Mżawka zadowolenia
Uwielbiam deszczową pogodę, kocham dźwięk kropel uderzających o szybkę, zaciągam się zapachem deszczu, gdy tylko mogę. A jednak nigdy nie wpadłam na to, by zainwestować we właśnie takie woski. Zawsze po prostu wydawało mi się, że mogą być liche, mało wyczuwalne... a więc niewarte zawracania sobie głowy. A jednak... zdarzyło się parę "wodnych", naprawdę mocnych zapachów. Dlaczego więc nie miałabym zaufać marce, która w zasadzie nie zawodzi?
Goose Creek Eucalyptus Rain Drops to zapach tropikalnego deszczu, u mnie jako wosk (59g).
Opis producenta
Recenzja
Na sucho pierwsza dotarła do mnie słodycz kwiatów i zielonych roślin, w tym eukaliptusa. Oczami wyobraźni zobaczyłam grube łodygi, po których spływała rosa, może deszcz. Pomyślałam wówczas ogólnie o zielonych badylkach, bambusie, a potem o mięcie i białych kwiatach - jaśminie? Odnotowałam lekko wytrawniejszą nutę gorzkawych drzew, a także rześkość... cytrusową? W tle czaiło się kolońskie echo, przy którym skumulował się eukaliptus.
W kominku wosk rozpoczął od rozniesienia słodyczy kwiatów, gonionej nutą zielonych, masywnych roślin. Najpierw nie były jednoznaczne - jakieś kwiaty o miękkich, białych i wilgotnych płatkach. Z czasem wyłonił się z nich jaśmin. Z "zieloności" w głowie kręciły mi się zielone, grube łodygi i liście, bambus... Wszystko jakby pokryte wodą, rosą, deszczem. Słodycz kwiatów splotła się z nimi, przekładając się na rześkiego eukaliptusa i świeżą miętę. Eukaliptus konsekwentnie umacniał się od początku, aż w końcu wyraźnie wyszedł niemal na prowadzenie. Podkreśliła go lekka nuta kolońska, taka... trochę dezodorantowo-prysznicowa.
W całej tej roślinności pojawiły się też drzewa i coś soczystszego. Czułam gorzkość drzew właśnie i skórek cytrusów, w końcu też nieco kwaskawego soku... cytrusów? Nawet z lekko ziemistym tłem. Zawinął się i zniknął, ja natomiast myślami znów wróciłam do kwiatów. Ich płatki zdawały się takie... otulające. Jakby ciepłe? Jakby tak... właśnie po deszczu wychodziło słońce i ocieplało wilgotną roślinność. Wilgoć jeszcze bardziej podsyciła z czasem kolońska rześkość.
Moc zapachu była wysoka na sucho, a w paleniu raczej średnia, acz w pełni satysfakcjonująca. Odznacza się rześkością, szybkim rozchodzeniem się i utrzymywaniem przez satysfakcjonujący okres.
Całość może nie zrobiła na mnie gigantycznego wrażenia, ale podobała mi się. Była męska, rześka, wyrazista. Słodko-chłodny eukaliptus / mięta, sporo kwiatów i zielonych roślin w mokro-wodnym klimacie wyszło przyjemnie, choć nie powiedziałabym, że to zapach deszczu. Cóż, nawałnica zachwytów to-to nie jest, ale mżawka owszem.
7/10
Kingo,
OdpowiedzUsuńCzy lubisz również perfumy? Czy ich używasz??
Czy są jakieś perfumy, które mogłabyś określić jako swoje,?
Nie wyobrażam sobie wyjścia z domu bez popryskania perfumami, tak jak i dezodorantem. Moje perfumy to "męskie" i tanie, a więc nie perfumy, a tanie wody. Na takie rzeczy nie wydałabym więcej niż około 20 zł. Nie przywiązuję wagi do konkretów, ale jeśli Cię to bardzo interesuje obecnie mam już drugą butelkę tego czegoś: https://uholki.pl/Nike-The-Perfume-Woman-Intense-Dezodorant-perfumowany-w-atomizerze-75ml-p101287
UsuńNa specjalne wyjścia z kolei od około 8 lat mam Rihanna Reb´l Fleur, ale po prostu podobały mi się w miarę wtedy i dostałam je wtedy od ojca, bo była jakaś promocja, że grosze akurat kosztowały. Są więc, bo są.