niedziela, 31 października 2021

świeca Kringle Candle Lady in White

Uroczy cmentarz

Nie byłabym sobą, gdybym w październiku nie rozpoczęła poszukiwań dobrych zapachów na Halloween. Wprawdzie miałam i świece, i woski z zeszłego roku, ale taki zacny dzień chciałam sobie umilić czymś nowym. I to nowym-nowym, bo jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z dwuknotowymi świecami Kringle.

Kringle Candle Lady in White to świeca o zapachu oddającym noc, w której ciemności kryje się duch białej damy, u mnie jako świeca w słoju 623 g, z dwoma knotami; zapach limitowany na Halloween.

Opis producenta
Cała w bieli, migocząco-świetlista późną nocą, Dama w Bieli. Cierpko-ostra, ale urocza mieszanka leśnej zieleni, drzewnych ziół i paczuli. 
Nuty górne: leśna zieleń, ziemia
Nuty środkowe: zioła, powietrze
Nuty dolne: paczula, drewno


Recenzja

Gdy tylko uniosłam wieko słoja, poczułam, jakbym znalazła się pośród cmentarnych kwiatów, z ich lekkim chłodem i specyficzną słodyczą. To istna, kwiatowa siekiera. Na pewno czułam m.in. chryzantemy. W tle mignął anyż, może ogólnie trochę przypraw, ale tonących w wilgotnym, nieco pikantnym cmentarnym mchu. Ziemia, kwiaty nie pierwszej świeżości i... mech porastający stare konary?  Kwiaty o cmentarnym charakterze jednak i tak dominowały.

Po zapaleniu knotów pierwszy rozszedł się słodkawy zapach cmentarnych kwiatów. Słodycz była nieco ciężkawa, jakby zawilgocona. Wyobraziłam sobie małą kwiaciarnię z chryzantemami, różami, wiązankami i zniczami, nieopodal dość ponurego cmentarza. Motyw kwiatów nasilał się właśnie w tym kontekście.

Zupełnie, jakbym weszła na cmentarz późną jesienią, gdzie chłodny powiew wiatru roznosi aromat mokrych liści, kwiatów różnej świeżości i ziemi. Ziemi specyficznej, bo słodkawej i jednocześnie lekko pikantnej. Czarnej, wilgotnej... Mieszała się z kwiatami, podkręcając ich mroczny charakter. To kwiaty żywe, niektóre zwiędłe. Całe mnóstwo chryzantem o ciężkich główkach, ale też wonne róże. Chwilami dosłownie czułam muśnięcia ich płatków - rzeczywiście może jak ledwo widoczna, pomykająca wśród tego wszystkiego zjawa. Zdecydowanie czuć pewną roślinną świeżością, przywodzącą na myśl las i wilgotną trawę. Wśród tego doszukałam się też ziół. Do głowy przyszła mi mięta, anyż... Z pewną goryczką. A jednak nienachalne i wkomponowane w drzewa pokryte mchem i bluszczem. Wyobraziłam sobie bluszcz, jak girlanda, zwisający z zimnych, kamiennych nagrobków, z dogasającymi zniczami. Dym takowych wydostawał się ze wspomnianej goryczki, po czym wpływał wśród kwiaty.

Zapach bardzo intensywny zarówno na sucho (wystarczy zdjąć wieko i już czuć w całym pokoju), jak i w paleniu. Chociaż w drugim przypadku, mimo wszystko, nie był aż taką siekierą, jak sugerował na sucho. Dwa knoty palą się ładnie, nie "pyłgają", a dzięki nim wosk topi się równomiernie. Zapach rozchodzi się szybko i wyraźnie, prezentuje się jako siekiera, po czym utrzymuje się długo.

Bardziej niż upiorną, białą damę, przypomina cmentarne kwiaty i cmentarz z ziemią, dogasającymi zniczami i... no, może gdzieś na takim mogła by się ta Biała Dama snuć. Mech, słodycz chryzantem i róż - wszystko to było ciężkawe, dosadne, w jak najbardziej pozytywnym sensie. Chłód zadbał o rześkość i świeżość, ale wydźwięk nie był taki mocno zimny. Wśród "zielono-ziemistych" zapachów to prawdziwy, mroczny, acz i w pewien sposób uroczy biały kruk. Jest bowiem nie tylko piękny, ale doskonale wpisujący się w klimat Halloween. Całość wydała mi się głęboka, bardzo obrazowa i uzależniająca.

10/10

czwartek, 28 października 2021

wosk Yankee Candle Home Inspiration Enchanted Woodland

Nie taki leśny las

Ten wosk kupiłam jeszcze w czasach zaintrygowania Yankee Candlee, przed licznymi rozczarowaniami. Do dziś nie wiem, co sądzić o linii Home Inspiration, bo z tego, co miałam z nią do czynienia, zapachy były słabiusie, ale potencjalnie ładne (Merry Mint Chocolate i Golden Dusk). Tu porządny, wielki wosk... może miał oznaczać większą moc? Leżakował sobie niczym wino przez dobry rok - oby mu to na dobre wyszło.

Yankee Candle Home Inspiration Enchanted Woodland to zapachu oddającym zaczarowanego lasu, u mnie jako wosk 75 g (6 kostek po 12,5g).

Opis producenta
Urzekający zapach lasu, pełnego zmysłowego piżma, kadzidła, kardamonu i gałązek. 


Recenzja

Suchy wosk pachniał otulająco, ciepło różami - ich delikatnymi płatkami, mieszającymi się z innymi kwiatami i delikatnym drewnem, pokrytym mchem. Mchem leśnym, w którym dzieli przestrzeń z odrobiną owoców leśnych i np. dzikich malin, poziomek.

Z kominka pierwsza zaczęła rozchodzić się wręcz miękka, delikatna woń perfumeryjnie kwiatowa. Niosła ciepło, które chwilami zahaczało o delikatną korzenność. Ta nadała jednak temu pewnej powagi. W tle zapowiedziało się drewno.

Na pierwszy plan wyległy za to kwiaty. Całkiem sporo takich dosadnych w przekaz, m.in. róż. Niosły rześkość, wilgoć... Łączyły się tym samym z mchem. Mięciutkim i czystym, z jakiejś przytulnej polanki. Takiej, na której można znaleźć trochę soczyście-słodkich owoców, w tym malin, poziomek. Wokół rosły aromatyczne drzewa, które też w pewien sposób były ciepłe i delikatne, wyraźnie słodkie. Pomyślałam też o żywicy płynącej z ułamanych gałęzi.

Myśli krążyły jednak głównie wokół samej leśnej polanki, na którą to przyszło się, otuloną ciepłym szalem... nasiąkniętym kadzidlano-drzewnym, cynamonowo-kardamonowym aromatem? Było w tym coś z dobrych, damskich, ale nienachalnych perfum.

Wosk na sucho pachniał raczej średnio intensywnie, w kominku zaś tego średniego poziomu się trzymał. Potrzebował sporo czasu, by się porządnie rozejść. Chwilami się chował, chwilami potrafił zagrać mocniej.

Całość w zasadzie wyszła ładnie i... tyle. Trochę kobieco, tuląco, kwiaty i mech, odrobinka drewna - taki przytulny, delikatny lasek. Delikatna moc, ot. Ja bym widziała tę kompozycję w bardziej siekierowym wydaniu, a tak to w zasadzie nic nadzwyczajnego / wyróżniającego się.

7/10

wtorek, 26 października 2021

kadzidło Mnisi Betlejemici Wiciokrzew / Monastico di Betlemme Incenso Monastico Caprifoglio

Od mnichów po babcię

Nigdy nie miałam do czynienia z wiciokrzewem, nie wiem, czym pachnie; wiem tylko jak ciekawie wygląda. Także ciekawe na oko wydało mi się to kadzidło - dostępne w internetowym sklepie Holyart, od którego je dostałam w ramach współpracy (sama wybierałam produkty). Marki nie znam, ale pomyślałam, że tak ciekawy wariant (zawsze to nie oklepana - choć przeważnie zachwycająca - róża) jest dobry do poznania.

Kadzidło Mnisi Betlejemici Wiciokrzew / Monastico di Betlemme Incenso Monastico Caprifoglio to kadzidło o zapachu wiciokrzewu, ręcznie wykonane przez mnichów Betlejemitów (z włoskie zakonu na górze Monte Corona) według tradycyjnych metod chrześcijańskiego Wschodu; u mnie jako próbka 10g.




Recenzja

Na sucho kadzidło pachniało bardzo mocno, aż przez torebkę. To woń kwiatowa, ale słodko-ciężkawa raczej w kontekście miodu wielokwiatowego, przełamanego goryczką drzew. W tle czułam motyw nieco bardziej żywiczny, drzewny, ale też wpisujący się w słodycz... aż drapiącą do pary z wątkiem drzewno-herbacianym. Było to... trochę babcino-duszące? A jednak należące do kwiatów i drzew żywych, świeżych, aspirujących do niesienia roślinnej rześkości.

Palone kadzidło natychmiast stworzyło w mojej głowie wyobrażenie o piciu herbaty z dodatkiem kwiatów z babcią pośród drzew oraz krzewów aż uginających się od ciężaru kwiatów.

Słodycz rosła na płaszczyźnie drzewno-kwiatowej. Połączyła ciężkość miodu kwiatowego, wraz z pewną... rześkością? Motywem żywych roślin. Wśród nich unosił się ciężkawy, perfumeryjny i właśnie nieco babciny zapach. Mocne, kobiece perfumy szybko zderzyły się jednak z kwiatami i roślinami tak rześkimi, że aż soczystymi. Toż to nie "siedzenie wśród drzew i kwiatów". To cały ogród z wielobarwnymi kwiatami i dojrzewającymi, soczystymi owocami. Pomyślałam o brzoskwiniach, nektarynkach i pomarańczach. Słodkie jak się tylko da, z echem kwasku i wtulone w kwiaty. Trwała przy tym ogólnie roślinna rześkość.
Poważniejsza, drzewno-herbaciana nutka wycofała się, ale nie ukryła zupełnie, zapewniając poważniejszy akcent, pewien pazur.

Kadzidło pali się w średnim tempie, wcale nie tak dynamicznie. Nie dymi mocno, ale rozchodzi się bez problemu. To prawdziwa siekiera, która utrzymuje się długo. Kawałki spalają się powierzchownie, sporo zostaje, a mimo to jest bardzo wydajne.

Całość przemówiła do mnie. Taki ciężki, słodko-perfumowy początek, a potem soczyste, rześko kwiatowe i owocowe natarcie bardzo mi się podobały. Żywe rośliny, kwiatowy miód i brzoskwinie - mniam. A do tego zacna moc i jakość.

10/10

sobota, 23 października 2021

kadzidło liturgiczne Christus Pontifical

Papieska powaga w niepapieskich kolorach

Jestem wzrokowcem, a to kadzidło wyglądało niezwykle ekskluzywnie i pięknie. Jako jednak że opis nie mówił za wiele o zapachu samym w sobie, a wanilia i żywice mogły wyjść na wiele sposobów np. albo męcząc słodyczą, albo ciesząc wyważeniem... Sama chyba bym nie zaryzykowała kupna. Jakże się więc cieszę, że otrzymałam je w ramach współpracy ze sklepem internetowym Holyart! Mogłam wybrać dowolne zapachy, a cóż... od tych granulek nie mogłam oczu oderwać.

Kadzidło Christus Liturgiczne Pontifical / Incienso Liturgico Greco to żywiczne kadzidło do użytku liturgicznego "papieskie"; wyprodukowane w Grecji przez markę Christus; u mnie jako próbka 10g.

Opis producenta:
Z żywic naturalnych o nucie waniliowej

źródło: holyart.pl

Recenzja

Suche kadzidło pachnie słodkawo, trochę waniliowo, ale jakby była to słodycz hamowana, mglista, ciężkawa. Wyobraziłam sobie ciężkie zasłony, ochraniające wnętrze od mgły zza okna. Wiekowe pomieszczenie odwdzięczało się za to odrobiną drewna. Wszystko było w nim nasiąknięte słodyczą.

Z węgielka pierwszy rozszedł się drzewny motyw, przywodzący na myśl drewniane, wielkie wnętrze, w którym czuć lekki przeciąg. Pomyślałam o przewieszonych przez np. miękkie, choć wysiedziane sofy / kanapy ciężkich materiałach, również jakby tym chłodem nasiąkniętych. A do tego z wyraźnie wyczuwalnym, słodko-kościelnym dymem. Wyobraziłam sobie kościół lub... ogromny dom, posiadłość z wieloma dewocjonaliami.

Charakter słodyczy kojarzył mi się z dużymi wnętrzami, pełnymi antyków, gdzie drewno nasiąkło słodyczą. To jednak stary, i mimo majestatu, dostojności, przytulny dom. Pomyślałam o wanilii. Raz czy dwa jej szlachetna słodycz aż trochę zadrapała w nosie / gardle, choć ogólnie była łagodna. Oczami wyobraźni patrzyłam na jej kwiaty i... kwiaty inne? 

Znów wyobraziłam sobie ciężkie zasłony, opadające na drewniane, poskrzypujące panele. Oddzielały to wszystko od mgły, zawieszonej na zewnątrz na... polu lawendy? Nagle słodycz przeciął soczysty kwasek. Pola i całe to domostwo musiał otaczać kwaskawy las iglasty. Cytryna przemieszała się z lawendą i drewnem, dodając wszystkiemu życia. Wydała mi się energiczna, podbuzowana jak... Sprite? Nie wiem, dlaczego pomyślałam o tym słodko-kwaskawym napoju (to raczej moje wyobrażenie, bo nie piłam czegoś takiego co najmniej 15 lat). Ewentualnie naturalna, podgazowana lemoniada. Jakby do starego domostwa nagle zawitała pełna życia ekipa, umiejąca się jednak zachować.

Gdy już granulki prawie się spalały, słodycz i drewno wygłaskały bowiem cytrynową kwaśność. Goście musieli napalić w kominku, bo przytulny klimat dobrnął aż do palonego drewna, właśnie wizji trzaskającego drewna w sporym holu. Palone drewno okazało się kolejnym zaskoczeniem-uderzeniem.

Czarne granulki wydały mi się wyrazistsze i bardziej owocowo-soczyste od łagodniejszych złotych. Niektóre kawałki mignęły po prostu spalonym na węgiel drewnem, jakby gryzącą spalenizną?

Granulki spalają się długo, upuszczając sporo dymu, który częściowo wypełnia pomieszczenie, ale zadymia je średnio (mnie nie przeszkadzało); dym szybko opada. Zapach, choć na sucho bardzo delikatny, palony rozchodzi się szybko i utrzymuje się średnio długo.
Kadzidło spala się prawie całkowicie (powiedziałabym, że w 99%), wyglądając przy tym pięknie. Spod czerni wyłania się jakby trochę złotka przeciętnej żywicy, a potem wyglądało mi to na drewno. Złote wyglądają jak bulgocące płynne złoto, dla odmiany opływające czarny kawałek jakby drewna.

Kompozycja niespotykana. Zasugerowała kościelny klimat, a tu... zaskoczenie. Drewniana i chłodna, aż nagle uderzająco kwaśno-soczysta i żywa. Słodycz pomykała, ale na pewno nie była wiodąca (co mnie trochę zdziwiło po tym, co obiecuje opis). Mimo ogólnej powagi, sacrum, sporo w tym i przytulności. To jak wiedza inspirująca, nie zaś przytłaczająca. Lubię takie kontrastowe i nieoczywiste połączenia. Jakość uważam za satysfakcjonującą, acz nie wyjątkowo wybitną. Nie jest to jednak zapach do wąchania każdego dnia. Roztacza bowiem dostojny klimat, jakże dobrze oddający nazwę "Papieski" ("Pontifical").

8/10

środa, 20 października 2021

świeczka / wosk Kringle Candle Pumpkin Cheesecake

Serniku, zgłoś się!

Gdy znalazłam ten wosk w szufladzie, byłam w małym szoku. Raz, że tam był, a dwa, że skoro tam był to... jakim cudem mogłam o nim zapomnieć?! Oczywiście szybko sobie przypomniałam, że przeleżał tam rok, bo kupiłam go już po sezonie, wiosną i po prostu nie było odpowiedniego dnia. Tak też zafundowałam sobie małą, potencjalnie słodką niespodziankę. Jedni wolą pewnie dostać ciasto-niespodziankę, ja zdecydowanie wolę wosk. Miałam tylko nadzieję, by nie wyszedł zbyt muląco. W końcu, choć od zawsze jestem nieciastowa, kiedyś akurat sernik mogłam zjeść.

Kringle Candle Pumpkin Cheesecake Daylight to świeczka o zapachu sernika dyniowego od Kringle Candle Company; u mnie jako Daylight (42 g); potraktowany jako wosk - w kominku.

Opis producenta
Ciepły i kremowy dyniowy serniczek, który zachwyca od pierwszego, aż do ostatniego kęsa. Teraz wszyscy mogą cieszyć się i delektować subtelną kompozycją owoców maliny i jabłka, aromatycznymi przyprawami oraz kwiatowym akcentem jaśminu i piwonii.
Nuty górne: malina, czarna porzeczka, jabłko, orzechy, masło
Nuty bazowe: syrop klonowy, dynia, cynamon, piwonia, jaśmin
Nuty dolne: wanilia, pralinki, karmel, brązowy cukier

Recenzja

Suchy wosk pachnie bardzo słodko maślanym ciastem, dynią w wydaniu słodkiej, właśnie ciastowo-wilgotnej masy (np. z placka pumpkin pie), hektolitrami syropu klonowego i karmelu; trochę pralinkowo. A jednak bardzo wyraźnie wybiła się w tym też soczystość słodkich jabłek, przywodzących na myśl lekko cynamonową szarlotkę. Raz czy dwa mignęły mi też słodkie maliny (też prosto z jakiegoś wypieku). Orzechowo-cukrowy splot w połączeniu z masłem chwilami wydawał aż ciężki.

Z kominka rozszedł się bardzo, bardzo słodki zapach maślanego ciasta. Musiało być posłodzone mnóstwem syropu klonowego, karmelu, wanilią. Cukier aż krzyczał. 

A jednak wyraźnie czuć też soczystość. Raz po raz odzywały się marmoladowe maliny, jabłka. Wyłowiłam też dynię. Oczywiście słodką, ciepłą... oczami wyobraźni zobaczyłam parujące, ciepłe jeszcze ciasto amerykańskiego typu - "pumpkin pie", a więc wilgotny, miękki placek dyniowy, na krucho-maślanym spodzie. Cukier i karmel, ciepło wypieku zintensyfikowały słodycz.
Ciasto jednak nie zapomniało o soczystości. Z czasem motyw kwaskawo-słodki, zasładzający, ale owocowy rozrastał się. Pomyślałam o szarlotce, słodkich jabłkach i jakimś cieście przełożonym malinową masą. Owoce leśne, może nawet coś kwiatowego...? Kryła się w tym pewna rześkość. Znając tytuł kompozycji, sernika dyniowego faktycznie można się doszukać, ale na pewno nie była to silna nuta.

Nie odważyła się jednak wyjść przed ciężko-maślaną słodycz. Ta chwilami wydawała się bardziej niż ciastowa, to pralinkowa, orzechowa. Trochę też jak jabłka w karmelu z orzechami? Klimat chwilami robił się festynowy, iście jesienny, ale ciepły.

Zapach mocny na sucho, jak i podczas palenia. Rozchodzi się błyskawicznie i trwa długo. Mimo ciężkawego wydźwięku nie dusi. Siekiera, ale w pozytywnym sensie. Autentyczny, ciekawy, jednak nie dla każdego (niezbyt w moim typie, ale obiektywnie na pewno nie zły).

To jakby bardziej dyniowo-jabłkowa wersja GC Carnival Pralines. Mimo że słodko-ciężki, to nie taki zły. Przynajmniej naturalny - oprócz ogromu słodzideł, ciast, na brak soczystości narzekać nie można. Wszystkiego w nim sporo, tylko sernika jakoś tak... trzeba się naszukać. A jednak, mimo że ma coś w sobie, nie mogłabym tego zapachu wąchać za często ani zbyt długo.

7/10

poniedziałek, 18 października 2021

wosk / świeca Woodbridge Say it with Flowers

Kwiaty aż krzyczą

Kiedy po raz pierwszy w internecie scrollowałam woski Woodbridge, ten jakoś bez większego zainteresowania przewinęłam. Ot, kwiaty. Gdy jednak poznałam, jak intensywne woski ma ta marka, uznałam, że to zapowiada się na kwiatową siekierę. A takie bardzo lubię. Kwiaty ciężkie i aż duszne. Podobnie suszone. Miałam tylko nadzieję, że nie pójdzie to w jakimś babcino-cioteczkowym kierunku.

Woodbridge Say it with Flowers to wosk / świeca o zapachu bukietu kwiatów, u mnie jako wosk-kostka; opakowanie zawiera 68 gramów (8 kostek).

Opis producenta
Kwiatowa eksplozja zapachu frezji, róży, jaśminu i ciepłego piżma.
Nuty górne: świeżo ścięte gałązki, brzoskwiniowy nektar, nuty ozonu
Nuty środkowe: słodki kwiat bzu, różowa frezja, hiacynt, lilia, jaśmin, płatki róż
Nuty dolne: zielone pędy, słodkie piżmo


Recenzja

Na sucho wosk uderzył kwiatami z lekko pudrowo-cukierkowym tłem. Oczami wyobraźni patrzyłam na ciężkie bukiety żywych, różowych róż, ale też wielkie główki hortensji, hiacynty i... jaśmin? Jakieś białe i niezwykle aromatyczne. Z czasem białe kwiaty zaczęły dowodzić jako ukwiecone krzewy i kwitnące drzewa. Bez, lilak, drzewa owocowe? Zaplątała się w tym słodko owocowa nutka. To ona zahaczała o pudrowość, na szczęście jednak roślinność była silniejsza.

W paleniu dominował zapach białych kwiatów i roślinności, pokrytej rosą. Wtórowały im słodkie, żywe i ciężkie róże, hortensje - one także przejawiały wilgoć. Uderzały, po czym rozchodziły się nieco. Zrobiły miejsce najrozmaitszym kwiatom ogrodowym... i wodnym? Hiacynt, malwa... a do tego lilia i nenufary? Te podkręciły nutę wody, jakby chłodny powiew od niej. Pojawił się jaśmin i wyszedł niemal na pierwszy plan, splatając się tam z różowymi i białymi różami.

Wszystkie te kwiaty były żywe. Poczułam się jak w ogrodzie z oczkiem wodnym... Roślinność wydawała się wilgotna; dbała o rześkość, by kompozycja nie zrobiła się za bardzo ciężka.

A pod taką chwilami podchodziła. Nutka owoców... choć raczej jako kwitnące drzewa owocowe zbliżała się do pudrowej... Lekka brzoskwinia czy jabłko wyszły uroczo, słodziutko jak przeciery i... jednak też gubiły się w żywych kwiatach. Jakbym podczas porannego spaceru zebrała do bukietu tyle kwiatów, ile miałam siłę unieść i wtulała w nie twarz.

Moc zapachu jest bardzo silna na sucho, w kominku zaś silno-średniawa. Rozchodzi się szybko i trwa długo.

To ogrom wilgotnych kwiatów, aż trochę ciężkich, ale i rześkich jednocześnie. Jaśmin, róże, kwiaty wodne i woda były autentyczne, nieco słodkie i... jak ogród lub świeży bukiet. Kojący, słodki, sympatyczny. Śliczny zapach kwiatów z charakterem, dobrze wykonany, o mocy zadowalającej (choć nie obraziłabym się za ciut mocniejszą siekierę). Trzeba przyznać, że ogrom kwiatów aż się przekrzykuje, acz i do tytułu wosku (jak rozumiem, to chodzi o wszelkie czułe "kocham cię", "dziękuję" etc.) pasuje.

9/10

piątek, 15 października 2021

kadzidło Zalim

Okrutnie piękne połączenie

Nigdy dotąd nie miałam do czynienia z tego typu kadzidłami. To muzułmańskie mieszanki, nieznanego mi producenta. Opakowanie wyglądało tajemniczo i kusząco. Bardzo więc cieszę się, że dzięki sklepowi internetowemu Holyart dane mi było to przetestować! Dostałam je bowiem w ramach współpracy (sama wybierałam produkty). Jakież było moje zdziwienie, gdy odkryłam (wpisując w Google), że "zalim" to po turecku "okrutny".

Kadzidło Zalim to kadzidło w proszku, z żywicy naturalnej, kory i przypraw, perfumowane i pocięte ręcznie; u mnie w pudełeczku 50g.

Opis producenta:
Boswellia papyrifera, kora, przyprawy, storaks


Recenzja

Sucha mieszanka rozniosła zapach suchej, rozgrzanej słońcem ciemnej ziemi i słodkich żywic. Te były słodkie, trochę miodowo-rodzynkowe i kwaskawo soczyste, ale w sposób ciężki. Sporą rolę odegrało tu więc olibanum. Wyobraziłam sobie również ciepłe, rozgrzane słońcem drzewa. Trochę jak grube konary porastające wspomnianą ziemię, podkreślone orientalnymi przyprawami. Zaplątał się też wątek balsamicznie-oleisty, trochę jak benzyna, ale częściowo przełamana cytryną.

Na węgielku mieszanka dała się poznać jako ciężko słodka, acz przepleciona soczystym, rześkim kwaskiem. Najpierw rozchodził się motyw słodkich, lekko goryczkowatych żywic, wyraźnie olibanum, ale podkręconego przyprawami. Jego słodycz wydała mi się waniliowo-pudrowa, potem raczej miodowa i drzewna. Zupełnie jak drzewa rozgrzane jesiennym słońcem. Czuć więc ciepło, ale pory roku już nie takiej cieplej-ciepłej. Pojawił się rześki wietrzyk, przełamujący ciężkość.

Wyraźnie wśród żywic rozepchały się żywiczne, goryczkowate, a jednak też słodkie rodzynki. Soczystość wkradła się poprzez nie i wniosła motyw cytryn i kwaskawo-zawilgoconych liści, leżących na ciemnej ziemi. Niby ogrzewało je słońce, ale czuć, że pod spodem kryje się pikantna wilgoć. Z czasem kompozycja robiła się bardziej oleista, balsamiczna. Goryczka i słodycz odlegle zasugerowały benzynę i... pikanterię drzew, ziemistość, ale ze słodko-pudrowym, ciężkim i prawie dusznym (mimo kwasku) echem. Mimo wszystko, zapach nie przytłaczał, a orzeźwiał, choć w dziwnie ciężki sposób.

Kadzidło jest intensywne już na sucho. Podczas palenia dym zgrywa się z tym, co zdradziła mieszanka sucha, co jest ogromnym plusem. Pali się w umiarkowanym tempie, zapach rozchodzi się szybko, a prawie wcale nie dymi - efektu zadymionego pomieszczenia niemal brak, co zwłaszcza w przypadku małych, jest plusem. Rozchodzi się łatwo, a utrzymuje się średnio długo; nie wgryza się w otoczenie. Jest średnio, ale zadowalająco wydajne.

Piękne połączenie ciężkawej słodyczy żywicznej z drzewami, słońcem i ziemią, przełamane rześkim kwaskiem. Kojarzy się z ciepłą jesienią, nie jest mocno "kościelne". Ładny zapach, dobra jakość; bardzo funkcjonalne. Ja jednak wolałabym coś bardziej siekierowego i... by jednak jakoś dłużej się utrzymywało.

9/10

środa, 13 października 2021

wosk / świeca Kringle Candle Pumpkin Peppercorn

Co za pieprzowa słodycz!

Dynię kocham, ale nie robię jej na słodko. Otóż w ogóle jestem nieciastowa. A jednak jeśli o zapachy chodzi to kompozycje słodko-korzenne i dyniowe przemawiają do mnie. Kojarząc całkiem sporo niezłych jesiennych zapachów od Kringle obracających się wokół drzew i liści uznałam, że także słodsze, "wypiekowe" mogą być warte uwagi.

Kringle Candle Pumpkin Peppercorn Wax to zapach dyni z pieprzem; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta
Pikantne połączenie tradycyjnego zapachu dyni z aromatycznym pieprzem, korzeniem imbiru i liśćmi cassia, zmieszanymi ze słodkim jabłkiem, dyniowym puree, rozkoszną wanilią i karmelem.
Nuty górne: dynia, liście cassia, słodkie jabłko
Nuty środkowe: cynamon, goździki, ziarenka pieprzu
Nuty dolne: wanilia, korzeń imbiru, karmel


Recenzja

Suchy wosk postawił na ostre przyprawy korzenne, w tym goździki i dosadniejsze, pieprzno-goryczkowate nuty. Zaraz jednak pojawił się soczyście-kwaskawy, trochę cytrusowy korzenny keks z kolorowymi galaretko-owocami (kandyzowanymi?). Czułam słodycz, imbir, karmel - ogólnie jakiś słodki wypiek. Może coś dyniowego? I doprawionego słodko-gorzkawym, ostrym cynamonem.

Z kominka pierwsze wyrwały się ostro-słodkie przyprawy: goździki i cynamon. Szybko jednak trochę podmyła je waniliowa słodycz. Przenikliwe, przeszywające i rozgrzewające przyprawy, przygotowały grunt pod korzenność mocniejszą, dosadniejszą. Poczułam pieprz, który aż nieco zakręcił w nosie i inne... może kardamon? Przyprawy jednak otaczała coraz wyraźniejsza słodycz.

Poniekąd wypływała z nich, głównie z cynamonu, ale i mniej korzennych. Poczułam słodki wypiek i ogrom karmelu. Pomyślałam o keksie z kandyzowanymi, niby owocowymi kawałkami (galaretkami?). Słodzonym wanilią. Wydał mi się ciężki, acz z czasem pojawiła się w nim soczystość.

To karmelowo słodki, korzenny wypiek dyniowy i cytrusy. Mignęły, nasączyły ciasta, podsyciły przyprawy i zrobiły miejsce jabłkom. Słodkim, wyraźnie jako część jakiegoś wypieku. Wyobraziłam sobie placek jabłkowy z karmelowym wierzchem. Bardzo, bardzo przesłodzonym. Wróciła myśl o keksie aż słodko-dusznym. Duszność z soczystością związał świeżawy korzeń imbiru i... motyw roślin? Raz czy dwa mignęła mi jakby jakaś słodko-rześka agawa (?), ale chowała się w korzennej pikanterii, ciężkim i dusznym pieprzu oraz mocarnej słodyczy.

Już suchy wosk odznaczał się intensywnością, jednak w paleniu to prawdziwa siekiera. Rozchodzi się błyskawicznie, uderza i... uderza, uderza. Pokazuje moc każdej ze swych nut, z czasem je intensyfikując tak, że aż niektóre zaczęły dusić i męczyć. Zapach unosi się wyraźnie bardzo długo.

Całość poniekąd jest spełnieniem obietnicy opisu, ale wydźwięk mógłby pójść w innym kierunku. Ostre przyprawy korzenne mieszały się raczej z aż duszną słodyczą wanilii, karmelu i wypieków, co było przesłodzone, a dynia i jabłka stanowiły marginalne echo. Wolałabym, by to one całą tę słodycz wyprzedziły. Zbyt ciastowe to dla mnie, a jednak nie złe - co to, to nie.

7/10

niedziela, 10 października 2021

wosk Bridgewater Candle Harvest Pumpkin

Dyniowe zbiory colą popijane

Uwielbiam dynie i gdy tylko zaczynają się pojawiać, ciągle coś z nich robię. A jednak nic w słodko-korzennym stylu. Wszelkie jednak zapachy oddające dynię na słodko w zasadzie mi się podobają, o ile też nie są jedzeniowe do potęgi. Czytając opis tego wosku, uznałam, że nie powinien mnie niczym negatywnym zaskoczyć.

Bridgewater Candle Harvest Pumpkin to zapach dyniowych zbiorów, a więc dyni i przypraw korzennych; z linii Oriental & Spice; u mnie jako wosk kostka ok. 12 g (w opakowaniu 73 g).

Opis producenta:
To zapach dla miłośników dyni z przyprawami! Z ciepłymi, kojącymi nutami kardamonu, skórki pomarańczy, cynamonu i dyni, Harvest Pumpkin został stworzony dla osób, które tęsknią za chłodniejszymi dniami, przytulnymi swetrami i wszystkim, co ma do zaoferowania jesień.


Recenzja

Na sucho wosk uderzył słodyczą o pikantnie-soczystym charakterze. Poczułam ciepło przypraw korzennych, w tym cynamonu o osobliwym wydźwięku colowo-żelkowym, trochę cukierkowym. Może jak cola w wariancie pomarańczowym (nie wiem, czy istnieje, nie pijam / nie cierpię). Za tym rozchodziła się słodycz dyniowego wypieku, także z przyprawami korzennymi. Wyraźnie podsyciła go pomarańcza, wciąż jednak robiąca wybiegi do czegoś słodziutko-cukierkowego, wciągając w to i dynię.

Po zapaleniu podgrzewacza, wosk rozpoczął od roztoczenia delikatnej słodyczy. Była lekko korzenna, trochę cynamonowa i jakby ciastowa? Pomyślałam o bułkach typu cinnamon roll, ale bardzo przymglonych. I soczystych? Wzrosła korzenna, głównie cynamonowa pikanteria, nadająca słodyczy charakteru i neutralizując ją trochę.

Z czasem w korzennej ostrości zaczęła rozpychać się goryczka. Pomyślałam o dosadnym, ciężkawym kardamonie, któremu wciąż wtórował cynamon i ostre goździki. Spomiędzy przypraw wypływała też słodka soczystość, dopiero wplatająca nieśmiało kwasek. Pojawiła się pomarańcza, podsycająca dynię, a dokładniej dyniowo-korzenny wypiek. Pomarańcza pokierowała słodyczą, jak należy, sama zaś z czasem bardziej niż jako owoc po prostu, zaczęła prezentować się jako goryczkowata skórka. Wyobraziłam sobie suszoną i wymieszaną z przyprawami korzennymi, ale też owoce z goździkami powbijanymi w skórkę.

W pewnym momencie jednak pomarańcza przegięła i razem z cynamonem nagle błysnęły wyższą słodyczą i jakby zapomniały się w niej, zahaczając o cukierkowość. Wróciło echo sztucznawe, kojarzące się z colą (pomarańczową?) z wąchania suchego wosku. Bliżej końca na szczęście korzenna ostrość, motyw wypieku dyniowego zawalczyły o siebie, więc te gorsze nuty jakoś stonowały.

Wosk na sucho był intensywny, w kominku... na pewno nie był słaby, ale specjalnie mocny też nie. Wyraźny, nienachalny, ale wyczuwalny mocniej / słabiej jakby falowo, tylko w porywach naprawdę intensywny. W dodatku zdarzyło mu się wyłamywać i iść w gorszym, sztucznym kierunku.

Całość, choć na sucho zapaliła mi w głowie ostrzegawczą lampkę, wyszła całkiem nieźle. Ostre przyprawy korzenne, sporo cynamonu, ale i ciekawy kardamon, niejednoznaczny wypiek, w którym można wyłapać dynię i sporo pomarańczy to kompozycja świetna. Tym bardziej żałuję, że zalatywało to cukierkową colą (sztucznym cynamonem? pomarańczowymi landrynkami?).

6/10

czwartek, 7 października 2021

Kadzidło Świętych Święty Franciszek

Czekoladowe drewno

Przyznaję się, że w przypadku tego kadzidła przemówił do mnie wygląd, a dokładniej lubiane zestawienie kolorów: brązu i mięty. Potem jeszcze naszła mnie myśl, że to właśnie po świętym Franciszku imię przybrał papież Franciszek, który jest jednym z nielicznych lubionych przeze mnie duchownych. Jestem ateistką, ale tego człowieka darzę przeogromną sympatią! Tak samo, jak jestem przeogromnie wdzięczna sklepowi internetowemu Holyart za wysłanie mi - wybranych przeze mnie - kadzideł i żywic. A było z czego wybierać, bowiem asortyment jest bogaty i warty uwagi. Wielu rzeczy nie sposób znaleźć nigdzie indziej. 

Kadzidło Świętych Święty Franciszek / Incienso en grano San Francisco to kadzidło do użytku liturgicznego z serii "kadzidło świętych", perfumowane, wyprodukowane w Portugalii; u mnie jako próbka 50g.


Recenzja

Kadzidło na sucho odznacza się delikatnym charakterem, acz wyraźnie je czuć. Skojarzyło mi się z odzieżą płócienną, może odlegle też skórzaną. Czułam sporo drzew... czy raczej drewna nasiąkniętego dymem. Delikatna słodycz należała do kwiatów, za sprawą których pomyślałam o ukwieconych drzewach oraz drewnianych wnętrzach bogato kwiatami przystrojonymi. Klimat pasuje do małych, ascetycznych świątyń, uroczych kościółków.

Palone kadzidło najpierw rozniosło motyw drewna jako bazę. Dopiero później zaczęło rozwijać je na drewniane meble oraz drzewa. Przy pierwszym wątku pojawił się niemal tulący motyw odzieży, płóciennych ubrań, słomkowych kapeluszy, dodatków. Odnotowałam lekką goryczką skóry. Właśnie poprzez goryczkę a także pewną powagę ten wątek mieszał się z dymem. Zdecydowanie był lekko kościelny, przywodzący na myśl odciętą od cywilizacji, małą świątynię.

Drzewa wydawały się spokojne i łagodne, pokryte kwieciem. Rozchodziła się od niego słodycz, chwilami bardziej, chwilami mniej typowo kadzidlana. Całość miała lekko suchy charakter. Oczami wyobraźni przyglądałam się suszonym kwiatom, suszonym płatkom i... może takim dopiero suszącym się? Krył się w nich subtelny kwasek (trochę jak w pylistym kakao?). Do głowy przyszedł mi orzeźwiający cytrynowy sorbet (posypany suchym kakao?). Zaplątała się rześkość, przekładająca się na myśl o drewnie zebranym na ognisko i obok niego leżące pod gołym niebem. Wiatr niósł skądś słodkawe kwiaty i delikatnie muskał ich wonią. 
Może mi się wydaje, ale odniosłam wrażenie, iż brązowe grudki pachną bardziej drewnem, zielone słodkawo-kwiatowo (bo próbowałam trochę spalać też osobno).

Kadzidło pali się w średnim tempie i daje średnią ilość dymu, który jednak nie kumuluje się męcząco w małym pomieszczeniu. A zapach i tak daje radę rozejść się błyskawicznie i porządnie. Muszę dodać, że w dodatku palące się na węgielku brązowe kawałki wyglądają zjawiskowo - mnie kojarzyły się z topiącą się, bulgoczącą czekoladą, a nie ze zwykłą żywicą. Nie spala się całkowicie i jest bardzo wydajne.

Całość bardzo mi się podobała. Mimo łagodnego charakteru, zapach jest mocny i wyrazisty. To "spokojne" drewno, leciutka słodycz kwiatów i motywy suchego drewna, kwiatów, a jednak z odrobinką rześkości. Przytulny, kojący aromat oraz dobre palenie i jakość żywicy.
Zupełnie inne "meblowe drewno" niż w przypadku Angelusa od Prema. Dzisiaj opisywane wzbogaciło je o inne aspekty.

9/10

poniedziałek, 4 października 2021

świeczka Bispol Aura Sandalwood

Słodki brąz

 Potrzebowałam brązowych świec, nie konkretnego zapachu, ale koniec końców bardzo cieszę się, że padło akurat na ten. Wolałam coś małego, więc znów - celowałam w podgrzewacze.

Bispol Aura Sandalwood to zapach drewna sandałowego; u mnie jako podgrzewacze zapachowe (6szt. x 11g).


Recenzja

Świeczki na sucho pachną przede wszystkim słodko, aż waniliowo, nie do końca naturalnie, ale też nie sztucznie. Czuć ciepłe, słodkie i delikatne drewno. Ostatnie wydało mi się aż leciutko, słodko korzenne. Jak mieszanka słodziutkiego cynamonu i drzew?

Zapach po zapaleniu wciąż był głównie słodki i trochę ciepły. Obracał się wokół wanilii i delikatnego drewna. Może i o coś korzennego zahaczał. O... coś soczystego (jabłkowo-owocowego)? Czyżbym wyłapała sztucznawo-colowy cynamon? Ten z czasem zaskoczył na wyraźnie słodko-drzewny tor. Wówczas rzeczywiście drewno sandałowe, choć niemrawe / nieśmiałe jakoś się wyklarowało i da się je rozpoznać.
Gdy jednak płomień zgasł, zastygający wosk przekornie przypomniał sobie o słodyczy "cynamonowej coli" o tyle gorszej, że ciepłej w wydźwięku. I wtedy, zaciągając się bardzo mocno, znowu trafiłam na lekką, soczyście owocową nutę.

Jak robię w przypadku podgrzewaczy, w których zapach chcę się porządnie "wwąchać", zapaliłam od razu dwa. Czuć je wówczas całkiem nieźle. Palą się porządnie, odpowiednio długo, ale knotom zdarza się "upaść" w roztopiony wosk..

Przeciętne. Bardzo słodkie, trochę sztucznawe, ale palą się zadowalająco. Zasadniczy zapach w zasadzie też w końcu czuć. Niestety pojawia się też cola, którą czuję we właśnie sztucznie korzennych rzeczach - nie cierpię jej (bo i sama cola mnie brzydzi).

5/10

piątek, 1 października 2021

wosk / świeca Kringle Candle Crimson Park

Zapach jesiennie rozmyty

Uwielbiam to, że z mieszkania na przystanek moja droga prowadzi przez park. Gdziekolwiek chcę się ruszyć, "muszę" właśnie park przeciąć. Nie bez powodu wzięłam to w cudzysłów, bo jest to jeden z powodów, dla których uważam, że naprawdę czasem warto wyjść na pole, mimo że jestem domatorką, jakich mało. Parki jesienią mają wyjątkowy klimat, więc temu zapachowi po prostu nie mogłam darować.  Musiałam go sprawdzić. I właśnie gdy już miałam go w rękach, tknęło mnie, że w tej formie od Kringle to mój pierwszy.

Kringle Candle Crimson Park Wax to zapach karmazynowego parku; u mnie jako wosk kostka ok. 10,7 g (w opakowaniu 6 kostek, łącznie 64 g).

Opis producenta
Wybierz się na spacer po karmazynowym parku i zachwyć się złożoną mieszanką ciepłego, intensywnego kadzidła, czerwonego klonu, dębu i skóry w połączeniu z przyprawami. Zapach wzbogacony o nuty lawendy, eukaliptusa pozwoli Ci cieszyć się tym jesiennym klimatem przez długi czas.
Nuty górne: liście, eukaliptus, cytryna
Nuty środkowe: czerwony klon, dąb, cynamon, lawenda
Nuty dolne: kadzidło, wanilia, bursztyn, ciepła skóra


Recenzja

Suchy wosk pachnie bardzo słodko korzennym, dyniowym wypiekiem. Posłodzonym m.in. wanilią, może też syropem klonowym. Zapraszał ciepło. To zdawało się też pochodzić od... rozgrzanych, skąpanych w słońcu jesiennych drzew. Zawinęła się między nimi ziołowo-męska mgiełka, z lekkim orzeźwieniem (cytrus? mięta?). Tło zaś... wydało mi się przyjemnie "ciepło" drzewne, trochę piżmowe.

W kominku wosk rozpoczął występ od ciepłej słodyczy. Wyobraziłam sobie grube i milusie swetry przesiąknięte słodkim cynamonem, wanilią... ogólnie słodyczą wypieków. Do tego jakaś wilgotna tarta dyniowa z soczystością podkręconą cytrusami.

Te mignęły i zaczęły budować rześkość wilgotnego, jesiennego dnia. Mżawka, która na dobre zmoczyła sterty liści zalegających pod drzewami i plącząca się w tym słodka nutka męskich perfum. Wydały mi się lekko ziołowe, może lawendowe i chłodnawe jak mięta (może faktycznie eukaliptus). A jednak klimat zimny nie był.

Od początku konsekwentnie bowiem czułam pewne siebie ciepło, z czasem narastające i wyprzedzające te wilgotniejsze wątki. Ciepło wydało mi się niby soczyste, ale i właśnie ciepło-charakterniejsze - tu pomyślałam o korzeniu imbiru, ale nie tylko. Słodkie, piżmowe i otulające nuty były niejednoznaczne. Mignął mi syrop klonowy i klon jako drzewo.

Z czasem kompozycja wzbogaciła się o pewną powagę... sugestie trochę drzewne, trochę dymne... Do głowy przyszła mi skórzana odzież... może skóra przesiąknięta męskimi perfumami? Jakby ktoś w czarnej ramonesce szedł przez park pełen wilgotnych liści - soczystość osiadła właśnie w nich. Doszukałam się tam nawet ostrawo-goryczkowatej ziemi.

Suchy wosk pachnie intensywniej niż w kominku. Na plus na pewno, że szybko się rozchodzi, ale jednak wyraźnie go czuć krótko. Uderza, po czym rozmywa się i utrzymuje krótko.

Całość to kompozycja ładna, ciekawa, ale z potencjałem niewykorzystanym. Takie nuty zasłużyły na to, by zrobić je jako siekierę. Bardziej męską, bardziej drzewno-liściastą. Słodycz wypieków mi tam nie pasowała. Jakby nuty-siekiery próbowały za bardzo być otulaczami i jakoś się rozmyły. Cóż, zamiast porządnej, zawilgocono-jesiennej kompozycji dostałam raczej po prostu rozmytą.

7/10