środa, 21 lipca 2021

kadzidełka Karmaroma Tales of India Incense Masala Chai

Lew tygrys, czarownica i stara szafa

Moja kolejna indyjska opowieść snuta przez HD zapowiadała się korzennie. Lubię przyprawy wchodzące w mieszankę chai, jednak nie wydają mi się wyjątkowo interesujące, a po prostu ładne, gdy chodzi o zapachy. Kusiły i tak... Zwłaszcza, że opakowanie zdobił tygrys.

Karmaroma Tales of India Incense Masala Chai to zapach oddający indyjską korzenną herbatę, z linii inspirowanej Indiami; u mnie w formie kadzidełek patyczkowych, wykonanych ręcznie w Indiach (Bangalore), których w opakowaniu jest 15 gramów (u mnie 12 szt.). Wyprodukowane przez Hari Darshan Sevashram Pvt. Ltd. (HD).

Opis producenta
Ciepłe, orientalne i pikantne nuty cynamonu, goździków, imbiru i kardamonu.


Recenzja

Na sucho kadzidełka pachniały sporą ilością gorzkawych przypraw, wśród których odnotowałam kardamon. Za ich sprawą pomyślałam o starej, drewnianej szafie... z futrami i skórzanymi ubraniami? Było to ciepłe, dość ciężkie, a jednak z pewną... słodyczą, ukrytą w tym wszystkim.

Po rozpaleniu kadzidełko nie zaniechało gorzkości przypraw korzennych. Przodował wyrazisty kardamon, a zaraz za nim słodszy cynamon i goździki. Zaplątał się w nich drewniany motyw, znów nasuwający na myśl starą, drewnianą szafę z wiszącymi w niej futrami i skórzanymi ubraniami. Czuć ciężkość tego wszystkiego, ale też... ciepło i... miękkość futer.

Korzennie-orientalne przyprawy roztaczały właśnie ciepło i choć baza była gorzkawa, w udany sposób dodały jej słodyczy, która jakby ośmieliła nieco pikanterię. Nie była wysoka, a bardziej rozgrzewająca i zarazem... rześka. Do głowy przyszedł mi lekko soczysty korzeń imbiru słodkawo-rześkawy pieprz ziołowy / cytrusowy. Tonęły jednak w drewnie w korzennej mieszance. Podkręcały skojarzenia z futrami. Z czasem rozniesiony po pokoju dym wydawał się... słodko-miękki i ciepły, aż ciężki, ale w pozytywnym sensie.

Zapach czuć wyraźnie jeszcze przed podpaleniem, a potem już w ogóle bardzo wyraźnie! W dodatku rozchodzi się szybko. Patyczek pali się długo, roztaczając sporo dymu. Nie męczy on jednak, nie zadymia pomieszczenia.

Gdy tak na koniec pomyślałam o tym wszystkim... tygrys na opakowaniu wydał mi się niezwykle adekwatny. Ta ciężkość, wyrazistość, a jednak też miękkość futra (!). Niebanalny, pobudzający wyobraźnię splot korzennych przypraw. Taki... nieoczywisty, ciut nie "Lew, czarownica i stara szafa". Bardzo mi się spodobał. Kompozycja wydała mi się prostszą, "jaśniejszą" i delikatniejszą wersją Noor Oud Dehn-Al.

8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz