poniedziałek, 15 listopada 2021

wosk / świeca Candleberry Candle Friendship Tea

Przyjazny grzaniec

Bardzo lubię herbaty, acz mało ich pijam. Nie chciałabym natomiast pijać ich z przyjaciółmi, których to nie potrzebuję i nie mam. Uznałam jednak, że z ochotą zaprzyjaźnię się z paroma woskami Candleberry. Stąd i wybór padł m.in. na herbatę (brakuje mi zapachów o tej nucie). Oto nadeszła pora, by poznać Candleberry, amerykańską markę świec i wosków. Stworzyła ją sprzedająca od lat 90. świece rodzina Fowlerów, nieusatysfakcjonowana tym, co oferował rynek. Postanowili więc robić to, co sami chcieliby wąchać i kupować - to mi się podobało. Miałam nadzieję, że będę to mogła powiedzieć także o zapachach. 

Candleberry Candle Friendship Tea to zapach przypraw korzennych i herbaty pomarańczowej; u mnie jako wosk kostka ok. 14 g (w opakowaniu 110 g, czyli 8 kostek).

Opis producenta
"Herbata Przyjaźni" to potężne połączenie ciepłych przypraw do grzańca i orzeźwiającej mrożonej herbaty pomarańczowej.


Recenzja

Suchy wosk pachniał soczyście-goryczkowatą pomarańczą, przesyconą ostrawymi przyprawami korzennymi. Wyraźnie czułam goździki i cynamon - ten aż z trochę sztucznawo-colowym echem. Może też rozgrzewająco-soczysty imbir? Splótł je wraz z soczystymi cytrusami oraz nutką herbaty (z pomarańczą!) w tle. Bardziej jednak niż o herbacie czarnej, myślę tu o smakowych "grzańcach herbacianych". Wydźwięk ogółem był bowiem dość grzańcowy.

Z kominka jako pierwsza rozeszła się słodko-soczysta, leciutko kwaskowata pomarańcza. Podążała za nią subtelna goryczka skórki pomarańczowej i ciepły wątek przypraw korzennych.

Przyprawy prędko nabrały mocy, rozgrzewając porządnie. Prowadziły goździki i cynamon, a z racji ogólnej soczystości, pomyślałam też o świeżym imbirze. Podsycił cytrusy, w tym oczywiście pomarańczę. Ta przybrała na dziwnej głębi, która w połączeniu z korzennymi przyprawami, skojarzyła mi się ze słodkim grzańcem. Nie za mocnym, ale jednak... Dopiero z czasem zaskoczył na bardziej "herbaciany grzaniec". Wciąż dość słodki. Słodycz pozwoliła sobie na całkiem sporo w całej kompozycji. Moje myśli krążyły wokół "herbaciany grzańców" w... wariancie pomarańczowym i... chyba czerwono owocowym. W tle doszukałam się niemal nieuchwytnej czerwonej porzeczki, gubiącej się pod przyprawami i ostrą, korzenną goryczką. W tej ukryła się też nutka herbaty czarnej... Nieśmiałej jednak i na pewno z ogromną ilością pomarańczy o słodko-soczystym, kwaskawym smaku.

Suchy wosk pachniał średnio intensywnie, acz w kominku trochę nadrobił, okazując się całkiem mocnym... średnio-mocnym. To i tak jednak zasługa gigantycznej kostki, a więc ilości, nie zaś mocy zapachu. Na pewno jednak siekierą go nie nazwę (a szkoda). Rozchodzi się raczej prędko, bezproblemowo i utrzymuje się średnio długo.

Nie powiedziałabym, że chodzi tu o jakąkolwiek herbatę mrożoną - a to właśnie o takiej wspomina w opisie producent. To kompozycja ciepła, grzańcowo-herbaciana. Dużo przypraw, trochę słodyczy i nienachalna pomarańcza przełożyły to zapach przyjemny, a jednak nie niezwykły. Brakowało mi wyrazistej herbaty. Przynajmniej jednak ogólnie można to określić jako przyjazny wosk (ani zbyt mocny, ani za słaby; uniwersalny) - jakaś tam część tytułu znalazła odzwierciedlenie w nutach.

8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz