piątek, 29 grudnia 2023

wosk Goose Creek White Woods & Apple

Słodziutki króliczek

W pierwszej chwili nie wiedziałam, co myśleć, gdy zobaczyłam nową linię Goose Creek z etykietami jakby malowanymi, bardzo ładnymi, przypominającymi akwarele, ale jednak... tak odbiegającymi od tego, co normalnie oferuje marka. Trochę niepewna wybrałam na początek jeden, do spróbowania czy z obrazkami nie zmieniła się jakość. A tu... już pomogłam sobie i opisami nut, i obrazkiem, bo zając / królik po prostu do mnie przemówił. Zając zimowy, jak wszystko na to wskazywało, bo na szczęście producentowi nic się nie pomyliło i żadne pisanki się tu nie zaplątały. Bo ta nowa linia to przecież nie jaja, prawda? Niestety nim wosk wrzuciłam do kominka, zrodziło się mnóstwo obaw, bo zmiany zaszły też w pakowaniu - etykiety zamiast kartoników obecnie są jako naklejki. Ta zmiana szła w parze ze spadkiem jakości samego wosku. Bałam się, że i ten jest "z tych gorszych".

Goose Creek White Woods & Apple to zapach białego drewna i jabłek, u mnie jako wosk (w opakowaniu 59g, czyli 6 kostek po ok. 10g).

Opis producenta
Zapach ośnieżonych jabłek wypełnia zimowy, biały las.
Nuty zapachowe: drewno mahoniowe, chrupiące jabłko, igły jodły i bergamotka


Recenzja

Suchy wosk uderzył wonią słodkich, kaszowatych jabłek i niemal waniliowo słodką, może lekko cynamonową masą jabłkową (przecierem?). Przeplotła to słodko-chłodną mięta. Wprowadziła lekką, ziołową goryczkę, za której sprawą wemknęło się drewno. Ono mieszało się z drzewami iglastymi i cytrusem. Zapewniły lekki kwasek o chłodnym i rześkim wydźwięku.

Z kominka pierwsze wymknęło się dosłownie słodziutkie jabłuszko. Pomyślałam o soczystym, acz nieco już kaszowatym, zmiękłym oraz o jabłku duszonym z cynamonem. Poganiała je jodła... czy wręcz urocza jodełka i sosenka. Drzewa iglaste połączyły świeżość, lekki kwasek, ale też słodycz drzewno-leśną z jabłkami. Jabłka tym samym zwróciły uwagę na swoje czerwone, nieco charakterniejsze skórki. Cynamon nakręcał się nawzajem z drewnem. Wyobraziłam sobie też jasno drewniane meble i półmiski - być może na jakaś słodką masę z jabłek.

Słodycz jabłek rosła znacząco. Dołączyła do nich wanilia i może nawet odrobinka miodu. Słodycz miała w sobie pewną głębię; szlachetności dodał jej akcent żywicy. Ta przypominała o drzewach iglastych, które z czasem dodatkowo podkreśliły cytrusy. Z lekką goryczką skórki? W tle zamajaczyło też rześkie zioło o chłodnym charakterze... Słodka mięta? Wyobraziłam sobie jabłkowy mus ze świeżo ciętą miętą. Sugerowało to pewien rześki chłód, jednak cynamon narzucił całości ciepły charakter. Z czasem jego ciepło zasugerowało nawet kominek i płonące drewno. Przy którym to się siedzi, zaciąga zapachem choinki i je waniliowo słodką masę z jabłek (z miętą?). Po pewnym czasie jednak masa zmieniła się w maślane i duszno-ciężko słodkie ciasto z jabłkami z cynamonem. Z kruszonką i z przesadzoną ilością wanilii, co zaczęło aż męczyć.

Wosk pachniał intensywnie na sucho, a w kominku intensywnie, aż siekierowo. Byłoby to plusem, gdyby nie to, że z czasem poszedł w przesłodzonym, aż duszącym kierunku. Rozchodzi się błyskawicznie, równomiernie i nie tylko po pomieszczeniu z kominkiem. Utrzymuje się dość długo - leciutko pobrzmiewa nawet następnego ranka.

Kompozycja złożona z jabłek z cynamonem i wanilią oraz drzew iglastych z nutami drewna, mięty i cytrusów była bardzo ładna, obiecująca, lecz niestety z czasem zrobiła się przesłodzona i nadto ciastowa. Gdyby nie ta ciężko-słodka końcówka, wosk mógłby być zachwycający.

7/10

piątek, 22 grudnia 2023

wosk Enoia Świąt Nie Będzie

Grinch się pomylił

Kiedy tłum z obłędem w oczach dostaje przedświątecznej gorączki, na wszelkie wyjścia w miejsca publiczne (sklepy, tramwaje), krzywię się jak Grinch. Nie lubię tego okresu w roku. Spokojnie obchodzę sobie Yule, ubierając drzewko, przygotowując kłodę i spędzając je w domowym zaciszu. Lubię niektóre elementy Gwiazdki, jednak nie te tradycyjne czy wpisane w zachowanie obecnego społeczeństwa. Stąd jak zobaczyłam tytuł wosku, pomyślałam, że to coś dla mnie. Nuty... wydały mi się ciekawe i ryzykowne, ale czułam, że wyjdą dobrze.

Enoia Świąt Nie Będzie to zapach jabłek i mandarynek, miodu, wanilii i sosen, z linii na Gwiazdkę, u mnie jako sojowy wosk "tabliczka czekolady" ok. 55g (czyli 10x5,5g; do kominka wrzucałam po dwie kostki, czyli 11g).

Opis producenta
Świąt nie będzie to zapach, który wypełnia powietrze ciepłem i radością, przywołując magię i ducha wspólnego świętowania. 
Na samym początku, w nutach górnych, odkrywasz aromat czarnego jabłka i mandarynek. To jak pierwszy gryz w soczyste owoce podczas rodzinnych spotkań w gronie najbliższych. Dodatkowo, delikatne nuty eukaliptusa nadają zapachowi orzeźwiający akcent, jakbyś wchodził do pachnącego lasu.
W sercu tej kompozycji znajdują się złociste nektary miodu, kwiatu pomarańczy i sosny. To jakby delikatne kwiaty i słodki miód przywoływały wspomnienia o świątecznym stole pełnym pyszności.
Na zakończenie zapach przechodzi w głębokie tony drewniane, zgniecione szyszki i aksamitną nutę kaszmiru i czarnej wanilii. To jakby wieczór przy ognisku, gdzie drewno trzeszczy w ogniu, a nuta wanilii otula ciepłem i przytulnością.
To zapach który przywołuje wspomnienia i kreuje nowe chwile, pełne magii i radości. To jak podróż przez czas, która pozwala cieszyć się każdą chwilą świątecznego okresu. Pozwól sobie na to magiczne doświadczenie i zanurz się w zapachu Świąt Nie Będzie, który przywraca ducha wspólnego świętowania i miłości.


Recenzja

Wosk na sucho pachniał słodko, mieszając jabłka i pomarańcze z niedookreślonym ciastem. Pomyślałam o cieście z jabłkami z wanilią na teoretycznie kruchym, acz zawilgoconym maślanym spodzie, ale też ciastkach maślanych i miodzie. Przemknęła nawet myśl o surowej masie na ciasto. Jasny miód mieszał się z soczystymi owocami i kwiatami. W tle przewinęło się drewno i świeżo-kwaskawe sosny, jednak wydały mi się podporządkowane wszechobecnej słodyczy. Oprócz słodkich pomarańczy czułam jeszcze coś... Mandarynki? Za cytrusami przemknęło mi jeszcze coś czerwonego - maliny? Syrop malinowo-miodowy?

Z kominka pierwszy rozszedł się nieoczywisty splot ciasta i drzewa iglastego. Pomyślałam o surowej masie na ciasto, cookie dough, a zaraz potem o słodkim cieście z jabłek z wanilią na maślanym, jasnym spodzie. Bardzo, bardzo słodka szarlotka zmieszała się z maślanymi ciastkami z miodem. Miód to musiał być złocisty, jasny i kwiatowy. Kwiaty także dołożyły słodyczy, acz obudziły też pewną lekkość. Pomyślałam o białych, różnych kwiatach, wśród których znalazł się jaśmin.

Rześkawe, acz bardzo słodkie kwiaty, splotły się z rześkością drzew iglastych. Była to rześkość okiełznana. Do głowy przyszła mi choinka, wyraziście pachnąca w pomieszczeniu, w którym unoszą się ciastowe aromaty, gdzie dobiega nuta pieczonego ciasta. Nagle kompozycję przecięły mandarynki - zupełnie, jakby ktoś je obok obierał. Podkreśliły czerwone jabłka i ich leciuteńki kwasek. Wydaje mi się, że wyłapałam jeszcze nutę czerwonych owoców... acz przygłuszoną miodem. Może jakiś syrop malinowy lub malinowy grzaniec? Z czasem kwaskawe owoce, przy wsparciu drzew iglastych - sosen? - wyłoniły się naprawdę wyraźnie, a do mandarynek doszły słodkie pomarańcze. Może też jakiś wypiek ze skórką pomarańczy? Bo jednak nie rozproszyły ciepła przytulnego wnętrza i wątku ciepłego ciasta.

Wosk zarówno na sucho, jak i w kominku (ja zawsze wrzucam dwie kostki tabliczek Enoia), pachnie mocno, acz nie siekierowo. Rozchodził się średnio długo, ale za to równomiernie i porządnie. Utrzymywał z kolei średnio długo, ale raczej krótko niż długo. Brokatowy efekt bardzo miły dla oka.

Kompozycja wydała mi się ciekawa. Mimo wielu słodkich, ciastowo-ciastkowych nut, miodu i wanilii nie wyszła zbyt jedzeniowo i właśnie ciężko-ciastowo, a tak... zimowo, świątecznie. Trochę iglastych drzew, mandarynki i pomarańcze to wyrównały. Kwiaty z kolei, mimo że też były słodkie, tchnęły rześkość. Zapach ryzykowny, ale podobał mi się (mimo że jednak nie był w pełni "mój"). To Gwiazdka w pigułce - tak wyrazista, że Grinch by pewnie się wystraszył. I na pewno się pomylił, bo myślę, że z takim woskiem, bardzo łatwo o świąteczny nastrój.

8/10

niedziela, 17 grudnia 2023

wosk Enoia Eliksiry

Sosnowy eliksir

Zawsze, gdy czytałam czy oglądałam Harry'ego Pottera, myślałam, że Eliksiry to byłby przedmiot dla mnie. Gdy pomyślałam o klasie w lochach i kociołkach z bulgoczącą zawartością, uśmiech pojawiał się na twarzy. Jednocześnie nie umiem powiedzieć, w jakim kierunku poszłabym, gdybym miała wymyślić kompozycję zapachową oddającą eliksiry. Jakiekolwiek, czy to po prostu jako magiczne substancje, czy przedmiot w Hogwarcie. Na pewno nie wyobrażam sobie tego zapachu tak, jak zaproponował producent Enoia. A jednak mimo to, wydał mi się obiecujący, mimo że nie eliksirowy.

Enoia Eliksiry to zapach inspirowany eliksirami, czyli drzew iglastych, goździków i cynamonu, u mnie jako sojowy wosk "serduszko" ok. 5g (a właściwie dwa serduszka, czyli 10g). 

Opis producenta
To zapach, który przenosi Cię w magiczny las pełen sekretów i czarów, gdzie aromaty natury splatają się z nutami przypraw, tworząc wyjątkową kompozycję. To prawdziwa podróż przez przyrodę, przyprawy i ciepłe, zmysłowe nuty, które oczarowują zmysły na każdym etapie. Już na samym początku rozpoznajesz świeżość zgniecionych igieł syberyjskiej jodły, które przywołują obraz wspaniałego, zimowego lasu. To jak wdech świeżego powietrza podczas spaceru po leśnych ścieżkach. W sercu Eliksirów ukryte są nuty przypraw, takie jak goździk i liść cynamonu, które rozpalają zmysły delikatną pikantnością. To jak wizyta na jarmarku, gdzie w powietrzu unosi się aromat korzennych przysmaków. Baza tego zapachu jest głęboka i zmysłowa. Nuty cedru dodają mu stabilności i ziemi, podczas gdy kakao i wanilia nadają mu słodyczy i przyjemnej lekkości. Na koniec, zapach unosi się na nutach indyjskiego sandałowca, które nadają mu elegancji i trwałości.


Recenzja

Suchy wosk uraczył mnie delikatnym, leśnym zapachem zielonych liści, mchu porastającego zbutwiałe drewno i przypraw. Korzenna mieszanka zawierała goździki i cynamon, acz bez wysokiej ostrości. Wpisały się raczej w słodycz, zmieszaną z wanilią. Wyobraziłam sobie gorące kakao, mieszające się z drewnianym wątkiem. 

Z kominka pierwsze wymknęły się ostro-słodkie, wręcz przenikliwe goździki i drzewa iglaste. Te mieszały się z drewnem ogółem, drzewami też zielonymi. Przodowały jednak jodły, sosny i dosłownie cały las iglasty zimową porą. Czułam też bowiem wręcz przenikliwy mróz. Wydawał się szczypać, w czym pomogły ostre goździki. 

Pojawiło się więcej korzennych przypraw, z racji czego ostrość nieco złagodniała. Cynamon wprowadził drewno o słodszym charakterze. Pomyślałam o sandałowcu, którego słodycz podkręciła jeszcze wanilia. Może słodkie, waniliowe gorące kakao? Las iglasty zrobił innym nutom trochę miejsca, acz cały czas stanowił istotny element. Do nuty ogólnie drzewnej i drewna sandałowego dołączyło jeszcze jakby zbutwiałe, zawilgocone drewno - wyobraziłam sobie szare, stare... Może jakiś pomost nad zamarzniętym jeziorem w lesie, w którym dominują sosny i jodły? Do głowy przyszedł mi też przymrożony mech - podczas pierwszych przymrozków? Mimo mroźnego motywu, przyprawy korzenne z goździkami na czele i tak pokazały, co potrafią swoją ciepłą pikanterią. W zasadzie podsycała się na zasadzie kontrastu z mrozem.

Suchy wosk pachniał delikatnie, w kominku przy wrzuceniu dwóch serduszek po prostu wyraźnie, średnio mocno. Rozchodził się średnio szybko, a w pomieszczeniu z kominkiem i trochę poza nim pobrzmiewał w jednym miejscu mocniej, w drugim słabiej. Utrzymywał się krótko. Brokatowy efekt wizualny na plus.

Zapach był ładny, ale słaby. Goździki i inne przyprawy korzenne, dużo drzew iglastych i trochę drewna sandałowego, drewna ogólnie ułożyły się w mroźno-ciepłą kompozycję. Nie była taka oczywista, ale jakaś wyjątkowa, zapadająca w pamięć też nie. Z eliksirami, ani tymi jako przedmiot w Hogwarcie, ani eliksirami-miksturami, nie kojarzyło się to wcale. Okazał się wyrazistszy niż na sucho, ale i miałam wrażenie, że w kominku parę obiecujących nut z kolei uciekło.

7/10

niedziela, 10 grudnia 2023

wosk / świeca Chestnut Hill Ugly Sweater Party

Niebrzydka brzydkość?

Nie mogę powiedzieć, bym uważała mój "świąteczny" baphometowo-kociakowy sweter za brzydki, ale nie chciało mi się przekopywać szaf w poszukiwaniu reniferowego swetra. Stąd uznałam, że ten wystarczy do zdjęcia. Btw nie rozumiem tego motywu "brzydkich świątecznych swetrów" w internecie i filmach... Albo się jakiś sweter lubi i nosi, albo nie - i co za problem? W końcu... choć tytuł nawiązuje do brzydkich swetrów, miałam nadzieję, że brzydkość do kompozycji zapachowej za nic nie będzie pasowała. Liczyłam, ze ta będzie ładna.

Chestnut Hill Ugly Sweater Party to zapach oddający "przyjęcie z brzydkimi, gwiazdkowymi swetrami", czyli pikantnego drzewa laurowego z górskim lasem, u mnie jako wosk - mieszanka sojowego z domieszką parafinowego; opakowanie to 85g, czyli 6 kostek.

Opis producenta
Pikantnie przyprawione owoce drzewa laurowego mieszają się z chrupiącym, górskim laurem.


Recenzja

Suchy wosk pachniał niczym gwiazdkowa choinka przyniesiona z lasu. Czuć rześkość i lekki kwasek zielonych igieł, drobny chłodek i mnóstwo drewna. Wyobraziłam sobie świeżo ścięte drzewko z akcentem żywicy i lekką goryczką w tle. Ta mieszała się z ostrymi przyprawami - odrobiną goździków w mieszance gałki muszkatołowej i kardamonu o nieco gorzkawym charakterze.

Z kominka pierwszy rozszedł się zapach młodego lasku iglastego, w którym rosną małe sosny... sosenki dosłownie. Ktoś nagle musiał w nim zacząć jedno z drzewek ścinać. Oto poczułam świeżo cięte drzewko, z którego cienkiego pnia płynie żywica. Żywiczny aromat niósł specyficzną, ciężką rześkość, niby słodycz, ale i goryczkę.

Drewno wydało mi się nieco pikantne. Podkreśliły je przyprawy, z goździkami na czele. Przewinęła się jeszcze gałka muszkatołowa i kardamon o goryczkowato-chłodnym wydźwięku. Chłód skojarzył mi się z wiatrem, wiejącym przez kosodrzewinę i drzewa iglaste gdzieś w górach, gdzie zalega trochę śniegu. Ze śnieżnej scenerii z czasem choinka przeniosła się do pomieszczenia. W nim przedstawiła się kontrastowo do pewnego... kominkowego?... ciepła jako bardzo świeża. To taki... "zielony" aromat, jednoznacznie choinkowy. Żywica odegrała w tym ogromną rolę, chwilami wychodząc na pierwszy plan. Przyprawy podkreślały jej charakter.

Suchy wosk pachniał średnio-mocno, a w kominku mocno. Rozchodzi się bardzo szybko i równomiernie. Zapach bardzo autentyczny, chwilowo siekierowy. Nie utrzymywał się jednak zbyt długo, acz jakiś czas po zagaszeniu kominka jeszcze sobie delikatnie miejscowo pobrzmiewał.

Zapach bardzo, bardzo mi się podobał. Autentyczna choinka z istotną nutą żywicy, zimowa świeżość, wiatr w górach, przenoszący się do pomieszczenia z kominkiem, przyprawami i zielonym drzewkiem - genialna kompozycja.
Jedyna jego wada to to, że nie był siekierą od początku do końca i tak szybko znikał.

9/10

wtorek, 5 grudnia 2023

wosk Enoia Klątwa Czarownic

Grzańcowy eliksir
 
Gdy poczytałam o obiecywanych nutach tego wosku, zobaczyłam tytuł, od razu przypomniała mi się zacna świeca Goose Creek Beautiful Creatures. Pomyślałam, że może to być coś "w podobie", więc od razu zdecydowałam się na duży wosk, w postaci tabliczki. Jakoś byłam pewna, że mnie zachwyci. Normalnie, jakbym wypiła jakiś eliksir zauroczenia. Czy miało się to długo utrzymać?

Enoia Klątwa Czarownic to "tajemniczy" zapach grzanego wina, czerwonych owoców i przypraw: goździków i cynamonu, z linii na Halloween, u mnie jako sojowy wosk "tabliczka czekolady" ok. 55g (czyli 10x5,5g; do kominka wrzucałam po dwie kostki, czyli 11g). 

Opis producenta
Zapach, który przywołuje magiczną aurę tajemniczych nocy i wieczornych obrzędów, wprowadzając nas w mistyczną atmosferę. Ten niezwykle urokliwy aromat przenosi nas do świata grzanego wina, gdzie nuty głębokiej czerwieni, przypraw i owoców skomponowane są w zapierający dech w piersiach sposób. Głównym akcentem Klątwy Czarownic jest intensywny zapach grzanego wina. To jakby niespieszna wędrówka przez kolorowe straganu na jarmarku, gdzie aromatyczne przyprawy i soczyste owoce mieszały się w kociołku, tworząc niezapomniany eliksir. W sercu znajdują się nuty czerwonych owoców, które dodają mu słodyczy i głębi. To jakby soczyste wiśnie, maliny i śliwki, które rozkwitają w nocy i nadają kompozycji soczystego charakteru. Dodatkowo, w Klątwie Czarownic wyczuwalne są przyprawy, takie jak cynamon i goździk, które nadają zapachowi delikatnej pikantności i podkreślają jego zmysłową naturę. To zapach, który otacza Cię ciepłem i tajemniczością, jakbyś uczestniczył w starożytnym rytuale przy blasku świec i pod gołym niebem. Klątwa Czarownic to zaproszenie do magicznego świata, gdzie czas płynie wolniej, a każdy oddech smakuje jak ciepłe, aromatyczne wino podczas chłodnej, wieczornej nocy.


Recenzja

Suchy wosk pachniał przede wszystkim mnóstwem owoców leśnych: jagodami, truskawkami i malinami, jeżynami, ale też kwaśniejszymi wiśniami i śliwkami, które wplotły nutę grzanego wina. Sporo w tym, obok soczystości, ciepła ostrych przypraw korzennych, w tym cynamonu i niemal przenikliwych goździków. Zapach był więc i pikantny, i rześki.

Z kominka pierwsze rozeszły się jagody o podwyższonej słodyczy, która skierowała je w galaretkowo-cukierkowym kierunku. Pomyślałam o ciastkach typu Delicje z galaretką jagodową, do której po chwili dołączyły truskawki i maliny w podobnym klimacie. Soczyste, słodkie owoce z czasem zmieszały się z pewnym ciepłem... sugerującym owocowe, rozgrzewające herbaty i... może nawet grzaniec? Herbaciany grzaniec w wariancie śliwkowym i wiśniowym? Poczułam trochę przypraw korzennych - głównie goździków i cynamonu. Choć ostrawe i ciepłe, miały w sobie pewną rześkość.

Słodycz zrobiła się cięższa, pochłaniając obietnicę kwasku. Pozostawiła trochę soczystości, acz owoce zrobiły się już bardzo cukierkowo-galaretkowate. Królowały jagody i śliwki. Może przewinęły się jeszcze jeżyny? Zostawiły czerwone owoce nieco z tyłu, acz i one długo pobrzmiewały. Przyprawy i słodycz po połączeniu raz po raz ocierały się o ciastkowo-delicjowy wątek. Nie było ich specjalnie dużo, jednak ich pikanteria podkręciła głębię kompozycji, że mimo wszystko nie wyszło zbyt słodziaśnie-ulepkowo. Nie było też ostro... raczej ostrawo i ciepło. Owoce leśne choć stanowiły wątek główny, nie starały się tych przypraw zagłuszyć czy speszyć. Myśli o grzańcu - już zwyklejszym (nie herbacianym), ale wciąż owocowym - raz po raz powracały.

Suchy wosk pachniał bardzo intensywnie, w kominku średnio intensywnie, ale zadowalająco (przy wrzuceniu dwóch kostek na raz). Rozchodzi się szybko, czuć go wyraźnie w pomieszczeniu z kominkiem i nie tylko. Zapach utrzymuje się krótko. Brokatowy efekt wizualny oczywiście dla oka bardzo przyjemny.

Wosk aspirował do ciekawego, ale niestety poszedł w zbyt cukierkowym kierunku. Kojarzył mi się z ciastkami typu Delicje - to akurat ani na plus, ani na minus. Owoce leśne, jagody, śliwki i herbaciane grzańce, nutka zwyklejszego grzańca z cynamonem i goździkami były ładne, ale niestety przesłodzone. Zauroczenie niestety, po konfrontacji z realnym zapachem, opadło. Uznałam, że jest jedynie w porządku i trochę żałowałam, że porwałam się na duży wariant, zamiast np. serduszek.

7/10

środa, 29 listopada 2023

wosk Enoia Hrabia Woskula

Złagodzony wampir?

Niedługo po wosku Hrabia Dracula uznałam, że po prostu muszę go zestawić z Hrabią Woskulą. Opis tego bardzo mi się podobał, jednak zdecydowałam się zamówić tylko serduszka bojąc się, że choć nuty brzmią na moje, to raczej nie mam co liczyć na siekierę.

Enoia Hrabia Woskula to elegancki zapach oddający tajemniczość i przepych, czyli bergamotki, agawy, miodu, kwiatów i przypraw, z linii na Halloween, u mnie jako sojowy wosk serduszko ok. 5g (a właściwie dwa serduszka, czyli 10g). 

Opis producenta
Hrabina Woskula to zapach, który przenosi cię w świat luksusu i elegancji, emanując jednocześnie delikatnym urokiem i tajemniczością. Ta wyjątkowa kompozycja zapachowa otwiera drzwi do pałacu pełnego bogactwa i przepychu, a jednocześnie ukazuje subtelność i wdzięk w najpiękniejszym wydaniu.
Na samym początku wyczuwasz soczystą bergamotkę, która wprowadza cię do świata Hrabiny Woskula z nutą świeżości i elegancji. Delikatna słodycz agawy i miodu otacza cię jak luksusowy welon, dodając zapachowi wyjątkowego uroku. W sercu kompozycji pojawiają się goździki i jaśmin, tworząc piękny i zmysłowy bukiet. To jak spotkanie się dwóch wielkich miłości - przyprawionej i kwiatowej, które razem tworzą harmonię. Na zakończenie, zapach przechodzi w nuty bazy, gdzie muskus, sandałowiec i wanilia dodają mu głębi i trwałości. To jakby zaproszenie do pałacowego ogrodu, gdzie każdy krok zostawia piękną i trwałą nutę.


Recenzja

Suchy wosk pachniał słodko-pudrowo i kwiatowo, acz pomyślałam o jakiś szamponach i ręcznikach przesiąkniętych kwiatowymi zapachem, np. perfum. Jaśmin przodował i jako "nuta kosmetyczna", i jako świeże, kwitnące kwiaty. Pomyślałam też o miodzie i wanilii... oraz piżmie? Było w tym coś miękkiego. A do tego świeżość, rześkość - znów pomyślałam o prysznicowych motywach, ale też i o świeżych roślinach. Agawie? Syropie z agawy? Wszystko zwieńczyło echo cytrusa, łącząc nuty łazienki z naturalnymi i świeżymi.

Z kominka najpierw  rozszedł się perfumeryjnie kwiatowy zapach. Kojarzył mi się z kwiatami, szamponami i kremami w wariantach kwiatowych. Pomyślałam o przytulnej, wilgotnej łazience, pełnej czystych ręczników. Do głowy przyszło mi też pranie. Wszystko to było ciepłe, przytulne, "tulaśne". Nieco piżmowe? Po chwili rosła słodycz, idąc nieco w waniliowym kierunku. Dołączyły do niej kwiaty, głównie jaśmin, niosący nuty wody, rześkość. Wyłapałam trochę miodu... acz też jasnego, rześkiego. Jakiś miód akacjowy (wyobrażenie, bo nigdy nie miałam z nim do czynienia)? Ogólnie przyszły mi do głowy akacja i zielenie.

Z czasem przemknęło cytrusowo-słodkie echo, a potem i ono zatonęło w kosmetycznej, szamponowej toni. Do tego pojawiło się ciepłe, orientalne drewno - sandałowiec? Jakby we wspomnianej łazience były drewniane szafki, meble, może coś wiklinowego - też nasiąknięte tym wszystkim. Pod wpływem drewnianego akcentu kwiaty z kwiatowych kosmetyków przeszły też w kwiaty po prostu. I konkretnie jasne, mięciutkie, świeże płatki kwiatów. Świeżości nadały im słodkie cytrusy, chyba soczyste pomarańcze.

Suchy wosk pachniał średnio mocno, a w kominku mocno. Rozchodził się powoli, jakby falami i nie tylko po pomieszczeniu z kominkiem. Utrzymywał się niezbyt długo.

Zapach mnie nie chwycił. Niby mocy mu nie brak, ale był jakiś taki... łagodny. Charakteru już zabrakło. Był kwiatowy w kosmetycznym kontekście, całościowo wyszedł bardzo łazienkowo. Szampony i kremy mieszały się z kwiatami, wilgocią, drewnem. Trochę cytrusów czy akacji, niosących świeżość też się w to wpisały. To ma być Hrabia Woskula? Wosk z linii na Halloween? Chyba bardzo złagodzony, rozleniwiony wampir, który zasiedział się pod prysznicem.

5/10

piątek, 24 listopada 2023

wosk Enoia Hrabia Dracula

Różowy wampir

Klikając w zdjęcie tego wosku na stronie Enoia.pl od razu miałam mieszane uczucia, ponieważ różowy kolor ni jak mi nie pasował mi do tytułu. Jak się okazało, do obiecywanych nut również. A jednak brzmiały przekonująco, więc postanowiłam zacisnąć kły na kolor, za którym nie przepadam, i kupić. I to całą tabliczkę, bo coś mi podpowiadało, że warto.

Enoia Hrabia Dracula to zapach oddający "whiskey & jazz" czy też "starą duszę" Hrabiego Draculi, z linii na Halloween, u mnie jako sojowy wosk "tabliczka czekolady" ok. 55g (czyli 10x5,5g; do kominka wrzucałam po dwie kostki, czyli11g). 

Opis producenta
Przed Wami hrabia Woskula ekhm Dracula, tyle lat plącze się po tym świecie, aż trafił do nas i uwieczniliśmy go na kolejne lata jako zapach whiskey&jazz bo co lepiej oddaje "stara duszę"?


Recenzja

Suchy wosk pachniał intensywnie, ale w jakby zgaszony sposób. Był słodki, trochę pudrowo-malinowy i ciepły, nieco... tulący? Jakby tak otulić się jakimś kaszmirowym, delikatnym sweterkiem... Czułam też jakby muskające skórę delikatne, świeże płatki kwiatów, które próbowały ugłaskać słodycz karmelowej whisky.

Z kominka najpierw nieśmiało wyłoniły się słodko-pudrowe maliny. Z czasem ich charakter zaczął zmieniać się na słodko-cięższy, przywodzący na myśl syrop malinowy. Syrop ten miał w sobie nieco paloną nutę. Palono-duszone czerwone owoce zahaczyły o jakby malinową whisky, wino...? Bardzo słodkie i trochę kwiatowe. Było to ciepłe, jakbym otuliła się przesiąkniętym tym sweterkiem...

...siedząc w jakimś lokalu z mnóstwem kwiatów, w tym słodko-delikatnych róż o żywym, różowym kolorze. Wyszło to nawet dość ciężko, trochę piżmowo ciepło. Słodycz wydała mi się stateczna i poważna, stonowana drewnem... Meblami drewnianymi? Palony wątek wzbogacił się o nutkę dymu, a mi do głowy przyszły jeszcze beczki, w których leżakuje wino. Także kwiatowe i słodkie, rozgrzewające. Przemknęły mi też skórzane obicia wspomnianych już mebli. Sweterek zaś przemienił się w zamsz. Zwieńczył przytulny charakter wosku.

Suchy wosk pachniał średnio mocno. W kominku początkowo raczej słabo, ale z czasem się nasilił i okazał się dość mocny. Rozchodził się umiarkowanie, niezbyt równo, acz nie tylko po pokoju z kominkiem. Utrzymywał się krótko. Brokatowo-perłowy efekt podczas topienia się wosku bardzo ładnie się prezentował.

Wosk jakoś nie chwycił - przede wszystkim wolałabym siekierę, a nie tak spokojny i w gruncie rzeczy delikatny zapach. Sama jednak kompozycja była ładna i ciekawa. Pudrowe, słodkie maliny i kwiaty, w tym róże, mieszały się z ciężkawo-ciepłym, przytulnym wątkiem. Myśl o beczkach z winem oraz drewno wieńczyły pewien nostalgiczny wydźwięk tego. Z Draculą jednak na pewno się to nie kojarzyło. Podobnie jak do obiecywanego klimatu "whiskey&jazz" nie pasowało. To wosk z halloweenowej linii, a jednak i z Halloween niezbyt się kojarzy. Acz całość była ładna... tylko że po prostu, zwyczajnie ładna i nic więcej.

7/10

poniedziałek, 20 listopada 2023

wosk Enoia Hokus Pokus

Czary mary, w czekoladowe zapachy trochę wiary!

Jako że czarostwo to spora część mojego życia, mam słabość do zapachów, które nawiązują do czarów i magii. Kiedy wybierałam woski ze strony Enoia.pl przed Halloween, okazało się, że jest możliwość wyboru niektórych jako nietoperze ważące 43g. Choć doświadczeniem nauczona, wiedziałam, że czekoladowe zapachy zazwyczaj wychodzą mdląco, opis tego wosku tak mnie... ekhem, oczarował, że uznałam, iż raz się żyje. Padło, że to właśnie Hokus Pokus zamówiłam jako nietoperza - fakt, byłoby kiepsko, gdyby okazał się mdlący, a ja skończyłabym z dość sporym woskiem, jednak chyba bardziej żałowałabym, gdyby okazał się piękny, a miałabym tylko porcję na raz. Zaryzykowałam.

Enoia Hokus Pokus to zapach "magicznym wywarem" i czarami, czyli wiśni, wanilii i czekolady, z linii na Halloween, u mnie jako sojowy wosk "nietoperz" o wadze 43g (czyli u mnie 4 "porcje" po około 10-11g).

Opis producenta
Hous pokus, czary mary oto zapach pięknej damy! Oto słodki magiczny wywar z wiśni i wanilii zamknięty w tabliczce czekolady by każdego oczarować! 


Recenzja

Suchy wosk pachniał niczym czekoladki z wiśniami w likierze: słodko i kwaskowato. Soczystość wiśni została jednak wkomponowana w wysoką i wszechobecną słodycz. Pomyślałam o wanilii, pudrowych cukierkach owocowych i syropie z wiśni wyraźnie przesłodzonym oraz równie bardzo słodkiej konfiturze z wiśni, malin i śliwek. Ta dopowiedziała nieco paloną nutkę, przypominającą ledwo uchwytne kakao.

Z kominka pierwsze rozeszły się słodkie, owocowe cukierki pudrowe, oddające śliwki. Po chwili pojawiły się maliny i wiśnie. Wszystkie niemal słodziuteńkie. Słodyczy dołożyła jeszcze wanilia i przesłodzona czekolada - powiedziałabym, że ciemna mleczna, bo choć z zaznaczonym kakao, to nie gorzka, ciemna, a łagodniejsza. Wyobraziłam sobie czekoladki ze śmietankowo-owocowymi nadzieniami w pudrowych kolorach. Przede wszystkim po głowie chodziły mi czekoladki wiśniowe, potem trochę śliwkowych. Choć bardzo słodkie, na szczęście zawarły w sobie też soczystość. W porywach nawet obietnicę kwasku? Ten jednak nie nadszedł.

Z czasem kakao zmieszało się z paloną nutą, acz nie gorzkością. Zapach zrobił się nieco cięższy, a wśród czekoladek pojawiły nieco charakterniejsze czekoladki "wiśnie w likierze". Potem wiśnie przegięły z cukrem - wyobraziłam sobie syrop owocowy i przecukrzone dżemy, konfitury z ciemnych i czerwonych owoców. To w nich rozgościła się palona, ciepła nuta. Nasiliła się też wanilia. Pudrowa słodycz kręciła się to tu, to tam, acz nie zajmowała już pierwszego planu jak w pierwszej chwili. Przeplotła ją soczystość i czekolada końcowo o bardziej kakaowym charakterze.

Na sucho wosk pachniał wyraziście i dość mocno, ale wydawał się mieć spokojny charakter. W kominku było podobnie. Charakter miał spokojny, ale czuć go bardzo dobrze i wyraźnie. Był mocny, acz nie siekierowy. Rozchodził się bardzo szybko i równomiernie, nie tylko po pokoju z kominkiem. Utrzymywał się średnio długo. Wizualny efekt brokatowy - cudo.

Zapach był ładny, choć ryzykownie słodki. Na szczęście pudrowe i przesłodzone, cukrowe nuty przemieszały się tu z charakterniejszymi - odrobiną czekolady, likierowo-kompotowym ciepłem. Wanilia i czekoladki, owocowo-śmietankowe nadzienia wyszły ciężko, ale jeszcze nie dusząco. Acz mało brakowało. Pudrowe wiśnie oraz śliwki i maliny były przesłodzone, acz wciąż lekko soczyste i nie tak czysto cukierkowe. Trochę bałam się tej czekolady, lecz wyszła na tyle nienachalnie i niesztucznie, że pasowała. Kompozycja całościowo okazała ciekawa. Choć nie w pełni w moim stylu, doceniam i z przyjemnością powrzucam do kominka, co kupiłam (nie żałuję też wybranej gramatury).

8/10

czwartek, 9 listopada 2023

wosk / świeca Chestnut Hill Autumn Days

Jesienna prostota

Uwielbiam jesienną aurę, więc bardzo ciekawią mnie wszelkie zapachy, które ją podkreślają. Jako że wyrobiłam sobie dobre zdanie o marce Chestnut Hill, a opis tego wosku brzmiał w moim stylu (czyi mimo nuty jabłek nie za bardzo owocowo-jedzeniowo), kupiłam. A pierwszy raz do kominka wrzuciłam w dniu, w którym miałam ochotę na prostego pewniaka. Czy przeczucie mnie nie myliło?

Chestnut Hill Autumn Days to jesienny zapach jabłek z przyprawami korzennymi, u mnie jako wosk - mieszanka sojowego z domieszką parafinowego; opakowanie to 85g, czyli 6 kostek.

Opis producenta
Wrzuć trochę drewna do kominka, weź jabłkowy cydr i pozwól ciepłym przyprawom wypełnić jesienne powietrze.


Recenzja

Suchy wosk pachnie intensywnie ostro-słodkimi przyprawami korzennymi z goździkiem i kardamonem na czele oraz suchymi, szeleszczącymi liśćmi o wysokiej goryczce. Czułam szlachetne, poważniejsze drewno i paloną nutę, właśnie też palone drewno. Do tego szczypta cynamonu, może pieprzu, który wymknął się z piernika i słodycz jabłek czerwonych lub nawet duszonej z cynamonem masy jabłkowej w tle. W pikanterii zaplątała się pewna soczystość, świeżość - może właśnie jako wiatr sprawiający, że opadłe  z drzew, złoto-czerwone liście aż wirują w powietrzu.

Z kominka pierwsza rozeszła się niejednoznaczna słodycz, przepleciona wilgotną nutą rozmokłych, zalegających na chodnikach i trawnikach liści. Zaraz jednak jakby ociepliło je jesienne słońce. Zaczęło nieco otoczenie - w zasadzie kompozycję - rozgrzewać. Poczułam palone drewno i jakby kruchy, maślany, nieco zbyt mocno przypieczony wierzch ciasta. Słodycz była jednak stonowana.

Niemal usłyszałam po chwili szelest suchych, drapiąco-goryczkowatych złotych liści. Przyszedł mi do głowy pieprz i korzenność, którą po chwili zalały słodkie, acz soczyste czerwone jabłka. Z wyraźnie zaakcentowaną charakterniejszą skórką. Zaplątał się w nich nieco winny, prawie kwaskawy akcent. Mieszały się częściowo z palono-pieczonym wątkiem i ciepłem, zmieniając się w szarlotkę. Słodycz wzrosła wraz z ciepłem, z którego wyłonił się słodko-ostrawy cynamon. Nie za słodka, znacząco soczysta i subtelnie korzenna szarlotka splotła się na równych prawach z szeleszczącymi, jesiennymi liśćmi. I może lekkim echem palonego drewna oraz wspomnieniem wilgotnej ziemi.

Suchy wosk pachniał w miarę intensywnie, a w kominku dość długo średnio mocno, a mocno dopiero po dłuższym czasie. Nawet wtedy jednak nie był siekierą. Rozchodzi się w porządku, równomiernie i nie tylko w pomieszczeniu z kominkiem, ale na pewno nie wydał mi się wszędobylski. Utrzymuje się średnio długo.

Wosk ten był dobrze wyczuwalny, ale bez dosadności. Liście, trochę wilgoci, a potem ciepło i liście suche, nieprzesłodzona szarlotka i lekka korzenność przyjemnie zgrały się ze słodkimi jabłkami i szarlotką. Zapach może nie porwał jakoś szczególnie, ale był ładny i właśnie taki... przyjemny, budujący przytulną atmosferę złotej jesieni. To prosty, porządny zapach.

8/10

poniedziałek, 6 listopada 2023

wosk / świeca Goose Creek Autumn Sunset

 Zmierzch marki?

Po ten wosk sięgnęłam prawie zupełnie pewna, że będzie zacny, bo kupiłam go rok temu, nim marka zaczęła wprowadzać zmiany w moim odczuciu na gorsze. Obiecywane nuty brzmiały zacnie, a etykieta przedstawiała zachód słońca taki, że z ochotą zobaczyłabym go na żywo. Gdy jednak zaczęłam się nad nią bardziej zastanawiać, już sprawdzając recenzję, pomyślałam sobie, że może zdjęcie przedstawia zbyt wyrównaną, uładzoną jak dla mnie scenerię... Co się jednak dziwić, że zaczęłam tak rozmyślać, skoro jesienna pora sprzyja refleksjom?

Goose Creek Autumn Sunset to zapach oddający jesienny zachód słońca, u mnie jako wosk (w opakowaniu 59g, czyli 6 kostek po ok. 10g).

Opis producenta
Żywe kolory jesieni zarysowują niebo, a przytulną atmosferę wieczorem tworzy zachód słońca.
Nuty zapachowe: jodła, cytrusy, las, bursztyn i promienie słońca



Recenzja

Suchy wosk pachniał intensywnie drewnem. Od razu przeniosłam się na skraj lasu, gdzie leży dużo starych gałęzi i drzew powalonych, ale rosną też młodsze i wonne. To raczej las mieszany, ale z dominacją iglastych. Ich kwasek podkreśliła cytryna. Mimo rześkości, charakter wosku wydał mi się ciepły, zupełnie, jakby był to ciepły, jesienny dzień, kiedy to wracają wspomnienia lata, a drzewa ogrzewa słońce. Zaplątał się w tym wątek męskich perfum, a w cytrynie czuć też wyraźną goryczkę jej skórki.

Z kominka pierwsze rozeszło się drewno z palonym echem, które zaraz zmieniło się po prostu w suche drewno. Wyobraziłam sobie stare drzewa z nielicznymi pozostałymi na nich liśćmi, ogrzewane jesiennym słońcem. W jego promieniach czuć ciepło i lekką słodycz. Słodycz ta otworzyła drogę leśnym tonom, w tym liściom i gałązkom opadłym. Suchym, a wilgotniejącym? To las mieszany, w którym wzbierał się kwasek. Zupełnie, jakbym szła w las, poczynając od słonecznego skraju, przechodząc w kwaskawo-świeży iglasty. Wraz z kolejnymi krokami coraz więcej było bowiem drzew iglastych z drobnym kwaskiem.

Słodycz zrobiła się nieco poważniejsza i tak zmieszała się z drzewami, że pomyślałam o żywicy. Ta wplotła akcent słodkawo-goryczkowatych męskich perfum. Ciepło ze słonecznego zmieniło się częściowo w ciepło-słodkie przyprawy, acz nie dało mi się uchwycić, w jakie. Do kwasku drzew iglastych dołączyła kwaskawo-soczysta cytryna. Drzewa podkreśliły jej goryczkowatą skórkę.

Suchy wosk pachniał średnio intensywnie, w kominku nieco intensywniej, na pewno w pełni satysfakcjonująco. Nie pozostawił niedosytu. Utrzymywał się niezbyt długo.

Bardzo ładna, leśna kompozycja pełna drzew liściastych i iglastych, a także kwasku cytryny, z echem męskich perfum i ciepłem słońca. A jednak nic niezwykłego. Można powąchać z przyjemnością i dość szybko zapomnieć. Pomyślałam ze smutkiem, że to jeden z ostatnich wosków z kartonową etykietką, nie naklejką, a być może już też etap, gdy producentowi zaczęło brakować pomysłów na woski - wszak to jeden z ostatnich takich, jakie miałam.

8/10

środa, 1 listopada 2023

wosk Enoia Boo

Bu! Słodki straszak?

Ten wosk dostałam jako gratis do zamówienia, co uważam za bardzo miłe i jestem firmie Enoia bardzo wdzięczna. Otóż zapachy, które nawiązują do duchów, bardzo mi się podobają, ale po przeczytaniu opisu tego, uznałam, że dla mnie to będzie za słodkie i zamiast cudnych, upiornych duchów mogłabym liczyć co najwyżej na duszka Kacpra. A jednak biały, nawiązujący do duchów wosk ciekawił... stąd cieszę się, że dostałam właśnie ten! I to, że było to jedno serduszko (5g) pozwoliło sprawdzić, czy nie będzie przesadą wrzucenie dwóch serduszek na raz, czy woski mi się nie wyleją itp. (bo inne zapachy pokupowałam po dwie sztuki, jako że dotąd miała do czynienia z woskami o wadze ok. 10g... logika podpowiadała, że dwa serduszka wyjdą dobrze, ale skoro nie wiedziałam, jak się te woski "zachowują" - wolałam sprawdzić na jednym).

Enoia Boo to zapach inspirowany duchami, czyli miodu i cydru, z linii na Halloween, u mnie jako sojowy wosk serduszko ok. 5g.

Opis producenta
Czy duszki mają zapach? Mają swój biały kolor i  słowo przewodnie a teraz a teraz także zapach BOO oddający ich jestestwo! Cud miód i cydr, to naszym zdaniem idealnie pasuje do duszków.


Recenzja

Wosk na sucho uderzył zapachem słodkiego, naturalnego miodu wielokwiatowego, normalnie prosto z ula. Wręcz czułam jego kleistość, drapanie w nosie. W tle przemknął likierowy wątek... Miód pitny? I drobna soczystość owoców... Może jakiejś słodkiej masy jabłkowej słodzonej jasnym miodem?

Z kominka najpierw rozeszła się niedookreślona, ale jakby wręcz urocza, słodycz oraz soczystość. Pomyślałam o kandyzowanych cytrusach (pomarańczy? cytrynie?) oraz o... jabłkach? Kwaskowatej, ale też posłodzonej (miodem?) masie jabłkowej?

Zaraz wszystko zalał jasny, wielokwiatowy miód o drapiącym charakterze. Był słodziutki i wszechobecny, acz z tła soczystość, akcent kwasku nieco go przełamały... Pomyślałam o cydrze lub grzańcu jabłkowym, ale bez nuty alkoholu. Na pewno bardzo, chwilami cukierkowo-miodowo słodkim. Zaczęło się to zmieniać w... niealkoholowy miód pitny? Z czasem jednak soczystość i owoce zniknęły w toni jasnego, wiejskiego i "swojskiego" jasnego miodu.

Suchy wosk pachniał delikatnie. W kominku w zasadzie też, acz udało mu się "zapachnieć" nawet nie tylko w pomieszczeniu z kominkiem. Zapach rozchodzi się raczej powoli, ale konsekwentnie, pobrzmiewa jakby miejscami i falami, po czym słabnie, gdy świeczka wciąż się jeszcze pali. Utrzymywał się krótko. Zaskoczeniem było, że podczas topienia się, wosk okazał się brokatowy, perłowo-złoty - piękny!

Wosk był ładny, bo naturalnie miodowy, acz nie za słodki, nie dusił. Co prawda był delikatny, więc nie wiem, jak ta kompozycja sprawdziłaby się, gdyby była silniejsza (a ja wolę z zasady siekiery... tylko żeby nie dusiły słodyczą!). Dostałam "porcję na raz", czyli pojedyncze serduszko o wadze ok. 5g, a ja zawsze do kominka wrzucam kostki mające ok. 10g. Jasny, swojski "miodzik" z soczystością cytrusowo-jabłkową jakiś słodkich rzeczy z tych owoców to przyjemny duet, ale za nic nie kojarzy mi się z duchami... jakimikolwiek ani z Halloween. Podobnie nie przemawia do mnie taka delikatność - czuć... niedosyt. Ale i potencjał. Bo... nie taka straszna ta słodycz wyszła.

7/10

wtorek, 31 października 2023

EBM Creations Vampire Blood

Cukierkowy psikus?

Wampiryczna tematyka jest w porządku, ale jak dla mnie nie każda jej odsłona. Gdy jednak chodzi o zapachy, co mroczniejsze, musi być moje. Nie umiem się oprzeć. W dodatku trudno o coś bardziej adekwatnego na Halloween / Samhain!

EBM Creations Vampire Blood to sojowy wosk, mający oddawać wampirzą krew; u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Owocowe, truskawkowe nuty, za którymi podążają cytrusy i jaśmin z akcentami słodkiej maliny i śliwki.


Recenzja

Suchy wosk uderzał soczystymi, słodko-kwaśnymi porzeczkami, truskawkami i jeżynami; całym mnóstwem owoców leśnych, podkręconych cytryną, ale też otulonymi kwiatami. Kwiatami świeżymi i słodkimi - pomyślałam o różach i jaśminie, za którymi doszukałam się też śliwek, malin i pomarańczy. W tym bukiecie owoców było coś przywodzącego na myśl musujące i lekko pudrowe cukierki.

Z kominka jako pierwszy rozszedł się zapach owoców leśnych, z których po kolei pokazywały się maliny i jeżyny, potem jakieś niedookreślone jagódki i porzeczki. Słodycz od razu była wysoka, ale soczysta. Nasilała się za sprawą truskawek, które przybyły jako któreś z kolei. Przy nich odnotowałam już lekką cukierkowość, pudrowość.

Przy słodko-pudrowych nutach pojawił się wątek kwiatów. Białych, delikatnych... Jaśminu? Początkowo nie był jednoznaczny, lecz z czasem odważył się. Niestety jednak cukierkowość landrynek, jakiś musujących cukierków kontrastowo też wzrosła. Wszystkie one oddawały owoce już wymienione oraz... Śliwki? Coś niby kwaśniejszego? Raz po raz przewinęła się cukierkowa cytryna. Soczystość prawie się zatraciła... A słodycz nie odpuszczała. Od pewnego czasu może już nie rosła, ale zaczynała przytłaczać swoim przesadnie landrynkowym wydźwiękiem.

Suchy wosk pachnie średnio intensywnie, w kominku zaś intensywnie. Rozchodzi się bardzo szybko, nie tylko po pomieszczeniu z kominkiem. Utrzymuje się średnio długo.

Zapach ma potencjał, jeśli chodzi o zestawienie nut owoców i jaśminu, lecz wszystko zepsuł cukierkowy, landrynkowy charakter. Nie oddaje etykiety, ani zapachu. Jest "słodziusi", co za nic nie pasuje do halloweenowych klimatów. Żadne to "cukierek albo psikus" - ten zapach spłatał mi psikusa właśnie cukierkowością, ot co.

5/10

poniedziałek, 30 października 2023

kadzidełka Stamford Vampire's Kiss / Pocałunek wampira

Nie takie ugryzienie straszne

Lubię wampiryczne motywy, ale nie takie, co swego czasu na parę lat zaadoptowała sobie popkultura. Żeby było zabawniej, mimo całego mojego mrocznego usposobienia, do różnych Zmierzchów nawet nic nie mam - ot, te akurat nie są za bardzo w moim typie. Wolę Pamiętniki Wampirów. Ogólnie jednak romansidła z motywem kłów i krwi to nie moja bajka, acz gdy pomyśleć o wampirzym pocałunku jako o ugryzieniu, sprzedaniu klątwy i kompozycji zapachowej, mającej to odzwierciedlać (gdyby tak jeszcze wampiry na pewno odbijały się w lustrach!), to... mogłoby być ciekawie. Jako że ogólnie lubię tę czarną serię Stamford, kadzidełka musiałam wcześniej czy później dorwać. A zbliżające się Halloween / Samhain to idealna pora na opublikowanie tej recenzji.

Stamford Vampire's (Pocałunek Wampira) to zapach "oddający pocałunek wampira", czyli lawendy, piżma i drewna cedrowego, z linii "Mythical Hex" (Mityczne Klątwy); u mnie w formie kadzidełek stożkowych, których w opakowaniu jest 12.

Opis producenta
Wytęż zmysły i stwórz w sobie poczucie siły i kontroli dzięki swawolnego Pocałunku Wampira, złożonego z ostrej kompozycji lawendy, piżma i drewna cedrowego.


Recenzja

Suche kadzidełka pachniały słodkimi kwiatami, w dużej mierze różą i świeżą, kwitnącą lawendą. Wyobraziłam sobie jej krzaczki w słońcu, bo zapach był ciepły. Ciepły i rześki, świeży, niczym spacer po polu lawendy późnym latem. To wręcz kwasek... drzew iglastych? I samo, poważniejsze drewno.

Po zapaleniu, dym rozniósł słodką woń lawendy i róż. To były kwiaty świeże, rosnące na polu w słońcu. Było ich tam mnóstwo. Czułam zarówno ciepło późnego lata, jak i lekki wietrzyk, rześkość. To świeżość kwiatów oraz świeżość niemal kwaskawa. Kojarzyła się z drzewami iglastymi i właśnie samym drewnem. Ono, mimo wysokiej słodyczy, podyktowało kompozycji szlachetniejszy, poważniejszy wydźwięk. Drewno zahaczało raz po raz o subtelną goryczkę, w momencie gdy ogólna słodycz znacząco rosła. W pewnym momencie wydało mi się to aż kwiatowo słodziuteńkie. I bardzo ciepłe.

Kadzidełka na sucho były średnio intensywne, ale wyraziste, zaś palone okazały się bardzo intensywne. Rozchodziły się błyskawicznie, a utrzymywały bardzo długo - spokojnie do dnia kolejnego, mimo otwartego na noc okna. Nie miałam jednak wrażenia, by się wgryzały (huehue) w pomieszczenie.

Kompozycja zachwyciła mnie. Słodycz w wydaniu poważnym; mocne, świeże kwiaty: lawenda i róże zestawione z drewnem, lekką iglastością i ciepłem lata wyszły charakternie i intrygująco. Takie ugryzienie do strasznych na pewno nie należy! To sama uwodzicielska przyjemność.

10/10

środa, 25 października 2023

wosk / świeca Chestnut Hill Pumpkin Spice

Ciasto cukierkowe?

Uwielbiam jesień, dynię i korzenne przyprawy. W kuchni co prawda nie łączę dyni z tymi przyprawami, nie jem jej na słodko, ale w zapachach to jeden z nielicznych jedzeniowych i dość słodkich wariantów, które szczerze lubię.

Chestnut Hill Pumpkin Spice to zapach ciasta dyniowego z przyprawami korzennymi, u mnie jako wosk - mieszanka sojowego z domieszką parafinowego; opakowanie 85g, czyli 6 kostek (po ok. 14g).

Opis producenta
Pikantna wersja naszego ulubionego ciasta - dyniowego.


Recenzja

Suchy wosk pachniał mocno splotem korzennych przypraw: cynamonu w nieco przesadzonej ilości, goździków, gałki muszkatołowej i chłodniejszym akcentem anyżu mieszającymi się w słodką i nieco maślaną dynię. Pomyślałam o puree dyniowym i dyniowym cieście. W tle odnotowałam też akcent drewna i chyba liści. 

Z kominka najpierw rozeszła się dynia o słodyczy wzmocnionej słodką i soczystą pomarańczą. Ta nadała dyni pewnej lekkości, mimo że obie zaczęły mieszać się z ciepłymi przyprawami korzennymi. Najwięcej czułam cynamonu, który początkowo raz po raz zahaczył o lekką sztuczność, cukierkowość. Zaraz jednak wzrosła przy nim pikantniejsza słodycz. Należała do goździków i gałki muszkatołowej. Rześkość zaś podsunęła jeszcze anyż. Wyobraziłam sobie tartę z wilgotną, soczystą masą dyniową z przyprawami korzennymi. Była słodka... może trochę za sprawą syropu korzennego? Trochę ciastowa, ale nie ciężka, mimo że przemknęła nawet lekka maślaność.

Z czasem dyniowo-maślane ciasto, może dopiero co wyjęta z piekarnika dyniowa tarta z maślanym farszem, zaserwowała mi jeszcze trochę lukru, cukru, mieszającego się z cynamonem i goździkami w jakimś pokrętnie cukierkowym kontekście. Na szczęście jednak przewinęło się przy tym też trochę drewna i suchych, jesiennych liści, tonujących słodycz, a podkreślających ciepło.

Suchy wosk pachniał dość mocno. W kominku też, ale do siekiery mu sporo brakuje. Rozchodzi się bezproblemowo, w umiarkowanym tempie. Jest wyraźnie, równomiernie wyczuwalny. Utrzymuje się średnio długo.

Kompozycja ma potencjał, bo ciastowo słodka, ale nie przesłodzona dynia z soczystą nutą i przyprawami korzennymi mogła naprawdę zachwycić... gdyby nie niebezpieczny wydźwięk słodyczy i przypraw (głównie cynamonu i goździków) chwilami. Ta sztucznawość, cukierkowość i lukier przeszkadzały, mimo że nie były bardzo znaczące. Szkoda, że ciasto to wyszło trochę nazbyt cukierkowo. Odrobinka jesiennych liści i drewna starała się nadrobić, więc ogół i tak był całkiem ładny. Szkoda tylko, że nie miałam możliwości kupienia tylko kostki.

7/10

czwartek, 12 października 2023

wosk Cheerful Giver Cozy Cabin

Przytulny... las?

Bardzo lubię zapach drewna, a drewniana chatka z kominkiem - a właściwie jej zapach - na jesienno-zimową porę przemawia do mnie jak najbardziej. Jako że polubiłam się z wyrazistymi woskami Cheerful Candle, w tym przypadku liczyłam na prosty i ładny zapach, bez niespodzianek.

Cheerful Candle / Cheerful Giver Cozy Cabin to zapach oddający przytulną chatkę, czyli jodły, sandałowca i cedru; u mnie jako wosk (w opakowaniu 68g, czyli 6 kostek po ok. 11g).

Opis producenta
Otul się świeżą jodłą leśną, piżmowym drzewem sandałowym i cedrem. 


Recenzja

Suchy wosk uderzył dość ostrym zapachem rozmaitego drewna i przypraw korzennych - m.in. goździków i cynamonu cejlońskiego. Pomyślałam o świeżo ciętym drewnie, drzewach iglastych i korze. Zaraz pojawiło się drewno bardziej palone. Wyobraziłam sobie kominek, zarysowany właśnie pikanterią przypraw korzennych. Z przemykającym imbirem?

Z kominka pierwsza wymknęła się pikanteria przypraw, głównie goździków. Potem przewinął się nieco mniej ostry, a słodki cynamon cejloński. Otworzył drogę drewnu. Była to mieszanka drewna - zwykłego, poważnego, ale i jakby korzennego sandałowego. Z czasem pojawiła się w mieszance drewna lekko palona nuta, sugerująca drewno płonące w kominku.

Wzrosło poczucie ciepła, ale kontrastowo polał się też kwasek drzew iglastych. Pomyślałam o świeżo ściętym drzewku "choince", a zaraz ogólnie o drewnie ciętym, wiórach. Kwasek drzew iglastych podsycił soczyście-ostry, raczej świeży imbir. Jakby zrobić z takim herbatę? Ogólnie korzenną... I pitą w pokoju, w którym płonie kominek i są drewnianie meble; może ogólnie drewnianej chatce, gdzie rozchodzi się zapach tylko co przyniesionej, świeżo ściętej choinki. Właśnie drzewa iglaste, ich świeżość, po dłuższym czasie zajęły pierwszy plan bezkompromisowo.

Wosk zarówno na sucho, jak i w kominku pachnie bardzo intensywnie. Rozchodzi się szybko, nie tylko po pomieszczeniu z kominkiem i przyjemnie równomiernie. Utrzymuje się średnio długo.

Kompozycja bardzo mi się podobała. Mnóstwo drzew iglastych zestawionych z drewnem niedookreślonym, drewno cięte i drewno palone, podkreślone przyprawami korzennymi to zacny splot, acz nie wiem, czy dobrze oddaje tytuł i etykietkę. Nie tyle przytulna chatka, co chatka w lesie, gęstym i aromatycznym lesie.

9/10

piątek, 6 października 2023

wosk Enoia Wosk, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać

Cichy zachwyt?

Czy jestem potteromaniaczką? W jakimś stopniu chyba tak. Ciągnie mnie do potterowych motywów, także gdy chodzi o zapachy świec i wosków. Gdy przypadkiem trafiłam na stronę nieznanych mi ręcznie robionych wosków Enoia i zobaczyłam limitowaną serię Halloween, zainteresowałam się. A gdy dostrzegłam nawiązania do Pottera, przepadłam. Wiedziałam, że muszę coś z tego przetestować. Padło na inspirację Voldemortem, nic dziwnego, skoro gustuję właśnie w mrocznych klimatach. Testowanie zaczęłam co prawda od innego zapachu, ale ze względu na jego temat uznałam, że post trochę poczeka (takie tam zakrzywienie czasoprzestrzeni).

Enoia Wosk, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać to zapach inspirowany Voldemortem z Harry'ego Pottera, czyli lasu, kwiatów i oudu, u mnie jako sojowy wosk "serduszko" ok. 5g (a właściwie dwa serduszka, czyli 10g). 

Opis producenta
Wosk, którego imienia nie wolno wymawiać, to podróż przez świat czarów, gdzie każda nuta to kolejna strona zaklęcia, a każde spojrzenie na niego otwiera drzwi do nieznanego. To zaproszenie do magicznego świata, w którym rzeczywistość splata się z fantazją. Pozwól się uwieść jego hipnotycznym aromatom i odkryj tajemnice ukryte w głębi tego zapach. Na samym początku, w nutach górnych, wyczuwa się eksplozję aromatu marakui, który łączy się z różowym pieprzem i paczulą, tworząc niezwykle zmysłowy akord. To jakby pierwsze zaklęcie rzucone na tajemniczą podróż przez świat niewidzialnych mocy. W sercu tego tajemniczego zapachu rozkwita bukiet kwiatowy, w którym dominują jaśmin, konwalia i palisander. To jakby magiczny ogród pełen kwiatów, które wydają się zaklęte w wiecznym blasku księżyca. Na zakończenie, w nutach bazy, pojawia się mistyczna i ciepła esencja wanilii, oudu i ambry. To jakby finałowy akt w magicznym spektaklu, gdzie wszystkie siły koncentrują się w jednym punkcie, emanując tajemniczą siłą.


Recenzja

Suchy wosk pachniał słodko i chłodno, rześko. Wyobraziłam sobie las mieszany, pełen dzikich kwiatów: konwalii i innych drobnych, wzmocnionych jaśminem. Do tego pojawiła się spokojna, poważna nuta drewna. Suchego i jasnego, a także sporo mchu. Wosk był lekko ciepły i zarazem... wilgotnie lesisty. Do głowy przyszła mi ziemia, mech i dzika mięta o jakby chłodnawym charakterze oraz echu męskich perfum... Wszystko to mieszało się z goryczkowatą ostrością pieprzu. Czułam też słodycz ciężką, jakby waniliową i ciepłą, niejednoznaczną. Wszystko przeplótł lekki kwasek drzew iglastych oraz słodko-kwasek egzotycznych owoców.

Po pokoju szybko rozszedł się zapach lasu, w którym odważnie zaznaczyła się wilgotna ziemia i wręcz namacalnie mięciutki zielony mech. Głębię tej wizji uwypuklił ostro-goryczkowaty czarny pieprz. Pieprz mieszał się z drewnem i wonnym mchem, roślinami, podkreślając ich dzikość. Drewno i mech wydały mi się na swój specyficzny sposób ciepłe, tulące. Z czasem zahaczyły o męskie perfumy... czy raczej miękką, flanelową koszulę przesiąkniętą nimi. Jakby ktoś w takiej szedł przed las mieszany, z poważnymi drzewami liściastymi i kwaskawymi iglastymi. Było to świeże i... słodkie. Niczym dzikie kwiaty, w tym konwalie, dzwonki i jakby wilgotny, rześki jaśmin. 

Jaśmin zasugerował późną porę... niczym noc latem w lesie, w którym oprócz kwiatów rośnie sporo słodko-goryczkowatych ziół. Pomyślałam o słodko-chłodnej mięcie, wrzosie... Złagodzonych wanilią i przeplecionych kwaskiem marakui, która poniekąd też wpisywała się w męskie perfumy drzewno-ziołowe i kwaskawe.

Suchy wosk pachniał średnio intensywnie. W kominku był dość intensywny, ale nie siekierowy (do kominka na raz wrzuciłam dwa serduszka, czyli 10g, a czynność powtórzyłam dwukrotnie). Zapach rozszedł się bardzo szybko i to nie tylko po pokoju z kominkiem, a prawie po całym mieszkaniu. Był równomiernie i dobrze wyczuwalny, średnio długo. W dodatku topiący się wosk okazał się przepiękny - brokatowy.

Kompozycja bardzo mi się podobała. Złożony leśny zapach drzew, drzew iglastych i mchu z kwiatami i ziołami, przepleciony egzotycznym kwaskiem i męskimi perfumami, kojarzący się z letnią nocą w tajemniczym lesie to coś, co mogłabym wąchać bez końca. Świetnie też pasuje do nazwy, kojarzył mi się z Zakazanym Lasem z Pottera, w którym mógłby chować się Voldemort. Szkoda, że nie był bardziej siekierowaty. To wosk tak ciekawy, że aż nie wiadomo co powiedzieć i przyjemnie jest go wąchać w milczeniu.

9/10