Ranny ptaszek
Uwielbiam wstawać bardzo wcześnie. Gdy słońce dopiero się budzi albo gdy jesienią jest jeszcze dość ciemno-ponuro. Także te wczesne pory dnia preferuję jako godziny na degustację czekolady (a przynajmniej porobienie zdjęć na bloga). Czy wreszcie miałam dostać za to jakieś kwiaty, jako dla rannego ptaszka numer 1? Jak pachną róże o poranku? Mimo wczesnego wstawania od lat... to miałam chyba stwierdzić dopiero dzięki YC... chyba, bo już etykieta i opis sugerowały, że równie co w kwiatowym, może to pójść w przesłodzonym kierunku, co mnie nieco przerażało.
Yankee Candle Sweet Morning Rose to świeczka o zapachu róż o poranku, u mnie jako votive / sampler 49 g (potraktowany jako wosk - w kominku).
Opis producenta
Urocze różane słodkości z delikatnymi płatkami róż - wyszukany, słodki finał.
Nuty górne: kwiaty gruszy, woda różana
Nuty środkowe: lilie, płatki róż, ylang ylang
Nuty dolne: pianki marshmallows, piżmo
Recenzja
Już na sucho poczułam słodkawy zapach róż jako olejek różany wzbogacony o świeże kwiaty w żywych odcieniach (różowym?). Nie było to na szczęście słodkie w sposób "stężony", a słodkie lekko. Słodycz wzbogaciły bowiem delikatne, soczyste owoce. To... jakby słodki początek dnia, kiedy słońce dopiero wstaje, rosa jeszcze połyskuje na kwiatach, a powietrze jest rześkie, choć nasycone leniwą, uroczą słodyczą.
Ogrzany wosk roztacza naturalny olejek różany, trochę zmieszany z ciepłem kobiecych perfum. Oczywiście właśnie o kwiatowym wydźwięku. Po chwili przybyło trochę świeższych róż, których płatki musiały być wilgotne (pokryte rosą?). Wydaje mi się, że w ich towarzystwie plątały się też inne kwiaty - egzotyczne? Na pewno też słodkie i w pewien sposób wilgotne (acz nie do końca rześkie). Uprzyjemniały słodycz. Tej całościowo nie brakowało. Wpisana w różany olejek z czasem rosła. Poczułam jeszcze jakiś słodki, soczysty owoc - gruszkę? Melona? Acz tonął w róży, która też w pewien sposób była soczysta... I różanych słodkościach.
Z czasem przybyły jakieś "cosie" z dżemem / konfiturą różaną. Sowicie dosłodzone zahaczały o cukierkowość, ale soczystości się nie wyzbyły. Nie były jednak pierwszoplanowe, na szczęście. Jakby subtelnie wyperfumowana ślicznotka, od rana szykująca się na wiosenny spacer, stroiła się, nie zwracając na nie uwagi (ale dopuszczała możliwość, że zajmie się nimi po powrocie).
Moc na sucho wydaje się dwojaka. Raz zagra mocniej, raz słabiej. W kominku zapach zdecydował się na delikatność. Mimo to, jest wyraźny i czuć go nieźle, ale... falowo, miejscami, jakby nie równo. Tu zaleci, tam zaleci, na jakiś czas znika... Rozchodzi się w średnim tempie i tyleż trwa. Wyszedł autentycznie i ani męcząco, ani rześko. Przeciętny pod tym względem.
To zapach ładny, choć jednocześnie nie specjalnie ambitny. Na szczęście oddaje obiecane nuty, nie zaś niepasującą (i odstraszającą słodziakami) etykietę. Zaskoczył mnie pozytywnie wydźwiękiem, bo choć słodki, to nie przesłodzony. Lubię olejek różany, ale wiem, że nie każdy musi, więc trzeba mieć na uwadze, że oprócz żywych kwiatów, czuć go. Przez nie taką, jaka by mi się marzyła moc, uważam go za po prostu niezły.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz