poniedziałek, 12 kwietnia 2021

świeczka / wosk Village Candle Hydrangea

Prosto z Kraju Kwitnących... No właśnie.

Choć od wielu osób słyszę, że zupełnie to do mnie nie pasuje, uwielbiam kwiatowe zapachy i w zasadzie kwiaty ogółem. Jest tylko jedna istotna kwestia: muszą to być kwiaty ciężkie, siekierowe - gdy o zapachy chodzi.  Ta świeczka jednak przyciągnęła mój wzrok nie tylko za sprawą wariantu - hortensje od razu skojarzyły mi się z Japonią i jednym z bardzo lubianych przeze mnie anime, Sanka Rea, z przeuroczą dziewczyną zombie jako główną bohaterką.

Village Candle Hydrangea to świeczka o zapachu hortensji, u mnie jako votive / sampler 61 g (potraktowany jako wosk - w kominku).

Opis producenta
Hortensje są uwielbiane za oszałamiające skupiska niebiesko-fioletowych kwiatów. Mocny i pełen życia kwiat ładnie współgra z innymi, równie zachwycającymi kwiatami. Dodaliśmy nuty hiacyntu i lilii, aby stworzyć świeży, niezapomniany bukiet. Ten niesamowity bukiet kwiatów jest zrównoważony zmysłowymi nutami bursztynu, by pogłębić odczucia, jakie dają, kwitnąc upalnym latem.
Nuty zapachowe: hortensja, hiacynt, lilia i miękki bursztyn

Recenzja

Na sucho świeczka pachniała ciężkimi i wilgotnymi kwiatami ze znacząco rześkim elementem. Pomyślałam o krzewach wręcz uginających się pod ciężarem kwiatów, nenufarach i liljach wodnych. W wodzie... kryła się niemal owocowa soczystość. Wyobraziłam sobie rosę na młodych roślinach i kwiatach.
Po rozgrzaniu wosk roztoczył po pokoju mocno kwiatowy zapach. Były to kwiaty żywe i różne. Od ciężkich, wilgotnych hortensji, pod którymi łebkami gałęzie krzewów aż się uginają po drobne dzwonki, konwalie.

Słodycz kwiatów sunęła bezkompromisowo, rosła. Wydawała się skąpana słońcem poranka. Czułam się, jakbym na świeżym powietrzu w ogrodzie oddychała pełną piersią i zaciągała się życiem ogrodu, czuła rosę i wilgoć. Po chwili do głowy przyszły mi aż lilie wodne i nenufary. Także do pewnego stopnia ciężkie, ale właśnie od wody i wilgoci. Może z nutką zawilgoconego drewna w tle?Chwilami w tej nucie wyłapywałam lekką wręcz owocową soczystość, rześkość... by po dłuższym czasie zaczęło się to staczać ku... wilgotnie łazienkowym klimatom.

W kompozycji coś zaczęło się psuć - poczułam wilgotne ręczniki, kwiatowy odświeżacz do kibla, może zapachowy (kwiatowy) papier toaletowy. Mocy nabierała toaletowa kwiatowość, skutecznie zabijająca wspomnienie rześkiego ogrodu. Bez dwóch zdań trzymało się to zapachu kwiatów, ale właśnie... w toaletowym sensie, że aż poczułam potrzebę zgaszenia podgrzewacza po jakiś 1,5 godziny.

Intensywność zdradziła się już na sucho, zaś po rozgrzaniu potwierdziło się. Zapach rozchodził się szybko, czuć wyraźnie jeszcze długo po zagaszeniu podgrzewacza.

Wosk obiecał sporo, zaczął dobrze, ale z czasem pojawiała się w nim denerwująca, kwiatowo-toaletowa nuta. Nasilała się, zostawiając wrażenie po prostu nieprzyjemne.  A szkoda, bo najpierw to naprawdę ładny zapach kwiatów, oddający tytuł. Zmarnowany potencjał, a ja... straciłam serce do marki.

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz