piątek, 6 listopada 2020

wosk Goose Creek Autumn

Nowatorsko owocowe liście

Wydaje mi się, że jesień jako pora roku jest największym polem do popisu dla producentów zapachów. Raz, że każdemu z nas jesień może kojarzyć się inaczej, a dwa... można do niej podejść z różnych stron. Kolory, pogoda, jedzenie słodkie i wytrawne, okazje... W ogóle nawet sam wydźwięk czy klimat! Uważam to za naprawdę wspaniałe, bo jest z czego wybierać, jeśli chodzi o zapachy i naprawdę... nigdy nie można być zupełnie pewnym, co też dany wosk czy świeca nam zaserwuje.

Goose Creek Autumn to zapach złotej jesieni, u mnie jako wosk (59g).

Opis producenta:
Budzący najlepsze wspomnienia, nostalgiczny zapach prawdziwej złotej jesieni.
Nuty górne: liście herbaty, przyprawy korzenne
Nuty środkowe: kwiat pomarańczy, jesienne liście
Nuty dolne: kora brzozy, delikatny cynamon


Recenzja

Na sucho wosk wydał mi się zaskakująco słodki w kwiatowo-waniliowy i zarazem owocowy sposób. Był dość rześki, jedynie trochę podszyty liśćmi... powiedziałabym, że jeszcze zielonymi, choć rzeczywiście już pierwszymi opadającymi. Pomyślałam też o herbacie i subtelnych, słodkich przyprawach korzennych. W tle zamajaczyło mi coś egzotycznego: brzoskwinia? ananas?

Po rozgrzaniu wosk roztoczył po pokoju lekką słodycz wanilii i kwiatów, mieszających się z herbatą, może też owocową, i owocami. Bez dwóch zdań były to jakieś słodkie, soczyste żółte. Pomyślałam też o liściach delikatnych czarnych herbat, a za chwilę... o liściach ogółem. Pierwsze spadające, takie podsuszające się połączyły w sobie jeszcze rześkość, jak i już pewne ciepło, suchość.

W tle snuły się drzewa i przyprawy, jednak na pierwszym planie długo przewijały się bardziej owocowo-kwiatowe nuty. Chwilami bardzo soczyste, acz delikatne i słodkie, podsłodzone zwiewną wanilią. Czasem jakby przed nosem przemykało mi wyrazistszego i soczyście-egzotycznego: brzoskwinia? ananas? Z czasem wanilia przywołała więcej przypraw, także słodkich.

Słodkich i niewątpliwie korzennych. Poczułam cynamon, igrający właśnie z drzewnymi, liściastymi motywami. Jakbym patrzyła na pierwsze spadające liście zaciągając się aromatem waniliowo-cynamonowej herbaty z mocną, owocową nutą? Pomarańczową czy z jakimiś suszonymi żółtymi owocami? I tu wróciły liście... tym razem nieco już zawilgocone.

Zapach był wyrazisty i intensywny, ale nie ciężki. Miękkawy wosk topił się szybko i nie czekał z roztoczeniem zapachu, który utrzymywał się dość długo.

To naprawdę niespotykana wizja jesieni, gdy o zapachy chodzi. Liście, ale w nowatorskim, słodko-soczystym wydaniu. Wolę wprawdzie te charakterne i niemal męskie, ale te jako ciekawostka wyszły świetnie i... kupiły mnie. Ten wosk nie uderzał, a otulał, mimo że nie należy do typowym utulaczy; nasączał swą soczystością bez zbyt owocowej jak na jesień eksplozji.

9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz