sobota, 31 października 2020

świeczka / wosk Yankee Candle Trick or Treat

Cukierek albo... świeczka?

Jesień to moja ulubiona pora roku - kocham jej klimat! Obchody Samhain i Halloween, choć w wersji świecko-własnej, trwają w najlepsze, a w sklepach pojawiają się rzeczy w moim guście. Uwielbiam klimat i otoczkę Halloween, takimi upiornymi motywami otaczam się jednak cały rok. Wszystkie jednak "cukierek albo psikus", zbieranie cukierków - akurat to jest bardzo nie w moim stylu. Halloweenowym zapachom od YC jednak oprzeć się nie mogłam.

Yankee Candle Trick or Treat to świeczka o zapachu "jesiennej nocy i słodyczy", u mnie jako votive / sampler 49 g (potraktowany jako wosk - w kominku).

Opis producenta:
Rześka jesienna noc, wypełnionej słodkim oczekiwaniem na cukrowe przysmaki i magiczne zapachy.
Nuty górne: gałka muszkatołowa, imbir, karmel
Nuty środkowe: dynia, cynamon, goździk, igliwie sosnowe
Nuty dolne: cukier, wanilia, pomarańcza, jodła balsamiczna

Recenzja

Wąchając na sucho trafiłam na smakowitą, pieczoną dynię z ostrymi przyprawami korzennymi i... drapiącymi w nosie do pary z cukrem. Bukiet imbiru, cynamonu, gałki muszkatołowej i ogólnej, goryczkowato-ostrawej korzenności chwilami zaburzała lekka cukierkowość. Może częściowo jak kandyzowany imbir? Potem jednak nieco przysłaniał to leciutki, soczysty kwasek cytrusów i igliwia.

Po zapaleniu po pokoju rozniósł się aromat pikantnych, ciepłych i słodkawych przypraw korzennych: cynamonu, imbiru, goździków, gałki... Cudownie podkreśliły piekącą się dynię, obok której pojawiła się lekka soczystość. Poprzez imbirową, wkradła się soczystość słodko-kwaskawej pomarańczy, idącej w kierunku ogólnej cytrusowości. Od niej odszedł lekko kandyzowany motyw. Cukier jakby trochę się przypalił, ale do karmelu nie doszedł.
Z czasem poczułam też jakby wieczorny chłodek, napędzany kwaskiem (cytrusów i drzew iglastych), którego piękno zaburzała mi cukrowość z tła. Chwilami migało mi coś landrynkowego. Nie była to nuta mocna, ale z motywem przewodnim, gdy się bardziej rozszedł, jakoś mi zgrzytała. Z czasem na szczęście pod wpływem przypraw i lasu iglastego uszlachetniło się to, odbijając w waniliowym kierunku, acz wciąż ten cukier krył się za imbirem i innymi przyprawami oraz nasączoną cytrusami dynią. Na drodze do potencjalnej ciężkości stanęły drzewa iglaste i ich rześki kwasek. Oczami wyobraźni zobaczyłam las iglasty i świeżo ścięte drzewka.

Zapach był bardzo intensywny od początku do końca... którego to właściwie szybko się nie uświadczy, ponieważ utrzymywał się bardzo długo. Zaskoczyło mnie, jak dynamiczny był. Kontrast, małe niedopasowanie... pewna figlarność - jak w przypadku Forbidden Apple - końcowo w sumie jakoś zagrało. Połączono na szczęście takie nuty, z których żadna z nich nie przytłoczyła / nie męczyła.

Całość podobała mi się, jednak mam wątpliwości co do nazewnictwa i tematyki. Mocna korzenność z cytrusami, drzewami iglastymi i dynią niespecjalnie kojarzy się z obecnym halloweenowym zbieraniem cukierków (w sumie dawniej dzieci zbierały domowe ciastka i owoce...); bardziej z gwiazdkową dziecięcą ucztą. Chociaż może rzeczywiście... była niczym opuszczenie domu, w którym się coś piecze i wychodzi pośród drzewa iglaste zbierać słodycze? Cieszę się, że świeczka nie poszła w jeszcze bardziej cukierkowym kierunku, a ta lekko zbyt cukrowa nuta... była dziwna, ale poniekąd dziwna-ciekawa też pozytywnie... a przynajmniej nie jednoznacznie negatywna. Uczyniła ten zapach charakterystycznym. Z przyjemnością parę razy do niego wrócę, ale nie, bym miała kupić kolejną jego porcję.

7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz