Co, jak i dlaczego?

Nie jestem znawcą, po prostu... lubię ładne zapachy. Metodą prób i błędów wypracowałam swój system, aby mieć jak najwięcej radości i tyle.

Nie lubię zbyt dużej ilości dymu i tego, by za wiele rzeczy dymem przesiąkało. Zapachy potem się mieszają i może powstać z tego coś dziwnego. Stąd kadzielnice mam przykrywane. Wolę kadzideła stożkowe i naturalne, palone na węgielkach od patykowych, bo są czystsze i... lepsze jakościowo. Lepiej pachną i tyle. Co więcej, kadzidełka żywiczne i ziołowe są bardziej wymagające - trzeba często dokładać, zsypywać - najczęściej odpalam więc stożkowe.
Świeczki i woski... Uwielbiam woski! Czasem płonąca świeczka w pokoju jest mi po prostu niepraktyczna, np. gdy potrzebuję dobrego oświetlenia. A taki wosk? Też ma pewną magię. Ze względów ekonomicznych, a dokładniej cenowych, lubię kupować małe świeczki votive / samplery i palić je jak woski - uprzednio wyciągając knot i krojąc je po prostu.

Moja ulubiona kwestia: "jak palić wosk?". Wiele osób powtarza, że wosk koniecznie w kominku do wosków, nie do olejków. Jest to poniekąd uzasadnione, ale ja swoje woski palę właśnie w kominku do olejków. Nie bez powodu. Do olejków są niższe i mają mniejsze miseczki.
Mój... "do olejków" (opisany tak na stronie sklepu, producent nawet nie określił) ma misę w wysokości jakiś 7 cm nad knotem podgrzewacza (a np. na woskach YC czasem jest instrukcja, by było to min. 6,5 cm, więc - yeah! - łapie się). Nigdy nie wrzucam całego wosku, stąd nie potrzebuję wielkiej powierzchni. Mało tego, mam malutki pokój i ustawiam kominek dość blisko siebie. Nie potrzebuję, by zapach rozchodził się na dużą powierzchnię. Przez ograniczenia czasowe i to, że nie lubię jak mi się zapachy mieszają, nie palę wosków bardzo długo. Nie chcę, by np. mocny zapach zaburzył mi potem degustację czekolady (które to są moim życiem).
Na wszelkie pytania typu "jak..." wychodzę z prostą odpowiedzią: "jak lubisz".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz