wtorek, 1 grudnia 2020

świeczka / wosk Yankee Candle Sweet Maple Chai

Chai bez chillu

W wielu regionach słodkie mleko z przyprawami uważa się za coś wyjątkowo zdrowego, uspokajającego, niegdyś za przysmak bogów. Ciepłe mleko z miodem lub syropem klonowym w chłodne, zimne pory roku wydawać by się mogło czymś bardzo atrakcyjnym, jednak... nie dla mnie. Nie mam w zwyczaju jadać / pić na słodko, a "picia smakowego" (innego niż kawa / herbata) nie uznaję. Nie zmienia to faktu, że czasem lubię zapach takich tworów. Niestety, zamiast kolejne woski / świeczki dokupować po przewaleniu zachomikowanych, mam skłonności do kupowania hurtowo wielu zapachów, i to często seriami podobnych "do porównania". Po Kringle Maple Sugar uznałam, że zapachy syropu klonowego są, jak i większość słodkich czy jedzeniowych, po prostu nie dla mnie. Szkoda, że nie myślałam tak przed kupnem obiektu dzisiejszej recenzji. Mało tego! Kupując uznałam, że cudownie będzie urządzić igrzyska tym dwóm markom...

Yankee Candle Sweet Maple Chai to świeczka o zapachu ciepłego mleka z syropem klonowym i przyprawami, u mnie jako votive / sampler 49 g (potraktowany jako wosk - w kominku).

Opis producenta:
Kubek pełen mleka z przyprawami oraz syropem klonowym - słodka, kremowa perfekcja.
Nuty górne: cukier cynamonowy
Nuty środkowe: kremowa wanilia, aromat pieczonego ciasta, korzennik lekarski
Nuty dolne: brązowy cukier

Recenzja

Już przez opakowanie świeczka uderzała intensywną, słodziutką i zarazem szlachetną słodyczą syropu klonowego z nieco drzewnym wątkiem, malującą się na nieco śmietankowym tle. Było to niezwykle apetyczne i wcale nie mdlące, jak się trochę obawiałam. Przełamała to nieco ciepła, pieczono-pikantniejsza cynamonowa utka.

Po ogrzaniu zapach konsekwentnie postawił na wysoką słodycz, jakby zagęszczającą się. Miała zasładzająco-drapiący, ale jednocześnie szlachetny charakter. To przede wszystkim syrop klonowy z naturalnie lekko paloną nutką. Ta z czasem przybrała na znaczeniu jako coś... ciepło-ciastowego, przyprawionego korzennymi, ale raczej słodkimi przyprawami. Czułam cynamon, jakby... wmieszany w ogrom śmietanki, mleka... w słodkiej, aż mało kawowej kawie? 

Leciutka goryczka wydawała się albo kawowa, albo właśnie bardziej palono-korzenna. Z czasem zaczęłam postrzegać ją jako sztucznie cynamonową (colową?) lub przypaloną, a syrop klonowy wręcz osaczył mnie słodyczą. Pomogła mu w tym coraz mocniejsza nuta wanilii. Cukrowo-mleczne, przytłaczające.

Zapach był intensywny, rozchodziłsię błyskawicznie i trwał dość długo.

Całość była bardzo słodka i mimo wyraźnych palono-drzewnych akcentów, brakowało mi w niej przełamania. Były za to jakieś... nieudane nutki, coś ogólnie irytującego i dręczącego... Śmietankowosć i słodycz inna niż syropu klonowego to po prostu za wiele jak dla mnie przy znikomej ilości charakterniejszych, przyjemnych wątków. Może nie było to wyjątkowo złe, ale drażniło mnie na tyle, że dosć szybko poczułam potrzebę zgaszenia świeczki. 

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz