Noski Eskimoski topiące serce
Kolejny wosk, który zwrócił moją uwagę etykietką. Gdy tylko ją zobaczyłam, wiedziałam, że wosk kupię. W dodatku tytuł... mimo że nie cierpię zimy, od razu skojarzył mi się z książkami o Eskimosach (Anaruku), Grenlandią i całym tym niezgłębionym arktycznym światem, który w pewien sposób mnie intryguje, a żyjących tam podziwiam. Kiedy z kolei przeczytałam nuty, zdziwiłam się pozytywnie, bo bałam się, że z moim odwiecznym pechem będą niemoje, a trafiłam na takie, które... obstawiałam, że pójdą w kierunku uzależniającego, niby dziwnie nie mojego, a jednak mojego Warm & Welcome.
Goose Creek Eskimo Kisses to zapach oddający eskimoskie buziaki (Noski noski Eskimoski), u mnie jako wosk (59g).
Opis producenta
Zetknijcie nosy do ciepłego eskimoskiego buziaka!
Nuty górne: drewno sandałowe, ziarna wanilii
Nuty bazowe: czarny pieprz, lawenda
Nuty dolne: bursztyn, kaszmir, drzewa / las
Recenzja
Wosk już na sucho uderzył orzeźwiającym, męskim żelem pod prysznic z charakterem podrasowanym przyprawami i ziołami. Niemal pieprzne, drapiące nuty wydawały się drapać w nosie. Zakręciła się w nim również słodycz, trochę... perfumeryjnie tuląca, niejednoznaczna i przejawiająca szlachetne, lekko drewniane skłonności. Drewno mieszało się z odrobinę miętowo-kwiatowym echem.
Po rozgrzaniu z kominka rozszedł się rześki, chłodzący męski żel pod prysznic i ostro-chłodna mięta pieprzowa. Splotły się w charakternej słodyczy. Po chwili dołączyła do nich lawenda w wydaniu nieco perfumeryjnym. Pomyślałam o miękkich, świeżo wypranych ręcznikach. Było w tym trochę ciepła, nadającego zapachowi iście tulaśnego charakteru.
Chłodno-rześka ostrość - chwilami nieco ziołowo słodko-goryczkowata - zaprosiła pieprz i wanilię. Te zaś perfumy i kwiaty (głównie lawendę) przerobiły na mocarne, charakterne drzewa. Wciąż także mięta wokół nich wirowała. Słodycz wyszła więc szlachetnie i dostojnie. Czułam drzewa wonne, nieco orientalne, ale i... po prostu, dosadne. Drzewa i jeszcze więcej drzew umocniły charakter męskiego żelu i perfum. Mimo korzenności podtrzymały rześki chłód. Wydał mi się aż... ostry, ale puszczający oko do przytulnego wątku.
Zapach to siekiera już na sucho, a po zapaleniu podgrzewacza rozchodzi się szybko i potwierdza to.
Całość bardzo mi się podobała. Siekiera fundująca męsko-ziołowe i drewniane nuty niby była chłodno-zimowa, ale nie zabrakło w niej także swoistego ciepła. Słodycz czułam wyraźnie, acz i ona popisała się szlachetnym charakterem.
Jedyne, co bym zmieniła, to męski żel na same perfumy męskie (a nie duet żel&perfumy).
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz