niedziela, 15 listopada 2020

świeczka Country Candle Salted Caramel Apples

Sól w oku, nie w karmelu

Przy wosku Kringle Maple Sugar wspomniałam, że lubię syrop klonowy, bo kojarzy mi się z karmelizowanym miodem. I tu pozwolę sobie kontynuować, że karmel przeważnie wygrywa u mnie np. z toffi - bardzo lubię palone nuty. Stąd myśl, że tak trochę opozycyjnie do syropu klonowego w wersji przesłodzonej, można by sprawdzić, jak karmel spisuje się w wykonaniu Country Candle. W dodatku solony (niegdyś mój ulubiony; obecnie lubię po prostu dobry). Może akurat jabłek w karmelu nigdy zjeść bym nie chciała, zostając w błogiej w moim odczuciu niewiedzy, ale że ostatnio przekonuję się do zapachów jabłkowych, nie widziałam powodu, by tu coś miało nie zagrać.

Country Candle Salted Caramel Apples to świeczka o zapachu jabłek w solonym karmelu od Kringle Candle Company; u mnie jako Daylight (42 g); u mnie używana jako wosk (w kominku).

Opis producenta
Chrupiące jabłka zanurzone w kremowym, solonym sosie karmelowym.
Nuty górne: jabłko, nuty słodkie
Nuty środkowe: klon, sól morska
Nuty dolne: masło, karmel

Recenzja

Na sucho świeczka pachniała słodkim, niemal kajmakowo-palonym karmelem, który za sprawą soczystości kojarzył się też trochę z syropem klonowym i drzewami zestawionym z wyrazistymi soczyście-słodkimi jabłkami. Do głowy przyszły mi raczej takie w formie musu, ale oczywiście i surowo-świeże (słodkie czerwone odmiany). Ich soczystość chyba nieco podkreśliło echo soli.

Wosk rozgrzany uraczył mnie wysoką słodyczą bardzo łagodnego karmelu. To przede wszystkim karmel słodki, niemal kajmakowo-maślany, kojarzący się z toffi i syropem klonowym o znikomo palonej nucie. Soli czuć dosłownie odrobinę na początku. Za jej sprawą słodycz nie uderzyła muląco, acz w pewnym momencie wydawało mi się, że jeszcze podbiła ją wanilia czy coś...

Tym czymś były słodko-... jakieś jabłka. Skojarzyły mi się z jabłkowym musem posłodzonym wanilią. Słodkimi i soczystymi jabłkami... nieco ciastowymi. Mieszały się z maślano-palonym karmelem, który pozwolił sobie na palono-pieczoną, odważniejszą, acz wciąż dość ciastową nutkę. Sól jakoś się zgubiła, a jabłka przez większość czasu pobrzmiewały jako echo. Wystąpiły w paru postaciach. Gdy tak słodycz zmieniała swoje oblicza, na przód wyszły słodkie bardziej surowo-świeże, acz wciąż delikatne. Na szczęście autentyczne jak zwykłe, czerwone odmiany, swoją drobną soczystością nieco rozbijając słodycz.

Zapach był dość intensywny, rozchodził się szybko, ale nie uderzał. Trwał, niby nie narzucając się tak mocno, ale... było w nim coś duszącego, co po pewnym czasie aż nieco dusiło. Potem stopniowo się ulatniał.

Zapach nie sprostał moim oczekiwaniom, acz zły nie był. Wysoką poprzeczkę postawił sam sobie, bo na sucho był naprawdę ładny, jabłkowo-karmelowy, ale po ogrzaniu... Jabłka niby trochę czuć, lecz zdawały się marginalną nutą. Karmel okazał się nie karmelem, a jakimś mdlącym słodzidłem. Miał taki wydźwięk, że... coś mi nie grało, z taką solą w oku. I to w sumie o soli tyle, bo i jej zapachu zbytnio nie czuć. Za to od tej słodyczy aż nieco drapało w gardle, dusiło, mimo że nie był to zapach jednoznacznie zasładzający. Przyjemnym jednak nie mogę go również nazwać. Już zaczęłam przekonywać się do jabłek, a tu takie coś... 

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz