poniedziałek, 28 marca 2022

wosk / świeca Woodbridge Lavender & Bergamot

Kminek, kminek, pokaż rogi

Uwielbiam zapach lawendy. Zachwyca mnie już sama w sobie, a w różnych kompozycjach czy duetach też genialnie się odnajduje. Wydaje mi się jednak, że występuje głównie w tych męsko-ziołowych. Taki klimat lubię, ale ta etykieta zupełnie go nie sugerowała. Stad może podwójnie się zainteresowałam, jak też to widzi Woodbridge tym razem?

Woodbridge Lavender & Bergamot to zapach lawendy i bergamotki, u mnie jako wosk-kostka; opakowanie zawiera 68 gramów (8 kostek).

Opis producenta
Aromatyczne połączenie lawendy i bergamotki.
Nuty górne: bergamotka, gruszka
Nuty środkowe: lawenda, rozmaryn, kmin rzymski
Nuty dolne: tonkowiec wonny, paczula, sosna


Recenzja

Suchy wosk uderzył zapachem lawendy, łączącej suszone, goryczkowate zioła ze świeżymi kwiatami na krzewach, które rosną na świeżym powietrzu. Czułam słodycz, przywodzącą na myśl wanilię i białe kwiaty, ale też drewno, gałęzie i pikanterię... Kminu i innych przypraw? Lekką, ziołową ostrość. Mignęła mi bardziej ziołowo-męska nuta, trochę słodko-kwaskawych owoców cytrusowych w tle.

Z kominka pierwsza zaczęła się rozchodzić suszona lawenda w towarzystwie kminu, który początkowo wyszedł dziwnie słodko-wytrawnie, ostro. Do tego zawinęła się kwaskawa sosna, lekkie drewno. Nagle umocniła się rześka, złożona ziołowość, m.in. rozmaryn. Lawenda dominowała, a oprócz niej trudno wszystko połapać... Na pewno do suszonej lawendy dołączyła świeższa. Zarejestrowałam wyraźnie świeżość, rześkość. 

Za lawendowo-ziołowym, coraz słodszym splotem pojawiła się drobna soczystość. Może słodko-cytrusowa? Charakter miała kobiecy. Okryła ją wanilia, a po chwili poważniejszy duet kminku i drewna. Z czasem kminek w ogóle zajął dość znaczącą pozycję. Podkreślał też lawendowość samą w sobie. Ostrość pokazywała się i chowała, a lawenda cały czas trwała.

Suchy wosk jest średnio intensywny, w kominku nieco mocniejszy, acz w obu przypadkach wyczuwalny w pełni satysfakcjonująco. Do tego przecudownie realistyczny.

Kompozycja podobała mi się, ale miłości nie wzbudziła. Lawendę czuć bardzo dobrze, ale jej otoczka jakoś niezbyt pasowała do siebie nawzajem, np. niemal słodycz i soczystość do kminku. Ten jednak tu był bardzo ciekawy i za nic bym się go nie pozbyła, więc ogółem mam mieszane. Ogółem jestem raczej na tak. Acz nie powiedziałabym, że jakoś specjalnie adekwatnie oddaje etykietkę.

8/10

piątek, 25 marca 2022

wosk / świeca Country Candle Balsam Fir

Drewno obiecane

Choć jak to producent Kringle napisał: "Balsam to tradycyjne drzewko bożonarodzeniowe" (dziwnie to brzmi, rozumiem, że chodziło o "jodłę balsamiczną"?), to mnie nie robi to wielkiego znaczenia. Nuty, jakie wypisał wydawały mi się kuszące w zasadzie na wszystkie pory roku. Zaciągać się drewnem można bowiem zawsze.

Country Candle Balsam Fir to zapach "drzew iglastych i mroźnego dnia"; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta
Balsam to tradycyjne drzewko bożonarodzeniowe, a naszym celem było stworzenie zapachu prawdziwie roślinnie-leśnego, który oddawałby chłodne, zimowe powietrze i świeżo święte gałązki. Wierzymy, że trafiliśmy w dziesiątkę.
Nuty górne: eukaliptus, świeży balsam
Nuty środkowe: zielenie, piżmo
Nuty dolne: sosna, słodycz, drewno


Recenzja

Suchy wosk pachniał odrobinę iglasto-leśnie, a więc drewnem i igliwiem, acz skojarzył mi się z odświeżaczem do toalet. Na szczęście drewno całkiem nieźle to chowało. Do tego trochę charakteru dodały przyprawy, jednak też... raczej podkreślające drewnianą powagę niż np. ostrość. Pomyślałam o świeżo ciętym drewnie za sprawą słodyczy, która opiewała całość. Nie była jednoznaczna, trochę pomarańczowa, a trochę ziołowa.

Z kominka pierwsza rozeszła się słodycz, niesiona na fali ciepła, co skojarzyło mi się ze świeżo ściętymi drzewami iglastymi, wyłożonymi na słońce. Dosłownie czułam jego promienie, a zaraz też trochę słodkich przypraw korzennych. Do korzenności zaraz dołączyła pomarańcza.

Słodka i soczysta pomarańcza połączyła kwaskawe igliwie i podsyciła w przyprawach znikomą ostrość. Te były... bardziej przenikliwe niż ostre? Ostre ewentualnie w kontekście powietrza...? Jak mroźnego dnia, ale nie tylko. Wątek ten płynął jakby obok ciepła, nieco odcinając się. Trzymała się tego słodycz, i to taka "zielona", przez z racji której wskazałabym eukaliptusa lub miętę pieprzową. Nic jednak jednoznacznego. Podporządkowały się poważnym, lekko goryczkowatym drzewom... Drewnu. Iglastość snuła się przy tym, ale tu dominowały raczej grube pnie, odcięte gałęzie, może jakieś opadłe (w wyniku ścinania) szyszki. Ich świeżość podsycała pomarańcza.

Suchy wosk był średnio intensywny, po rozgrzaniu zaś ledwo średni. Rozchodzi się w miarę szybko i czuć go dostatecznie. Utrzymuje się przeciętnie długo.

Myślałam, że to będzie intensywny klasyk, zachwycający prostym, mocnym przekazem. Niestety, mieszanka ścinanego drewna, ciepłej słodyczy i przenikliwości, podsycane nutką pomarańczy to nie do końca to, co obiecuje tytuł i... niestety mało mi tu tego wszystkiego było. Ładne to, ale za dużo niejasności; ulotne to zbytnio. Brakowało tej kompozycji charakteru i dosadności, mocy. A potencjał wielki, szkoda. To... drewno obiecane, ale głównie obiecane. Realnie wyszło go tu jakoś mało.

7/10

poniedziałek, 21 marca 2022

wosk / świeca Kringle Candle Northern Lights

Zorza kwiatowa

Kocham motyw zorzy polarnej. Zjawisko to zapiera mi dech w piersiach, więc gdy tylko zobaczyłam wosk nawiązujący do niej i obiecujący cudne nuty, musiałam kupić. Wiedziałam, że to nie będzie nawet namiastka pokazu świateł, jaki potrafi zafundować przyroda, ale i tak mogło być bardzo przyjemnie.

Kringle Candle Northern Lights to zapach oddający klimat zorzy polarnej; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta
Zapach zainspirowany pachnącym i chłodnym powiewem z północnych jezior, świeżych lasów, rześkich ziół, zjednoczonych w kompozycji lśniącej jak zorza polarna.
Nuty górne: konwalia, szałwia, cytryna, ozon
Nuty środkowe: eukaliptus, mięta pieprzowa, lawenda, jaśmin
Nuty dolne: cyprys, lasy górskie, mięta, piżmo, bursztyn 


Recenzja

Na sucho wosk uderzał słodkimi, białymi kwiatami, odrobiną słodkich przypraw, a dokładniej wanilii i zielonej, łagodnej mięty, z nieco cukrowo-pudrowym echem. Do głowy przyszły mi jakieś cukierki eukaliptusowo-miętowe, które zetknęły się z lekkimi ziołami i drewnem... Oczami wyobraźni widziałam korę, pozbawione liści krzaki i... może coś cytrusowego? Dzikiego, dość świeżego i z goryczką ziemi. Wydaje mi się, że też jakby szałwia (kwaskawa biała?) mi tam pomykała.

Z kominka najpierw rozeszła się słodko-orzeźwiająca mięta, której wtórowały pokryte poranną rosą drobne kwiaty. Pomyślałam o dzwonkach, konwaliach i innych... skrytych w trawie? Kompozycja przybrała na słodyczy, do mięty dołączyła wanilia, acz wciąż było rześko. Dosłownie czułam chłód poranka, choć... już jakby wychodziły pierwsze promienie słońca.

W słodyczy pojawiło się więcej kwiatów: lawendy, bzu, jaśminu. Odrobiny charakteru dodały im zioła - rześko-kwaskawa szałwia? Rozbudziła kwasek, z czasem wplatający odrobinę cytryny i lasu mieszanego. Wśród bogatej roślinności na pewno było więc coś iglastego, ale i wiele leśnych, dzikich i charakternych kwiatów. Nie brakowało wątków drewna i ziemi, jednak trzymały się w oddali, jedynie trochę charakterek podkręcając.

Po dłuższym czasie słodycz wydała mi się ciepła w nieco pudrowy sposób, trochę niepasująco... jak cukier puder wilgotniejący od ciepłego ciasta, które nim posypano? To bardzo ulotne skojarzenie, innym takim były cukierki eukaliptusowe. Na szczęście jednak mięta to w dużej mierze przykryła. Lawenda i jaśmin wywalczyły sobie miejsce na przodzie, a subtelny, cytrusowo-szałwiowy motyw nadał całości trochę męskiego wydźwięku. W pewnym momencie do głowy przyszła mi też jakaś kościelna procesja z rozrzucanymi płatkami kwiatów, nadająca zapachowi trochę mistycyzmu.

Zarówno suchy, jak i rozgrzany wosk był średnio intensywny, a według mnie spokojnie mógłby być mocniejszy. Mimo to, czuć go wyraźnie, szybko się rozchodzi. Utrzymuje jednak już średnio długo.

Zapach świetnie oddaje... biały kolor, ale choć rześki, to nie chłodny. Na pewno nie kolor śniegu, tylko kwiatów i powietrza. W zasadzie taki powietrzny zapach może się kojarzyć z terenami, nad którymi zorza mogłaby tańczyć, ale nie taka, jak na etykietce. Trochę przeszkadzały mi przesadnie słodkie zapędy oraz ta moc nie satysfakcjonowała, ale nie mogę powiedzieć, by było źle.

8/10

środa, 9 marca 2022

wosk / świeca Country Candle Mountain Chalet

Podwędzona chatka

Chatka przysypana śniegiem, pośród górskich szczytów - wystarczył rzut okiem na etykietkę i nuty, bym wiedziała, że o tym wosku nie zapomnę, jeśli nie kupię. Do kominka trafił wprawdzie dopiero w marcu, jednak w górach o tej porze roku śnieg jeszcze zalega grubą warstwą, więc nawet wcale czasowo nic mi tu się nie gryzło.

Country Candle Mountain Chalet to zapach oddający chatkę w górach; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta:
Zimowy i przytulny zapach aromatycznych, sosnowych igieł z balsamiczną mieszanką wędzonego drewna, szczypty goździków, ciepłego bursztynu i drewna sandałowego.
Nuty górne: igły sosny, jodła balsamiczna
Nuty środkowe: palone / wędzone drewno, goździki
Nuty dolne: piżmo, bursztyn, drewno sandałowe


Recenzja

Suchy wosk od razu przywiódł na myśl oprószone śniegiem drzewa iglaste. Dosłownie czuć lekkie kłucie mrozu i zielonych igiełek, ale też drewno i korzenne ciepło, a także... pewną słodką wędzoność. To jakby splot wędzenia i drewna, muśnięty wanilią. Z czasem ciepło wydało mi się też słodko-gryzące. Czyżbym czuła goździki? Do tego doszło miętowo-eukaliptusowe echo i... znów zapowiedź czegoś cieplejszego. Jakby z zimowego spaceru wracać do chatki z kominkiem i ciepłą, przyprawioną herbatą, już niemal namacalnie je czuć?

Wraz z rozgrzewaniem pierwsze odważnie zaczęło rozchodzić się drewno. Wyraźnie palone, poważne i z pewną goryczką, nieodzownie jednak muśniętą... wanilią, czy to czymś cieplejszym, orientalnym. Pomyślałam o dymi kadzidlanym, zwyklejszym dymie, a w końcu o wędzeniu.

Wędzeniu lekko soczystym i związanym z drewnem iglastym. Wyobraziłam sobie ognisko, do którego wrzucono mnóstwo gałęzi drzew iglastych. W nich zawinęła się odrobinka kwasku. Ognisko, które płonęło późną, chłodną nocą. Powiedziałabym, że słodką i raczej letnią. Pojawiła się mięta, eukaliptus - coś bardzo rześkiego i... zaraz jednak aż chłodno gryzącego? A jednak czułam też ciepło oddające ogień. Wtedy do głowy wpadły mi ostro-przenikliwe goździki. Po nich umocniły się słodko-orientalne przyprawy, dokładając się do ciepła.

Suchy wosk był średnio intensywny. Z kominka rozchodzi się szybko i jest dobrze wyczuwalny, acz też średnio intensywny. Utrzymuje się średnio, jednak wystarczająco długo.

Zapach uważam za ładny. Wędzona nuta sprawiła, że splot drewna i korzennego ciepła wyszedł bardzo intrygująco. Obrazowy motyw drewna i ognia, ogniska, płonącego "miętową nocą" też na plus. Choć może nie oddaje jakoś szczególnie etykietki, nawet jej klimat średnio, to nie zawiódł. To raczej podwędzona, aniżeli górska chatka. Moc jak dla mnie mogłaby jednak być wyższa.

8/10

środa, 2 marca 2022

wosk / świeca Country Candle Alpine Retreat

Nie ma co uciekać

Choć część serca górom oddałam bezpowrotnie już dawno temu, nigdy nie byłam w Alpach. Alpy zimą specjalnie mnie nie pociągają, bo wiem, że akurat zima... to nie moja pora, po prostu. A jednak uciec od świata do jakiejś alpejskiej chatki wśród gór byłoby cudnie. Miałam nadzieję, że wosk ten zapewni mi choć namiastkę tego i że nie będę chciała uciec od niego, a raczej od świata wraz z nim.

Country Candle Alpine Retreat to zapach oddający klimat ucieczki w Alpy; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta:
Skrzypiąca śniegiem mieszanka balsamu, cedru i bluszczu na krajobrazie drzewa agarowego (oud) z paczulą, przymrożoną jemiołą i spadającymi z drzew szyszkami.
Nuty górne: arktyczne powietrze, świeży balsam, grejpfrut
Nuty środkowe: dziki bluszcz, Cedr, kora drzewa agarowego (oud)
Nuty dolne: szyszki sosny, przymrożona jemioła, paczula


Recenzja

Suchy wosk pachniał drzewami iglastymi w słodkiej wersji. Mieszały się ze słodką, ciężką nutą zielonych krzewów - może bluszczu i mchu - oraz drzew... Czy bardziej drewna. Oczami wyobraźni widziałam nawet grubą korę. To wydało mi się wystawione na chłód, szczypiący mrozek i rześkie powietrze. Czułam dosłownie wiatr... i lekki kwasek. Drewno dopowiedziało mu goryczkę, cierpkość, przywodzące na myśl grejpfruta z echem męskich perfum.

Po rozgrzaniu pierwsza zarysowała tło rześkość, może nawet nieco chłodna... Szybko skojarzyła mi się z powietrzem i dość surową roślinnością, targaną przez wiatr.

Poczułam się, jakby wokół mnie piął się zielony, nieco gorzkawy bluszcz. Miał specyficzny, ostrzejszy akcent i mieszał się z ziołami oraz drewnem. Te też były poważne i nawet nieco ciężkie. Wydały mi się lekko słodkawe, przy czym nie była to słodycz oczywista i prosta, a jakby scalona z goryczką. Rośliny te zahaczyły o ziemię, która kontynuowała poczucie chłodu. Wyobraziłam sobie sosnowe igły wdeptane w wilgotną, czarną ziemię oraz opadłą, nieco zawilgoconą i nadgniłą korę. Pojawił się kwasek, a wraz z nim więcej drewna i drzew iglastych... też jakieś krzewy.

Pomyślałam, że tak mogłoby pachnieć porastane przez iglastą, wytrzymałą roślinność podejście pod górskie szczyty, od których wieje wiatr. Obraz ten podsycił kwasek przeszyty goryczką, kojarzący się z grejpfrutem.
Wszystko to przełożyło się na klimat oddający górskie tereny; dziki, surowy las w którym panuje chłód.

Suchy wosk był intensywny. By rozejść się z kominka potrzebował trochę czasu, potem zaś bardzo dobrze go czuć. Nie nadzwyczajnie, ale w pełni satysfakcjonująco i wyraźnie. Do tego cieszy jego autentyczność.

Przemówiło do mnie połączenie goryczkowatej zieleni, ziemi i igliwia z drewnem. Kompozycja okazała się słodka w jedynie surowy sposób, trochę kwaskawa, a także bardzo rześka. Rześka czysto i poważnie, dosadnie. Żałuję tylko, że z kominka nie uderzała tak mocarnie, jak akurat taka kompozycja mogłaby sobie pozwolić Świetne oddanie etykietki. Uciekać... to nie od takiego zapachu, a z nim, by np. zaszyć się gdzieś i wąchać, wąchać...

9/10