Oczekiwanie na gwiazdkę i moc
Na Gwiazdkę może i nie czekam w napięciu (trudno to robić, nie obchodząc tego jako ateistka), ale te parę wolnych dni z tego okresu czasu lubię wykorzystać sobie po swojemu. Obyłabym się bez, bo i tak tłumy, wszystko pozamykane, a w mediach jeden temat, ale cóż. Przynajmniej korzystam z dobrodziejstw spożywczych i choćby świeczkowych. Gdy tylko przeczytałam nuty tej, zerknąwszy na parę pochlebnych recenzji, niemal natychmiast zamówiłam, a potem oczekiwałam w napięciu, aż mi ją prześlą. Następnie zaś czekało mnie czekanie na... a to już w recenzji się wyjaśni.
Yankee Candle Glittering Star to świeczka oddająca migoczących gwiazdkę (świąteczne jakieś, np. z choinki, jak rozumiem?), u mnie jako votive / sampler 49 g (potraktowany jako wosk - w kominku).
Opis producenta
Mieniąca się kompozycja, która pozwala drewnu sandałowemu igrać ze słodką śliwką i imbirem.
Nuty górne: musujący imbir. czarne porzeczki / likier z czarnych porzeczek ("cassis" można tłumaczyć na oba sposoby)
Nuty bazowe: cukrzona / kandyzowana śliwka (cukierki / czekoladki śliwkowe?), gałka muszkatołowa
Nuty dolne: paczula, bursztyn, drewno gwajakowe (palo santo), drewno sandałowe
Recenzja
Na sucho czułam słodkie, dojrzałe wiśnie, porzeczki (słodko-cierpkie czarne i czerwone z przewagą tych pierwszych), czerwone jabłka, może nawet lekką sugestię niemal czarnych czereśni, ale w wydaniu jakby trochę przypudrowanym. Pomyślałam o winie z nutą wanilii, a zaraz także o leciutkim, otulającym korzennym cieple, podrasowanym nieco drzewnym charakterkiem.
Rozgrzanie wosku przyniosło więcej słodyczy, ale lekko soczystszej. To znów słodkie czerwone owoce, a więc miękkie wiśnie, jabłka... jako grzaniec? Porzeczki także zagrały mocniej pod przewodnictwem czarnych, także w wydaniu słodko-cierpkiego soku. Od towarzystwa wymienionych już owoców nie stroniła pudrowa nuta (takowych cukierków?). Wszystkie one były słodkie, ale na szczęście z wyraźnym kwaskiem.
Szybko i odważnie zagrały przyprawy korzenne oraz niemal winny motyw. Z korzenności wyłonił się ostry imbir, swą specyficzną soczystością łączący mocniejsze aspekty z owocami, ale też tę pewną pudrowość (mydlaność?) kontynuujący. Nutę czerwonego wina udało mi się nawet dookreślić jako ciężko-słodką.
Ciepło nie paliło, a dosłownie tuliło poprzez zmieszanie tego wszystkiego; trochę jak... otulające kobiece perfumy. Pomogła w tym wanilia i słodko-drzewna nuta. Oczami wyobraźni przyglądałam się beczkom, w których leżakuje wino. O tak, czułam piwniczny powiew, a także zapowiedź charakteru, który za jakiś czas rozleje się do butelek... To jednak jeszcze nie był ten moment.
Między drzewami a korzennościami wyłapałam raz po raz sugestię migdałów / ciastek... ciastek migdałowych? Imbirowych? Była niemal nieuchwytna, tonęła w ciepłym bukiecie drzew i drewna nasączonego jakby od razu grzanym, na pewno rozgrzewającym, winem.
Na sucho zapach zapowiada się jedynie satysfakcjonująco mocno, potem jednak okazuje się średni i choć do pewnego stopnia mocny, to jednak nie w sposób satysfakcjonujący (głęboki). Było w nim coś duszącego.
Kompozycja wyszła ładnie. Słodko i owocowo, ale w wydaniu nieco poważniejszym i dosadniejszym. Wino, drewno i piwnica fajnie zagrały z ciepłem korzenności i alkoholu, ale... wszystko to jakby bało się pójść na całość. To trochę taka migająca gwiazdka - chwilami zacna, chwilami coś... znika, wchodzi mniej pożądana nuta. Moc wolałabym ambitniejszą. To trochę jak oczekiwanie, ale nie na pierwszą gwiazdkę, a na moc, i że wreszcie wszystko zaskoczy na właściwy tor i da czadu.
Taki zapach pasuje mi do świętowania jako niewymagające coś, co sobie pachnie w tle. Gdyby dopracowali, byłby cudownym urozmaiceniem do iglastych (też ładnych) czy jedzeniowych korzennie-owocowych kompozycji.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz