Cichy zachwyt?
Czy jestem potteromaniaczką? W jakimś stopniu chyba tak. Ciągnie mnie do potterowych motywów, także gdy chodzi o zapachy świec i wosków. Gdy przypadkiem trafiłam na stronę nieznanych mi ręcznie robionych wosków Enoia i zobaczyłam limitowaną serię Halloween, zainteresowałam się. A gdy dostrzegłam nawiązania do Pottera, przepadłam. Wiedziałam, że muszę coś z tego przetestować. Padło na inspirację Voldemortem, nic dziwnego, skoro gustuję właśnie w mrocznych klimatach. Testowanie zaczęłam co prawda od innego zapachu, ale ze względu na jego temat uznałam, że post trochę poczeka (takie tam zakrzywienie czasoprzestrzeni).
Enoia Wosk, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać to zapach inspirowany Voldemortem z Harry'ego Pottera, czyli lasu, kwiatów i oudu, u mnie jako sojowy wosk "serduszko" ok. 5g (a właściwie dwa serduszka, czyli 10g).
Opis producenta
Wosk, którego imienia nie wolno wymawiać, to podróż przez świat czarów, gdzie każda nuta to kolejna strona zaklęcia, a każde spojrzenie na niego otwiera drzwi do nieznanego. To zaproszenie do magicznego świata, w którym rzeczywistość splata się z fantazją. Pozwól się uwieść jego hipnotycznym aromatom i odkryj tajemnice ukryte w głębi tego zapach. Na samym początku, w nutach górnych, wyczuwa się eksplozję aromatu marakui, który łączy się z różowym pieprzem i paczulą, tworząc niezwykle zmysłowy akord. To jakby pierwsze zaklęcie rzucone na tajemniczą podróż przez świat niewidzialnych mocy. W sercu tego tajemniczego zapachu rozkwita bukiet kwiatowy, w którym dominują jaśmin, konwalia i palisander. To jakby magiczny ogród pełen kwiatów, które wydają się zaklęte w wiecznym blasku księżyca. Na zakończenie, w nutach bazy, pojawia się mistyczna i ciepła esencja wanilii, oudu i ambry. To jakby finałowy akt w magicznym spektaklu, gdzie wszystkie siły koncentrują się w jednym punkcie, emanując tajemniczą siłą.
Suchy wosk pachniał słodko i chłodno, rześko. Wyobraziłam sobie las mieszany, pełen dzikich kwiatów: konwalii i innych drobnych, wzmocnionych jaśminem. Do tego pojawiła się spokojna, poważna nuta drewna. Suchego i jasnego, a także sporo mchu. Wosk był lekko ciepły i zarazem... wilgotnie lesisty. Do głowy przyszła mi ziemia, mech i dzika mięta o jakby chłodnawym charakterze oraz echu męskich perfum... Wszystko to mieszało się z goryczkowatą ostrością pieprzu. Czułam też słodycz ciężką, jakby waniliową i ciepłą, niejednoznaczną. Wszystko przeplótł lekki kwasek drzew iglastych oraz słodko-kwasek egzotycznych owoców.
Po pokoju szybko rozszedł się zapach lasu, w którym odważnie zaznaczyła się wilgotna ziemia i wręcz namacalnie mięciutki zielony mech. Głębię tej wizji uwypuklił ostro-goryczkowaty czarny pieprz. Pieprz mieszał się z drewnem i wonnym mchem, roślinami, podkreślając ich dzikość. Drewno i mech wydały mi się na swój specyficzny sposób ciepłe, tulące. Z czasem zahaczyły o męskie perfumy... czy raczej miękką, flanelową koszulę przesiąkniętą nimi. Jakby ktoś w takiej szedł przed las mieszany, z poważnymi drzewami liściastymi i kwaskawymi iglastymi. Było to świeże i... słodkie. Niczym dzikie kwiaty, w tym konwalie, dzwonki i jakby wilgotny, rześki jaśmin.
Jaśmin zasugerował późną porę... niczym noc latem w lesie, w którym oprócz kwiatów rośnie sporo słodko-goryczkowatych ziół. Pomyślałam o słodko-chłodnej mięcie, wrzosie... Złagodzonych wanilią i przeplecionych kwaskiem marakui, która poniekąd też wpisywała się w męskie perfumy drzewno-ziołowe i kwaskawe.
Suchy wosk pachniał średnio intensywnie. W kominku był dość intensywny, ale nie siekierowy (do kominka na raz wrzuciłam dwa serduszka, czyli 10g, a czynność powtórzyłam dwukrotnie). Zapach rozszedł się bardzo szybko i to nie tylko po pokoju z kominkiem, a prawie po całym mieszkaniu. Był równomiernie i dobrze wyczuwalny, średnio długo. W dodatku topiący się wosk okazał się przepiękny - brokatowy.
Kompozycja bardzo mi się podobała. Złożony leśny zapach drzew, drzew iglastych i mchu z kwiatami i ziołami, przepleciony egzotycznym kwaskiem i męskimi perfumami, kojarzący się z letnią nocą w tajemniczym lesie to coś, co mogłabym wąchać bez końca. Świetnie też pasuje do nazwy, kojarzył mi się z Zakazanym Lasem z Pottera, w którym mógłby chować się Voldemort. Szkoda, że nie był bardziej siekierowaty. To wosk tak ciekawy, że aż nie wiadomo co powiedzieć i przyjemnie jest go wąchać w milczeniu.
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz