Szczypta magii w wosku
Magia Gwiazdki to u mnie sprawa złożona. Lubię jej magię, klimat ten z popkultury i ten "czuję", lubię "trochę kiczu"... czasami i w porywach. Jako że jestem ateistką, nie mam w zwyczaju świętowania jak większość Polaków i nawet nie mam żadnych sentymentów / wspomnień z jakimiś tradycjami. Otoczka napędzana przez kulturę czasem jest irytująca, a czasem tak kolorowa, smaczna i pachnąca, że... no właśnie. Aż chce się taki klimat wąchać!
Yankee Candle Christmas Magic to zapach oddający "magię Świąt Bożego Narodzenia"; u mnie jako wosk 22 g.
Opis producenta:
Tradycyjny zapach Gwiazdki - balsamiczne drzewa iglaste mieszają się z wyrafinowaną brzozą i eukaliptusem.
Nuty górne: mandarynka, bergamotka, eukaliptus
Nuty środkowe: balsamiczna jodła, sok z igieł sosny, kadzidło, świerk
Nuty dolne: drzewo cedrowe, brzoza
Recenzja
Wosk na sucho pachnie słodkimi jabłkami i cytrusami (mandarynki, poamarańcze), trochę herbacianym grzańcem (wciąż z owocową nutą), lekko cynamonowo i kadzidlanie, jakby dym próbował nieco wyciszyć owoce. W tle wyraźniejsze i wytrawniejsze drzewa, jakby tak zasładzać się w domowym ciepełku patrząc na las mieszany. Doszukałam się w tym chłodzie nawet czegoś ostrzejszego... połączenia pieprzu, goździków i anyżu wraz z odrętwiająco-szczypiącym efektem?
Wraz z ogrzaniem się, wosk roztoczył soczystość cytrusów ogółem, z nasilającą się słodyczą mandarynek oraz lekki chłodek. Ten wydał mi się rześko-słodkawy, z czasem bardziej ziołowo... roślinny. Oczami wyobraźni sobaczyłam oprószone śniegiem drzewa iglaste. Kwasek wydał mi się właśnie taki kwaskawo-drzewny, lesisty, choć wyraźnie mogłam wskazać także poszczególne cytrusy. Płynęły spokojnie, nie zapominając o słodyczy. To przede wszystkim mandarynki, a zaraz za nimi pomarańcze, które... z czasem dodały temu też poważniejszego charakteru.
Zarejestrowałam goryczkę skórek pomarańczy, by następnie zaciągnąć się aromatem drewna, drzewa. Chwilowo pomyślałam o drewnie w kominku, ale zaraz o nim zapomniałam dzięki drzewom żywym i żywicznej słodyczy. Wygrały, bo pomogła im cytrusowo-ziołowa rześkość. To bez dyskusji drzewa iglaste o poważnym, kadzidlano-żywicznym charakterze, podkreślone pieprznością i gryząco-szczypiącym anyżem, odrobinką goździków, w udany sposób udającym mróz.
Zapach na sucho był średnio intensywny, więc dość dosadna moc po rozgrzaniu okazała się pozytywnym zaskoczeniem. Wszystko czuć wyraźnie, a jednocześnie nie męczy to i nie powoduje bólu głowy. Zapach utrzymuje się przeciętnie długo.
Całość podobała mi się, bo wyszła korzennie i drzewnie-żywicznie, mroźnie na soczyście-owocowym tle, a więc ciekawie - owoce nie pchały się na pierwszy plan. Mimo słodyczy, nie był to jednoznacznie słodki bukiet. Nawet nie znalazł się dzięki temu blisko jedzeniowym skojarzeniom. Skupił się na kadzidlaności, na którą rzadko trafiam.
Tak samo średniej intensywności w tym przypadku nie mam aż tak wiele do zarzucenia (owszem, wolałabym bardziej siekierowatą, ale...). Nie jest to zapach, który mogłabym namiętnie wąchać bardzo często, więc nie przeszkadzało mi, że długo się nie utrzymywał, ani aż tak nie uderzał. Przy tych wyrazistych nutach, takie wyważenie wyszło całkiem ok.
Gdyby go tak jednak trochę podkręcić, myślę, że dałabym 10.
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz