Uroczy cmentarz
Nie byłabym sobą, gdybym w październiku nie rozpoczęła poszukiwań dobrych zapachów na Halloween. Wprawdzie miałam i świece, i woski z zeszłego roku, ale taki zacny dzień chciałam sobie umilić czymś nowym. I to nowym-nowym, bo jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z dwuknotowymi świecami Kringle.
Kringle Candle Lady in White to świeca o zapachu oddającym noc, w której ciemności kryje się duch białej damy, u mnie jako świeca w słoju 623 g, z dwoma knotami; zapach limitowany na Halloween.
Opis producenta
Recenzja
Gdy tylko uniosłam wieko słoja, poczułam, jakbym znalazła się pośród cmentarnych kwiatów, z ich lekkim chłodem i specyficzną słodyczą. To istna, kwiatowa siekiera. Na pewno czułam m.in. chryzantemy. W tle mignął anyż, może ogólnie trochę przypraw, ale tonących w wilgotnym, nieco pikantnym cmentarnym mchu. Ziemia, kwiaty nie pierwszej świeżości i... mech porastający stare konary? Kwiaty o cmentarnym charakterze jednak i tak dominowały.
Po zapaleniu knotów pierwszy rozszedł się słodkawy zapach cmentarnych kwiatów. Słodycz była nieco ciężkawa, jakby zawilgocona. Wyobraziłam sobie małą kwiaciarnię z chryzantemami, różami, wiązankami i zniczami, nieopodal dość ponurego cmentarza. Motyw kwiatów nasilał się właśnie w tym kontekście.
Zupełnie, jakbym weszła na cmentarz późną jesienią, gdzie chłodny powiew wiatru roznosi aromat mokrych liści, kwiatów różnej świeżości i ziemi. Ziemi specyficznej, bo słodkawej i jednocześnie lekko pikantnej. Czarnej, wilgotnej... Mieszała się z kwiatami, podkręcając ich mroczny charakter. To kwiaty żywe, niektóre zwiędłe. Całe mnóstwo chryzantem o ciężkich główkach, ale też wonne róże. Chwilami dosłownie czułam muśnięcia ich płatków - rzeczywiście może jak ledwo widoczna, pomykająca wśród tego wszystkiego zjawa. Zdecydowanie czuć pewną roślinną świeżością, przywodzącą na myśl las i wilgotną trawę. Wśród tego doszukałam się też ziół. Do głowy przyszła mi mięta, anyż... Z pewną goryczką. A jednak nienachalne i wkomponowane w drzewa pokryte mchem i bluszczem. Wyobraziłam sobie bluszcz, jak girlanda, zwisający z zimnych, kamiennych nagrobków, z dogasającymi zniczami. Dym takowych wydostawał się ze wspomnianej goryczki, po czym wpływał wśród kwiaty.
Zapach bardzo intensywny zarówno na sucho (wystarczy zdjąć wieko i już czuć w całym pokoju), jak i w paleniu. Chociaż w drugim przypadku, mimo wszystko, nie był aż taką siekierą, jak sugerował na sucho. Dwa knoty palą się ładnie, nie "pyłgają", a dzięki nim wosk topi się równomiernie. Zapach rozchodzi się szybko i wyraźnie, prezentuje się jako siekiera, po czym utrzymuje się długo.
Bardziej niż upiorną, białą damę, przypomina cmentarne kwiaty i cmentarz z ziemią, dogasającymi zniczami i... no, może gdzieś na takim mogła by się ta Biała Dama snuć. Mech, słodycz chryzantem i róż - wszystko to było ciężkawe, dosadne, w jak najbardziej pozytywnym sensie. Chłód zadbał o rześkość i świeżość, ale wydźwięk nie był taki mocno zimny. Wśród "zielono-ziemistych" zapachów to prawdziwy, mroczny, acz i w pewien sposób uroczy biały kruk. Jest bowiem nie tylko piękny, ale doskonale wpisujący się w klimat Halloween. Całość wydała mi się głęboka, bardzo obrazowa i uzależniająca.
10/10