środa, 9 czerwca 2021

świeczka / wosk Yankee Candle Blush Bouquet

Czy ktoś tu się zarumienił?

Lubię kwiaty gdy chodzi o nuty w czekoladach, jak i zapachy. Uwielbiam też iść i czuć je kwitnące. Jedynie bukiety i bycie nimi obdarowywaną mi się nie podoba. Wracając jednak do samych kwiatów: to jedna z tych nut, która chyba do mnie niezbyt pasuje - i rzeczywiście nie zawsze mam na nią ochotę. Gdy jednak mam... to mam. I wtedy zawsze liczę na coś mocno, wręcz ciężko kwiatowego. Etykietka i opis tego zapachu wydały mi się pozytywnie przytłaczające, takie napchane, przyprawiające o rumieniec... ale nie niewinnej, delikatnej niewiasty, a rumieniec gorąca wywołany... natłokiem zapachów? Oby.

Yankee Candle Blush Bouquet to świeczka o zapachu różowego bukietu, u mnie jako votive / sampler 49 g (potraktowany jako wosk - w kominku).

Opis producenta
Radosne różowe peonie, lilie i kwiaty cytrusów ułożone w bukiecie, który idealnie prezentuje się na środku stołu.
Nuty górne: kwiat kwitnącej wiśni
Nuty środkowe: piwonia, słodki groszek, lilia
Nuty dolne: bursztyn

Recenzja

Na sucho poczułam delikatny zapach kwiatów, w tym róż, ale... jakby stojących w wazonie na toaletce jakiejś młodej damy. Za jej oknem rosły równo przycięte, eleganckie, kwieciste krzewy. Wyobraziłam sobie różowe piwonie, hortensje o wielkich, okrągłych główkach i jakieś kwitnące jasnym kwieciem drzewka owocowe. W tym zawinęła się właśnie też owocowo-kwaskawa soczystość... rześka, ale tak słodka, że aż cukierkowa... trochę kojarząca się z rozpuszczalną wiśniową gumą do żucia?

W kominku wosk konsekwentnie roztaczał zapach słodko-cukierkowych owoców (leciutko i uroczo kwaskawych, acz początkowo niedookreślonych) oraz świeżych, żywych kwiatów. Był słodki i rześki, wilgotny wręcz. To bez wątpienia kwiaty jasne, o wielkich główkach. Róże, hortensje, piwonie... ale też delikatniejsze. Poczułam się, jakbym znalazła się w sadzie kwitnących wiśni. Wiśnia rozgościła się na dobre, wplatając do słodkich kwiatów coraz więcej owocowej soczystości. Była słodko-kwaśna i coraz bardziej słodziutka, coraz mniej czysto kwiatowa. Do głowy przyszła mi jakaś kwiatowo-owocowa słodko-kwaskawa guma do żucia, cukierkowo-cukrowy motyw... chyba właśnie wiśni. Z czasem wydała mi się aż nazbyt cukrowa. Zalatywanie gumą balonową rozwalało kompozycję.

Lekki kwasek powracał do rześkości i wilgoci kwiatów. Kwiaty z wazonu przypomniały o sobie. Z czasem cukiereczkową słodycz pewna spokojniejsza  nuta nieco wyrównała... Albo raczej przerobiła. Zapach zrobił się kobiecy jak kwiatowo-cukierkowe, ale w sumie nie najgorsze, kobieco-dziewczęce perfumy.

Na sucho zapach był w miarę intensywny, ryzykownie cukierkowy, a w paleniu niestety cukierkowy aż przesadnie. Niby rześki i autentyczny, niesztuczny, ale jednak też cukierkowy. Nie był duszny czy coś, rozchodził się w średnim tempie i nie był na szczęście słodką siekierą, bo moc reprezentuje raczej przeciętną.

To taka... dziewczęco-przearomatyzowana kwiatowość. Nie w moim typie. Kwiaty, rześkość, trochę owoców... a jednak też cukierkowe perfumy, guma i cukier, więc całość w moich oczach nie zasługuje na pochwałę. Średnie oddanie tytułu / etykietki. O rumieniec zachwytu mnie to-to nie przyprawiło.

5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz