poniedziałek, 21 czerwca 2021

kadzidełka Noor Oud Ruby

Kamień dobrobytu w kadzidle

Kupując Oud Topaz byłam ciekawa, jak pachnie oud i jak niby można oddać niebieski topaz w zapachu. Trafiłam na wyrafinowaną, gorzkawą kompozycję, która zupełnie mnie urzekła, więc niedługo później dokupiłam inne. Poznawanie zaczęłam od rubinu, a więc innego kamienia szlachetnego, którego czerwone opakowanie najmniej wpisało się mój gust. Cóż, jak widać nie jestem arystokratką - to właśnie m.in. przez tę grupę kamień ten jest bardzo ceniony; stąd do dziś uważa się go za symbol dobrobytu. W Azji natomiast - odwagi.

NOOR Oud Ruby Incense to zapach oud, czyli olejku z drzewa agarowego, oddający "rubin", z orientalnej linii Oud; u mnie w formie kadzidełek patyczkowych, wykonanych w Indiach, których w opakowaniu jest 15 gramów (u mnie 9 szt.). Wyprodukowane przez Hari Darshan Sevashram Pvt. Ltd. (HD).

Opis producenta
Dramatyczny, zmysłowy, aksamitny.
Nuty zapachowe: oud z drewna agarowego, róża absolut, geranium (bodziszek), irys, jagody


Recenzja

Suche kadzidełka pachniały ciężką słodyczą róż, opiewających ciężkawo-poważne drewno. Odnotowałam też lekko ziołową goryczkę. Po chwili wyobraziłam sobie drzewa o masywnych pniach, przy których siedziały wyperfumowane damy i raczyły się soczystymi owocami (na jakimś pikniku?). Wydźwięk kompozycji przypominał bowiem dobre, szlachetne kobiecie perfumy, przemieszane z owocami (jagodami? kwaskawymi porzeczkami?).

Palone kadzidełka roztaczały poważne, drzewne tło, na które powoli nakładały wilgotne, żywe kwiaty. W pierwszej chwili zaleciały mi kadzidłami kościelnymi, gdzie w chłodnym wnętrzu stoi mnóstwo kwiatów. Po chwili jednak drzewa i kwiaty wzbogaciły się o chłodny powiew wiatru. Kompozycja oddawała więc scenerię na świeżym powietrzu... w cieniu drzew, jakiegoś ciepłego dnia.

Kwiaty kumulowały się jako róże, w dużej mierze czerwone. Chyba czułam też inne ciężkawe kwiaty... nieco perfumeryjne? Wyobraziłam sobie jakieś panny-damy wyperfumowane drogimi, kwiatowymi zapachami. Może urządziły sobie popołudniowy piknik? Może herbatkę na świeżym powietrzu? Utrzymująca się powaga drzew optowała za herbacianymi wątkami, jednak z czasem pojawiło się też trochę słodko-kwaskawych elementów. Pomyślałam o słodkich jagodach (i jagodach, i może borówkach amerykańskich?) z minimalnym kwaskiem. Może o odrobince porzeczek... A może to herbata była z cytryną? Też wpisywały się w rześkość. Owoce tchnęły ją też w kwiaty.
Końcowo róże wyszły więc niby dosadnie i głęboko, ale na pewno nie ciężko. Już nie tyle jak czerwone kwiaty, co jak czerwone rumieńce na panieńskich, roześmianych twarzach... a tym samym nie do przeoczenia.

Kadzidełka już suche nieźle czuć w pokoju. Podczas palenia są mocne, ale jednocześnie z pewną lekkością, gracją. To nie siekiera, a kompozycja intensywna i złożona. Idzie z nich sporo dymu, ale nie przesadnie, nic nie dusi. Spalanie trwa długo.

Całość wyszła ładnie i dobrze jakościowo, jednak dla mnie miała za zwiewny, lekki charakter. Wyraziste motywy drzew, kwiatów (róż?) i kwiatowych perfum w wydaniu kobiecym kojarzyły mi się z piknikującymi panienkami, chichoczącymi i radosnymi. Czuć szlachetność, ale to nie ciężka siekiera, w jakich gustuję.

8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz