wtorek, 13 lipca 2021

wosk / świeca Goose Creek Half Moon Bay

Zatoka budząca chociaż połowiczne uznanie

Leżenie na plaży wydaje mi się katuszą. Nie wiem, jak ktoś to może sobie robić. Wczasy nad słoną wodą zupełnie do mnie nie przemawiają. Stąd dopiero niedawno odkryłam, że takie kompozycje zapachowe to przecież nie to samo i odpowiadają mi. Mało tego... gdy chodzi o tajemnicze plaże, wybrzeża bez turystów - o, to może i jednak coś całkiem mojego. Takie opuszczone, surowe... no dobra, takie plaże to lubię, ale właśnie! Na nich nie ma smażenia się, a jest ucieczka od ludzi, cywilizacji... A co do tego wosku... dopiero sprawdzając recenzję, dowiedziałam się, że Half Moon Bay to miasto w Kalifornii. Ciekawe, czy właśnie o nie chodziło twórcom kompozycji?

Goose Creek Half Moon Bay to zapach oddający chłodne powietrze nad zatoką, u mnie jako wosk (59g).

Opis producenta
Chłodna, wyspiarska mgiełka unosząca się nad Zatoką Półksiężyca.
Nuty górne: tropikalne owoce, delikatne cytrusy
Nuty bazowe: morska bryza, wyspiarska wanilia
Nuty dolne: subtelne drzewa, delikatne piżmo


Recenzja

Wosk wąchany na sucho zasunął mi sporo rześkości wodnistego arbuza, podrasowanego ogórkiem i splotem egzotycznych owoców. Przejawiało to soczysty kwasek, aczkolwiek nie było zbyt przyjemne. Próbowała to uładzić słodsza cieplejsza nuta wanilii i... kojarząca się ze słońcem, ciepłym (ale nie upalnym!) dniem. Chwilami wydawało mi się, że wanilia przybiera bardziej kremową postać, co z kolei skojarzyło mi się z kremami od opalania i... plażą?

W kominku wosk postawił na rześko-lekkie, wodniste owoce i... wodę. Prowadził arbuz - oczami wyobraźni widziałam raczej bladego. W tle mignął mi ogórek, zaraz jednak się schował; czyhał w oddali. Za nim czułam delikatne, egzotyczne owoce. Może melon / papaja? Ich rześkość i nawet wodnistość uwypuklił... ogórek. Dziwacznie łączył słodycz i wytrawność, nawet kwasek przejawiając. Z czasem pod tym wszystkim pojawiła się wręcz pewna goryczka drzew, odpędzając ogórka.

Kwasek zrobił się bardziej esencjonalnie owocowy - może cytrusowo-ananasowy? Te jednak zmieszały się z kremową, niemal mleczną tonią... waniliowego... mleka? Mleczka? Najpierw mignął mi jakiś koktajl z mleczkiem kokosowym, owocowy i przesłodzony wanilią, a potem sama wanilia odciągnęła od tego uwagę, by... skierować ją na siebie, ale w wydaniu bardziej kosmetycznym. Owoce zmieniły się w mokre, nieco gnijące i kwaskawe liście. Niepasująca, jesienna nutka raz po raz migała pośród "letnich" nut kompozycji. Po dłuższym czasie jednak jakikolwiek kwasek znikał. Wchodziła bardziej zdecydowana, ciepła i ciężkawa słodycz. Znów pomyślałam o kremach od opalania. Nagle niczym na gorącej plaży, na której czuć też lekką słonawość i rześkość wody. 

A jednak wszystko to w ryzach trzymała lekka wytrawność. Znalazła się i w cieple; czyżby były to drzewa? Wyobraziłam sobie plażę, a na niej "hawajskie" drewniane wiaty / domki z dachami z suszonych liści palm / trzciny - jak z fototapet. Dopiero po zgaszeniu podgrzewacza, jakiś czas później, słodycz przybrała subtelniejszy wydźwięk, wgryzając się w drewno i ciepło. Sól podkreśliła ten wątek, choć wszystko już i tak "cichło".

Wosk na sucho jest intensywny, ale w kominku już nie tak, jak to zapowiedział. Mimo to był wyrazisty, bez sztuczności.

Kompozycja niezbyt do mnie przemówiła. Wodniste i rześkie owoce z dobudowaną wytrawnością ogórkowo-drzewną i kosmetyczna wanilia nie podobały mi się. Ogórek i kremowość wanilii wywaliłabym - wtedy byłoby przyjemnie. Dziwna była nuta liści - zupełnie tu nie pasowała. Za to skojarzenie z plażą bezdyskusyjnie na plus.

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz