Watykan na słodko
Jako że Kadzidło Świętych Święty Franciszek bardzo mi się spodobało, byłam ciekawa bardziej wykwintnej - tak założyłam - propozycji z tej serii, również oferowaną przez Holyart. Okazało się jednak, że to chyba nie ta seria, ale w zasadzie było mi wszystko jedno (ogólnie to dedykowanie jest dla mnie nieistotne, bo jestem ateistką, a zapachy oceniam dla zapachów). Jak pomyślałam o wszelkich uroczystościach watykańskich, wyobraziłam sobie, że muszą być bardzo, bardzo aromatyczne (a szczerze nigdy się nad tym nie zastanawiałam, bo jestem ateistką; do zapachu podchodzę więc pod kątem tego, co czuć i jak to się spisuje jakościowo).
Sanctis Incenso Vaticano / Kadzidło Watykan to kadzidło do użytku liturgicznego, oddające klimat Watykanu, z perfumowaną esencją, wyprodukowane w Portugalii; u mnie w opakowaniu 125g.
Recenzja
Sucha mieszanka pachnie bardzo słodko, aż trochę cukierkowo. Na pewno sporo w tym delikatnych kwiatów: od fiołków, przez róże po lawendę. Zaplątały się też soczyste rodzynki czy może nawet winogrona z racji, że świeżości nie brak. Kadzidło cechuje lekkość, choć zapach jest wyrazisty.
Palone kadzidło roztacza rześką słodycz, po czym dodaje jej nieco typowo żywicznej, goryczkowatej nutki. Słodycz intensyfikuje się jako soczyste winogrona i jasne rodzynki (Golden?), a potem otula je trochę kwiatami. Te również niosą słodycz i rześkość. Zaplątała się lawenda o nieco poważniejszym charakterze, ale także róże, fiołki - beztroskie i łagodne.
Wyraźnie czułam żywe kwiaty, co podkreślała soczystość - z czasem, epizodycznie bardziej kwaskawo-rodzynkowa. Zahaczała o cytrusowość, a właściwie o niemal cukierkową, a jednak orzeźwiającą lemoniadę. W ogóle raz czy dwa pomyślałam o słodkich, chłodzonych napojach (gazowanych) w wersji naturalnej. Pojawiały się i znikały. Owoce miały sporo do powiedzenia, a jednak przed zupełnym przesłodzeniem sytuację ratowała żywicznie-drewniana nutka, cały czas w tle pobrzmiewająca nieśmiało. Wyłaniała się wyraźniej dopiero pod koniec - i to ona utrzymywała się najdłużej.
Żółte granulki wydawały mi się delikatne, rześkie, jakby tonujące wszystko kwiatami. Zielone uwalniały goryczkę, rodzynkowość, łącząc owoce z drzewami i zapraszając kwasek. To czerwone okazały się najbardziej aż cytrynowo-soczyste. Czarne zaś podkreślają żywiczność, "naturalność".
Niektóre drobinki spalają się całkowicie, inne nie. Wszystkie jednak palą się powoli, dając dość sporo dymu. Ten wydał mi się gęstawy, ale tak rozchodzący się, że szybko znikający. Zapach na szczęście zostawał. Acz utrzymywał się raczej krótko. Nie był zbyt mocny ogółem.
Całość była niezła, mocno kwiatowo-owocowa i słodka; delikatna, choć wyraźnie wyczuwalna. Zarzutów wielkich nie mam, lecz tak łagodne kompozycje nie są w moim typie (nuty lemoniadowe też nie). Zapach nie wydaje mi się adekwatny do tytułu. Z Watykanem się nie kojarzy i w ogóle nie jest specjalnie "kościelny".
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz