piątek, 30 października 2020

świeca Village Candle Ghost Cemetery

Cmentarz w domu

Uwielbiam motyw duchów, horrory i otoczkę Halloween, jak i mroczne, klimatyczne cmentarze. Tak, to niewątpliwie brzmi dziwnie, ale taka jest prawda. Zobaczywszy tę świecę wiedziałam, że muszę ten - choćby tylko na etykietce i "zamknięty w wosku" - cmentarz mieć u siebie w domu. Duchów nie widać, ale... może można wyczuć?

Village Candle Ghost Cemetery to świeczka o zapachu kadzidła, goździków i lasu, "oddająca mglisty cmentarz", u mnie jako świeca w słoju 92 g.

Opis producenta
Spędź chłodny i nawiedzony wieczór pośród mgły szarego cmentarza, na którym upiory duchy i demony nocy zatrzymały się i obserwują z góry. Ten tajemniczy zapach zarówno przeraża, jak i dodaje otuchy, poprawia nastrój.
Nuty zapachowe: kadzidło, goździki, drzewo sandałowe, leśna zieleń

Recenzja

Na sucho po zdjęciu nakrętki wyskoczyła na mnie niczym duch słodka pianka, która otworzyła drogę słodyczy nieco pudrowej, trochę chłodzącej i jakby ziołowo-kadzidlanej, a z czasem miętowo-goździkowej. Poczułam też wanilię i bawełnę... materiałowo-roślinny splot, który krył stabilne nuty mchu, roślin. Zioła zdążyły się ustabilizować i pójść w bardziej drzewne, ostrawo-goryczkowate nuty.

Po zapaleniu przedstawienie znów zaczęła słodycz, ale prędko nieco się przytemperowała, okryła mgłą i wilgocią. Zdarzyło mi się pomyśleć o piankach (marshmallow). Czułam pudrowo-waniliową, z czasem coraz bardziej miętowo-goździkową mieszankę. Był w tym słodko-ostrawy, korzennie goryczkowaty, ale subtelny motyw, mieszający się z... delikatnym i zawoalowanym splotem czystych tkanin i lekkich kadzidełek. Wciąż z pudrem i kremowością. Takie oddanie... wyobrażenia o zjawie w prześcieradle. Albo jakby rzeczywiście za firankami, praniem jakaś zjawa się kryła... A potem przemknęła między drzewa... chowając się w chłodnym wietrze? Ten powiew po czasie przywiódł na myśl miętę, która rozgościła się w kompozycji na dobre. Osiadła w roślinnych tonach wilgotnego mchu wraz ze słodyczą pianek. Spozierała na wszystko z dala, podrzucając jedynie domysły, gdzie i co się tam jeszcze kryje.

Świeca od początku pachniała wyraziście i z łatwością dała się poznać, mimo swej w gruncie rzeczy niejednoznaczności. Okazała się bardziej statecznie-obrazowa niż dynamiczna, co wydało mi się interesujące (i świadczy o kunszcie!). Aromat utrzymywał się długo, moszcząc się w tle i nie narzucając się, jak ledwo dostrzegalny duch (a nie taki z jump scarów).

Zapach wydał mi się bardzo intrygujący i ciekawy. Połączył niemal ulepkowo-słodkie akcenty z tonami chłodniejszymi, roślinnymi i niemal mrocznymi w zgrany i obrazowy sposób. Wprawdzie wolałabym ostrzejszy charakterek, a jednak mniej słodyczy piankowej, jednak nie mogę powiedzieć, by było z nią coś nie tak.

9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz