Lawendowa jesień
Bardzo lubię "nocne" zapachy od Yankee Candle. Tutaj dodatkowo od nut, przez etykietkę po kolor wosku wszystko wydawało mi się kuszące. Jako że ostatnio już posiadanie zapachy związane z letnimi nocami zrecenzowałam, najwyższa pora i na jesień. W końcu to ona jest moją ulubioną porą roku.
Yankee Candle Autumn Night to świeczka o zapachu "jesiennej nocy", u mnie jako votive / sampler 49 g (potraktowany jako wosk - w kominku).
Opis producenta:
Połączenie lawendy, ziemi i nut drzewnych
Nuty górne: pieprz, grejpfrut, bergamotka
Nuty środkowe: klon, lawenda
Nuty dolne: dąb, wetiwer
Połączenie lawendy, ziemi i nut drzewnych
Nuty górne: pieprz, grejpfrut, bergamotka
Nuty środkowe: klon, lawenda
Nuty dolne: dąb, wetiwer
Recenzja
Na sucho zapach był słodko-ciepły, lekko suszono kwiatowo-drzewny, perfumeryjny. Przywodził na myśl bukiety z suszonych liści i kwiatów, z trochę waniliowo-karmelowym oraz nieco korzennym podkreśleniem. Kompozycję odebrałam jako męską i dymnie-kadzidlaną. W tle plątała się drzewna, nieco kręcąca nutka... jakby jakaś skórka cytrusów zaflirtowała z męskimi perfumami? Trochę jak soczysty grejpfrut poprzez goryczkę spleciony z cieplejszymi nutami.
Po ogrzaniu wosk rozpoczął od kwiatowej, słodkiej lekkości. Płatki kwiatów otuliły mnie, a następnie jakby zaczęły się ususzać, nabierać powagi. To lawenda... coraz bardziej suszona i... szeleszcząca? Jak szeleszczące liście? Suche, liście drzewa - wszystko to widziałam w wyobraźni bardzo wyraźnie. Nabrały poważniejszego wyrazu męskich perfum. Pojawiła się przy nich dymna, szlachetnie słodka nuta kadzidła i przypraw korzennych. Niewątpliwie ciepła i drapiąca. Dobre, męskie perfumy nabrały mocy, a ja doszukałam się ziemistego wątku.
Mocy, ale nie brutalnej. Otuliły i jakby zapewniły ciepło, jakbym od jakiegoś pana na poziomie pożyczyła kurtkę, by otulić się nią chłodną, ostrą nocą. Czułam "pikanterię" sytuacji, a słodycz przypraw i kadzidła w pewnym momencie wydała mi się zaskakująco silna. Za lawendą mignęła wanilia... może bardziej jej kwiaty? Bo z czasem to do nich, kwiatów, zapach wrócił. Do tych żywszych, wilgotnych... Wręcz soczystych! Wyraźnie odezwały się cytrusy pod przewodnictwem grejpfruta o poważnej goryczce. Ten ostatni przypieczętował wizję chłodnawej jesiennej nocy pełnej aromatów, która mogłaby się nie kończyć.
Zapach był intensywny i głęboki. Rozchodził się szybko, nie męczył, a ukazywał swą wielopłaszczyznowość, by potem trwać przez średnio długi okres czasu, w zasadzie tylko trochę pobrzmiewając. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby był bardziej dosadny i mocarny.
Całość była mocna w pozytywnym sensie. Męskie perfumy połączyły lawendową kwiatowość, drzewa i liście z ciężkawą słodyczą, podkreślając tym samym kadzidlany, korzenny wydźwięk. Pojawiła się także soczystość, a wszystko cały czas trzymało się poważnego wydźwięku. To dosłownie ocieplanie chłodnej atmosfery zamknięte w wosku. Nie wiem, czy to zapach jesiennej nocy... lawendowo-jesienny na pewno.
Zapach trochę skojarzył mi się z YC A Night Under the Stars, ale jakby jego słodszą, korzenną i liściastą wersją. Chyba wolałabym tu czuć więcej drzew niż lawendy (i to w bardziej siekierowym wydaniu), ale do zapachu i tak będę wracać z rozkoszą.
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz