piątek, 18 grudnia 2020

świeczka / wosk Yankee Candle Crisp Apple Strudel

Wciągający zawijaniec?

Nigdy nie byłam typem ciastowym, aczkolwiek jako dziecko lubiłam zapachy z kuchni, w której babcia akurat piekła jabłecznik. Stąd i poniekąd na tę świeczkę się cieszyłam. Wybłagałam ją bowiem od sprzedawcy... ale nie żeby przywołać wspomnienia, a po prostu zależało mi na 4 pozostałych zapachach z kompletu i miałam problem z tym, że piąty to... Schitzel & Nudeln. A czego jak czego, ale obiadowych zapachów (w ogóle typowych obiadów, np. kotletów właśnie) wprost nie cierpię. Stąd i wolałam jakikolwiek inny. Swoją drogą tamten wygląda mi na ponury żart producenta, ale to szczegół.

Yankee Candle Crisp Apple Strudel to świeczka o zapachu strucli jabłkowej, u mnie jako votive / sampler 49 g (potraktowany jako wosk - w kominku).

Opis producenta
Jabłka pieczone z dodatkiem brązowego cukru otulone złotym, chrupiącym ciastem.

Recenzja

Pierwszym, co zarejestrowałam trzymając suchą świeczkę w dłoniach była nuta jakby przysmażenia-przypieczenia, która mnie wystraszyła (nienawidzę wszystkiego, co smażone). Otoczyła to dość mocna, wręcz ostra korzenność - chyba cynamonu i anyżu. Do głowy przyszła mi przypieczona tarta, taka wytrawniejsza, a ze słodkim motywem palonego cukru jakby obok. Na szczęście łączyły je szarlotkowe jabłka, więc na brak spójności kompozycja nie zapadła zupełnie.

Wraz z ogrzaniem, wosk uwolnił aromat jabłek: początkowo bardziej słodko-surowych, soczystych, a z czasem coraz bardziej szarlotkowy - jakby podkwaszony, a jednocześnie słodki i aż ulepkowaty w tym. Wyraźnie czułam nieco karmelową nutę cukru, łączącą się z korzennością, która wygładziła się. Cynamon nienachalnie doprawił kompozycję, zostawiając jedynie część swojej pierwotnej ostrości.

Przełamała ją kwaskawa nuta z czasem odbiegająca ku cytrusom.Wyłapałam nawet ich lekką goryczkę.
Od niej rozchodziła się także goryczka przypieczenia. W tle przypiekło się bardzo maślane, kruche i niemal wytrawne ciasto... Jak z jakiejś tarty? Mocno pieczony wątek mieszał się z cynamonem i niestety zajechał mi pod podsmażoną nutę, ale... to odratowała masa jabłkowa. W sumie też nieco konfiturowo-przesmażona, ale na słodko w niemulącym kontekście. Na pewno za to zacukrzona. Chwilami jednak wydała mi się... zalatywać nieco mydlano-kosmetyczną niby jabłkowo-cynamonową nutą.

Intensywność zapachu kończyła się w momencie ogrzania. Wtedy to łagodniała i choć wyrazistości nie utraciła, wyszło to raczej łagodnie. Zapach rozchodził się szybko i utrzymywał wystarczająco.

Całość połączyła słodycz i soczystość z korzennością. To ewidentnie ciastowy, jedzeniowy zapach, który swój tytuł oddaje, ale jednocześnie nie jest taki, że ślinka leci. Czuć że to "zapach jedzenia", a nie "jedzenie", trochę w kosmetycznym wydaniu, ale na szczęście nie sztucznym.
Całościowo w zasadzie w porządku, ale bez szału, nudna; jedynie trochę ponad przeciętnością.

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz