Pustynny gorąc w sercu przy przypał
Wydaje mi się, że czasem trudno jest pewne odczucia czy skojarzenia opisać tak, gdy 1:1 zrozumiał je ktoś inny. Pewne wyobrażenia są przecież już w jakiś sposób nacechowane emocjonalnie w naszej podświadomości. Drewno sandałowe wydaje mi się "słodkim, ciepłym drzewem", jednak jak się nad tym zastanowię, takie określenie czegokolwiek... Nie mówi wiele. Jednak liczy sięto, że lubię ten zapach. I, to może dziwne, ale... wcale nie dla niego kupiłam te kadzidełka. Albo nie głównie dla niego. Większym motywatorem było bowiem opakowanie ze smokiem. Tak, mam do nich słabość. Mówi się, by nie oceniać książki po okładce, ale... tu miałam nadzieję, że zapach odda opakowanie.
Elements Incense Desert Dragon (Smok Pustynny) Sandalwood to kadzidełko o zapachu drzewa sandałowego, z linii Anne Stokes "Age of Dragon" w ramach współpracy z firmą Elements; u mnie w formie kadzidełek stożkowych, których w opakowaniu jest 15.
Na sucho kadzidełko zapachniało mi słodkim drzewem w wydaniu kadzidlanym. Pomyślałam o wiklinowych koszach porozstawianych na suchym piasku jakiś pustynnych regionów świata... Wiklina... drewno gdzieś leżało też jeszcze żywe, do plecenia. Biło od tego ciepło, słońce i orientalna korzenność.
Czyżbym wyłapała słodki cynamon i kwitnące drzewa? To było... ciepło-słodkie, niby rześkie, a jednak jakby spowite dymem, jakby... kwiaty aż ciążyły. Kojarzyło mi się trochę z kwiatowo-sakralną wonią.
Dym roztoczył po pokoju ciepło-drzewną, wysoce słodką woń. Była nieco żywiczna, nieco korzenna.
Mignęła mi jakimś... sokiem z drzew, leciutką cierpkością... Jednak przypraw? Pomyślałam o pustynnym, orientalnym klimacie. Oczami wyobraźni zobaczyłam stosy świeżej wikliny, z której ktoś wyplatał kosze. To też ogółem drzewo jasne, nie tylko wiklina. Także właśnie sandałowe, z lekką goryczką... jakby aż oleistą? Przyprawowo pikantną? Mimo słodyczy, z poważniejszym wykończeniem na pewno.
Moc zapachu uważam za odpowiednią, bo od razu wyraźnie wszystko czuć, a mimo ciepłego wydźwięku, niemal gorąca i ostrości, nie było w tym ni odrobiny duszącego aspektu.
To splot żywego, miękkiego wręcz drewna ze słodko-orientalnymi przyprawami w tonach drzewno-kadzidlanych; wydaje mi się, że walory drzewa sandałowego bardzo dobrze tu czuć.
W całości większych wad się nie doszukałam, acz więcej ciepła i kadzidlanej przyprawowości niż słodkiego drewna troszeczkę mnie rozczarował. Muszę jednak przyznać, że zapach genialnie pasuje do etykietki i... tytułu, czyli pustynnego smoka. Problem w tym, że po prostu jakoś nie chwycił. Ot, po prostu jakoś tam ciepło sobie to pachnie.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz