poniedziałek, 19 października 2020

świeczka / wosk Village Candle Fall Fun

Jesień, która spadła

Zawsze się zastanawiałam, czy wolę "autumn", czy "fall". To drugie od razu nasuwa na myśl spadające liście, tworzy obraz, klimat... ale jednocześnie... No nie wiem. Wiem jednak, że tego zapachu bym nie kupiła. Przez... etykietkę i nazwę. Nie lubię dzieci, radosne klimaty mnie nużą. Ta świeczka spadła mi z nieba (czyżby?)... w sensie: wpadła mi za darmo, bo wysłano mi ją przez pomyłkę (a sklep potem naprawił swój błąd i dosłał właściwą). I cóż się okazało? Że nuty na etykietce i sytuacja na sucho okazały się w moim guście. Więc ta jesień chyba fajnie mi wpadła, nie będzie to... upadek wiary w VC? Taką miałam nadzieję. Mało tego, zrobiłam się taka ciekawa tej niespodzianki, że odpaliłam ją jako pierwszą z przesyłki.

Village Candle Fall Fun to świeczka o zapachu lasu, ziemi i spadających liści, u mnie jako votive / sampler 61 g (potraktowany jako wosk - w kominku).

Opis producenta:
Daj ukojenie swoim zmysłom dzięki świeżemu powietrzu, igłom sosnowym oraz spadającym liściom, które łączą się na leśny, ziemisty zapach, przywołujący ciepło i przytulność.

Recenzja

Świeczka wąchana na sucho pachnie słodko i ciepło, trochę jesiennymi liśćmi, przyprawami... Powiedziałabym, że słońcem, może z nutą słodkiego wypieku i herbatki, ale też lekko kwaskawo. Może igliwiem? Korą opadłą na ziemię? Podkradało się pod nią także coś poważniejszego. Zapach bardzo namieszany i trudny do sprecyzowania. Wydał mi się lekko drażniący, ale interesujący.

Po rozgrzaniu zapach także postawił na sporo słodyczy. Wydała mi się lekko waniliowa i wilgotna, soczysta... niczym jesienne liście, które lekko skropiła mżawka. I które kryły... niemal cytrynową soczystość? Nie jednak jak owoc, a cytrynowy, dżemowaty krem z kruchych ciastek. Z czasem nasiliła się ciepła, korzenna nuta, a ja pomyślałam o jakimś słodkim wypieku wystawionym w oknie chatki w lesie... Lesie mieszanym, a więc częściowo zmieniającym kolor na jesienny. Słodycz odeszła na tyły; coraz wyraźniej czułam rześki kwasek i pikanterię. Ułożyły się w igliwie, ale również poważniejszy motyw ziemi. Iglaste drzewa, sosny niosły nieco rześkiego chłodu, a ja pomyślałam o ulotnej nucie męskich perfum. Z czasem nasiliła się, podkreśliła liście i lesistość, jednak na pierwszy plan się nie pchała. To jakby beztrosko hasać po lesie, cieszyć się na wspomniany słodkawy wypiek, ale jednak zachowując rozwagę i nie tracąc głowy.

Intensywność zapachu była średnia, ale czuć go i jego nuty wyraźnie. Rozchodzi się błyskawicznie i bardzo dobrze, potem nieco ewoluuje, wydaje się dość głęboki i nie nuży. Nuty miło się łączą i powstrzymują, by niczego nie zrobiło się za dużo. Utrzymuje się zadowalająco długo.

Zapach skojarzył mi się z wesołą osobą dorosłą, która czuje się trochę dzieckiem, umie się bawić, ale jednocześnie twardo stąpa po ziemi. Wszystko z umiarem, a więc kompozycja idealnie mieszająca zabawę i beztroskę z charakterem. Zapach istotnie liściasto-jesienny, z miłym dodatkiem kwasku i soczystości.
Ta świeczka spadła mi z nieba, jak to się mówi. Może nie okazała się odkryciem tej jesieni, ale miło mnie zaskoczyła lekkością zmieszaną z "męskimi liśćmi".

8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz