środa, 16 grudnia 2020

wosk / świeca Goose Creek Carnival Pralines

Słodziutka karuzela czy roller coaster słodzideł?

Jestem w dużej mierze wzrokowcem i nie da się ukryć, że przy zakupach wosków / świeczek patrzę na etykietki. Tej zapragnęłam, jak by zawartość nie pachniała. Otóż kocham motywy cyrku / karnawału w różnego rodzaju twórczości (ale za parkami rozrywki w rzeczywistości nie przepadam; cyrkom ze zwierzętami jestem przeciwna).

Goose Creek Carnival Pralines to zapach karnawałowych pralinek, u mnie jako wosk (59g).

Opis producenta
Aromat pysznych pralinek pełnych karmelu, czekolady i wanilii
Nuty górne: gorący karmel, prażone orzechy
Nuty bazowe: delikatne pralinki, czekoladowy krem
Nuty dolne: wanilia, sól morska


Recenzja

Już na sucho wosk uderzył szlachetną słodyczą naturalnej wanilii i palonego, a jednocześnie trochę maślanego karmelu oraz orzechowych kremów otulonych delikatną czekoladą. Nie była to jednak czysta słodycz, a umiejętnie przełamana nutką soli i prażenia / palenia - właśnie karmelu czy kakao. Niemal na równi z całym tym słodkim dobrem znalazły się mocno prażone orzechy. Raz czy drugi zaleciały jednak popcornem (karmelowym?), co trochę mnie wystraszyło.

Po rozgrzaniu zapach konsekwentnie zaczął od słodyczy. Ruszyła wyrazista mieszanka syropu klonowego i naturalnej, wręcz ciężkawej wanilii, jakby przygotowując grunt. Zaraz napłynął na nią bursztynowy, mocno palony i głęboki karmel. Nie brakowało mu charakteru, mimo że chylił się ku karmelowi maślanemu. Chwilami wydał mi się muśnięty solą.
Gdy tak ich słodycz się splatała, słonawy wątek z tła zaprosił do kompozycji orzechy. Poczułam orzechy laskowe mocno wyprażone i aż dzięki temu sugestywnie korzenne, ciepłe. Raz po raz w tle przemykała nuta... popcornu w karmelu? Pomyślałam też o bliżej nieokreślonych pralinkach... o kremie / nadzieniu nugatowo-mlecznym, może bliżej niejasnym, ale bez wątpienia nieżałującym słodyczy, a także z leciutką, paloną nutą orzechów i czekolady. Je sowicie doprawiła ciężka, niemal oleista wanilia i syrop klonowy. 

Chwilami kompozycja zdawała się bardziej rześka, jakby tymi łakociami cieszyć się... na świeżym powietrzu, może już wieczorem. Albo przynajmniej przy otwartym oknie. To wprowadziło jakby chwilkę wytchnienia od słodyczy. Ta zaś po dłuższym czasie łagodniała w maślanym kierunku.

Wosk cechuje moc i intensywność. Już na sucho zostawiony na wierzchu pobrzmiewa w całym pokoju. Zapach rozchodzi się błyskawicznie i trwa bardzo długo - bez problemu utrzymuje się do kolejnego dnia. Chwilami może przyprawić o ból głowy, ale... jego siekierowość nie jest jednoznacznie zła. Zależy od dnia - czasem można mieć na coś takiego ochotę.

Zapach przypadł mi do gustu prawie tak jak Warm & Welcome, który też był bardzo słodki, ale tak przytulny, tak utulający, że aż nieco przytłaczający. Carnival Pralines to słodycz siekierowa, zasładzająca, ale nieoczywista i ciekawa. To jeden z tych słodkich zapachów, w których jest głębia. To słodycz poważna, nie mdląca. Pociągająca jak roller coaster, na którym można źle się poczuć, ale z którego radość i tak przeważa.

8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz