piątek, 22 stycznia 2021

świeczka / wosk Yankee Candle Warm and Cosy

Przytulne przytłoczenie

Uwielbiam drzewne nuty w każdym wydaniu. Tym razem naszła mnie ochota na jakieś nieiglaste. Ciepło-przytulna, beżowa świeczka wyglądała mi na drzewny otulacz, idealny na zimowy wieczór, kiedy to już trochę padałam na twarz. Liczyłam, że dane mi będzie zaciągnąć się drewnem, coś mnie otuli. Spokojny kolor wosku sprawił, iż byłam pewna, że nie będzie to nieprzyjemne uderzenie dechą w twarz. Czy jednak warto oceniać świeczki po kolorze? Raczej nie. Lepiej po nutach obiecywanych przez producenta - te jednak umocniły stanowisko, że będzie miło (inaczej wosku bym nie kupiła).

Yankee Candle Warm and Cosy to świeczka oddająca klimat nocy przy ognisku, u mnie jako votive / sampler 49 g (potraktowany jako wosk - w kominku).

Opis producenta
Piękna noc przy ognisku; owijasz się miękkim kocem i wdychasz świeże nuty cedru, kaszmiru i eukaliptusa.
Nuty górne: balsam, mięta pieprzowa, eukaliptus
Nuty środkowe: kaszmir, drzewo cedrowe, złoty bursztyn
Nuty dolne: paczula, palone drewno, piżmo

Recenzja

Na sucho wosk pachniał dość słodko i delikatnie. Ciepłe, jasne drzewo otulała leciutka, słodziutka mięta i delikatne tkaniny: mięciutkie szale i apaszki. Kryły świeżo ścięte, jeszcze żywe drzewo od chłodu, który w kompozycji też odegrał istotną rolę. 

Po rozgrzaniu wosk roztoczył słodko-chłodny splot mięty i eukaliptusa, które oplotły drzewa. Wydało mi się to przytulne, milusie i delikatnie słodko-korzenne. Szal ze słodkawych roślin przełożył się na obraz delikatnej tkaniny, przesiąkniętej kobiecymi perfumami.

Podrasował to charakter świeżo ściętego drzewa. Oczami wyobraźni widziałam jasne drewno (liściaste), wonne i w pewien sposób ciepło-korzenne. Lekka pikanteria... zdawała się tlić pod kobieco-szalowym skrzydłem. Ta lekka korzenność połączyła się z miętą, częściowo ją pochłaniając. Za plecami (gałęziami?) drzew, splotły się w końcu w pudrowo-cukierkowy klimat. Drzewa zasugerowały lekką goryczkę... paloną? Suszono roślinną? A kobiece szale zrobiły się ciężkie, oplatały aż przyduszając.

Zaplątała się w tym dziwna, jakby przypudrowana i ciężka suszkowatość. Ciepło było "lizane" leciutkim przeciągiem, choć chłodek zniknął. Słodka przytulność została wystawiona na próbę, ale trwała do końca, idąc w dziwnie bawełniano-waciane, przytłaczająco słodko-mdłe nuty.

Moc zapachu wyszła średnio. Niby było wyraziście, rozchodziło się bez problemu, ale nie była to siekierowa intensywność. A szkoda. Mimo to, było w nim coś męcząco ciężkiego. Zapach ulatniał się na szczęście szybko.

Drzewo raczej liściaste ze słodko-chłodnymi wątkami podobało mi się, dopóki nie poszło w tym dziwnym, słodko-pudrowym kierunku. Ciepło i bardziej otulające wątki mogłyby być intrygujące, ale... porzucenie chłodku i lekkości zepsuło efekt. Ta dziwna ciężkość za bardzo męczyła, jednak żałuję, że nie było to tak mocne, jak bym sobie życzyła. Zapach jakby... snuł się; jakby nuty nie wiedziały, czy mogą sobie pozwolić na więcej.

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz