środa, 7 października 2020

wosk Pachnąca Wanna Róża & Paczula

Co kryje kwiaciarnia?

Zamawiając świeczki i woski przez internet wybieram spośród marek znanych mi i sprawdzonych albo przynajmniej powszechnie polecanych. Nie w głowie mi eksperymenty z tymi nieznanymi lub propozycjami sklepów. Po prostu nie chcę zbankrutować. Ostatnio jednak z Pachnącej Wanny wpadł mi gratis, mała próbka ich zapachu. Sklep w dodatku w 100 %ach trafił w mój gust, bo zerkając na ofertę, to właśnie ten przyciągnął moją uwagę i bardzo chciałam wrzucić go do swojego kominka.

Pachnąca Wanna Róża & Paczula to wosk o zapachu róży i paczuli z blendu sojowego.

Opis producenta:
Bogaty aromat róży,  paczuli, jaśminu, piżma i mandarynki

Recenzja

Na sucho wosk pachniał kwiatami, oczywiście głównie różą i trochę wilgotną, czystą ziemią, jakby ktoś na czarną ziemię rzucił bukiet jasnych róż. Jakby kwiaty te, wilgotnie soczyste i ciężkie, już na niej trochę poleżały i zmieszały się otoczeniem, nasączając je ciepłą, mydlano-perfumeryjną słodyczą. Stworzyły wilgotnie-ciężkawy klimat zawilgoconej, chłodnej kwiaciarni. Kwiaciarni, do której zawitała subtelnie wyperfumowana drogimi perfumami dama. 

Po rozgrzaniu wosk przywitał się jasnymi różami o delikatnym, słodkim charakterze. Ich grube, wilgotne płatki opadały na wilgotną, czystą ziemię, prowadząc mnie do zacienionej kwiaciarni, w której czuć ogrom zawilgoconych kwiatów. To nie tylko róże, ale też jaśmin i cały, mydlano-perfumeryjny bukiet. Kryła się w nich słodko-mandarynkowa soczystość i pewne ciepło drogich, kobiecych perfum o wysokiej jakości. Wszystko to było chłodne, a jednocześnie przytulne. Ciężkie kwiaty nie przytłaczały - sprawiały wrażenie zapraszających, by się w nie zapaść i utonąć w słodko-ciepłym splocie. Jakby wołały, że utulą i osłonią mnie od ogólnej chłodnawej wilgoci, początkowo wyczuwalnej w tle, a z czasem nasilającej się. I ona jednak była przyjemna, więc wąchając po prostu miałam ochotę tkwić w tym zawieszeniu. Wilgotny chłód ciemnego, pachnącego pomieszczenia zdawał się mnie otaczać - z czasem coraz pewniej. Nagle jakby do kwiaciarni ktoś otworzył drzwi, jakbym poczuła przeciąg.
Miałam wizję otulonej mięciutkimi, drogimi materiałami damy, która nie oszczędza na perfumach (i na kwiatach), która to wracając z drogiej, ekskluzywnej mydlarni wstąpiła do zacienionej kwiaciarni. Musiała mieć ze sobą kosz mandarynek, bo i je czuć wyraźnie. A może to kwiaciarka właśnie jakąś obierała?

Zapach był intensywny, ale nie mocny-siekierowaty. Rozchodził się powoli, wcześniej jakby sugerując, co zaraz nadejdzie. Robił to konsekwentnie i spokojnie. Trwał długo, wyraźnie, ale także nie przytłaczająco. Wszystko to na plus. Sam jednak w sobie wosk wydał mi się strasznie mazisto-miękki - niby wiem, że to charakterystyczne dla sojowych, ale mi przeszkadzało.

Ogół w zasadzie nawet mi się podobał; ładny, wyważony, wyrazisty, a jednocześnie nienachalny, ale czuję, że właśnie to połączenie mogłoby sobie pozwolić na pokazanie pazurków. To, że za wszystkim pobrzmiewało mi mydlane echo jakoś wprawiało mnie w dziwny dyskomfort.

7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz