niedziela, 25 października 2020

świeczka / wosk Yankee Candle Autumn Night

Lawendowa jesień

Bardzo lubię "nocne" zapachy od Yankee Candle. Tutaj dodatkowo od nut, przez etykietkę po kolor wosku wszystko wydawało mi się kuszące. Jako że ostatnio już posiadanie zapachy związane z letnimi nocami zrecenzowałam, najwyższa pora i na jesień. W końcu to ona jest moją ulubioną porą roku.

Yankee Candle Autumn Night to świeczka o zapachu "jesiennej nocy", u mnie jako votive / sampler 49 g (potraktowany jako wosk - w kominku).

Opis producenta:
Połączenie lawendy, ziemi i nut drzewnych
Nuty górne: pieprz, grejpfrut, bergamotka
Nuty środkowe: klon, lawenda
Nuty dolne: dąb, wetiwer

Recenzja

Na sucho zapach był słodko-ciepły, lekko suszono kwiatowo-drzewny, perfumeryjny. Przywodził na myśl bukiety z suszonych liści i kwiatów, z trochę waniliowo-karmelowym oraz nieco korzennym podkreśleniem. Kompozycję odebrałam jako męską i dymnie-kadzidlaną. W tle plątała się drzewna, nieco kręcąca nutka... jakby jakaś skórka cytrusów zaflirtowała z męskimi perfumami? Trochę jak soczysty grejpfrut poprzez goryczkę spleciony z cieplejszymi nutami.

Po ogrzaniu wosk rozpoczął od kwiatowej, słodkiej lekkości. Płatki kwiatów otuliły mnie, a następnie jakby zaczęły się ususzać, nabierać powagi. To lawenda... coraz bardziej suszona i... szeleszcząca? Jak szeleszczące liście? Suche, liście drzewa - wszystko to widziałam w wyobraźni bardzo wyraźnie. Nabrały poważniejszego wyrazu męskich perfum. Pojawiła się przy nich dymna, szlachetnie słodka nuta kadzidła i przypraw korzennych. Niewątpliwie ciepła i drapiąca. Dobre, męskie perfumy nabrały mocy, a ja doszukałam się ziemistego wątku.

Mocy, ale nie brutalnej. Otuliły i jakby zapewniły ciepło, jakbym od jakiegoś pana na poziomie pożyczyła kurtkę, by otulić się nią chłodną, ostrą nocą. Czułam "pikanterię" sytuacji, a słodycz przypraw i kadzidła w pewnym momencie wydała mi się zaskakująco silna. Za lawendą mignęła wanilia... może bardziej jej kwiaty? Bo z czasem to do nich, kwiatów, zapach wrócił. Do tych żywszych, wilgotnych... Wręcz soczystych! Wyraźnie odezwały się cytrusy pod przewodnictwem grejpfruta o poważnej goryczce. Ten ostatni przypieczętował wizję chłodnawej jesiennej nocy pełnej aromatów, która mogłaby się nie kończyć.

Zapach był intensywny i głęboki. Rozchodził się szybko, nie męczył, a ukazywał swą wielopłaszczyznowość, by potem trwać przez średnio długi okres czasu, w zasadzie tylko trochę pobrzmiewając. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby był bardziej dosadny i mocarny.

Całość była mocna w pozytywnym sensie. Męskie perfumy połączyły lawendową kwiatowość, drzewa i liście z ciężkawą słodyczą, podkreślając tym samym kadzidlany, korzenny wydźwięk. Pojawiła się także soczystość, a wszystko cały czas trzymało się poważnego wydźwięku. To dosłownie ocieplanie chłodnej atmosfery zamknięte w wosku. Nie wiem, czy to zapach jesiennej nocy... lawendowo-jesienny na pewno.
Zapach trochę skojarzył mi się z YC A Night Under the Stars, ale jakby jego słodszą, korzenną i liściastą wersją. Chyba wolałabym tu czuć więcej drzew niż lawendy (i to w bardziej siekierowym wydaniu), ale do zapachu i tak będę wracać z rozkoszą.

9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz