poniedziałek, 10 maja 2021

kadzidełka After Dark Scents Zombie Poison (jaśmin, trawa cytrynowa)

Zaraźliwy zachwyt zgryźliwym zapachem

Lubię gry i filmy o zombie, ale nie są moimi ulubionymi. Tematyka i motyw żywych trupów jest fajny, ale niestety wydaje mi się przereklamowany, męczy mnie jego wszechobecność. Jedne z moich ulubionych gier, Left4Dead, są jednak mocno związane z tematyką gryzących umarlaków, więc sentyment jest jak nic! Zapach jednak skusił mnie nie tyle przez nawiązanie do zombiaków, co nutami. Wydały mi się niecodzienne, a obiecujące.

After Dark Scents Zombie Poison to zapach jaśminu i trawy cytrynowej, "mający być remedium na potwory czające się po zmroku"; u mnie w formie kadzidełek patyczkowych, których w opakowaniu jest 30 + drewniana podstawka.



Recenzja

Na sucho kadzidełka w pierwszej chwili zapachniały mi nieco pudrowymi kwiatami i soczystością, trochę... kwiatami jakby zmieszanymi z papierem. Dopiero potem rozchodziło się to na nuty kwiatów białych (rzeczywiście nieśmiałego jaśminu) oraz roślino-zielone. Te były dość... zielono-soczyste, może z soczystością cytrusów i zielonych jabłek w tle. Pomyślałam o trawie (niekoniecznie cytrynowej, ale może i o tej, jak już doczytałam, że "mam ją czuć"). Było w tym coś "zawilgacającego" kompozycję, oprócz lekkiej soczystość. 

Dymiące się, kadzidełka początkowo wyszły nieco smrodliwie... ziemiście i jak wypalana trawa, zioła, pole... Na to z czasem nałożyła się kwiatowa słodycz o nieco pudrowym charakterze. Wciąż myślałam o papierze, ale w wydaniu... starych książek, biblioteki. Mimo to, zrobiło się, jakby otwarto w niej okno, przez które wpadała rześkość zielonej trawy, roślin... I motyw pola, trochę ziemisty, ziemiście-ziołowo gorzki. Pomyślałam o goryczkowatych drzewach... może kwitnących. Z czasem pojawiły się jaśminowo-goryczkowate nuty, przy czym jaśmin niepewnie badał grunt. Odnotowałam lekki kwasek - jakby jabłka? Stał przy pewnej... cytrusowo-trawiastej nucie? Trawy porastającej brudną, czarną glebę. Wilgotnej i... specyficznie wilgotnie-zapleśniało słodkawej? Jakby też pokrytej rosą. Było to wilgotne, kontrastowe do pudrowych kwiatów, a jednocześnie spójne z nimi. 

Dopiero po paru chwilach jaśmin, kwiaty wyszły wyraźniej. Zawładnęły zwiewną słodyczą i zmieszały się z soczyście-ziołową nutką. Chyba trawy cytrynowej. Było to chłodno-rześkie, a jednak z lekką goryczką. Czułam sugestię owoców aż do końca. Wszystko łączyła nienachalna, dość zwiewna słodycz o gnilno-gorzkawym podszyciu.
Zupełnie jakby kwiaty jaśminu, może coś owocowego i ziołowego opadło na mokrą ziemię i nieco już gniło.

Kadzidełka pachniały średnio wyraźnie i na sucho, i w paleniu. Osypywały się bardzo, były nierówne pod względem grubości - od tego też zależał czas palenia. Niektóre robiły to szybciej, inne wolniej. Dymu nie szło z nich za wiele. Wykonanie takie sobie. Trochę więc wad miały. W zestawie jest podstawka, jak dla mnie niepotrzebna, ale to chyba całkiem niezły pomysł; miły.

Zapach wyszedł ciekawie. Na sucho wydaje się ładny, ale przeciętny, za to dymiący ma w sobie obrzydliwawe elementy, ale intryguje. Jaśmin, rześkość zielona i soczystość ładnie się połączyły, ale to ziemia i gnilna nuta dodały temu charakteru... dość niecodziennego. Kadzidełka... mocno kojarzyły się z zombie wyłażącymi z grobów! Miały w sobie zombiakowy element, który... w końcu kupiłam! I choć potrzebowałam paru minut, by trybiki w głowie zaskoczyły, że kompozycja zapachowa oddaje bardzo dobrze tytuł i grafikę opakowania, w dziwny sposób mi się to... spodobało. Tylko pierwsze wrażenie w paleniu było osobliwe. Ciekawe kadzidełka, tego im odmówić nie mogę. Mimo to, nie są czymś, co chciałabym wąchać często i długo.
Odlegle skojarzyły mi się z jednoznacznie ładnymi Oriental Flight Patchouli & Bergamot.

7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz