sobota, 3 października 2020

świeczka / wosk Kringle Candle Hot Chocolate

Gorąco, że aż się sparzyłam

Czekolada jest moim życiem, zakochana jestem szczególnie w ciemnych czystych, a mimo to (albo właśnie dlatego?) gorącej, pitnej czekolady nie lubię i nie uznaję. Właściwie ogółem słodycze inne niż czekolada mogłyby dla mnie nie istnieć. Nie mniej... na gadżety związane z czekoladą nie patrzeć nie umiem. Zapachy? Z nimi mam różnie. Wiele w moim odczuciu po prostu nie dorównuje prawdziwej czekoladzie, której znawczynią chyba mogę się nazwać. A jednak... zachwycona autentycznością klimatu, jaki mają Kringle, zaciekawiła mnie ich gorąca czekolada. Wprawdzie podchodziłam z dystansem do opakowania z widoczną bitą śmietanką i piankami (których to wprost nie cierpię), ale... magiczny napis: "czekolada" zrobił swoje.

Kringle Candle Hot Chocolate Daylight to świeczka o zapachu gorącej czekolady od Kringle Candle Company; u mnie jako Daylight (42 g); także potraktowany jako wosk - w kominku.

Opis producenta:
Zapach głębokiej bogini, gorącej czekolady, z prawdziwym kakao - doskonały, by ogrzać cię zimą!
Nuty górne: tłuszcz kakaowy, mleko, wanilia
Nuty środkowe: gorąca czekolada
Nuty dolne: bita śmietanka, biały cukier

Recenzja

Po uniesieniu wieczka uderzył mnie sztuczny zapach figurek czekoladopodobnych, zalatujących plastikiem; nieco mdlący. Odnotowałam również śmietankę i lukier, może rzeczywiście pianki waniliowe (nie miewam z nimi do czynienia) i nutę cukrowego... napoju kakaowego na mleku? W tle może też mlecznej polewy, jedynie udającej czekoladę? W jakimś stopniu oddawało to gorącą czekoladę, ale tandetną (ulepkową dla dzieci?).

Po rozgrzaniu świeczka znów, acz już nie aż tak mocno, szarżowała przesłodzonym, bardzo mlecznym wyrobem udającym czekoladę. Oczami wyobraźni zobaczyłam pseudoczekoladowe figurki, acz z czasem tandetny, plastikowy element nieco się redukował. Mleczno-śmietankowy wątek zaś nie odpuścił. Pozostałość odebrałam jako do bólu przecukrzoną czekoladę... Niby-czekoladę zestawioną z lukrem, piankami waniliowymi? Wszystko to zasładzało i poniekąd kojarzyło się z gorącą czekoladą. Oczywiście na mleku / śmietance, które odrobinkę ratowały całość, ale nie dodały jej głębi.

Zapach był bardzo intensywny na sucho, a przy ogrzewaniu i później już nie AŻ tak, ale wciąż intensywny. W jego przypadku, przy tak wysokiej słodyczy i nutach taniości moc nie była plusem. Męczył już samym wydźwiękiem i napastliwością.

Ogół zupełnie mi się nie podobał. Nie chodzi o to, że kocham czekoladę ciemną, mleczna to nie bardzo moja bajka, a gorącej nie lubię, bo te ostatnie potrafią pachnieć atrakcyjnie, ale ten zapach niestety oddawał po prostu tanią mleczną / gorącą czekoladę. To było takie... plastikowo-sztuczne, przesłodzone i odpychające. Może jeszcze nie takie najgorsze obiektywnie, ale na pewno nie w moim typie.
Dając szansę Gorącej Czekoladzie jak widać... sparzyłam się. I zaczynam sobie pluć w brodę z powodu zakupów przez internet, bez możliwości powąchania chociaż na sucho. Do dokładnie opisanych nut przez producenta dokopałam się dopiero już po napisaniu recenzji (na oficjalniej stronie po angielsku), więc ekhem... gdybym widziała je wcześniej, nie zamówiłabym.
Próbowałam nawet dać tej świeczce szansę jako wosk, ale... wtedy po prostu intensywność ogrzewanej dorównała tej "na sucho", więc to zły pomysł.

3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz