poniedziałek, 14 września 2020

kadzidełka Stamford Werewolf's Bite (Ugryzienie Wilkołaka)

Można gryza?

Na mroczną linię kadzidełek Stamford (pod patronatem dużej firmy Goloka) patrzyłam trochę sceptycznie (bałam się, że za wyglądem, tytułami etc. nie idzie zapach i jakość), ale po tym, jak zakochałam się w Witches' Curse, postanowiłam i inne popróbować. Kolejny wariant wybrałam trochę w ciemno, ze względu na... wilkołaka, po prostu (ach, ta słabość do nich przez Lupina z Harry'ego Pottera). Tak, bardzo dojrzały, rozsądny wybór.

Stamford Werewolf's Bite (Ugryzienie Wilkołaka) to zapach mirry i kadzidła, "podsycający wewnętrzne, nieokiełznane »ja«" z linii "Mythical Hex" (Mityczne Klątwy); u mnie w formie kadzidełek stożkowych, których w opakowaniu jest 12 (ponoć intencyjnych).


Recenzja

Na sucho kadzidełka pachną wyraziście, ale dość przeciętnie, bo słodko-kadzidlanie, ale w żywym kontekście. Dymiące roztaczają po pokoju orientalną słodycz mirry / olibanum (raczej "na sucho" niż palonych?) z charakterem podbudowanym jakby słodkim dymem i nutą rodzynek. Chwilowo wydało mi się to aż szczypiące, kąsające, zaraz jednak aromat utemperował się. Roztoczył ciepły klimat.

Nie było to ciężkie - wręcz przeciwnie. W dymie kryło się życie: drzewnie-żywiczna soczystość. Nadała świeżości ogólnie ciepłej kompozycji... czyniąc ją "świeżo-ciepłą". Jakby ciepły dym otulał rodzynki? Nuty łagodniały, ugłaskiwały się nawzajem.

Kadzidełko spala się dość szybko i podobnie ulatnia się. Ugryzienie wilkołaka? Raczej muśnięcie... ząbkującego wilczka, pełnego energii jednak. Łatwo jest się do tego zapachu przyzwyczaić.

Zapach ten niewątpliwie miał charakter, ale wydał mi się prosty - bez takiej intensywnej głębi; niby przenikliwy, ale nie zapadający w pamięć i nie taki mocny, jak w pierwszej chwili mogłoby się wydawać.


7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz