Smoła w kotle czy niebiańska woń w kominku?
Nie znam marki Prodige i, jeśli mam być szczera, specjalnie mnie ona nie ciekawiła. Dopiero gratis, który dostałam, sprawił, że sprawdziłam, cóż to. Otóż marka prosto z Paryża serwuje własne, złożone kompozycje aromatyczne. Co do otrzymanego zapachu - sama nigdy bym go nie wybrała, bo niebiańskie klimaty nie są zbytnio moje (a i kolor mi jakoś nie leży, haha), ale jak popatrzyłam na opis, jakoś lepiej o wosku tym pomyślałam.
Prodige Accord Celeste / Cloud Melody to zapach owoców i czekoladek, mający oddawać "niebiańską melodię"; u mnie jako wosk kostka ok. 4,5 g (w opakowaniu jest 40,5 g).
Opis producenta
Kompozycja łączy nuty drzewne ze słodkimi z różnych zakątków: najpierw ponętna paczula z Azji stonowana orzechowymi pralinami i głęboką wanilią prosto z Afryki. Tło uzupełniają nuty owocowe okraszone europejską ciemną czekoladą.
Nuty górne: bergamotka, czerwone owoce, mandarynka
Nuty bazowe: praliny, brzoskwinia, morela
Nuty dolne: paczula, wanilia, ciemna czekolada
Recenzja
Wosk już na sucho zafundował mi sporo nieco perfumeryjnej słodyczy kwiatów i roślin aż ciężkich od wody, zawilgoconych, ale też słodyczy soczystej. Lekki charakterek podrasowała goryczka (skórki cytrusów?), związana z soczystością. Świetnie pasowała do żółtych owoców (może w nieco dżemowym wydaniu?). Dodatkowo dosłodziła je wanilia (stąd znów myśl o dżemie). Splot zacisnęła poważniejsza, nawet ziemiście czekoladowo-herbaciana nutka. Była w tym pozytywna ciężkość.
Z kominka wosk wciąż roztaczał mnóstwo słodyczy z wanilią na czele. Oprócz wanilii-przyprawy do głowy przyszły mi także kwiaty wanilii. Te przywołały obraz kwiaciarni, w której rośliny, kwiaty wydają się wyjątkowo zawilgocone. Czuć tę wilgoć, świeżość, nawet pewną ciężkość. Poprzez nią rozchodziły się kobiece, naturalne perfumy jakby z esencji z tychże kwiatów.
Z czasem wanilia wydobyła zza nich czekoladę. Wpierw pomyślałam o słodkiej, mlecznej, a zaraz o nadziewanych czekoladkach. Przewinęły się w nich słodziutkie brzoskwinie / nektarynki i morele - wszystkie najpierw trochę przemieszane, niejednoznaczne; jako słodkie dżemy, kremy... Nagle oczami wyobraźni zobaczyłam jasny, różowy krem (mleczny?). Wszystko to jako nadzienia czekoladek lub... składowa jakiejś herbaty / naparu?
Poczułam wciąż lekko roślinny, nieco goryczkowaty motyw. Herbata, napar - to by było to. Zarejestrowałam leciutką goryczkę. Do głowy przyszła mi ziemia, kakao... napar w tym wariancie? Jakby tak z nimi i z wanilią zaparzyć herbatę ciemną, acz z lekko owocowo-kwaskawą nutą. Może hibiskusowo-malinową? Dzięki niej kompozycja przejawiała rześkość i nie męczyła. Przemknęła tu też raz po raz skórka cytrusów. Czekoladki zmieniły się w waniliową gorącą czekoladę o owocowej nucie. Zupełnie jak prezent (kwiaty i czekoladki) dla wyperfumowanej damy, z którą to wyskoczyło się na coś gorącego.
Na sucho wosk pachniał delikatnie, nie zapowiadał się na wysoce intensywny. Przy paleniu jednak rozszedł się błyskawicznie i trochę zaskoczył, bo okazał się mocny, jednak nie siekierowo. Nie uderzał, nie przytłaczał, a wyraźny był. Jest to więc plus, choć ja osobiście wolałabym, by był dosadniejszy i głębszy.
Całość podobała mi się, choć wielkiego wrażenia nie wywarła. Moc średnia, a zapach ładny, harmonijny, ale brakowało mu "tego czegoś". Kwiaty, wanilia, czekoladkowość wzbogacone o lekki charakterek, soczystość to splot ładny, ale jeszcze nie wszystko. Trochę nieokreślony, bardzo namieszany, ale jakby bez dynamiki. Taki, żeby sobie po prostu pachniał w tle. Muszę jednak zaznaczyć, że rzadko się trafia tak niesztucznie czekoladowy zapach!
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz