poniedziałek, 31 października 2022

świeca DW Home Candles Ghost Stories black

Słodziutkość w mroku

Niedawno odkryłam sklep TK Maxx i już dwa razy zetknęłam się z rewelacyjnymi rzutami rzeczy na Halloween. Raz obkupiłam się bardzo, drugim starałam się samą siebie pohamowywać, jednak moje "tylko zerknę" zniknęło niczym zjawa dostrzeżona kątek oka, gdy zobaczyłam przepiękną świecę z uroczym duchem na wieczku. Otwierając, zaklinałam rzeczywistość, by pachniała ładnie. Pachniała! I do tego miała zacne wypisane nuty - wszystko więc sugerowało, że podczas palenia też będzie miło. Jakież było moje zdziwienie, gdy wieczorem w domu odkryłam, że mały duszek... świeci w ciemności! Cudo, wprost zakochałam się w tym słoju. Podpalając knoty liczyłam, że zapach dorówna efektowi wizualnemu.

DW Home Candles Ghost Stories to sojowa świeca oddająca klimat opowieści o duchach, w słoju 434 g; wersja czarna.

Opis producenta
Czarny oud, aromatyczny cedr i mroczna paczula z lawendą i bursztynem
(Pumpkin spice marshmallows caramelized over hickory wood, atop cinnamon graham crackers - opis białej wersji)*


Recenzja

Na sucho świeca pachnie słodko i ciężko-poważnie. Drewno i dokładniej drewno palone mieszało się z niemal cukrowo-piankowym wątkiem. Choć chyliło się to w duszną stronę, na straży stanęła nutka ciepłej ziemi, trochę ostro-korzenna (duet cynamonu i anyżu?), a także sporo ziół. To były zioła wręcz kwiatowo słodkie... A jednak też goryczkowate. Coś jakby lawenda z miodowo-kwiatowym echem? Wyłapałam też jakby skórę: ubrania, obicia... Kompozycja sugerowała pewne ciepło, jednak typowo ciepło się nie zapowiadała.

Po zapaleniu knotów pierwsza fala zapachu jako subtelna, drewniano-palona słodycz rozchodzi się błyskawicznie. Zaraz jednak zwalnia, budując po prostu ciepły, nieco waniliowo-cukrowy klimat... to było trochę jakby drewno przesiąkło tą słodyczą. 

Słodycz niby rosła, ale wraz z nią rosło i umacniało się drewno. Było palone, z nutą dymu, goryczkowate... Pomyślałam o ognisku i rozgrzanej ziemi. A jednak, mimo ciepła bijącego od ognia, w oddali czaił się chłód wieczoru. To na pewno ognisko robione późną porą! Przemknęła mi myśl o S'mores, czyli krakersach z ciemną czekoladą i pianką. Pieczono-palony wątek podprowadził je pod drewno, a ono trochę je przełamało. Chyba wyłapałam przy nim nieśmiały, słodki cynamon.
Po paru chwilach zrobiło się trochę bardziej goryczkowato, co podkręciły kwiatowe zioła. Lawenda dodała kompozycji pewnej kobiecości, i choć była specyficznie ciężka, nie zaburzyła wizji wieczoru na powietrzu. Mrok spowijał oddalone od ogniska krzaki i być może las. Z czasem bardziej skupiała na sobie uwagę jako ciężki, słodko-goryczkowaty motyw. Niestety nie zagłuszyła pobrzmiewającej cały czas słodkiej piankowości. 

Intensywność zapachu jest średnia, acz rozchodzi się on dość szybko i bez problemu. Czuć wyraźnie, ale nutom jakby trochę brakuje odwagi. Świeca pali się bez problemu, a dzięki dwóm knotom nie ma problemu z roztapianiem się wosku.

Całość podobała mi się, acz szału nie było. Ciepły, wieczorny klimat. Drewno i ognisko, sporo słodyczy oraz lawenda, krzaki w mroku. Podobała mi się ta wizja, choć wolałabym, by w kompozycji więcej było właśnie z niej, niż wątków piankowo-słodkich. Także moc-intensywność wolałabym wyższą, siekierowatą. "Ładny zapaszek" można by rzec, ale po takim wydaniu spodziewałam się o wiele więcej, więc bardzo się rozczarowałam. Przerost formy nad treścią... W zasadzie, może taka aż "słodziutkość" pasuje do uroczego duszka i cukierkowego aspektu Halloween. Ja jednak wolę, by w mroku kryło się coś innego niż takie słodkości. Slodziakowość świecy powinna się kończyć na duszku-figurce z wieczka.
*Mam wrażenie, że ta świeca zebrała nuty z opisów i swojego, i wersji białej, wyglądającej ogólnie inaczej.

7/10

niedziela, 30 października 2022

wosk EBM Creations Devil's Night

Wyperfumowany diabeł

Tematyka zombie według mnie jest w porządku, ale nic poza tym. Nie szaleję za nią, lecz nie mam nic przeciwko, dobrze zrealizowane wyobrażenia o żywych trupach w zasadzie nawet bardzo lubię. Z tym, że uważam, iż niewiele jest takich filmów, gier, książek i różnych innych dzieł. Miałam nadzieję, że akurat ten wosk wpisze się w te "dobre". A czym jest obiecywane Devil's Nightcap od Lush Cosmetics nie miałam pojęcia zupełnie. Gdy jednak zbliżało się Halloween, byłam jako żywo (hue hue), zainteresowana wszelkimi limitowanymi zapachami.

EBM Devil's Night to sojowy wosk inspirowany perfumami Lush Cosmetics Devil's Nightcap (które wg Lush to "zachwycający, kwiatowy mech dębowy"), u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Ten zapach zawiera mech dębowy i drewno dębowe zmieszane z kwiatem pomarańczy, szałwią muszkatołową i ylang ylang, które dodają kwiatowych i zielonych nut do mistycznego eliksiru. To nasza interpretacja Devil's Nightcap od Lush Cosmetics.


Recenzja

Na sucho poczułam sporo słodyczy mchu, kwiatów, drzew, podkreślonych goryczkowatymi ziołami. Pojawił się dym, drewno, ale też niemal... cukrowo-piankowa, palono-cukrowa nuta. Nie było jednak ciężko, bo wśród tego wszystkiego przemykał delikatny wietrzyk.

Z kominka najpierw rozeszła się subtelna, słodka woń drobnych kwiatów, chowających się w zaroślach i mchu. Miało to ciepły, tulący charakter. Mchu zbierało się coraz więcej Oczami wyobraźni patrzyłam na jego żywy, zielony kolor. Był wilgotny, trochę nawet ziemisty? Ale w słodki sposób... Pojawiły się drzewa, z którymi związał się na stałe.

Woń drzew rosła i rosła, w tle błysnęło coś trochę ziołowego, kolońskiego, ale niedookreślonego. Z przyjemnym, słodko-goryczkowatym echem. Słodycz wzrosła, acz wydała mi się lekko zadymiona. Odnotowałam piankową cukrowość, która jednak zaraz schowała się za nasilającym się perfumeryjnie-kolońskim, ciepłym wątkiem. Jego męski wydźwięk w udany sposób mieszał się z coraz odważniejszymi kwiatami i ziołami. Wyłoniły się lawenda i, szałwia. Kompozycja za sprawą tej kumulacji zrobiła się ciężkawa, dosadna.
Ogrom mchu, porastającego konary i powalone drzewa zamykał wszystko, tuląc coraz mocniej. Nie dusił jednak, bo wśród roślin przemykał wietrzyk i świeży kwasek - chyba szałwii (a zarazem ogólnie ziołowy, roślinny).

Zapach na sucho i podczas palenia jest intensywny, acz nie wyjątkowo. Rozchodzi się szybko i równomiernie, wychodząc poza pokój z kominkiem. Czuć wszystko wyraźnie, acz nie utrzymuje się długo. Lśniący niebieski brokat, którym chwali się stopiony wosk, jest wprost przepiękny.

Słodki bukiet z mchu, kwiatów i ziół o kolońskim, ciężkawym charakterze przypadł mi do gustu, jednak nie wydał mi się w jakiś sposób wyjątkowo zachwycający. Zachwycający to jest brokatowy efekt wizualny. Tytuł wosku w sumie może poniekąd oddaje (zarówno gdy myślę o "diabelnej nocy", jak i mogłyby pachnieć perfumy noszące ją), etykietkę... trochę też. A czy jest jakoś specjalnie mroczny bądź halloweenowy? Też chyba "trochę". Gdyby więc tak podrasować pewne nuty, wosk mógłby zgarnąć 10.

9/10

sobota, 29 października 2022

wosk EBM Creations Boogeyman

Zapach nie do straszenia!

Nigdy mnie niczym nie straszono w dzieciństwie, a i sama nie wymyślałam sobie strachów z szafy czy spod łózka. Wręcz przeciwnie - lubiłam przesiadywać w szafie. Postać boogeymana poznałam dopiero za sprawą filmu z 2005, który mi do gustu nie przypadł. O tym, czym właściwie to straszydło jest, porządniej doinformowałam się niedawno. Pochodzi ze szkockich wierzeń. Nie ma określonego kształtu (może dlatego tak przeraża?) i ponoć w kulturze anglosaskiej straszyło się nią dzieci "w celu ich zdyscyplinowania". Wątpię, by działało. Tak czy inaczej, skoro na Halloween taki straszakowy, z etykietką wywołującą dreszczyk, wosk wyszedł, musiałam go mieć. Jak dla mnie Halloween mogło by być cały rok! Pozwoliłam sobie otworzyć halloweenową serię, jak łapa z obrazka otwiera drzwi.

EBM Creations Boogeyman to sojowy wosk inspirowany boogeymanem, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Inspiracją dla tego zapachu było pytanie, jak pachnie boogeyman? Ponieważ to stworzenie nie jest najprzystojniejszym kolesiem, pomyśleliśmy, że przynajmniej sprawimy, by ładnie pachniał. Nasz zapach Boogeyman otwiera się nutami geranium, bergamotki i bogatych indyjskich przypraw; dobrze zaokrąglonymi bursztynem, lasem i piżmem.

Recenzja

Na sucho od razu czuć cytrusy, ostrość przypraw i słodycz kwiatów, które po chwili rozeszły się wyraźniej. Ostre i niemal przeszywające goździki mieszały się z ciepłymi nutami drewna, jego powagą. Całość znacząco osłodziły ciężkie, jakby zawilgocone kwiaty, kwiaty wodne. Może róże? Dołączyła jednak do nich słodycz soczystsza - czerwonych i leśnych owoców? 

Z kominka najpierw rozeszła się subtelna słodycz kwiatów - róż, jakby zmieszanych z nieco bardziej drzewnym, perfumeryjnym akordem (wiciokrzew?). Splatały się z soczystymi i słodkimi owocami leśnymi i czerwonymi. Malinami? Te podsyciły słodkie cytrusy. Pojawił się kwasek, jednak nie wychylił się przed słodycz.

Ta miała w sobie coś wilgotnego, trochę ciężkiego i dusznego. Poczułam więcej drewna i świeżą, zieloną trawę. Jakby przetaczała się nad nią wilgotna mgła? Mgła nad wodą, gdzie rośnie sporo wodnych kwiatów, mokrych w wydźwięku? Słodycz świetnie z tym wszystkim igrała. W pewnym momencie wzbogaciła się o ostrość. Goździki i bardziej goryczkowata gałka muszkatołowa kompetentnie zawalczyły o ciepło, dodając je drewnu. I kwiatom. Wyszły... ciężko, otulająco, ale nie dusząco, dzięki obecności malin i owoców leśnych, z odległą, mandarynkowo-pomarańczową mgiełką. W pewnym momencie wydało mi się, że poważniejsze drzewa spierają się z niemal cukierkowymi owocami leśnymi pod przewodnictwem jakby pudrowych malin. Przypominało to trochę drewnianą szafę z kobiecymi ubraniami, przesiąkniętymi bardzo różnymi perfumami.

Wosk na sucho był bardzo intensywny, w kominku prawie tak samo. Rozchodzi się szybko, z łatwością i utrzymuje średnio długo. Tu wszystko mi pasowało. Efekt wizualny, a więc to, jak mienił się niebieskim brokatem z kolei po prostu kocham.

Zapach był ładny. Dużo kwiatów, soczyste owoce leśne, maliny, cytrusy i wyraziste drzewa, wilgoć... mgła i ostre przyprawy naprawdę cudnie zagrały, acz z czasem pojawiać się zaczęły małe zgrzyty, kiedy owoce schyliły się w nieco cukierkowym kierunku. Na szczęście jednak nie mocno.
Lecz za nic nie powiedziałabym, że zapach w jakikolwiek sposób ma nawiązywać do boogeymana, z etykietą też niewiele ma wspólnego. Taki zapach zamiast towarzyszyć czemuś strasznemu, prędzej... przyciągnęło by do boogeymana z szafy (bo to sugeruje etykietka?) potencjalną ofiarę.

9/10

środa, 26 października 2022

wosk EBM Creations Oakmoss & Amber

Miły sercu męski mech

Kiedy składałam pierwsze zamówienie na woski EBM, wybierałam spośród kilku - dopiero potem na stronie pojawiło się o wiele więcej - i to ciekawszych - kompozycji, więc potem jeszcze dobrałam inne (bo przesyłka pierwszych była dopiero w przygotowanie, niewysłana). Ten właśnie wybrałam bez większych emocji, a po prostu wychodząc z założenia, że taki zapach nie może się nie udać. Ja po prostu... lubię takie leśno-ziołowe klimaty.

EBM Creations Oakmoss & Amber to sojowy wosk o zapachu mchu dębowego i bursztynu, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Ten zniewalający zapach zaczyna się od nut pomarańczy, grejpfruta i naparu z szałwii, które wzmacniają jakość naturalnej ziemi. Lawenda dodaje delikatne kwiatowy i ziołowy akcenty do serca kompozycji, podczas gdy dębowy mech, bursztyn i tonka dopełniają bazę, nadając jej piękny, głęboki charakter.


Recenzja

Suchy wosk pachniał słodko oraz jednocześnie ciepło i wilgotnie. To podkreślały wyraziste, soczyste cytrusy. Też raczej słodkie, czyli m.in. pomarańcza. Pomyślałam również o wilgotnym mchu, drewnie i odnotowałam goryczkę. Do niej doszły słodko-ciężka lawenda oraz żywice. Goryczka i słodycz były jednością, a wszystko dodatkowo osłodziła jeszcze wanilia. Kompozycja miała nieco perfumeryjny (acz bardzo soczyssssty) charakter - w przypadku suchego wosku myślałam raczej o poważniejszych kobiecych perfumach.

Z kominka pierwsze rozeszło się ścięte już jakiś czas temu (a więc nie takie "żywe", ale jeszcze nie zwietrzałe) drewno oraz mech. Mech porastający konary, pnie, drzewa. Był wilgotny, a jednocześnie lekko perfumeryjnie... ciepły? Milusi? Dosłownie czułam, jak zapadam się w miękki mech, jak mnie otula.

Słodycz rosła w kontekście roślin i ziół. Zrobiły się ciężkawe, a mimo to świeże. Poczułam delikatną szałwię lekarską i goryczkę lawendy. Goryczka... zaraz okazała się dość soczysta - tu wychwyciłam cytrusy. Nie chciały pokazać się w pełni, jednak niewątpliwie to grejpfrut przemykał pośród drewna. Czasem wyraźniej wychyliła się słodsza od niego pomarańcza. Pomyślałam też o wilgotnej, czarnej ziemi, ściółce i nieokiełznanym runie leśnym. Mieszały się z wilgotnym mchem. Z racji wysokiej słodyczy kompozycja wydała mi się nie tylko słodko-ziołowa, ale też leciutko waniliowa. Słodka ziołowość, którą przeplotły cytrusy, przybrała wydźwięk męskich perfum (stopiony wosk to zdecydowanie perfumy męskie). Wydawała się dzika i nieokiełznana.

Wosk na sucho i w kominku jest bardzo intensywny, jednak i tak nie jest jednym z najintensywniejszych wosków, z jakimi się spotkałam. Rozchodzi się powoli, ale jak już się rozejdzie, czuć go dobrze i to nie tylko w pomieszczeniu z kominkiem. Utrzymuje się jednak średnio długo. Efekt migoczącego brokatu w kolorze mchu - cudo.

Wreszcie zapach EBM, który mnie zachwycił. Dużo mchu i drewna, męskie perfumy, w których zamknięte zostały zioła i cytrusy - coś wspaniałego. Słodycz wydała mi się dzika, a dzięki temu uzależniająca. Moc zapachu na plus, choć mogłaby być jeszcze większą siekierą i szybciej się rozchodzić.

9/10

poniedziałek, 24 października 2022

wosk EBM Creations The Voice of Reason

Waniliowy pub

Nie jestem fanką pubów, nie bywam w nich, nie piję. A jednak klimat, wyobrażenie całkiem mi się podoba. Byłam więc ciekawa, na jakich nutach producent oparł wosk coś takiego oddający. Wyobrażałam sobie coś mocarnego, z pazurem. Takiego... męskiego?

EBM The Voice of Reason to sojowy wosk oddający zadymiony dymem klub jazzowy, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Zapach inspirowany mówcami i bardami epoki The Beat, oddaje nastrój zadymionego klubu nocnego, w którym poeci i fajni goście przyszli, by  przybyli, by perorować przy dźwiękach dobrego jazzu. Nuty fasoli tonka i drzewa sandałowego łączą się z różą i perfumami Buddha Wood, aby wyzwolić akordy espresso, whiskey i szlachetnych francuskich papierosów, które z pewnością wypełniły powietrze.


Recenzja

Suchy wosk uderzył zapachem wędzenia, w którym mignęło mi mięso, ale też wędzeniem ogólnym. Dużo było dymu, gorzkości papierosów, a także kawy. Palone nuty mieszały się z ciężką, aż duszna słodyczą wanilii. Wszystko to rysowało się na drewnianym tle.

Z kominka pierwsza zaczęła rozchodzić się ciężka słodycz wanilii. Wyobraziłam sobie kruszoną laskę, mnóstwo czarnych kropeczek, ale też kwiaty. Do kropeczek wanilii zaczęły dołączać... kropeczki goryczkowate. Mielonej i palonej kawy?

Nagle w dużej mierze zagłuszyła je wędzona nuta. Niosła ze sobą lekką soczystość, niemal mięsną nutę i dużo dymu. Dymu gorzkiego, a zarazem słodkiego, kadzidlanego. Pomyślałam o tabace, która napędzała się z wanilią, i słodkim drewnie. Może też suchych, szeleszczących liściach? Pojawiła się szczypta goryczkowato-ostrawych przypraw, a także dym cięższy i jakby kwaskawo gryzący. Rzeczywiście pomyślałam o papierosach i... płynie do czyszczenia drewna? Słodycz tonowała je i wygładzała co bardziej wytrawne i imperatywne zapędy. Odrobinka kawy jakby bała się wyjść przed szereg. Pobrzmiewała jednak jako czarna kawa zaparzona na palonych ziarnach. Dymna nuta starała się ją wydobyć, acz... ciągle snuła się też przy motywie papierosów (a właściwie prawie wywietrzonego ich dymu). W oddali wyłapałam chyba jeszcze troszeczkę skórzanej odzieży, ale i ona nikła w słodyczy. W tej pojawiły się też kobiece perfumy. Wanilii było dużo, i do pary z perfumami, przytłaczała. 

Zapach na sucho był intensywny, w kominku znacznie mniej, ale czuć go w miarę dobrze. To jednak i tak jeden z delikatniejszych wosków tej marki, z którymi się zetknęłam. Zmienił też swój wydźwięk, klimat zupełnie. Rozchodzi się średnio szybko. Wydawało mi się, jakby pomykał - tu go czuć, tu prawie nie, tam bardziej... A utrzymuje średnio długo. Brązowy brokat, jakim mieni się po stopieniu, zachwyca (ale woski pali się dla zapachu, prawda?).

Całość do mnie nie przemówiła. Dusząca wanilia nie oddaje obiecanego klimatu, etykietki. W dodatku zagłuszała wszelkie inne nuty, zarówno te gorsze i nawet nie pasujące do niej, jak i potencjalnie przyjemne. Dym w dużej mierze był przyjemny, ale krył też bardziej smrodliwe elementy. Drewna, kawy - tego mi było za mało. To może jakby... jakaś lalunia w pośpiechu zapaliła papierosa, a potem wyperfumowała się do przesady ciężkimi, waniliowymi perfumami.

5/10

sobota, 22 października 2022

wosk Cheerful Candle Sage & Citrus

Szałwia pod prysznicem

Lubię szałwię w każdym możliwym rozumieniu. Intrygujący wydał mi się Kringle Candle Pumpkin & Sage. Może nie szałowy, ale ładny na tyle, że z czasem uznałam, iż warto zakupić jeszcze jakiś łączony szałwiowy zapach. Po tym, jak smakowała mi czekolada z marcepanem szałwiowym i kremem cytrynowym pomyślałam, że roślina ta dobrze współgra z cytrusami i oto efektem tych rozważań było kupno tego wosku. To w sumie też dobra okazja, by sprawdzić jak mało mi znana marka sprawuje się w prostych i teoretycznie jednoznacznych (czy raczej dwu-, skoro to szałwia I cytrusy) kompozycjach.

Cheerful Candle / Cheerful Giver Sage & Citrus to zapach szałwii i cytrusów; u mnie jako wosk (w opakowaniu 68g, czyli 6 kostek po ok. 11g).

Opis producenta
Mieszanka ziemistej szałwii, hodowanej z rześką eksplozją świeżych cytrusów.


Recenzja

Suchy wosk zapachniał mi "zieleniami", soczystymi cytrusami i lekko goryczkowato-słodkimi ziołami. Pomyślałam o szałwii zwykłej, świeżej. Do rześkości tego wszystkiego doleciała też nuta jakby żelu pod prysznic czy dezodorantu - lekkiego, bliżej nieokreślonego nawet w kwestii, czy męskiego, czy damskiego.

Z kominka pierwszy rozszedł się rześki, zielony motyw o dezodorantowym charakterze. Kojarzył mi się z żelami, odświeżaczami w zielonych wariantach, jednak po chwili zaskoczył na słodkawo-soczyste zioła. Co prawda męski, ziołowo-orzeźwiający żel pod prysznic pobrzmiewał cały czas, jednak z ziół szałwii udało się wyjść na wierzch. To była słodka szałwia lekarska, z lekką goryczką.

Goryczką mieszała się ze skórką pomarańczową, która otworzyła z czasem drogę całemu owocowi. Może średnio soczystemu, ale słodkiemu. Splatała się ze słodkimi ziołami i żelem pod prysznic, co zaobfitowało w kumulację słodkiej rześkości.

Zapach na sucho i w kominku jest intensywny (acz po tym, co obiecuje na sucho, można spodziewać się więcej). Rozchodzi się w miarę szybko i utrzymuje dość długo, ale nie jakoś wyjątkowo.

Kompozycja była w porządku, jednak ani nut tytułowych nie zaserwowała w sposób szczególnie warty pochwały, ani... po prostu wydźwięku najlepszego nie miała. Ten charakter czegoś (żelu, odświeżacza) niezbyt mi pasował. A jednak i nie ma co się szczególnie czepiać, ot tak można wrzucić do kominka bez emocji, na nic wielkiego nie licząc.

7/10

czwartek, 20 października 2022

wosk EBM Creations Suede & Lace

Babcia w skórze i koronkach

Uwielbiam zapach skóry, drzew i ziemi, więc jak tylko zobaczyłam ten wosk, musiałam go mieć. Wątpliwości budziła tylko trochę etykietka, bo za bardzo kojarzyła mi się z jakimiś klimatami cowboyskimi, boho itd. (w dodatku mój umysł chyba jakoś nie zarejestrował podejrzanych koronek - "lace"). Ta moja skóra to raczej czerń, glany itd. Jednak "nie oceniaj książki po okładce" wbijano mi do głowy od dawna, więc nie zniechęcałam się przedwcześnie i kostkę zamówiłam.

EBM Creations Suede & Lace to sojowy wosk oddający "zamsz i koronki", u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Zamszowy, drzewny, ziemisty. Świeży i czysty akord pełen skóry i białego piżma.


Recenzja

W pierwszej chwili po powąchaniu, suchy wosk wydał mi się bardzo perfumeryjny i trochę babciny. Na pewno ciepły, rzeczywiście przywodził na myśl szafę ze skórzanymi, zamszowymi ubraniami. W tle mignął mi bardzo słodki owoc. Może morela lub brzoskwinia? A jednak też i coś poważniejszego się tam kręciło.

Z kominka pierwsza rozeszła się słodycz soczysta, acz niespecjalnie owocowa i pewne ciepło. Pomyślałam o delikatnym zamszu i mięciutkiej, delikatnej skórze-ubraniu. Podszyte to było drzewami... drzewkami owocowymi? Rozkręcała się słodycz i soczystość, przekładając się na luźne myśli o morelach i brzoskwiniach, wraz z ich "mechatymi" skórkami... I o zamszu.

Z czasem poczułam więcej skórzanej odzieży - kobiecej i przesiąkniętej słodkimi perfumami. Znowu pomyślałam o drewnianej szafie babci. Wisiały tam rzeczy skórzane, zamszowe i może jakieś futra? Słodkawe, duszne... ale też przesiąknięte powietrzem i rozmaitymi perfumami. Głównie wręcz cukierkowo owocowymi, w tym słodziuteńko morelowymi. Lekka ziemistość i ziołowość majaczyły w tle, mieszając się niepewnie ze słodyczą.

Na sucho zapach jest intensywny i średnio obiecujący, a i w kominku nie powala intensywnością, jednak jest dobrze wyczuwalny (nie tylko w pomieszczeniu z kominkiem). Rozchodzi się szybko i porządnie. Brokatowy efekt płynnej perły miły dla oka, nie da się ukryć.

Kompozycja jest całkiem ładna i ciekawa, nieźle oddaje tytuł i etykietę, acz słowny opis producenta już nieco mniej. Słodko-ciepły zapach babcinej szafy i owoce, idące w cukierkowym kierunku, mnie nie chwyciły. Gryzły się z tymi lepszymi, rzeczywiście drzewno-ziemistymi akordami. Jednorazowo ok, ale nie chciałabym do tego wracać. Niestety, przeważyła tytułowa koronka, a nie skóra.

6/10

wtorek, 18 października 2022

kadzidełka Stamford Mermaid's Love Miłość Syreny

Miłość do wody i kosmetyków

Jako dziecko w jeziorach mogłam siedzieć godzinami, a gdy trochę starsza ja oglądałam H2O Wystarczy kropla, marzyło mi się bycie syreną. Obecnie nie czuję już takiego związku z wodą, ale motyw syren wciąż, przyznaję, coś w sobie ma. Tylko... jakoś zupełnie nie mogłam zgadnąć, czego spodziewać się po tym zapachu. Czegoś rześkiego i delikatnego? Paczulowego?

Stamford Mermaid's Love (Miłość Syreny) to zapach to "oddający miłość syreny", czyli białe róże, z linii "Mythical Hex" (Mityczne Klątwy); u mnie w formie kadzidełek stożkowych, których w opakowaniu jest 12 (ponoć intencyjnych).

Opis producenta
Niewinny nęcący, zmysłowy aromat białej róży wzbudzi przyjemność i wieczną błogość.


Recenzja

Suche kadzidełka pachniały delikatnymi, żywymi różami, białymi kwiatami i równie mocno pudrem (takim dla dzieci?) oraz kremem, np. Nivea.

Dym rozniósł delikatny, świeży zapach białych kwiatów, jaśminu i chyba faktycznie róż. Był słodki i wilgotny, kojący. Oczami wyobraźni zobaczyłam kwiaty w wazonach w ciemnej, chłodnej kwiaciarni. Nie da się przy tym nie myśleć o wodzie. Pojawiły się też róże i inne białe kwiaty pokryte rosą. W tle zagrała lekka goryczka, zwracająca uwagę na masywne łodygi i liście kwiatów. Woda chwilami wydawała się niemal równie istotna, co delikatne, jasne kwiaty, jednak końcowo i tak dominowały właśnie one.

Doszukałam się nutki lekko kosmetycznej: pudru czy kremu, jednak tonęła ona w słodyczy kwiatów. Wilgoć sugerowała pranie potraktowane kwiatowym płynem, ale to też było jedynie echo. Na pierwszym planie stały kwiaty świeże i żywe... choć może w wazonach.

Z szybko spalających się stożków idzie sporo dymu, który jednak z lekkością rozchodzi się po pomieszczeniu, nie zadymiając go. Zapach czuć dobrze i od razu. Suche stożki pachniały intensywnie i nieco nachalnie, jednak palone wyważyły się. Wciąż mocno, ale w pozytywnym sensie. Utrzymuje się raczej krótko.

Zapach był i ładny, i ciekawy, a jednak nie jakiś specjalnie porywający czy oszałamiający. Na sucho budził obawy, ale na szczęście palony nadrobił. Z tym że choć wyraźnie wyczuwalny, mógłby być dosadniejszy i trwać dłużej. Mnóstwo kwiatów, woda - to było świetne, a jednak kosmetyczne naleciałości... Cóż, najwidoczniej syreny kochają i wodę, i kosmetyki (pewnie wodoodporne).

8/10

niedziela, 16 października 2022

wosk / świeca Kringle Candle Succulents

Doniczkowa słodycz

Podobają mi się sukulenty i raz nawet jednego sobie kupiłam, jednak niestety nie zapewniłam mu dostatecznej ilości słońca. Było mi bardzo przykro się z nim pożegnać i nie porwałam się na kolejną próbę oswojenia rośliny. Stąd gdy tylko zobaczyłam ten wosk, oczy mi się zaświeciły. Wprawdzie nie odniosłam wrażenia, by same sukulenty pachniały jakoś wyraźnie, ale kompozycja brzmiała obiecująco.

Kringle Candle Succulents to zapach oddający sukulenty; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta
Ten ziemisty zapach jest idealny wybór dla każdego miłośnika roślin jako dodatek do kolekcji roślin i sukulentów.
Nuty górne: ziemiste kadzidło, kora cynamonu, jeżyna
Nuty środkowe: surowy miód, liść goździka, odymiona skóra
Nuty dolne: paczula, ciemny las, ziarna wanilii


Recenzja

Suchy wosk zapachniał od razu świeżo-roślinnie. Myślę o roślinach słodkich, ale nieokreślonych. Podkreśliła je wanilia, może nawet coś miodowego, a w tle zarysował się ziemiście-drewniany splot.

Z kominka pierwsza zaczęła rozchodzić się waniliowa słodycz z lekko roślinnym echem. Wsparł ją miód, więc rosła szybko, a ja pomyślałam też o jakimś słodkim drewnie - niemal korzennym? Potem ruszyło już więcej drewna, nieco poważniejszego... i palonego? Odnotowałam dym. Też słodki, nieco kadzidlany. Podkreśliła go słodka, ciepła korzenność, z wychylającym się cynamonem.

Z czasem do powagi przełamującej słodycz, dołączył motyw skóry i rośliny konkretne, o zielonych łodygach o rześko-ciężkim charakterze. Kryły odrobinę soczystego kwasku? Pomyślałam o niektórych bardziej kwaskawych miodach, ale chyba i coś owocowego mi mignęło. Zatonęło w drewniano-korzennej, waniliowej toni.

Suchy wosk jest bardzo intensywny, w kominku intensywny, ale nie tak, jak po suchym można się spodziewać. Rozchodzi się szybko i porządnie, a utrzymuje średnio długo.

Zapach jest ładny, ale dość pospolity. Dużo wanilii i drewna wzbogacono o korzenność, miód i rośliny i... w sumie tyle. Nie powiedziałabym, że pasuje to do sukulentów. Ogółem nie ma ani do czego się przyczepić, ani czego chwalić.

7/10

piątek, 14 października 2022

kadzidełka Vijayshree Golden Nag Amazon Resin Masala Agarbathi

Co się kryje w Amazonii?

Amazonia kojarzy mi się bardzo pozytywnie za sprawą czekolad, bo kakao z tamtych regionów nie raz potrawi pokazać wspaniałe nuty. Idąc tym tropem stwierdziłam, że musi to być niewyobrażalnie aromatyczne, bogate we florę miejsce. Żywice i ich zapach, czy to świeższych, płynnych, czy palonych bardzo lubię, stąd gdy trafiłam na zapach żywicy z Amazonii, wiedziałam, że chcę go bliżej poznać.

Vijayshree Golden Nag Amazon Resin Masala Agarbathi to kadzidełka patyczkowe o zapachu żywicy amazońskiej, z linii "Golden Nag"; ręcznie robione w Indiach z naturalnych składników; moje opakowanie zawierało 16 sztuk).



Recenzja

Suche kadzidełka uderzają ostrawym, goryczkowato-słodkim zapachem suchej żywicy i starego drewna. Był ciężki, niemal duszny i bardzo drzewny. Odnotowałam karmelowe echo, a także ziemię. Pomyślałam też o starej, drewnianej chacie oraz drewnie ściętym i suchym.

Podczas palenia szybko rozszedł się aromat słodkiego drewna i słodko-goryczkowatej żywicy. Żywica otoczyła drewno, ale oba wątki były zrównane, jeśli chodzi o moc. Wspólnie podwyższyły słodycz, która otarła się o karmel z miodu. Mocno palony, taki... roślinnie-świeży, przywodzący na myśl drzewa, las... I dziuple z miodem, żywicą... Żywicą ściekającą po drewnie.

Z czasem ujawnił się cedr i stare drewno. Podkreśliło goryczkę i namalowało obraz starej, drewnianej chaty oraz leżącego koło niej suchego, ściętego drewna. Mieszało się z żywicą, której zdarzyło się nawet jakby soczystszym, świeższym kwaskiem błysnąć. To do wizji dodało jeszcze świeżo ścięte drzewko iglaste. A wszystko zamknęła słodko-drzewna, ewidentnie żywiczna rama.

Zapach kadzidełek rozchodzi się w średnim tempie, a one spalają dość szybko. Nie osypują się, a dymu idzie z nich średnia ilość, przy czym jest on lekki. Woń utrzymuje się krótko, podobnie jak średnia jest jej intensywność.

Całość podobała mi się. Uważam ją, wydźwięk starej chaty i tak klarowną żywiczność, za bardzo ciekawą, lecz brakowało tu jeszcze większej mocy, dosadności.

8/10

poniedziałek, 10 października 2022

wosk EBM Creations Gunpowder

Wędzony proch

W książkach nie raz czytałam o "ostrym zapachu", który czuli bohaterowie po wystrzale z pistoletu czy innej broni palnej. Kiedyś wyobrażałam go sobie jako nieprzyjemny, ale może był tak przedstawiany dlatego, że wiązał się z negatywnymi scenami? Gdy zobaczyłam taki wosk, zainteresowałam się. Może on mi podsunie pomysł, jak sobie to wyobrażam? Gdy miałam okazję strzelać na strzelnicach czy coś... akurat tak bardzo na samym "zapachu prochu..." się nie skupiłam - pewnie przez natłok emocji etc.

EBM Creations Gunpowder to sojowy wosk o zapachu prochu strzelniczego, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Siarkowy zapach wybuchowego prochu. Właściwie nie wybuchowy... oczywiście bezpieczny do topienia.


Recenzja

Suchy wosk uderzył mocnym, ostrym zapachem, który skojarzył mi się z czarnym pieprzem. Był trochę metaliczny. Na pewno gorzki - coś trochę jak kardamon? A do tego dymny i wędzony. Zaplątał się lekki kwasek, przez który pomyślałam o siarce. 

Z kominka jako pierwszy zaczął rozchodzić się gorzko-ostry pieprz, zahaczający o lekką metaliczność. Zaraz zaczął osnuwać go dym, mocno związany z wędzoną nutą. Pomyślałam o skórze, o jakiejś mięsno-soczystej nutce, a potem o rozgrzanym asfalcie i siarce. Wędzoność zabiegała o dominację i była na dobrej drodze do tego. Dziwna soczystość, metaliczność... też się plątały. Dołączył do nich kardamon i więcej czarnego pieprzu.

Kumulowała się ostrość... aż nieco gryząca, przenikliwa. Z czasem wychwyciłam nawet jakby... ostrą słodycz? Może iluzoryczną... Pewniejsze były podwędzone soczyste akordy... Jakby wędzona śliwka (z czymś mięsnym?). Bo z kolei nutę wędzenia i dym czułam na pewno. Gęsty, szary... i związany z siarką, asfaltem. Wędzenie po pewnym czasie dominowało niepodważalnie.

Suchy wosk aż trochę mnie wystraszył swoją intensywnością i dosadnością, ale w kominku okazał się intensywny w pozytywnym sensie. Rozchodzi się bardzo szybko, porządnie, a utrzymuje średnio długo. Mimo mocarnego charakteru, nie męczy.
A wizualnie woski EBM zachwycać nie przestają - ten z jasnoszarego w kominku stał się szaro-niebieską, brokatowo lśniącą substancją.

Nie powiedziałabym, że tak pachnie proch strzelniczy, ale nie będę się kłócić. Wiem, że ten wosk był mocno wędzony, pieprzny. Ostry i gorzki w sposób intrygujący, głęboki i przyjemny... w troszeczkę masochistyczny sposób. Na tyle niecodzienny i specyficzny, że na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Mnie się podobał, a dodatkowy punkt przyznaję za pomysł. Strzał w dziesiątkę to nie był, ale jakiś wędzony proch może.

9/10

sobota, 8 października 2022

świeca Delight Candles Kremowe Piwo

Nietrzeźwa decyzja?

Po opisie producenta bałam się tego zapachu. W dodatku po powąchaniu na sucho też miałam wątpliwości. A jednak jedna z moich ulubionych postaci z Harry'ego Pottera na etykietce sprawiła, że... po prostu pragnęłam, by była to ładna kompozycja. Jak w przypadku Lumos Cinnimos dostałam wosk i uznałam, że jak okaże się chociaż "w porządku" to i świecę zostawię.

Delight Candles Kremowe Piwo to sojowa świeca o zapachu toffi i cukru cytrynowego, inspirowana "Harry'm Potterem", w słoju 210g/250ml.


Opis producenta
Mimo późnej pory w Waszym dormitorium nikt nie śpi, emocje jeszcze nie opadły. Wciąż świętujecie wygraną w meczu. Otwierasz kolejną butelkę Kremowego Piwa i czujesz znajomy, słodki zapach. Najlepszy napój na całym świecie. Przelewasz go do kufla i próbujesz. Pianka ma orzeźwiający posmak cytrynowego cukru. Piwo smakuje toffi, ma głęboki, maślano słodki aromat. Karmel rozpuszcza się na języku, czujesz nawet odrobinę przypraw. Wycierasz usta rękawem i uśmiechasz się do reszty. Unosisz kufel.
"Za wygrany mecz!" - mówisz i znowu bierzesz porządny łyk Kremowego Piwa.
Świeca jest inspirowana cyklem przygód o Harrym Potterze autorstwa J.K. Rowling.
Zapach: toffi, palone masło, cukier cytrynowy


Recenzja

Na sucho świeca i wosk zapachniały mi śmietanką i cukrem, a ich charakter wydał się nieco mydlany. Doszła do tego kwaskawa soczystość, a słodycz z czasem poszła w nieprzesłodzone, śmietankowo-maślane tony. Wyraźnie czułam cytrynę, która kojarzyła mi się z cytrynowym żelem pod prysznic, ale też soczystą lemoniadą i ciasteczkami cytrynowymi. Po rozpaleniu mogło pójść w wielu kierunkach.

Podczas palenia najpierw rozeszła się maślaność i palona nuta karmelu, za którymi jak cień podążała soczystość. Maślaność była słodka, zmieszana z cukrem. Pomyślałam o słodkich wypiekach - bułeczkach polanych karmelem? Palonym aż do goryczki? Z tym że też maślanym. Słodycz szybko wzrosła, dając się poznać jako cukrowa. Pomyślałam o lukrze i śmietance. Śmietankowym toffi? To pobrzmiewało cały czas.

Z tła dobiegały cytrusowe nuty. Słodka pomarańcza mieszała się z cytryną i... może jeszcze ananas? Były to delikatne nuty, które w dodatku też przybrały cukrową konwencję. Niby orzeźwiały, ale jednak... miały w sobie coś z cukrowych galaretek czy mocno słodkiej masy cytrynowej. Odnotowałam też mydlane echo i, w przypadku świecy, motyw sojowy "zapach świeczki" po prostu. Śmietankowo-maślane, bardzo słodkie - acz jeszcze do zniesienia - toffi próbowało to zagłuszyć. Z czasem jednak i ono zaczynało taką swoją ciężkością męczyć. Raz po raz jakby aż zadrapało w gardle. Trochę, ale jednak. Po dłuższym czasie w głowie siedziały mi jakieś cytrynowe biszkopto-babki, sowicie polane maślanym toffi. Może też jakieś inne, bardzo słodkie cytrynowe wypieki? Ciasteczka? Z zachowaną jednak lekko kwaskawą soczystością. Mieszała się z takim... tuląco-słodkim ciepłem.

Zapach na sucho jest bardzo intensywny, a podczas palenia po prostu intensywny. Rozchodzi się bardzo szybko i równomiernie, po całym pokoju i nie tylko, a także utrzymuje dość długo. Świeca pali się równo, nie pyłga, z knotem wszystko w porządku. Przeszkadzało mi tylko, że wyraźnie czuć świeczkową, sojową bazę, co nie najlepiej świadczy o jakości.

Zapach niby zupełnie nie w moim typie, a jednak dość intrygujący. Wydał mi się niespotykany. Ciężką i męczącą słodycz cukru, toffi i karmelu, całej tej słodkiej maślaności i wypieków przełamano cytrusami. Co prawda i one były słodkie, ale wniosły soczystość, dzięki czemu zapach nie dusił, nie męczył. I niby nie chwycił mnie, to jednak uznałam, że na tyle jeszcze "dopuszczalnie słodko-ciastowy" i na tyle niecodzienny, że i tę świecę sobie zostawiłam. Wydał mi się bowiem ciekawszy od Lumosa, acz niekoniecznie ładniejszy. Chociaż nie ukrywam, że w dużej mierze ze względu na etykietkę. Decyzja... normalnie jakbym ją po pijaku podejmowała! Czyli coś z kremowego piwa jest tu na rzeczy.

7/10

czwartek, 6 października 2022

wosk Cheerful Candle Autumn Orchards

Sad, ale czy jesienny?

Po niezbyt satysfakcjonującym, gdy o jesienny klimat chodzi EBM Creations Autumn Flannel wciąż myślami wracałam do jesiennych wosków. Padło na ten, mimo że owoce obiecywane przez producenta też nie wydawały się zupełnie jesienne. Po prostu jakiś czas temu odkryłam, że połączenie cynamonu i truskawek jest bardzo miłe. Stąd, nawet gdyby nie miała tu nastąpić eksplozja aromatu jesieni, wciąż mogło być dobrze. Przy okazji miałam poznać kolejną markę wosków, tym razem amerykańskiego producenta z New Jersey, który ponoć specjalizuje się w produkcji świec premium.

Cheerful Candle / Cheerful Giver Autumn Orchards to zapach oddający "jesienny sad", czyli przyprawy korzenne z owocami; u mnie jako wosk (w opakowaniu 68g, czyli 6 kostek po ok. 11g).

Opis producenta
Pikantna mieszanka cynamonu i goździków zmieszana z soczystą pomarańczą, brzoskwinią, malinami i truskawkami.


Recenzja

Suchy wosk uderzył słodyczą brzoskwiń i pomarańczy, podkreślonych innymi owocami - czerwonymi i słodkimi, a także przyprawami korzennymi. Chyba odnotowałam... przebłysk lekko pudrowo-cukierkowych malin? Ostre goździki mieszały się z cieplejszymi i słodszymi, łagodniejszymi, a ja pomyślałam o jesiennych liściach. Mieszaninie zasuszonych, jak i nieco wilgotniejszych, kwaskawych.

Z kominka pierwsze rozeszły się słodko-kwaśne owoce: dojrzałe i miękkie, z których leje się sok brzoskwinie, pomarańcze oraz maliny. Sporo różnych, bo i słodkich, i kwaśnych. Na pewno bardzo soczystych. Owoce te wydawały się skąpane w cieple słońca.

Po chwili poczułam lekko drzewno-liściastą nutę. Trochę jak... herbata z owocami? Drzewa nasilały się, podkreślone przyprawami. Początkowo mieszały się z ciepłem, jednak z czasem wychynął cynamon i ostre goździki. Te jakby... przemykały w kwasku owoców? Zwłaszcza pomarańczy i innych cytrusów. Odnotowałam cytrynę. Nie było jednak bardzo kwaśno. Reszta owoców odpowiedziała bowiem słodyczą. Kwaśne maliny zgubiły się, zostawiając te słodkie. Do nich dołączyły truskawki. Przyprawy w dużej mierze tonęły w owocach i cieple. Pod koniec w zasadzie czuć głównie brzoskwinie, maliny i truskawki z... może echem suchych liści.

Wosk ma mocny i naturalny zapach zarówno na sucho, jak i podczas palenia. Rozchodzi się błyskawicznie i dobrze, po całym pomieszczeniu i nie tylko, a także długo utrzymuje, nie męcząc. Pobrzmiewał nawet na drugi dzień.

Splot brzoskwiń, malin i pomarańczy z tłem lekko drzewnym, odrobinką przypraw uważam za ładny. To bardzo ciepły wosk, słoneczny. Czy jesienny? W minimalnym stopniu (bo jednak ta nutka liści jest). Owocowy, ale jednak nie taki... czysto owocowy, przełamany powagą, głęboki. Z tym, że... ani tytułu, ani etykietki nie oddaje. Nie wydał mi się też jakoś specjalnie charakterystyczny. Wolałabym więcej korzennych przypraw - byłoby ciekawiej.

8/10

wtorek, 4 października 2022

świeca Delight Candles Lumos Cinnimos

Cynamonowe światło w słodkim tunelu?

Na polskie, ręcznie robione sojowe świecie Delight Candles natknęłam się w internecie zupełnie przypadkiem. Zakochałam się w etykietkach. Ubolewałam, że te, które najbardziej mi się podobają (mam słabość do Harry'ego Pottera), obiecują zapachy słodko-jedzeniowe, a więc nie w moim typie. Trochę się ich bałam, ale dzięki uprzejmości marki, w paczce, co ryzykowniejszych zapachów, których się bałam, znalazły się też próbki - woski, bym mogła je przetestować, a świece w ostateczności zwrócić. Z przestrachem powąchałam i... wydawało się, że może jednak? Testy zaczęłam od wariantu ryzykownego tylko trochę, oczywiście od wosku. Recenzję zaś napisałam już (o tak, mały spoiler) po wosku, i po świecy.

Delight Candles Lumos Cinnimos to sojowa świeca o zapachu cynamonu, wanilii i ciasteczek, inspirowana "Harry'm Potterem", w słoju 210g/250ml.

Opis producenta
Siedzisz w wygodnym fotelu naprzeciwko kominka i czytasz książkę. Czujesz przyjemne ciepło, bijące od ognia. Pokój wypełnia stłumiony gwar rozmów, skrobanie pióra po pergaminie, mruczenie kota i trzask płomieni. Za oknem dostrzegasz pierwsze płatki śniegu. Ktoś przyniósł tacę pełną ciastek. W powietrzu unosi się ich zapach. Cynamonowe, waniliowe, maślane – pachną tak dobrze, że chcesz spróbować wszystkich. Bierzesz jedno z nich i uśmiechasz się. Trafiło Ci się cynamonowe.
Świeca jest inspirowana cyklem przygód o Harrym Potterze autorstwa J.K. Rowling.
Zapach: cynamon, wanilia, ciasteczka


Recenzja

Suchy wosk pachnie wyraźnie cynamonem i ciastkami, właściwie cynamonowo-korzennymi, twardymi ciastkami, ale z łagodzącym tłem wanilii i bardziej... bułeczek cynamonowych? Ciastek również maślanych? Czuć palony karmel, ale kompozycja nie była ulepkowato słodka, a pieczono-ostrawa. Przywodziło to na myśl szelest książek, ale... raz i drugi zwłaszcza w przypadku wosku do kominka, nie świecy, wydało mi się, że cynamon ociera się o colę.


Ze świecy lub kominka pierwszy wypłynął subtelny, acz już także leciutko ostry, cynamon. Otworzył drogę ciepłu i pieczono-palonej nucie. Kolejna wkroczyła nienachalna maślaność. W przypadku świecy przy niej czułam delikatny, sojowy wątek "świeczkowej bazy". Całość przyozdobiła rosnąca, dość wysoka słodycz. Ochoczo połączyła się z wcześniej wymienianymi, przekładając się na myśl o bułeczkach cynamonowych - cinnamon roll w wersji o zachowawczej słodyczy.

Palona nuta wraz z cynamonem raz po raz upuściła trochę goryczki, a ja pomyślałam o karmelu. Mocno palonym, charakternym. Cynamon rósł w siłę nie tylko poprzez słodycz, ale właśnie też charakter. Ciepło zdawało się robić coraz pikantniejsze. Wydawało się, że lada moment może zrobić się ciężkie, jednak ono.. zbudowało nostalgiczny klimat, kojarzący się ze starymi książkami o szeleszczących, nieco pożółkłych stronach. Spomiędzy nich wyłaniała się lekki, soczysty akcent pomarańczy. Zwłaszcza w przypadku wosku (chociaż i świecy, gdy bardzo się skupić) przy pikanterii zaplątała się jakby nuta coli. Ogólna słodycz jednak odwracała od nich uwagę. Tu już działała wanilia, trochę bułeczek cynamonowych oraz ciastek: i korzennych, i maślanych.

Na plus, że zapach trzyma się autentyczności. Na sucho świeca pachnie intensywnie, wosk bardzo intensywnie. Zapach świecy rozchodzi się powoli i spokojnie, wosku znacznie szybciej. Początkowo świeca pachnie delikatnie, rozkręca się jednak z czasem. Wosk w zasadzie od razu był "rozkręcony". Świeca pali się dobrze, wosk topi się równo, knot nie pyłga. Jakościowo w porządku, choć wychylanie się "zapachu świeczki", czyli sojowej bazy po prostu uważam, za znaczący minus. Zapach nie był przytłaczający czy duszący, ale blisko mu do tego.

To faktycznie światełko nadziei w tunelu słodkości, bo poczułam, że Delight potrafią się obejść ze słodyczą, umiejętnie ją przełamując w czas. Mimo to, za dużo mi w tym maślaności było. Wolałabym, by kompozycja poszła w ciastka korzenne, a nie ich mieszaninę z maślanymi i jeszcze tymi bułeczkami... Niby cynamonowymi, ale to było takie... nazbyt bułeczkowe, a za mało cynamonowo-charakterne. Do wąchania, ale od czasu do czasu i bez szału, ale też nie źle. Po zestawieniu wosku ze świecą, po poznaniu zapachu, mocy i jakości długo się zastanawiałam, czy drugiej potterowej nie odesłać, ale jednak przegrałam z etykietkami. Obie wersje Lumos Cinnimos mają swoje wady: świeca jest spokojna, delikatna, czuć sojowość, a kompozycja średnia, natomiast wosk zbliża się do przytłaczania.

6/10

niedziela, 2 października 2022

wosk EBM Creations Autumn Flannel

Jesień słodyczą i ostrością przesiąknięta
 
Na drugi do przetestowania wosk tej marki chciałam coś jesiennego. Nie było tego dużo w ich ofercie, jednak coś znalazłam. Żałowałam, że wygląda na słodki, ale... liczyłam, że jednak charakterniejsze nuty przeważą. I byłam ciekawa, jak EBM mierzą się z jesiennymi klimatami.

EBM Creations Autumn Flannel to sojowy wosk o zapachu inspirowanym flanelową koszulą na jesień, czyli wędzonego drewna z nutami słodko-pikantnymi, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Zapach jednocześnie delikatny i mocny, zmieszany z nutami słodkimi i ostrymi, wznoszącymi się nad bazą stanowioną przez wędzone drewno.



Recenzja

Zapach na sucho jest bardzo perfumeryjny i słodki. Połączył wanilię i przyprawy korzenne w ciepły, ostry splot. Czuć goździki, cynamon, goryczkowatą kolendrę, ale złagodzone drewnem i wanilią. Do tego czułam paloną słodycz i podwędzoną nutę, za którą kryła się soczystość. Rześkość? Też jednak ciepła jak jesienne słońce. I jakby... z sugestią wędzono-solonego karmelu?

Z kominka pierwsze wyskoczyły ostre goździki, przywodząc na myśl też ostre, szeleszczące, suche jesienne liście. Posypało się więcej przypraw: goryczkowatej kolendry, coś wytrawniejszego i... ostro-słodki cynamon. On zaprosił właśnie słodycz. Poczułam mocno palony, aż do goryczki, karmel oraz wanilię. Pomyślałam o ciepłym, milusim sweterku, przesiąkniętym kobiecymi perfumami dobrej jakości.

Goryczka i ostrość korzennych przypraw zaserwowały mi trochę pieprzu, a ten otworzył drogę drewnu. Drewno było aromatyczne, cięte... ale też palone? Z odymioną nutką? Odnotowałam słodko-goryczkowatą żywicę, a potem nutkę wędzenia... jakby wędzono-karmelizowanych migdałów ze słonawym echem? Też wpisały się w ciepło, kryły między drzewami i ich suchymi liśćmi. W kompozycji zaplątał się też kwasek, jakby ściętego drzewa iglastego - chyba sosny. Oczami wyobraźni patrzyłam na płynącą żywicę i nagle zorientowałam się, że czuję soczystość. Trochę kwaskawo cytrynowa, nieco pomarańczowa... Z dolatującą słodyczą i jakby goryczką skórki... a może to soczyście-ostry, świeży imbir? Albo wszystko to. Pikanteria, zwłaszcza pieprzu i kolendry, wydawały się aż nieco drapiące. Wszystko cały czas otulała słodycz wanilii i kobiecy sweterek.

Ten wosk rozkochał mnie tym, że topiąc się wyglądał jak płynna miedź. 
Zapach rozchodził się w średnim tempie, ale konsekwentnie i po całym pokoju, a nawet i na resztę mieszkania. Moc uważam za satysfakcjonującą, średnią, a aspirującą do siekiery. Nie dusi, jest autentyczny. Utrzymuje się średnio długo.

Całość podobała mi się, ale z nóg nie zwaliła. Zapach rzeczywiście dość jesienny, ale nie taki wyraźnie, w 100%, typowo jesienny. Słodki, ciepły i na szczęście poważnie ostry. Soczystość cytrusów, imbiru i sosny, wyraźne przyprawy, a więc goździki, imbir, kardamon, pieprz i cynamon uczyniły kompozycję bardzo bogatą. Acz nie wszystko było tu takie oczywiste. Ogół był bardzo złożony i wyszło to na plus.

8/10