wtorek, 15 czerwca 2021

wosk Yankee Candle Coastal Living

Wiatr od morza

Nigdy nie pomyślałabym, że wciągnę się w morskie zapachy, jednak kilka zaskoczyło mnie tak pozytywnie, że... dalej nie mogę się nadziwić. A jednak tak jest. I to przyszło zupełnie niespodziewanie, bo za sprawą Yankee Candle Driftwood. A warto nadmienić, że marka ostatnimi czasy rozczarowała mnie i wypadła z kręgu moich zainteresowań. Ze względu na podlinkowany wosk jednak, a i kolor oraz obiecywane nuty dzisiejszego, jeszcze jednemu dałam szansę, szczerze przeczuwając sukces.

Yankee Candle Coastal Living to zapach nadbrzeża i kwiatów; u mnie jako wosk 22 g.

Opis producenta
Intrygujący miks soli i słodyczy - nadmorskie kwiaty wystawione na powiew ciepłej, morskiej bryzy.
Nuty górne: sól morska
Nuty środkowe: lawenda, kwiaty morskie
Nuty dolne: mech, koralowe piżmo

Recenzja

Suchy wosk pachniał delikatnie kwiatami... raczej suszonymi, dość ciepło. Może też trochę... czystymi ręcznikami (nie powiedziałabym, że w 100 %ach "praniem")? Jak ręcznik zabierany na plażę? Należący do jakiegoś faceta, dzięki czemu dało się odnotować nutkę męskiego żelu pod prysznic? Czułam również kwiaty wystawione na wiatr, trochę z poważniejszym charakterkiem drzew w tle. Może rosnących blisko plaży, czyli już z pewnym wątkiem soli, nieco morskim.

W paleniu wosk rozpoczął od roztoczenia świeżej rześkości delikatnego wietrzyku ze słoną nutą... Który czuć spokojnego dnia gdzieś nieopodal plaży. Była to sugestia morza, słonej wody, ale nie w pełni one. Cechowała je delikatność. Raz po raz zaczęły mrugać do mnie rześkie akcenty męskiego, słodkiego żelu pod prysznic. Wydawały się jednak trudne do uchwycenia. Morska bryza mieszała się też z czymś tuląco-ciepłym.

Pomyślałam o ręcznikach... Przesiąkniętych nadmorskim wiatrem, powietrzem. To też... drobne kwiaty wystawione na wietrzyk. Poczułam przy nich pewną surowość, charakterek. Nieco ziołowy? Z czasem rozeszła się lawenda, a wraz z nią nieco więcej słodyczy. Zagrała goryczkowato-słodkim splotem ziół suszonych, może trochę czymś a'la mięta? Albo tylko jakieś podsuszone trawy wznoszące się nad jasnym piaskiem? Niby było w tym ciepło, ale i rześkość. Wróciły myśli o orzeźwiającej męskiej nucie - wciąż jednak subtelnej.

I zioła, ten charakterek, i rześkość nieśmiało podkreślał słonawy motyw. Nie odebrałam go jednak jako czysto słony, a jak... słonawy wiatr, słonawo przesiąknięte drewno (drewienko?).

Zapach na sucho był średni, a w kominku średnio-słaby. Rozchodził się nieśmiało, czuć go słabo i krótko (a do kominka zawsze wrzucam duży kawał).

Całość była ładna, ale jakaś taka... niedomagająca. Gdyby wosk miał moc siekiery, mogłabym się zakochać, bo wydźwięk słonawego wiatru od wody, męski akcent, roślin nadmorskich był cudowny.

7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz