poniedziałek, 24 października 2022

wosk EBM Creations The Voice of Reason

Waniliowy pub

Nie jestem fanką pubów, nie bywam w nich, nie piję. A jednak klimat, wyobrażenie całkiem mi się podoba. Byłam więc ciekawa, na jakich nutach producent oparł wosk coś takiego oddający. Wyobrażałam sobie coś mocarnego, z pazurem. Takiego... męskiego?

EBM The Voice of Reason to sojowy wosk oddający zadymiony dymem klub jazzowy, u mnie jako wosk (w opakowaniu 90,7g, czyli 6 kostek po ok. 15g).

Opis producenta
Zapach inspirowany mówcami i bardami epoki The Beat, oddaje nastrój zadymionego klubu nocnego, w którym poeci i fajni goście przyszli, by  przybyli, by perorować przy dźwiękach dobrego jazzu. Nuty fasoli tonka i drzewa sandałowego łączą się z różą i perfumami Buddha Wood, aby wyzwolić akordy espresso, whiskey i szlachetnych francuskich papierosów, które z pewnością wypełniły powietrze.


Recenzja

Suchy wosk uderzył zapachem wędzenia, w którym mignęło mi mięso, ale też wędzeniem ogólnym. Dużo było dymu, gorzkości papierosów, a także kawy. Palone nuty mieszały się z ciężką, aż duszna słodyczą wanilii. Wszystko to rysowało się na drewnianym tle.

Z kominka pierwsza zaczęła rozchodzić się ciężka słodycz wanilii. Wyobraziłam sobie kruszoną laskę, mnóstwo czarnych kropeczek, ale też kwiaty. Do kropeczek wanilii zaczęły dołączać... kropeczki goryczkowate. Mielonej i palonej kawy?

Nagle w dużej mierze zagłuszyła je wędzona nuta. Niosła ze sobą lekką soczystość, niemal mięsną nutę i dużo dymu. Dymu gorzkiego, a zarazem słodkiego, kadzidlanego. Pomyślałam o tabace, która napędzała się z wanilią, i słodkim drewnie. Może też suchych, szeleszczących liściach? Pojawiła się szczypta goryczkowato-ostrawych przypraw, a także dym cięższy i jakby kwaskawo gryzący. Rzeczywiście pomyślałam o papierosach i... płynie do czyszczenia drewna? Słodycz tonowała je i wygładzała co bardziej wytrawne i imperatywne zapędy. Odrobinka kawy jakby bała się wyjść przed szereg. Pobrzmiewała jednak jako czarna kawa zaparzona na palonych ziarnach. Dymna nuta starała się ją wydobyć, acz... ciągle snuła się też przy motywie papierosów (a właściwie prawie wywietrzonego ich dymu). W oddali wyłapałam chyba jeszcze troszeczkę skórzanej odzieży, ale i ona nikła w słodyczy. W tej pojawiły się też kobiece perfumy. Wanilii było dużo, i do pary z perfumami, przytłaczała. 

Zapach na sucho był intensywny, w kominku znacznie mniej, ale czuć go w miarę dobrze. To jednak i tak jeden z delikatniejszych wosków tej marki, z którymi się zetknęłam. Zmienił też swój wydźwięk, klimat zupełnie. Rozchodzi się średnio szybko. Wydawało mi się, jakby pomykał - tu go czuć, tu prawie nie, tam bardziej... A utrzymuje średnio długo. Brązowy brokat, jakim mieni się po stopieniu, zachwyca (ale woski pali się dla zapachu, prawda?).

Całość do mnie nie przemówiła. Dusząca wanilia nie oddaje obiecanego klimatu, etykietki. W dodatku zagłuszała wszelkie inne nuty, zarówno te gorsze i nawet nie pasujące do niej, jak i potencjalnie przyjemne. Dym w dużej mierze był przyjemny, ale krył też bardziej smrodliwe elementy. Drewna, kawy - tego mi było za mało. To może jakby... jakaś lalunia w pośpiechu zapaliła papierosa, a potem wyperfumowała się do przesady ciężkimi, waniliowymi perfumami.

5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz