środa, 11 listopada 2020

wosk Kringle Maple Sugar

Klon klonowi nierówny 

Syrop klonowy to jeden z produktów, których nie używam w kuchni w ogóle, bo nie jest mi do niczego potrzebny: nie słodzę, na słodko nic nie robię, on jest niewygodny w użyciu i dodatkowej słodyczy w niczym mi nie trzeba (jedyne słodycze, które jem to czekolady). Nie zmienia to jednak faktu, że teoretycznie lubię jego smak. Ostatnio nawet po wielu latach znów kupiłam i choć butelkę trochę męczyłam, to było to... poniekąd miłe męczenie, acz zasładzające. Stąd myśl, że może właśnie zapach sprawdzi się w moim przypadku lepiej. Niestety, po Hot Chocolate tego producenta, zaczęłam się trochę bać. A dopiero po wrzuceniu do kominka zauważyłam, że nazwa to "Maple SUGAR", a nie "SYRUP". Gdyby doszło do tego wcześniej, pewnie wcale bym się wystraszyła.

Kringle Maple Sugar Wax Melt to wosk o zapachu "cukru klonowego" / syropu klonowego od Kringle Candle Company; u mnie jako wosk (35 g).

Opis producenta:
Sok klonowy płynie, gdy zima wycofuje się z Nowej Anglii. Wtedy wiejskie cukrownie gotują wodnisty płyn, aby zmienić go w słodką ambrozję o specyficznym, regionalnym charakterze. Ten zapach jest jak bycie tam.
Nuty górne: słodki klon
Nuty środkowe: brązowy cukier, nasiona tonka
Nuty dolne: wanilia


Recenzja

Wosk już na sucho pachnie bardzo intensywnie (przebija się nawet trochę przez torebeczkę strunową, w której go trzymam) słodko syropem klonowym w miarę naturalnym. Obok niego jednak czułam - niemal równie wyraźnie - waniliowy budyń na śmietance. Było słodko i uroczo, dość apetycznie.

Ogrzany kontynuował zasładzanie syropu klonowego. Był to jakiś łagodniejszy syrop, do którego szybko dołączyła nuta... przesłodzonego waniliowego budyniu? Bonusowo zalanego syropem klonowym. Zahaczyło to ulepkowato-uroczy ton.

Prędko czuć syrop klonowy coraz mocniej i mocniej. Nie gubił się w swej słodyczy. Wręcz przeciwnie. Wyszedł naturalnie, stał na pierwszym planie, acz nie był tam odosobniony. Mimo że rządził kompozycją, czułam również mocno waniliowy budyń / krem... może tłuste placki, które to dosłownie tonęły w łagodnym syropie klonowym. Po dłuższym czasie zaczęłam tam też wyłapywać mdlące sugestie cukru pudru, minimalnie palone (cukru brązowego?), może "ciastowe", wspierane przez wanilię - rozmywające syrop klonowy, ale nie słodycz. Ta była jak taran.

Intensywność wyszła tu pozytywnie, ponieważ zapach czuć wyraźnie, przy czym trzymał się realistyczności. Nie był przerysowany, a więc i np. nużący. Mimo słodyczy naprawdę wysokiej, nie odrzucał. Rozchodził się błyskawicznie i unosił w pokoju bardzo długo - przez kilka godzin (z czego bardzo, bardzo subiektywnie byłam średnio zadowolona). Wtedy to też łagodniał.

Mnie osobiście jednak rozczarował. Syrop klonowy kojarzy mi się z paloną nutą, której tu brakowało. Pojawiło się za to więcej łagodnych tworów i wanilii, które może "rozrzedziły" zasładzanie, ale charakteru nie dodały. Wyszło to "słodziaśnie-uroczo". Budyniowe skojarzenia to dla mnie tu już trochę za dużo i to jest... za czysto słodkie. Mimo to, wosk oddał tytułowy zapach poprawnie, nie mogę zaprzeczyć. Wiem jednak, że w takim razie to zapach nie dla mnie.

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz