niedziela, 1 listopada 2020

wosk Yankee Candle Candy Corn

Kukurydziany cukier

Wiele amerykańskich hitów jedzeniowych wydaje mi się obleśna. Wszelkie pianki, piankowe kremy typu Fluff, kolorowe drażetki, toffi z nutą smażenia - no nie! Cukierki "candy corn" poznałam za sprawą tego zapachu. Cukierkowa kukurydza? Od razu wyobraziłam sobie jakieś karmelizowane ziarna, ale nie. Okazało się, że chodzi o cukierki w ich kształcie. Znaczy... i tak ich nie zjadłam, ale doczytałam, czym są. Właściwie jak każde cukierki, to coś zupełnie nie w moim guście. Z syropów (w tym kukurydzianego) z miodem. No, dobrze mieć ogląd z ciekawości. Wszystkiego tego dowiedziałam się już pisząc recenzję, więc zapach kupiłam w ciemno... i możliwe, że to był mój błąd.

Yankee Candle Candy Corn to zapach cukierków "candy corn"; u mnie jako wosk 22 g.

Opis producenta:
Znajomy, słodki zapach jest miłym przypomnieniem halloweenowej zabawy i psikusów.
Wyczuwalne nuty: cukierki, słodka kukurydza, wanilia, syrop kukurydziany

Recenzja

Na sucho poczułam bardzo słodki, cukierkowy zapach częściowo przedstawiający słodką kukurydzę. Nie taką zwykłą jednak, a prażono-karmelizowaną... Zalatującą karmelkowo i cukierkowo, może pudrowo i jak kolorowe landrynki. W całej tej słodyczy jednak pobrzmiewało także wytrawniejsze echo i drobna soczystość (cytrusów?). Mimo to, im dłużej wąchałam, tym bardziej we znaki dawał mi się cukier.

Po ogrzaniu wosk roztoczył słodki zapach cukru i cukrowo-pudrowych cukierków, po których z wolna sunęła delikatna słodka kukurydza. Połączyła całą tę cukrowość lekko karmelizowaną nutą, nałożyła na nią odrobinę szlachetniejszej, ciężkiej... wanilii? Pomyślałam o cukierkach pudrowych, a potem znów zaczęło robić się coraz bardziej cukrowo. Skojarzyło mi się to z cukrem wanilinowym w małych torebeczkach. Nie było jednak strasznie ciężko, bo o to z czasem zarejestrowałam też landrynki. Te kojarzyły się trochę cytrusowo, oczywiście również słodko, ale i złudnie soczyście. A może to kukurydza była słodka? Znów pomyślałam o mieszance kukurydzy i karmelu... Karmelu to raczej nie, bardziej karmelków. 
Z czasem zaczęło to mnie  trochę przytłaczać i nużyć, mimo że zapach nie był mocny. Po prostu był nudny w swej ulepkowato-cukrowej słodyczy. Cukier i cukierkowa wanilio-wanilina dominowały przez większość czasu, nie dopuszczając do głosu snujących się w tle innych nutek.

Zapach rozchodził się szybko, ale nie był mocny. I tak jednak udało mu się mnie zmęczyć. Chyba dlatego, że był taki... płaski, jednostajny. Mimo że nie ciężki, nie sposób przy nim siedzieć zbyt długo.

Odebrałam go jako bardziej czysto-cukierkową, z wyciętą dynią, a podstawioną namiastką kukurydzy, czyli dla mnie jeszcze nudniejszą wersję YC Trick or Treat. Jego cukrowość, skojarzenie z cukrem wanilinowym, stojącym daleko od prawdziwej wanilii, nie podobała mi się. Nie była tragiczna, pewnie nawet nieźle oddająca te candy corn, ale... to w takim razie kiepski pomysł na halloweenowy zapach. Byle co, aby było - tak to czuję.

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz