środa, 6 stycznia 2021

świeczka / wosk Yankee Candle Fireside Treats

Strzał trafiony czy spalony?

Nie cierpię pianek i nie rozumiem fenomenu pieczenia ich na ognisku. Niemniej, ciekawostki czy to spożywcze czy zapachowe mnie ciekawią. Czasem do tego stopnia, że sięgam po coś nie w moim typie, bo po prostu... "jak zrobić coś takiego?". A i nie ukrywam, że w przypadku pianek, które trochę mnie obrzydzają jako jedzenie, wolałam poznać "dziwo przez tak wielu lubiane" poprzez zapach. Palone tony bowiem lubię i np. dobrze, mocno palonym karmelem nie pogardzę - stąd też myśl, że w połączeniu z ogniskiem jednak i przy moich nozdrzach jest nadzieja. Potem jednak do mnie dotarło, że może to pachnieć po prostu... czystym cukrem.

Yankee Candle Fireside Treats to świeczka o zapachu pieczonych pianek, u mnie jako votive / sampler 49 g (potraktowany jako wosk - w kominku).

Opis producenta:
Delikatne, słodkie opiekane pianki marshmallow, połączone z nutką wanilii i brązowym cukrem
Nuta górna: marshmallow
Nuty środkowe: cukier, wanilia, krem marshmallow
Nuty dolne: drewno cedrowe, żarzące się drewno / żar, drewno opałowe

Recenzja

Świeczka wąchana na sucho wydała mi się delikatna jeśli o wydźwięk chodzi i po prostu słodka. Może nie tak zasładzająco, ale jak zgaszony, pudrowy cukier. Nawet jakby trochę... waciana? Niby waniliowa?

Po rozgrzaniu wciąż czułam wysoką słodycz, której jednak moc była raczej delikatna. Słodycz zaczynała od słodkawej, kojarzącej się z cukrem pudrem, dopiero z czasem się kumulowała i umacniała. Z czasem zrobiła się czysto cukrowa, aż duszna i ciężka za sprawą perfumeryjnie-kosmetycznej wanilii (nie zaś naturalnej). Rzeczywiście może się to pewnie kojarzyć z piankami (nienawidzę ich, więc nie mam doświadczenia), które... w końcu nieco się przypalają. Palony cukier próbował nadać temu charakteru, jednak całość w końcu i tak aż zgęstniała, zasładzając zupełnie. Było to bardzo ciężkie i męczące. Gdzieś w tle doszukałam się nutki dymu, ale... słodycz cukru zasypała to.

Zapach wyszedł średnio intensywnie, rozszedł się jakoś poza pokój, że czułam go głównie wychodząc / wchodząc, a i tak potrafił szybko zmęczyć. Na szczęście zaraz po zgaszeniu znikał.

Całość nie podobała mi się. Ok, nie lubię pianek, ale liczyłam, że ta będzie pachnąć jak... pianki przy ognisku? Że właśnie i ogień, drewno i powietrze / dym czy coś poczuję. Trafiłam... na cukier w cukrze. Ciężki, może rzeczywiście robiący aluzje do dymu, ale... wciąż ciężki cukrowo. Szkoda, bo mogło wyjść ciekawie. W dodatku moc (tak jakościowo) oceniam jako kiepską.
Nie dla mnie na pewno, a wykonanie mocno przeciętne.

5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz