę, mogłoby zachwycić. Na marność dołożyła się licha moc. A jednocześnie nie było tu niczego strasznie nagannego. To nie tyle pierwszy padający śnieg, co już upadły potencjał.

6/10

piątek, 18 lutego 2022

wosk / świeca Country Candle Midnight Snow

Cukierek albo śnieg 

Ten wosk zamówiłam razem z Kringle Aurum & Evergreen i gdy do mnie dotarły pomyślałam sobie, że stanowią ładny duet czerni i bieli, połączonych złotem. Ot, taka luźna myśl. A do kominka wrzuciłam dzisiaj przedstawiany wyjątkowo wietrznego dnia, gdy wietrzysko aż gwizdało i marzyła mi się jakaś cięższa, pełna przypraw kompozycja.

Country Candle Midnight Snow to zapach oddający klimat śnieg o północy; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta:
Zapach Midnight Snow zaprasza do relaksu i zabawy. Świeża mięta, delikatne niuanse ziaren pieprzu spotykają pikantne owoce cytrusowe. Zielony mech i słodkie piżmo optymalnie dopełniają ten wyjątkowy zapach. 
Nuty górne: zielenie, mięta
Nuty środkowe: drzewo cedrowe
Nuty dolne: przyprawy, mech, drewno


Recenzja

Suchy wosk przedstawił się jako męski i nieco drzewny, niewątpliwie poważny i rześki. Ogromny udział miała w nim słodka, świeża mięta. Za nią stały ciężko-gorzkawe, nieco ostre przyprawy: pieprz i kardamon. Ziołowa słodycz mięty wprowadzała nie tylko orzeźwienie, ale też... świeże, leśne "zieloności". Wilgotny mech? Świeżość ta miała jednak charakter uwodzicielsko-tulaśny. Jak męska bluza lub sweter, w którym można się schować.

Z kominka rozszedł się nieoczywisty splot słodkiej mięty, męskiego, orzeźwiającego, że aż chłodzącego żelu pod prysznic i ciepłych przypraw. Mięta zahaczała o cukierki "miętówki", wydała mi się bardzo słodka, wręcz cukrowa - chyba przez kontrast.

Z czasem bowiem do przypraw dołączyły poważniejsze motywy drewna, mchu... nawet z leciutko ziemistym echem. One również umacniały męski wydźwięk kompozycji. Do głowy przyszedł mi wilgotny, chłodny mech i niskie, zielone rośliny, skryte w cieniu drzew, tworzących gęsty las. Przyprawy trochę odpuściły... Jak czułam kardamon to raczej delikatniejszy, rześki zielony, trochę pieprzu. Jakby jakiś wypachniony młodzieniec wylegiwał się na zielonym, leśnym łożu z mchu i zieloności. I raczył się miętówkami, przerysowanymi, że aż z jakimś złudnym kwaskiem?

Im dłużej wosk się grzał, tym bardziej wyłamywał się kwasek... nieco cytrusowo-miętowy, acz wciąż słodki, że pomyślałam o jakimś takim sosie lub np. lemoniadzie... Co poważniejsze zaś nuty (drzewa, zioła) optowały za kwaskawymi, mokrymi liśćmi (słodko-kiszonkowymi?).

Zapach zarówno na sucho, jak i podczas palenia to intensywna siekiera, która rozchodzi się w oka mgnieniu i utrzymuje satysfakcjonująco długo, nie przytłaczając i nie wgryzając się w otoczenie.

Kompozycja w zasadzie podobała mi się, gdy chodzi o męski wydźwięk, chłodek ciemnej, niskiej warstwy lasu i dużo mięty, a także poważniejsze akcenty drewna i przypraw, jednak żałuję, że ta mięta szła aż w cukierkowym kierunku. Podobnie kwasek - wolałabym, by odważniej to liście, a nie coś niedookreślonego, uderzyły. W dodatku, choć akurat specjalnie nad tym nie ubolewam, za nic nie kojarzy się zimowo. Powiedziałabym, że to raczej jakaś chłodna, wiosenna lub jesienna noc. Producentowi chyba biel śniegu pomyliła się z bielą cukru.

7/10

poniedziałek, 14 lutego 2022

wosk / świeca Goose Creek Pure Red Rose

Kochane róże

Obecnie walentynki są mi zupełnie obojętne, a wśród sklepowego kiczu na tę okazję akurat nie widuję mojego tzw. "fajnego kiczu". A jednak pomyślałam, że fajnie będzie znowu jakiś w miarę adekwatny wosk opublikować właśnie tego dnia.

Goose Creek Pure Red Rose to zapach czerwonej róży, u mnie jako wosk kostka ok. 10 g (w opakowaniu 59g, czyli 6 kostek).

Opis producenta
Prosty, a niebiański zapach romantycznej czerwonej róży. Doświadcz tej kochanej klasyki.. 
Nuty górne: czerwona róża
Nuty bazowe: zielone liście, lekkie jabłko
Nuty dolne: delikatny puder


Recenzja

Suchy wosk pachniał delikatnymi, świeżymi różami, może jedną lub dwiema, stojącymi w wazonie. Czuć wodę, a także czystość, jakby tak umieszczone zostały w przytulnym pomieszczeniu, w którym wietrzyk zza uchylonego okna powiewa białymi firankami. Do tego może jakieś białe kwiatki?

Palony wosk roztoczył bazę złożoną ze świeżych róż, nieco "rozładowanych" wodnistym echem. Były słodkie i subtelne. Dosłownie czułam ich delikatne płatki, a także towarzystwo drobniejszych, białych kwiatów. Może konwalii? Wróciła myśl o czystych, białych firankach, nasiąkniętych świeżym, raczej ciepłym powietrzem powietrzem zza okna.

W świeżości tej pojawiła się aż soczysta nuta... zieleni? Zielonych, kwaskawych jabłek, może dosłownie ociupineczki cytrusów i roślin. Niczym kwitnące drzewa, trawa, ale daleko w tle. Na pierwszym planie bowiem umocniły się słodkie kwiaty. Żywe róże w jasnych kolorach mieszały się z jaśminem, konwaliami i innymi. Splótł je motyw wody - jakby stały w wazonach i jakbym niemal czuła, jak piją wodę z nich.

Suchy wosk pachnie delikatnie, w kominku początkowo też. Potrzebuje troszeczkę czasu, by się dobrze rozejść, a wtedy jest bardzo dobrze wyczuwalny - i to nie tylko w pokoju z kominkiem. Mimo wyrazistości, to zapach delikatny.

Całość bardzo mi się podobała. Wyszła wyraziście - choć wolałabym o wiele mocniejsze uderzenie, to i taki łagodniejszy charakter był miły jednorazowo (dobrze więc, że większość wosków kupuję na kostki). To niebanalne róże, bo wzbogacone o białe kwiaty, wodę i soczystość. Subtelniejsze niż potrafią być kompozycje oddające ciężkie, czerwone bukiety (ja w sumie wolę właśnie takie mocarne).

8/10

piątek, 11 lutego 2022

wosk / świeca Woodbridge Winter Wonderland

Pieprz...nie słodki rudzik

O tym, że woski wpadły u mnie w takiej kolejności to prawdziwa zbieżność nazw. Może i nic dziwnego, że się powtórzyła, bo choć popularna, to ładna i dająca szerokie pole do popisu. Myślałam, że ten właśnie zostawiam sobie na koniec zimowych zapachów, jako że przeuroczy ptaszek, iskierka koloru mogą już sugerować właśnie raczej końcówkę tej pory roku, ale... potem trafiło się jeszcze jedno zamówienie. Nie wiem, dlaczego akurat rudzik wylądował na etykietce. Nie wszystkie odlatują do ciepłych krajów, a z kolei pierwsze wracające to oznaka wiosny. Bo ja wiem, czy pasują do tytułu? Do nut chyba też średnio, ale może miałam je uznać za równie zacne, co właśnie zacne są rudziki?

Woodbridge Winter Wonderland to zapach "oddający zimową aurę", u mnie jako wosk-kostka; opakowanie zawiera 68 gramów (8 kostek).

Opis producenta
Magiczna, zimowa aura: połączenie świeżej nuty sosny z aromatycznym cynamonem.
Nuty górne: aldehydy, eukaliptus, cynamon
Nuty środkowe: sosna, rozmaryn, piołun
Nuty dolne: wanilia, cedr


Recenzja

Sucha kostka pachniała wyraźnie zielonymi, iglastymi roślinami i ziołową goryczką, zestawionymi z orzeźwieniem i chłodem. Pomyślałam o śniegu, ale też rześkich męskich żelach pod prysznic. Zaplątała się mięta, może eukaliptus... Słodycz, ale obok przypraw aż gorzko-ciężkich wątków. Jakby wśród sosnowych igieł ukryły się też igiełki rozmarynu, pieprz, suszone, cierpkie zioła... złagodzone słodyczą aż ciastową? Ciastowo-waniliową i nieśmiało korzenną?

Z kominka pierwszy wyrwał się pieprz i goryczkowate drzewa. Podkreśliły je również goryczkowate zioła. Pomyślałam o ziołowym pieprzu zielonym i piołunie, które zaprosiły świeżość i rześkość. Pojawił się motyw powietrza... niby z drzewno-ziołową ciężkością, ale jednak rześki. Czułam też przyprawy korzenne, drzewa... Wrócił też po prostu pieprz - pieprz czarny - i odważnie rósł w siłę, puszczając obok wolno resztę nut. W tym znów więcej ziół.

W pewnym momencie odnotowałam słodycz, zdecydowanie rosnącą. Najpierw wpleciona w rześkość, skojarzyła mi się z miętą i zielonymi roślinami. Jakbym znalazła się w lesie mieszanym, pełnym ziół i różnych drzew, w tym kwaskawych iglastych. Raz po raz wyraźniej wyłaniała się sosna, choinkowość, czasem kompozycja chyliła się ku męskim perfumom. Im dłużej jednak wosk się podgrzewał, tym bardziej słodko-drzewnie, a w końcu waniliowo-korzennie się robiło. Za sprawą tych nut, wróciła ciężkość, a z wanilią pomieszał się pieprz.

Wosk suchy pachniał bardzo intensywnie, w kominku zaś średnio. Nie sprostał zapowiedzi, czego trochę mi żal. A jednak wydźwięk był dość ryzykowny. Naturalny, ale może mocniejszy by zmęczył?

Kompozycja wydała mi się niebanalna. Te ciężkie przyprawy i zioła, goryczka, ale też dużo drewna, w tym iglastego i powietrze, końcowa słodycz - interesujący splot, a jednak trochę mi tu za dużo skrajności było. I jakoś... choć to "trochę zimy, trochę wiosny", to jednak do etykietki, ani tytułu niezbyt mi pasuje.

8/10

niedziela, 6 lutego 2022

wosk / świeca Chestnut Hill Winter Wonderland

 Zimowy Miętoland

W etykietce i kolorystyce tego wosku było coś, co sprawiło, że musiałam go mieć, więc ucieszyłam się, że producent obiecywał nuty, które od dłuższego czasu za mną chodziły. Kojarzyła mi się z Opowieściami z Narni, a dokładniej pierwszą (wg mnie jedyną słuszną) częścią, Białą Czarownicą, Tumnusem, którego kopytka słychać na trzeszczącym śniegu. Oby równie baśniowy był efekt tego wosku!

Chestnut Hill Candle Winter Wonderland to świeży, drzewny zapach zimy, u mnie jako wosk (kostka) - mieszanka sojowego z domieszką parafinowego; opakowanie to 85g, czyli 6 kostek.

Opis producenta
Tym, co tworzy ten świeży zapach są wiecznie zielone rośliny, cedr, eukaliptus i zielona mięta.

Recenzja

Już suchy wosk po prostu pachniał zimą. Miętowo-słodką, rześką i zieloną, aż kłującą świeżością, którą zachowały drzewa iglaste, mimo wrażenia lekkiego przemrożenia. Zawinęła się w tym lekka słodycz, a także nieco męsko perfumowy charakterek. Otulały poważne i wyraziste drewno, odpowiadające za lekką goryczkę, którą to mieszało się z... wytrawniejszą miętą pieprzową?

Z kominka najpierw rozeszła się słodko-gorzkawa ziołowość, podkreślona poważniejszym, wytrawniejszym drewnem, dopiero rozkręcająca się w swej słodyczy. Po chwili dała się poznać jako miętowa i świeża. Pomyślałam o słodkiej, delikatnej mięcie zielonej. Zaprosiła chłodek, orzeźwienie, a do głowy przyszedł mi eukaliptus oraz zielone drzewa i krzewy iglaste, nieco zmrożone i kołyszące się na lekkim wietrze.

Drewno, drzewa ośmieliły się. Mieszając się ze słodkimi, ziołowymi nutami przybrały częściowo charakter rześkich, męskich perfum. Zaplątał się w nich świeżo-kwaskawy motyw drzew iglastych, zielonych, młodych sosenek... zawracających do chłodu ziół i poczucia lekkiego przemrożenia. Po dłuższym czasie wydało mi się, że drzewka iglaste robią drobne aluzje do cytrusów, acz i one zatonęły w ziołowo-słodkiej, subtelnej mięcie zielonej.

Suchy wosk wydał mi się średnio intensywny, a w kominku niewiele intensywniejszy. Rozchodzi się za to szybko i jest dobrze wyczuwalny, utrzymuje się przeciętnie długo.

Całość bardzo mi się podobała, więc ubolewam nad średnią, a nie mocną, uderzającą wyczuwalnością. Do tej kompozycji siekierowość by pasowała. Miętowo-drzewny, iglasty splot doskonale oddaje etykietkę i jest przecudowny na zimową porę, gdy nie ma się już ochoty na kolejne jabłka i przyprawy.

9/10

czwartek, 3 lutego 2022

kadzidełka Boles d'Olor Borealis / Zorza Polarna

Polarne fale

Odkąd pamiętam zachwyca mnie zorza polarna. Niewiarygodne zjawisko. W dodatku to istotny element otoczenia jednego z poziomów w jednej z moich ulubionych gier (Alice Madness Returns). Gdy więc zobaczyłam elegancką tubkę nieznanej mi barcelońskiej marki, postanowiłam ją sprawdzić.
Gdy pewnego dnia podczas sesji egzaminacyjnej naszło mnie na orzeźwiająco-kojący zapach, uznałam, że te sprawdzą się doskonale.

Boles d'Olor Borealis to zapach oddający zorzę polarną; u mnie w formie kadzidełek patyczkowych, wykonanych na bazie neutralnych roślinnych żywic aromatycznych i drewna, do którego dodawane są olejki eteryczne pochodzenia roślinnego, których w opakowaniu jest 16 szt.

Opis producenta
Nuty górne: igły sosny, mech, ozon, szałwia
Nuty środkowe: lawenda, magnolia
Nuty dolne: bursztyn, piżmo, porosty borealne, tajga, wetyweria

Recenzja

Kadzidełka już na sucho pachniały intensywnie rześkością kwiatów pokrytych rosą o poranku, a także właśnie samym orzeźwiającym chłodem poranka. Wydawał się senny, mglisty. Pomyślałam o lotosie, kwiatach wodnych, jaśminie i wilgotnym mchu; scenerii oczka wodnego. Raz czy dwa mignął mi też zawilgocony papier (bardziej "papirus" mimo że go nigdy nie wąchałam).

Dym rozniósł najpierw odrobinkę niemal ziemistej goryczki, przez co pomyślałam o konarach, wystających korzeniach, porośniętych mchem. Ten wprowadził wilgoć i rześkość. Na myśl przyszedł mi wilgotny od mgły poranek, a także rośliny pokryte rosą.

Kwiaty pojawiły się z czasem, najpierw nieco zmieszane z wodą, w tym kwiaty wodne. Delikatne, słodkawe, a chwilami trochę ciężkawe, ale... charakterne. Niektóre sprawiały wrażenie ziołowych, z pazurkiem. Przemknęła drobna pikanteria, też w pewien sposób rześka. Coś a'la szałwia? Wyobraziłam sobie mistyczne jeziorko w lesie, niczym z jakiejś romantycznej ballady. Czuć wilgoć ziemi, lekko pikantnych roślin, a także ogrom rześkości i czyste powietrze.
Kompozycja jednak i tak jawiła się jako bazowo kwiatowa. Z tym, że to kwiaty z charakterem i drewnem w tle. 

Kadzidełka już na sucho pachniały intensywnie. Palone także. Szybko i bez problemu się roznoszą, palą się bardzo długo. Prawie wcale nie zadymiają pomieszczenia.

Nie jestem pewna, czy zorza mogłaby tak pachnieć. Pikanteria i kwiaty może do niej niespecjalnie pasują, ale zapach i tak wyszedł pięknie. Mocny, bo choć kwiatowy, to nie nudno-mdło słodki, a z ziemistą i powietrzną głębią. To jak wilgotny, cudny poranek. 

9/10