poniedziałek, 24 maja 2021

wosk / świeca Goose Creek Noah's Ark

Arka i kominek pełne słodziaków z pazurami

Podczas dokonywania selekcji, jakie woski kupić, kierują mną różne motywacje. W przypadku tego były to przede wszystkim zwierzaki, piękna etykietka i obiecywane nuty. Przy tym przypomniało mi się, jak to w zerówce w książce na arce Noego dorysowywałam dinozaury, a i lubianą bajkę - "Książę Egiptu" - sobie odświeżyłam. Jestem ateistką, to "noeowatość wosku" jakoś ani mnie grzała, ani ziębiła. Wprawdzie zapach z arki z tyloma zwierzaki raczej realnie nie byłby miły... ale tak woskowo-wyobrażeniowo... wiadomo. W dodatku ładny kolor (mam słabość do fioletu, ametystowego itd.). Kumulacja przyjemności po prostu! A wśród takie zwierzaki to nic, jak tylko rzucić się i miziać (i mieć nadzieję, że nie zostanie się deserkiem).

Goose Creek Noah's Ark to zapach oddający klimat Arki Noego, u mnie jako wosk (59g).

Opis producenta
Wejdź na arkę i odkryj prawdziwie magiczną, już czekającą przygodę.
Nuty górne: bursztyn, delikatna wanilia
Nuty bazowe: fiołki, lawenda, białe drzewa
Nuty dolne: lekkie jagody, drewno sandałowe


Recenzja

Na sucho wosk dosłownie utulił mnie słodyczą wanilii i... ogólnie ciepłą. Jakby na moją twarz padły promienie słońca i lekki, ciepły letni wietrzyk. Poczułam... suszoną nutę, drzewa i trochę kwiatów. Kobiece kwiatowe perfumy? Takie... aż ciężko-słodkie... lawendowe? A jednak z wilgotną świeżością... jak pole lawendowe po deszczu? Zaplątała się w tym urocza, niemal nieuchwytna kwaskawa, jagódkowa soczystość.

Ogrzewany wosk konsekwentnie roztoczył słodycz o ciepłym charakterze. Wyobraziłam sobie jakieś ciepłe waniliowe bułeczko-drożdżówki. Może ze słodko-kwaskawą, soczyście jagódkową masą / nadzieniem? Potem wanilia zaczęła dominować. Podszyła je poważna, kobieca perfumeryjność. Zmieszała się z korą, drewnem. To jakby i wonne, aksamitne kwiaty, i laski wanilii leżące na jakimś drewnianym blacie... wśród drzew. To na pewno drewno jasne, wonne.

Cała ta waniliowo-drewniana słodycz od początku robiła lekkie, kwiatowe sugestie, jednak kwiaty z czasem znacząco się nasiliły. Przede wszystkim czułam lawendę - jakby pole z żywymi krzewami. Było to słodkie i aż ciężkie, choć z... kwiatowym życiem. Płatki wydawały się lekko wilgotne, jakby... soczyste? Pomyślałam o słodziutkim borówkach amerykańskich, jakiś drobnych, fiołkowo-dzwonkowych kwiatkach. Urocza drobnica wkradła się w ciężko waniliowo-drewniane, poważniejsze nuty. Zawadiacko kręciły się wśród nich. Nasiliły skojarzenie z mocnymi i dobrymi, damskimi perfumami, umiejętnie (nieco kontrastowo) je podsycając.

Zapach na sucho był bardzo intensywny. W kominku jednak potrzebuje trochę czasu, by się rozejść, a i tak robi to dość dziwnie. Początkowo wydawał się za słaby, jednak moc dopiero rosła. W końcu czuć go dobrze, ale... głównie przy wchodzeniu / wychodzeniu z pokoju, nawet poza nim. W pokoju z kominkiem czuć, ale siekierą nie jest. Nie jest to wielki zarzut, ale jednak - ja wolę niepodważalnie mocne zapachy. Nic nie męczyło, utrzymywało się to dość długo. Dobra, acz nie wybitna jakość.

Mimo iż słodki, zapach ma charakter, pazurki. Rzeczywiście, jak taka arka / zoo pełne dzikich zwierząt. Chciałoby się zakrzyknąć: "jakie słodkie!"... jednak kły / pazury wciąż mają. Ciepła i perfumeryjna słodycz, wanilia i lawenda z również ciepłym, poważnym drewnem, dodatkowo trochę przełamana soczystą jagódką słodycz wkupiła się w me gusta. Co więcej, wąchając doszłam do wniosku, że etykietka niezwykle trafnie oddaje kompozycję. Zastrzeżenia mam tylko do mocy - wolałabym większą, gdyby tak miały to być te drzewne pazurki (drzazgi?). Trochę kojarzyło mi się z delikatniejszą, bardziej zwiewnie-kwiatową wersją GC Warm & Welcome.

7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz